Po tym jak Barcelona zwolniła swojego dyrektora sportowego, Andoniego Zubizarretę, wiele mówiło się o tym, że na jego miejsce potrzebny jest ktoś z DNA klubu. Jednym z głównych kandydatów był dobrze nam znany Jose Mari Bakero, jednak ostatecznie postawiono na Ariedo Braidę. I choć Włoch nie ma Barcelony w swoim kodzie genetycznym, to z pewnością jest znacznie bardziej doświadczony niż Bakero – to on stoi za największymi sukcesami Milanu w ostatnich 28 latach.
W 1986 roku AC Milan był na skraju bankructwa. Słynny włoski klub popadł w przeciętność i nie potrafił nawiązać rywalizacji z najlepszymi nawet na krajowym podwórku, a jego kibice od prawie dekady nie mieli okazji cieszyć się z jakiegokolwiek trofeum. Wówczas Milan został wykupiony przez Silvio Berlusconiego, który dokonał w klubie prawdziwej rewolucji i w ekspresowym tempie stworzył jedną z najlepszych drużyn w historii, do tego przepełnioną plejadą gwiazd. I choć mało osób o tym wie, wielki udział w tych sukcesach miał między innymi Ariedo Braida.
Braida trafił do Milanu, krótko po tym, jak włoski klub został przejęty przez Berlusconiego. Założenie było proste – dostał do dyspozycji spory budżet transferowy i miał za jego pomocą przemienić Rossonerich z przeciętniaków w mistrzów. I zdołał to zrobić. Już na samym początku dokonał czegoś wielkiego, gdyż sprowadził do Włoch genialne holenderskie trio – Rijkaarda, Gullita i van Bastena.
Zwłaszcza transfer van Bastena był wyjątkową okazją. Holendrowi kończył się kontrakt z Ajaxem, był najgorętszym towarem na rynku i nie dość, że wybrał właśnie Milan, to kosztował Włochów śmieszne nawet jak na tamte czasy 800 tysięcy dolarów. Dla porównania, ściągnięty w tym samym czasie Ruud Gullit kosztował Milan 10 milionów. Kupienie van Bastena było genialnym ruchem, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że już w swoim drugim sezonie w Mediolanie dostał Złotą Piłkę, został najlepszym strzelcem Serie A, a jego dwie bramki dały Milanowi zwycięstwo w finale Pucharu Europy.
Co prawda namówienie van Bastena nie należało do najłatwiejszych, jednak Braida sam przyznaje, że jednym z trudniejszych transferów jakie pilotował było ściągnięcie do Mediolanu Franka Rijkaarda. Najpierw musiał stoczyć ciężkie negocjacje z zarządem Sportingu Lizbona, a potem… poradzić sobie z rozjuszonymi kibicami Sportingu. Ci sprzeciwili się sprzedaży holenderskiej gwiazdy, która nawet nie zadebiutowała w drużynie Lwów i zabarykadowali siedzibę Sportingu. Po tym jak wszyscy złożyli podpisy pod kontraktem, Włoch poszedł do klubowej łazienki, gdzie schował kontrakt w spodniach, a potem uciekł tylnym wejściem pod osłoną policji.
Na przestrzeni lat Braida doprowadziło do skutku wiele transferów, które potem trafiły na czołówki gazet. Był odpowiedzialny między innymi za ściągnięcie Jean-Pierre Papina, Rivaldo, Alexandre Pato, Thiago Silvy czy Gilardino – długo by wymieniać.
Miał również wielki wpływ na to, że do Mediolanu zawitał szalejący w rozgrywkach Ligi Mistrzów Andrij Szewczenko, co przyznaje sam Adriano Galliani: – Szczerze mówiąc, nie byliśmy w klubie pewni co do tego transferu. To Braida naciskał na to, byśmy za wszelką cenę ściągnęli z Dynama Kijów Andrija Szewczenkę.
