Reklama

Dokąd zmierzasz, Romo? Drużyna Rudiego Garcii chora na pareggitę

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2015, 11:36 • 6 min czytania 0 komentarzy

Przed rozpoczęciem sezonu wydawało się, że Roma powalczy o mistrzostwo Włoch. Sam trener rzymian, Rudi Garcia wielokrotnie powtarzał, że Giallorossi na pewno zdobędą tym razem Scudetto. Roma już sezon temu świetnie radziła sobie w lidze, a latem dokonała kilku poważnych wzmocnień. Niestety dla Garcii, mamy dopiero marzec, a wszystko wskazuje, że Roma już wyleciała z wyścigu o mistrzostwo. Powód? Pareggite, choroba remisów.

Dokąd zmierzasz, Romo? Drużyna Rudiego Garcii chora na pareggitę

Roma to fascynujący klub. Chyba jedyny, o którym można powiedzieć, że jest wiecznym przegranym. Wieczne miasto, wieczny przegrany… nawet to do siebie pasuje. Bo jak inaczej określić drużynę, która tylko trzykrotnie była najlepszą we Włoszech, za to aż dwanaście razy była o krok od Scudetto, a koniec końców musiała się zadowolić wicemistrzostwem? I co gorsza, teraz zmierza po trzynaste wicemistrzostwo.

Image and video hosting by TinyPic

Początek sezonu Roma miała naprawdę imponujący. Pięć meczów, pięć wygranych, wszystkie w niezłym stylu i po fajnej, ofensywnej grze z której słyną drużyny prowadzone przez Garcię. Zespół przed startem rozgrywek wzmocnili między innymi Kostas Manolas, Ashley Cole, Jose Holebas, Yanga-Mbiwa i Juan Iturbe, którzy nieźle wprowadzili się do drużyny. Apetyty Garcii i kibiców Romy podkręcały dobre mecze w Lidze Mistrzów przeciwko CSKA Moskwa i Manchesterowi City. To miała być drużyna, która w końcu przerwie monopol Juventusu na mistrzostwa Włoch. Miało być tak pięknie, wywiady miały być… a potem przyszedł styczeń.

Wraz z początkiem nowego roku Roma przeszła metamorfozę, niestety dla jej sympatyków – negatywną. Żeby się przesadnie nie rozpisywać, wystarczy kilka liczb. Od 1. stycznia rzymianie rozegrali w lidze dziesięć spotkań i wygrali zaledwie dwa z nich. Reszta? Remis za remisem. Osiem remisów w ostatnich dziewięciu meczach to dla jednego z dwóch głównych faworytów Serie A prawdziwa katastrofa. Jasne, romaniści mogą się pocieszać, że ich drużyna jest niepokonana od 1 listopada – to faktycznie niezłe osiągnięcie. Problem w tym, że także od listopada Roma nie potrafiła wygrać choć jednego spotkania na swoim stadionie.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Co ciekawe, sytuacja w pewnym stopniu przypomina poprzedni sezon w wykonaniu Wilków. Wtedy również Roma rozpoczęła z przytupem, rzymianie wygrali dziesięć pierwszych spotkań, w których stracili tylko jedną bramkę. Był to najlepszy start jakiejkolwiek drużyny w historii Serie A i wtedy również zaczęto mówić, że nic nie powstrzyma Romy przed zdobyciem mistrzostwa. Aż nagle przyszła seria czterech spotkań bez zwycięstwa, w których drużyna Garcii strzeliła zaledwie trzy bramki – mimo, że grali wówczas przeciwko drużynom z dołu tabeli.

Tamta kiepska seria odebrała Romie szanse na mistrzostwo, tak samo jak obecna seria remisów sprawiła, że rzymianie nie mogą nawet marzyć o Scudetto. Przyznał to zresztą ostatnio Morgan De Sanctis, który powiedział, że nie ma już sensu dawać kibicom złudnej nadziei na to, że Roma powalczy jeszcze o mistrzostwo. W tym sezonie jest już po wszystkim, Bianconeri nie wypuszczą z rąk takiej przewagi. Już nawet Garcia przestał wierzyć w wygraną i stwierdził, że Roma musi teraz myśleć o tym, by utrzymać drugie miejsce w tabeli.

Image and video hosting by TinyPic

A o to może być naprawdę ciężko. Świetną formę złapały w ostatnich tygodniach Lazio, Napoli i Fiorentina, a jeśli Roma się w końcu nie ogarnie, to równie dobrze cała ta trójka może ją jeszcze wyprzedzić. Giallorossi w ostatnich dziesięciu tygodniach punktują jak drużyna środka tabeli, nie mogą się równać nawet z Torino. Jeśli trener Wilków nie wstrząśnie swoją drużyną, to najprawdopodobniej wylecą one poza podium i stracą szansę na występy w Lidze Mistrzów. A taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny – wyniki w ostatnich tygodniach to nie jest kwestia pecha, tylko bardzo słabej i przewidywalnej gry. Co gorsza, wszystko wskazuje na to, że trener rzymian nie ma żadnego pomysłu na to, jak podnieść swoją drużynę na nogi.

