Kibice Romy z pewnością nie mają w ostatnim czasie zbyt wielu powodów do radości. Najpierw ich drużyna wyleciała z Ligi Mistrzów, a teraz z tygodnia na tydzień coraz bardziej hamuje w lidze. Nie lubimy obwieszczać kryzysów tam, gdzie ich nie ma, jednak w przypadku giallorossich sytuacja ewidentnie nie jest różowa – to już ich czwarty remis z rzędu w Serie A.
Spotkanie z Empoli było dla rzymian idealną okazją do tego, by w końcu wybić się z marazmu i zainkasować trzy punkty. Ich rywal w ostatnich trzech spotkaniach zdobył tylko jeden punkt, a spotkania nie wygrał od 23 listopada. Wydawało się więc, że z kim jak z kim, ale z Empoli Roma powinna wygrać. A tu klops.
Mecz toczył się dość sennym tempem do chwili, gdy Manolas postanowił bezmyślnie sfaulować w polu karnym Saponarę – chwilę później był już pod prysznicem, a Empoli po bramce z karnego wyszło na prowadzenie. Na szczęście dla Romy także Saponara nie błysnął intelektem i w ciągu trzech minut zebrał dwie żółte kartki. Być może chciał po prostu wyrównać szanse na boisku?
Roma wykorzystała okazję i po genialnym podaniu Pjanicia do remisu doprowadził Maicon. Miralem nie był ostatnio w najlepszej formie, dzisiaj także nie grał na poziomie do którego nas przyzwyczaił, ale ta asysta… coś pięknego, przysłowiowe oczy dookoła głowy, po prostu doskonale rozegrana akcja.
Niestety to było wszystko na co stać dzisiaj było Romę. Rzymianie kilka razy próbowali jeszcze strzelać z dystansu i choć Nainggolanowi całkiem nieźle to wychodziło, to nie było z tych prób żadnych korzyści. Rudi Garcia nie może nawet tym razem zrzucić winy na kiepskie sędziowanie, bo jeśli komuś dzisiaj arbiter pomagał, to właśnie Romie – spokojnie mógł gwizdnąć jeszcze jeden rzut karny dla Empoli, wydaje się też, że Pjanić powinien był dostać czerwoną kartkę za uderzenie jednego z obrońców rywala.
Pół godziny na boisku spędził dzisiaj Piotr Zieliński, ale tak szczerze mówiąc ciężko coś napisać o jego występie. Na pewno nie zagrał źle, ale też nie był to świetny mecz w jego wykonaniu. Kilka razy wywalczył rzut wolny, trochę podryblował, oddał niecelny strzał z dystansu i to w sumie tyle.
Roma zremisowała po raz czwarty z rzędu i ewidentnie jest bez formy – brakuje błysku i zażartości, którymi jej gracze imponowali na początku sezonu. Jeśli Juventus pokona jutro Udinese, to odjedzie ekipie Garcii aż na dziewięć punktów – a biorąc pod uwagę regularność bianconerich, może być to strata, której Roma nie będzie już w stanie nadrobić.
Kuriozalny gol, czerwona i pożegnanie
Także w meczu Genoa-Fiorentina padł remis 1:1 i także w tym meczu była czerwona kartka – zapracował sobie na nią Nicolas Burdisso. Najciekawsza była jednak nie czerwona kartka, a bramka, którą strzelił 21-letni Stefano Sturaro. Bo strzelił ją używając słupka i… głowy bramkarza Fiorentiny.
Na pewno ucieszyła go ta bramka, zwłaszcza, że był to jego ostatni występ w barwach Genoi, w której trenował od 14 roku życia. Latem wykupił go Juventus i wypożyczył do Grifone do końca sezonu, jednak bianconeri uznali, że już teraz potrzebują go w Turynie. I mimo tego, że na boisku wygląda na twardziela, to dzisiaj zalał się łzami.