Reklama

Kartka z kalendarza: Cracovia, Francuz, pożar i… Bendtner

redakcja

Autor:redakcja

01 stycznia 2015, 22:06 • 2 min czytania 0 komentarzy

Nowy Rok. Nowe rozdanie, nowi ludzie, nowe pomysły… Jest ciężko, bo szczerze mówiąc dopiero dochodzimy do siebie po wczorajszym balowaniu. Mówi się jednak, że jaki pierwszy dzień w roku, taki cały rok. Zacznijmy więc pracowicie. Od nowego cyklu, który planowo ma pojawiać się dzień po dniu. Będziemy przypominać interesujące wydarzenia i ciekawostki ze świata futbolu. Tego największego, ale i tego naszego. Podwórkowego.

Kartka z kalendarza: Cracovia, Francuz, pożar i… Bendtner

Połączenie dnia pierwszego stycznia z piłką w Polsce powinno przynosić jedno skojarzenie, u wszystkich takie samo. Dla niekumatych: Kraków, ulica Kałuży i biało-czerwone pasy, czyli po prostu noworoczny trening Cracovii. Element kultury polskiego futbolu od blisko stu lat. Coroczny dostarczyciel łatwego newsa sportowym serwisom telewizyjnym. Jedyny mecz, w którym kibice nie oczekują od swoich piłkarzy zaangażowania. Mecz, w którym – tak przypuszczamy – po prostu chce się brać udział. I wcale nie zmienia tego myśl, że 99 procent normalnych ludzi odsypia wtedy sylwestrową balangę.

1 stycznia 1923

Wiecie, że pierwszą bramkę w noworocznym treningu Cracovii zdobył… Francuz? Tak, tak. I wcale nie było to w Krakowie, tylko w Paryżu. Było to ponad dziewięćdziesiąt lat temu.

„Grę rozpoczął Red Star i od razu zaczął silnie atakować. Już w 3 min. Brouzes podaje Nicolas, Gintel uderza piłkę ręką, lecz sędzia nie gwizda, a Nicolas z bliska strzela pewnie 1 bramkę.” – tak opisywał to „Przegląd Sportowy”.

Reklama

To, że wspomniany mecz z Red Star Paryż miał miejsce, nie budzi żadnych wątpliwości. Nie jest jednak pewnikiem, że to właśnie on determinował kolejne edycje noworocznych treningów. Według innej wersji tradycja została zaszczepiona z Wiednia. Według jeszcze jednej, chyba najbardziej barwnej, w połowie lat dwudziestych, wracający z balangi piłkarze Cracovii najzwyczajniej w świecie wpadli na pomysł, żeby pograć w piłkę. Totalny spontan.

1 stycznia 1964

Zwykle bywa śmiesznie, tak jak w tym roku. Marcin Budziński zdobywa hat-tricka w różowych gumiakach. Jednego goli, z rzutu karnego, uderza „panenką”. Wszystko fajnie, ale nie zawsze było tak sielsko i kolorowo. W 1964 roku noworoczny trening odbył się na stadionie, który dwa tygodnie wcześniej niemal doszczętnie spłonął. Podpalili go nieznani sprawcy. To jednak nie zatrzymało ani piłkarzy, ani kibiców, którzy mimo skrajnie niesprzyjających okoliczności postanowili podziękować swoim piłkarzom i, jak co roku, złożyć sobie życzenia.

1 stycznia 2014

Królowi oddajmy to, co królewskie. Równo rok temu ostatnią bramkę w barwach Arsenalu, w meczu przeciwko Cardiff City, zdobył Nickl… O, przepraszamy. LORD Bendtner. Dziś oddawał się kontemplacji w Paryżu.

Reklama

Aha, 1 stycznia to też urodziny Radosława Matusiaka. Najlepsze życzenia!

PB

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...