Jagiellonia Białystok po rundzie jesiennej ma 32 punkty, czyli tyle samo, co trzeci w tabeli Lech Poznań. Zimą klub dokonał przemyślanych wzmocnień, a odeszli wyłącznie zawodnicy niepotrzebni. Okres przygotowawczy przebiegł bez większych zakłóceń, na obozach panowały idealne warunki do treningu i, co ważne, żaden z piłkarzy nie narzekał na problemy zdrowotne. Jaki zatem cel postawił przed drużyną Michał Probierz? Awans do pucharów? Utrzymanie piątego miejsca w tabeli? A może pozostanie w czołowej ósemce? Nic z tych rzeczy. Na łamach portalu sport.pl szkoleniowiec oznajmił, że celem Jagiellonii jest pozostanie w Ekstraklasie.
Czyli najgorszy dopuszczalny wariant to spadek na czternaste miejsce w tabeli i pozwolenie na wyprzedzenie się komuś z trójki Zawisza, Ruch, Korona. W każdej innej dziedzinie życia – nie tylko sportowej – takie założenie można by uznać za brak ambicji. W każdej, poza naszą Ekstraklasą, która jak nic uczy pokory. Sami przyznacie, że pomimo sprzyjających okoliczność, słowa Probierza nie brzmią specjalnie asekurancko. Taka jest właśnie specyfika naszej ligi, w której praktycznie każdy scenariusz wydaje się możliwy.
Nie dziwią więc też inne ostrożne deklaracje, które płyną zewsząd, nie tylko z Białegostoku. Polska piłka to środowisko, w którym ludzie stale drżą o posadę i muszą dobrze żyć z kibicami. Tu po prostu nie opłaca się wychylać. Minimalizm w cenie. Taki Tadeusz Pawłowski zapowiada więc, że mający trzy punkty straty do lidera Śląsk powalczy o pozostanie w czołowej ósemce. Z kolei prezes Górnika Zabrze, Krzysztof Maj z góry usprawiedliwia możliwe wypadnięcie swoich piłkarzy z górnej połówki ligi. Jak sam mówi, trudno będzie pozostać wśród najlepszych, bo tabela jest mocno spłaszczona.
Mało? Prezes Podbeskidzia, Wojciech Borecki na łamach portalu sportowefakty.pl deklaruje, że dla jego ekipy celem numer jeden pozostaje utrzymanie. Nieważne, że „Górale” aktualnie znajdują się w górnej części tabeli, i że zimą poważnie się wzmocnili, dokonując między innymi najdroższego transferu w historii klubu. Jeszcze dalej idzie prezes Górnika Łęczna, czyli obecnie jedenastej drużyny naszej ligi. Na antenie TVP Lublin zapowiedział, że utrzymanie Ekstraklasy będzie potężnym wyzwaniem, czyli niejako z góry usprawiedliwił potencjalne niepowodzenie. Jako koronnego argumentu użył tak samo oklepanego, co nieprawdziwego zdania: „W naszej lidze nie ma słabych drużyn”.
W polskiej piłce tego typu wypowiedzi stały się na tyle powszechne, że nikt nawet nie próbuje się oburzać. Co więcej, taki Michał Probierz spotkałby się z większym niezrozumieniem, gdyby zdecydowanie oświadczył, że interesuje go wyłącznie czołowa ósemka. W naszej szerokości geograficznej nie przywykliśmy do mocniejszych i bardziej odważnych wypowiedzi. Z całej sytuacji płynie jednak jeden zasadniczy pozytyw. Pod koniec sezonu będziemy mieć dwóch przegranych i aż czternaście klubów, które wykonały swój cel.
Fot. FotoPyK