Niełatwo mu było także przekonać samego Ukraińca, który miał oferty z wielu czołowych klubów Europy. Braida na spotkaniu z Szewczenką już na samym początku wręczył mu koszulkę Milanu z jego nazwiskiem na plecach i powiedział: – Mając to, zdobędziesz Złotą Piłkę.
I nie były to słowa rzucone na wiatr – Szewa zdobył ją w 2004 roku, oczywiście w barwach Rossonerich. To właśnie jedna z tych rzeczy, które są dla Braidy charakterystyczne – indywidualne podejście do każdego celu transferowego, oparte na ludzkich relacjach, ambicjach i zaufaniu, a nie wyłącznie wysokości oferowanego kontraktu.
Robi wrażenie, prawda? A to jeszcze nie koniec jego podbojów. Kolejnym z transferów, za które to głównie jemu należą się gratulacje jest Kaka. Transfer Brazylijczyka do Milanu jest często przypisywany Leonardo, jednak to Włoch pociągał wówczas za sznurki, co przyznaje nawet agent piłkarza: – Niektórzy twierdzą, że to Leonardo był człowiekiem, który ściągnął Kakę do Milanu, jednak prawda jest inna. Faktycznie z nim rozmawiałem, jednak Leonardo odpowiedział mi wówczas, że Rossoneri mają już Rivaldo i Rui Costę, więc nie są zainteresowani. Na transfer nalegał Braida i to on zajął się jego organizacją. Galliani i Leonardo pojawili się dopiero w momencie, gdy pozostało już tylko złożenie podpisów pod umową i pokazanie się w błysku fleszy.
Trzeba przyznać, że Braida pod względem instynktu przewyższał czasem nawet najlepszych trenerów. W 1995 roku Milan bardzo potrzebował wzmocnienia linii ataku, Włoch sprowadził więc do klubu George’a Weah. Zrobił to wbrew woli Fabio Capello, który twierdził podobno, że chciał klasowego napastnika, a kupiono mu kelnera.
Cóż, jeśli takie gole strzela według Capello byle kelner, to włoski trener musi się stołować w naprawdę ciekawych restauracjach.
Był także blisko dokonania kilku innych ciekawych transferów – gorąco namawiał właścicieli na ściągnięcie chociażby Higuaina i Pastore, gdy ci nie byli jeszcze dobrze znanymi piłkarzami, jednak w przypadku obu z nich uznano, że pozycje, na których grają, w Milanie są na tyle mocno obsadzone, że nie mieliby szans na rozwój. Podobnie było w przypadku Vieiry – co prawda Francuz trafił do Milanu, jednak nie zyskał zaufania trenera, prawie nie pojawiał się na boisku i po pół roku bez żalu został oddany do Arsenalu.
Oczywiście Braida nie jest doskonały i jak każdy popełniał błędy. Przykłady? Kilka by się znalazło – sprowadził do Milanu między innymi Kluiverta, Reizigera, Bogarde, choć chyba największą wpadką było kupienie Dugarry’ego zamiast Zinedine’a Zidane’a.
Braida był w Milanie jedną z najważniejszych osób przez wszystkie lata, gdy klub odnosił największe sukcesy. Nie był jedynie człowiekiem od wyszukiwania piłkarzy, ale także główną twarzą Milanu podczas negocjacji transferowych i rozmów z agentami i piłkarzami, w których często jego rola okazywała się kluczowa. Jego wpływ na drużynę osłabł w 2002 roku, gdy przestał być dyrektorem generalnym Milanu, a został dyrektorem sportowym odpowiedzialnym przede wszystkim za organizowanie scoutingu i osobiste wyjazdy zagraniczne, gdzie często jako pierwszy nawiązywał kontakt z piłkarzami. Był specjalistą zwłaszcza w kwestii Argentyny i Brazylii. Tę rolę piastował do 2013 roku, gdy padł ofiarą intryg politycznych wewnątrz klubu.