Praktycznie każdy mecz Romy od początku roku wygląda tak samo. Giallorossi mają problemy z utrzymaniem stałego tempa gry, grają zrywami – pięć minut lepiej, piętnaście gorzej. Większość spotkań Roma zaczyna jakby była uśpiona, piłka sennie krąży między zawodnikami, brakuje przyspieszenia i pressingu, z których do niedawna Wilki były znane. Wszystko to uwydatnia beznadziejna dyspozycja Miralema Pjanicia. Bośniak jest w tym sezonie mózgiem Romy i widać to jak na dłoni. Gdy Pjanić jest w formie, dobrze gra cała Roma. Niestety, gdy tej formy nie ma, to zaczynają się problemy.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Zresztą spadek formy dotyczy w tym sezonie nie tylko Pjanicia i pojawiają się pytania, czy przypadkiem Garcia nie popełnił błędów podczas przygotowań do sezonu. Z sił opadł także Totti, który w pierwszej części sezonu był głównym motorem napędowym Romy, a obecnie jest głównym hamulcowym – choć umówmy się, że samo opieranie drużyny o 38-letniego piłkarza nie jest poważne. Fatalnie prezentuje się także Gervinho, który od listopada nie zanotował ani bramki, ani asysty. Iworyjczyk grał w ostatnich czterech zremisowanych meczach od pierwszej do ostatniej minuty i nie było z niego jakiegokolwiek pożytku. A trzeba przyznać, że Roma, poza Juventusem, nie miała wyjątkowo ciężkich rywali – rzymianie grali z Hellasem, Chievo i Parmą, czyli głównymi kandydatami do spadku. Parmie i Chievo nie zdołali nawet strzelić bramki.

Trudno też nie mieć wrażenia, że w Rzymie popełnili duże błędy podczas ostatniego okna transferowego. Roma jechała w ofensywie na oparach, brakowało jej sił i aż prosiło się o to, by ściągnąć do klubu kogoś, kto wprowadzi do drużyny świeżość. Tymczasem sprowadzono Seydou Doumbię i Victora Ibarbo – pierwszy był zmęczony Pucharem Narodów Afryki, a drugi był… kontuzjowany. Obaj okazali się póki co strasznymi wtopami – nie strzelili ani jednego gola, nie zaliczyli ani jednej asysty, a do tego przez większość czasu zwiedzają rzymskie kliniki lecząc kontuzje. Jakby tego było mało, z klubu odszedł na wypożyczenie Destro – co prawda Włoch nie był kluczowym piłkarzem Giallorossich, jednak wiadomo było, że jeśli dostanie szansę, to zaprezentuje na boisku odpowiedni poziom. Pokazał to chociażby w poprzednim sezonie, gdy w sześciu meczach zdobył siedem bramek. Tymczasem zamiast na niego postawić, pokazano mu drzwi.

Image and video hosting by TinyPic

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Rudi Garcia ewidentnie nie ma pomysłu na to, jak wpłynąć na swoich piłkarzy. Sam przyznaje, że nie poznaje Romy i nie rozumie czemu gra tak słabo. Kto wie, czy największym problemem nie jest w tej całej układance sam Garcia – Francuz nawet nie próbuje naprawiać swojej drużyny. Wciąż używa tego samego ustawienia, wciąż trzyma się tych samych schematów i pomysłu na grę co wcześniej, choć widać jak na dłoni, że stare idee przestały funkcjonować. To o tyle zaskakujące, że sezon temu Garcia z miejsca odmienił drużynę po tym, jak ją przejął. Stworzył Romę, która do pewnego momentu roznosiła każdego, kto stanął na jej drodze. Przed tym sezonem wzmocnił skład, lepiej poznał realia Serie A… a jego zespół zaczął grać gorzej niż wcześniej. Być może po prostu rywale nauczyli się tego jak grać przeciwko Romie i Garcia powinien w końcu wymyślić w końcu jakiś wariant ‘B’?

Gdy w pierwszej części sezonu Roma przegrała w Turynie z Juventusem, Francesco Totti powiedział: – “Nie wiem, czy zostaliśmy dzisiaj pokonani przez sędziów, ale na pewno nie pokonał nas Juventus”. Biorąc pod uwagę to, jak dalej potoczył się ten sezon, można powiedzieć, że Juventus w tych rozgrywkach faktycznie nie pobił Romy. Roma sama pozbawiła siebie marzeń o Scudetto. Po raz kolejny wydawało się, że powalczy o mistrzostwo, że nie da sobie wyrwać ostatecznego triumfu.

Cóż, kibicowanie Romie w każdym sezonie jest jak oglądanie filmu ‘Titanic’ i liczenie na to, że akurat tym razem statek nie pójdzie na dno. Jednak tak, jak statek zawsze idzie na dno, tak i Roma kończy na drugim miejscu.

W najlepszym wypadku.

MICHAŁ BORKOWSKI


Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...