Jest niedziela, więc czas na kolejne podsumowanie meczów Serie A. Co tym razem wydarzyło się na włoskich boiskach? Padły cztery remisy, kolejną wpadkę z rzędu zaliczyła Roma, a w Udine odbyła się strzelanina, która zakończyła świetną serię Torino. Jak na leniwe niedzielne popołudnie w Serie A, całkiem sporo wrażeń. Niestety, nie zabrakło także bardzo przykrego zdarzenia – w meczu z Romą młody Federico Mattiello, wypożyczony do Chievo z Juventusu, paskudnie złamał nogę. I prędko nie wróci na włoskie boiska.
Od czego by tu zacząć… może od tego, do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić?
Trwa tragiczna seria Romy
Naprawdę nie jesteśmy w stanie poznać tej drużyny. Tydzień w tydzień myślimy sobie: – No, tym razem Roma już nie wtopi, na pewno wygrają. A potem okazuje się, że jednak po raz kolejny Roma jest w stanie wyciągnąć tylko remis. Z jednaj strony piłkarze Garcii mogą być z siebie trochę dumni, w końcu nie przegrali w lidze od 1 listopada. Szesnaście meczów bez porażki, to całkiem fajny wynik, nie da się ukryć. Gorzej, że większość tych spotkań zakończyła się zdobyciem zaledwie jednego oczka. W ostatnich dziewięciu meczach Roma remisowała aż ośmiokrotnie (!) – dość powiedzieć, że wcześniej osiem remisów ugrali w 44 meczach. Różnica po prostu gigantyczna.
Rudi Garcia powiedział po meczu, że nie poznaje swojej drużyny, a Morgan de Sanctis dodał zrezygnowany, że nie ma już sensu dawać kibicom złudnej nadziei na to, że Roma powalczy jeszcze o mistrzostwo. I ma rację – w tej kolejce Napoli może zmniejszyć swoją stratę do dwóch punktów, a jeśli rzymianie się szybko nie otrząsną, to mogą wylecieć niedługo poza podium.
Mattiello czeka spora przerwa od piłki…
O ile Roma faktycznie szybko może się otrząsnąć, o tyle Mattiello jeszcze długo będzie odczuwał skutki dzisiejszego meczu przeciwko rzymianom. Na początku spotkania starł się w walce o piłkę z Radją Nainggolanem i… cóż, skutki są opłakane. Dziewiętnastoletni Włoch paskudnie złamał nogę i ciężko powiedzieć, kiedy będzie w stanie wrócić do gry. Poniżej zamieszczamy wideo, ale ostrzegamy – raczej nie polecamy go oglądać wrażliwym osobom.
Radosna ofensywa na północy Włoch
No, takie uczty dla oka na Stadio Friuli dawno nie było. Pięć bramek, piękna ofensywna gra z obu stron – naprawdę było na co popatrzeć. Wynik otworzył były piłkarz Udinese, Fabio Quagliarella, i mogło się wydawać, że trwać będzie świetna seria ligowa Torino.
Niestety dla kibiców Granaty, już po chwili wyrównał nie kto inny, jak niezawodny Antonio Di Natale. Ostatecznie Udinese zwyciężyło 3:2, jednak piłkarze Torino do samego końca walczyli o to, by wyrwać rywalom choć jeden punkt. Nie udało się im to, a tym samym drużyna Kamila Glika przegrała w lidze po raz pierwszy od 30 listopada. Przy okazji musimy odnotować, że Polak miał w tej porażce spory udział – najpierw nie popisał się przy próbie odbioru, po której padła bramka Di Natale, potem przegrał z Mollą Wague walkę o wrzutkę z rzutu rożnego, a Malijczyk skierował piłkę głową do siatki Torino.
Niangowi ewidentnie spodobało się strzelanie bramek
Fascynująca sprawa. Młody Mbaye Niang najpierw nie trafił do siatki przez 37 pierwszych spotkań w Serie A i ogólnie rzecz biorąc nieźle zawodził pokładane w nim oczekiwania… a potem zaczął wymiatać. Zrobił asystę z Lazio, potem w meczu z Hellasem zaliczył dwie premierowe bramki w Serie A, następnie popisał się asystą z Sampdorią, a dzisiaj dorzucił do tego zestawu kolejną bramkę – tym razem z Empoli. W ciągu kilku tygodni Niang przeszedł niesamowitą przemianę.