Wówczas Barbara Berlusconi, córka słynnego Silvio, chciała pokazać swoją siłę i próbowała doprowadzić do zwolnienia Gallianiego. Okazało się jednak, że ‘Łysy z Milanu’ ma w klubie zbyt silną pozycję, a jej ojciec zablokował próby detronizacji Gallianiego. Niepocieszona pozbyła się Braidy, prawej ręki Gallianiego, robiąc z niego tym samym kozła ofiarnego odpowiedzialnego za niepowodzenia Milanu w ostatnich latach. Poszło jej to o tyle łatwiej, że włoski spec od jakiegoś czasu był mniej aktywny ze względu na sprawy rodzinne.
Z Braidą na tylnym fotelu Milan osiem razy wygrał Serie A, pięć razy Ligę Mistrzów, pięć razy Superpuchar Europy, dwa Puchary Interkontynentalne, jedne Klubowe Mistrzostwa Świata i jeden Puchar Włoch. Niestety, zawsze był on tym trzecim lub czwartym do chwalenia. Wiecznie stał w cieniu, gdy pod ostrzałem fleszy z aparatów oklaski zbierali łasi na pochwały Berlusconi, Galliani czy Leonardo. Ariedo po prostu robił swoje, a największą nagrodą były dla niego autografy czołowych piłkarzy, złożone pod kontraktami z Milanem.
Mimo tego jak został potraktowany, Braida jak zwykle wykazał się elegancją i spokojem. – Skupiam się na pozytywnych rzeczach. W życiu każdy popełnia błędy, także i ja się myliłem. Nie oceniam Barbary Berlusconi, życzę jej samych pięknych rzeczy. Dziękuję prezydentowi Berlusconiemu i Adriano Gallianiemu za te 28 lat wspólnej pracy. Kibicom i wszystkim tym, którzy mają Milan w duszy życzę samych sukcesów.
Teraz po krótkiej przerwie wraca do świata wielkiej piłki. Razem z z Carlesem Rexachem, Javierem Bordasem i Jordim Mestre został członkiem czteroosobowego sztabu w Barcelonie, który ma być odpowiedzialny za stworzenie planu przebudowy drużyny na najbliższe lata. To oni mają zadecydować kogo się pozbyć, kogo zatrzymać, kogo ściągnąć. Co prawda Blaugrana nie może w tej chwili sprowadzać do klubu nowych piłkarzy, jednak nie przeszkadza to ani w szykowaniu wizji transferowej na najbliższe lata, ani w urabiania najlepszych piłkarzy, by ci zdecydowali się dołączyć właśnie do Barcelony. Braida jest wysokiej klasy profesjonalistą, ale także wyjątkowo dystyngowanym i dobrze wychowanym człowiekiem, który był chwalony za swoją etykę pracy przez każdego, kto się z nim zetknął – a to z pewnością cecha, którą w Barcelonie będą potrafili docenić. Jest w stanie nie tylko wynaleźć ciekawych piłkarzy i odpowiednio ich ocenić, ale przede wszystkim jest doskonałym negocjatorem i jak nikt inny umie namówić wahających się graczy.
Arrigo Sacchi, legenda włoskiej piłki, uważa, że Barcelona dokonała świetnego wyboru: – Cieszę się z sukcesu Braidy. Należało mu się to, ponieważ był jedną z wielkich postaci Milanu, jego praca przynosiła wiele sukcesów, miał umiejętności i był uczciwy. To bardzo doświadczony i kompetentny człowiek. Doskonale orientuje się w rynku transferowym, Barca podjęła dobrą decyzję.
Biorąc pod uwagę jego znajomość rynku brazylijskiego i to, że Barcelona w ostatnich latach nie miała nosa przy ściąganiu stamtąd piłkarzy (Blaugrana wtopiła z transferami takich piłkarzy jak Keirrison, czy Henrique, a słabo zapowiada się także Douglas), Braida z pewnością się przyda w stolicy Katalonii. Po wielu latach przerwy w końcu będzie miał do dyspozycji wielkie pieniądze, umożliwiające ściąganie czołowych zawodników świata.
A akurat na tym Braida zna się jak mało kto.
MICHAŁ BORKOWSKI