Reklama

Tarasiewicz: Nie rozumiem tych selfie. To sposób na dowartościowanie się?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 grudnia 2014, 10:01 • 11 min czytania 0 komentarzy

– Tych selfie to już w ogóle nie rozumiem. Może to sposób na dowartościowanie się? Może pomaga temu, komu brakuje osobowości? Albo jest próba zwrócenia na siebie uwagi? A może chodzi o podbudowanie się? Jak widzicie, pytań jest wiele. Chcesz być na facebooku, tak komunikować się ze światem, robić sobie zdjęcia – dobra, ale podczas treningów od zawodników wymagam skupienia i zaangażowania. Jeżeli mają z tym problem, lepiej niech poszukają roboty gdzie indziej. Nie może być tak, że piłkarz to fajny zawód w tygodniu, tylko po co te weekendy – mówi Ryszard Tarasiewicz, trener Korony, w rozmowie z Przeglądem Sportowym. Ciężko polecić coś z dzisiejszej prasy poza właśnie tym materiałem.

Tarasiewicz: Nie rozumiem tych selfie. To sposób na dowartościowanie się?

FAKT

Zaczynamy tekstem o tematyce zagranicznej – Henry zszedł ze sceny.

Image and video hosting by TinyPic

Thierry Henry (37 l.) kończy piłkarską karierę. Francuz jest jednym z najbardziej utytułowanych zawodników w historii futbolu Henry wygrał właściwie wszystkie najważniejsze tytuły. Był mistrzem świata i Europy. Wygrał Ligę Mistrzów, klubowe mistrzostwo świata, zdobył mistrzostwo Anglii, Hiszpanii i Francji. Francuz grał w takich klubach, jak AS Monaco, Juventus, Arsenal, FC Barcelona, a ostatnie cztery lata spędził w New York Red Bulls. – Podczas swojej kariery grałem w najlepszych klubach na świecie. Zdobyłem wiele trofeów i mam wiele pięknych wspomnień. Mam nadzieję, że cieszyliście się, oglądając moją grę, tak samo jak ja cieszyłem się z tego, co robiłem na boisku. Teraz jednak przyszedł czas, by zakończyć ten etap w moim życiu – powiedział Henry. Francuz od początku 2015 roku będzie pracował jako ekspert w angielskiej telewizji Sky Sports. – Mam nadzieję, że sprawdzę się w nowej roli i telewidzowie mnie polubią. Nie mogę się już doczekać debiutu w roli eksperta – dodał były napastnik m.in. Arsenalu, dla którego strzelił 228 goli.

Reklama

Boruc ma zatrzymać Liverpool. Na razie nie wiadomo, czy w ogóle zagra.

Artur Boruc (34 l.) i jego koledzy z AFC Bournemouth mogą przyczynić się do dymisji trenera Liverpoolu Brendana Rodgersa (41 l.). Oba zespoły zmierzą się dziś w meczu ćwierćfinałowym Pucharu Ligi Angielskiej. Menedżer The Reds zmaga się z największym kryzysem, odkąd zaczął pracować w klubie z Anfield. Po porażce w spotkaniu ligowym z Manchesterem United (0:3) media angielskie twierdzą, że jego godziny są już policzone i intensywnie szukają jego następcy. (…) Na drodze wicemistrzów Anglii stanie lider Championship – ekipa AFC Bournemouth, której pierwszym bramkarzem jest Artur Boruc. Nie wiadomo jednak, czy reprezentant Polski pojawi się na boisku, bo trener Bournemouth Eddie Howe (37 l.) w pucharach daje pograć rezerwowym (zmiennikiem Boruca jest Lee Camp).

Poza tym:
– Klopp ma postawić na Kubę
– Wilczek może odejść, bo umowę ma do czerwca, a klauzulę odstępnego 100 tys. euro

Image and video hosting by TinyPic

Podobno Smuda znalazł perełkę. Ale dlaczego ta perełka jesienią rozegrała… w lidze minutę?

W czerwcu w świetnym stylu zdobyli mistrzostwo Polski juniorów, ale do pierwszej drużyny Wisły przebić się nie zdołali. Z młodych piłkarzy Białej Gwiazdy tylko Piotr Żemło (19 l.) ma szansę, by zaistnieć na wiosnę w zespole Franciszka Smudy (66 l.). – Może odpalić w każdej chwili – chwali go trener. Spośród wiślackich juniorów to Żemło ma najwyższe notowania, ale jesienią w lidze rozegrał tylko minutę. – Dobre i to. Trzeba liczyć, że w rundzie wiosennej tych szans otrzymam więcej – mówi Żemło. Częściej grał Tomasz Zając (19 l.), ale on swojej szansy nie wykorzystał. Żemło z niezłej strony pokazał się w spotkaniu Pucharu Polski z Lechem Poznań. – Zagrałem na prawej stronie obrony, choć moją nominalną pozycją jest stoper. Trener Smuda próbuje mnie czasem także jako defensywnego pomocnika. Słyszałem, że mam być nowym Darkiem Dudką – mówi młody piłkarz Wisły.

Reklama

Tymczasem czołowego piłkarza Lecha, Szymona Pawłowskiego czeka zabieg.

