Reklama

Hej, Jose… W ostatnich latach w Lidze Mistrzów ogrywasz głównie słabiaków!

redakcja

Autor:redakcja

12 marca 2015, 00:56 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jose Mourinho strącony z tronu. Ktoś się nie zgadza?

Hej, Jose… W ostatnich latach w Lidze Mistrzów ogrywasz głównie słabiaków!

Odpadł w 1/8 finale Ligi Mistrzów? OK, zdarza się, to często kwestia losowania.

Odpadł po dwumeczu z Paris Saint Germain? No dobrze, to nie jest słaby rywal, mogło się tak to potoczyć.

Ale odpaść po dwumeczu z PSG, w którym przez blisko cztery godziny ma się problem z oddaniem celnego strzału?

I wreszcie – odpaść, gdy przeciwnik (mający niekorzystny wynik) w rewanżu od 30 minuty gra w dziesiątkę, po stracie najlepszego zawodnika?

Reklama

To był dla Portugalczyka wieczór jak z koszmaru. A przecież sytuacja zdawała się być wymarzona dla tak wybitnego stratega. Mecz toczony w 11 na 10 – pole do popisu dla szkoleniowca. Tymczasem jego zespół, mimo przewagi liczebnej, nie istniał w ataku i przemakał w obronie. Dwa gole dla mistrzów Francji padły po dwóch rzutach rożnych, więc i tu możemy mówić o nieodrobionej pracy domowej – zwłaszcza, że piłkę po dośrodkowaniach uderzali dokładnie ci zawodnicy, których się wszyscy spodziewali. Mourinho, perfekcjonista lubiący mieć wszystko pod kontrolą, zupełnie nie panował nad meczem. Ani tym w Paryżu, ani w Londynie. To sytuacja w jego karierze niezwykle rzadko spotykana. W ani jednym fragmencie nie zdołał opanować sytuacji.

Nie może narzekać na pecha. W dwumeczu raczej miał szczęście – w tym pierwszym spotkaniu Chelsea nie istniała, aż nagle akcję nie do powtórzenia, akcję jak ze snów przeprowadzili trzej obrońcy. To nie było coś, co da się wyćwiczyć – ot, krótki moment szaleństwa, pełna spontaniczność, w efekcie gol. Ale bezsprzecznie stroną przeważającą było Paris Saint Germain. W Londynie na dzień dobry pomógł sędzia, wyrzucając gwiazdę z przeciwnej drużyny. I nic to nie pomogło.

Tyle pozytywnych splotów okoliczności, a taki negatywny finał.

Rok temu Mourinho w Lidze Mistrzów chciał pokazać swój taktyczny kunszt. W meczu z Atletico w Madrycie tak bardzo kazał się zespołowi skoncentrować na obronie, że ten sporadycznie przekraczał linię środkową boiska. Grał na 0:0 i to 0:0 dowiózł. Tylko, że gdy w rewanżu przeciwnik zdobył gola, to już było pozamiatane. Drżenie portkami w Madrycie zakończyło się pełnymi portkami w Londynie. Drugi rok z rzędu Portugalczyk na wyjeździe gra nie o zwycięstwo, lecz o to, by nie stracić gola (lub stracić ich jak najmniej). I drugi rok z rzędu odpada, bo sprawy się komplikują, gdy rywal trafia do bramki na Stamford Bridge.

W ogóle w ostatnich trzech sezonach Ligi Mistrzów, już w fazie pucharowej, Mourinho nadzwyczaj często dostaje oklep, gdy tylko trafi na solidnego przeciwnika. Rok temu w szczęśliwych okolicznościach wyeliminował PSG, zdarzyło mu się też w sezonie 2012/2013 w 1/8 dokopać – ale też po niezwykle dramatycznym dwumeczu – Manchesterowi United. Ale wystarczyło, że pojawiła się Borussia, Atletico czy teraz PSG – i po zabawie.

Oczywiście facet w życiu swoje wygrał, no i jeszcze wygra, bo pracuje w zbyt mocnych klubach, by pozwolić sobie na zbyt wiele pustych sezonów. Ale ewidentnie w ostatnich latach nie jest już taki straszny, jak go malują…

Reklama

Najnowsze

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...