Szymon Pawłowski (28 l.) to najlepiej, a przy tym również najrówniej grający jesienią piłkarz Lecha Poznań. Nie wiadomo jednak, czy skrzydłowy zdąży na pierwsze wiosenne mecze. Musi bowiem poddać się zabiegowi ścięgna Achillesa. Pięć goli i trzy asysty to dorobek Pawłowskiego, który był motorem napędowym akcji poznańskiego zespołu. Nie miał wielkich wahań formy. Grał na dobrym, równym poziomie od początku sezonu aż do początku grudnia. To tym bardziej niesamowite, że od ponad miesiąca zawodnik balansował na cienkiej linie. A wszystko przez problemy ze ścięgnem Achillesa, które dokuczało mu coraz bardziej. Przechodził w tym czasie specjalną terapię u jednego z niemieckich lekarzy. Trener Maciej Skorża (42 l.) oszczędzał go jak tylko mógł i np. zmieniał już po godzinie gry. – Od czterech meczów dużo ryzykowaliśmy, wystawiając Szymka na boisku. Pokazał charakter, bo mocno się poświęcił dla zespołu. Był jednym z ważniejszych zawodników klubu – komplementuje Pawłowskiego szkoleniowiec. Przed ostatnim starciem z Lechią Gdańsk (1:0) wkroczyli jednak lekarze i zabronili skrzydłowemu występ od pierwszej minuty! Uznali, że to byłoby już zbyt niebezpieczne dla jego zdrowia, bo opuchlizna na nodze była w ostatnich dniach duża. – Szymek był przygotowany do wejścia tylko wtedy, gdyby trzeba było gonić wynik – tłumaczy Skorża.

GAZETA WYBORCZA

Krychowiak – superman sewilski. Czas na kolejną laurkę dla Polaka, ale tym razem autorstwa niejakiego Davida Ruiza. Korespondencja z Madrytu.

Image and video hosting by TinyPic

Zauroczeni kibice Sevilli nadali Grzegorzowi Krychowiakowi przydomek superbohatera za to, że brawurowo walczył o powrót do gry po kontuzji na ostatni mecz jesieni z Eibar. – Na Polaka poczekamy, ile będzie trzeba, a nawet dłużej – mówił trener Sevilli Unai Emery przed niedzielnym meczem z Eibar. 7 grudnia Krychowiak doznał bolesnego urazu stawu skokowego w spotkaniu z Vallecano. Leżąc na murawie, poprosił o znieczulenie, po czym podniósł się i próbował grać dalej. Ból był jednak nie do zniesienia, więc 19 minut przed końcem – przy stanie 1:0 – poprosił o zmianę. Goście z Andaluzji utrzymali zwycięstwo, kończąc mecz w dziesięciu po czerwonej kartce Carriço. „Kibice i działacze przeżyli chwile strachu, gdy boisko musiał opuścić zawodnik niezbędny dla drużyny” – pisało „ABC de Sevilla”. Po meczu Polak napisał na Twitterze: „Zostałem zmieniony, ale kontuzja nie jest poważna. Na czwartek będę gotowy”. Hiszpańskie media obiegło zdjęcie nabrzmiałej kostki Krychowiaka. Wyglądała tak, jakby gra Polaka w najbliższych kilkunastu dniach była absolutnie wykluczona. W czwartek Sevilla grała ostatni mecz Ligi Europy z HNK Rijeka, którym miała przypieczętować awans, zdobywając punkt (skończyło się na 1:0). Polak nie pojawił się na boisku, ale po kolejnych 72 godzinach cudownie ozdrowiał. Właśnie czekając na ten cud i na możliwość posłania na boisko największego wojownika w drużynie, Emery zwlekał z ogłoszeniem kadry na mecz z Eibar do ostatniej chwili. Krychowiak zagrał 90 minut. Nieustanne oblężenie bramki gości – 32 akcje ofensywne – nie przyniosły gola, ale stadion Ramón Sánchez Pizjuán znów okazał się jesienią twierdzą niezdobytą. Sevilla rozegrała na nim 12 meczów, tracąc tylko 6 pkt. Jednym z liderów drużyny Emery’ego stał się piłkarz, który jest w klubie ledwie pół roku. Walka o powrót na mecz z Eibar była tylko puentą tego, co charakterny Polak robił dla drużyny jesienią. Dzięki waleczności, charyzmie, pracowitości i poświęceniu został ulubieńcem kibiców, którzy zaczęli wynosić gracza z numerem 4 do rangi symbolu klubu. Sevilla ma dziś polski silnik, bez którego Emery nie wyobraża sobie jazdy. Po 15 kolejkach Krychowiak jest najczęściej wykorzystywanym graczem Sevilli.

RZECZPOSPOLITA

O dłoń od boskości – Piotr Żelazny również pisze o legendzie Arsenalu. Thierry Henry.

Thierry Henry zakończył karierę – symbol stylu i elegancji, legenda Arsenalu Londyn i reprezentacji Francji. W czasach, gdy słowo „kultowy” już prawie nic nie znaczy, bo kultowe jest wszystko od kawy po środki czyszczące, żegnamy się z piłkarzem, o którym inaczej niż kultowy powiedzieć się nie da. Thierry Henry jest symbolem wielkich dni Arsenalu – klubu, który jako jedyny w historii brytyjskiego futbolu zdobył tytuł, nie przegrywając żadnego meczu po drodze. Jest też ikoną reprezentacji Francji i pokolenia potomków imigrantów, które sięgnęło po mistrzostwo świata 1998 i Europy 2000. W nieco mniejszym stopniu Henry jest też symbolem odrodzenia Barcelony i ery Pepa Guardioli. Niewiele osób doczekało się pomnika za życia. Michael Jordan musiał się dziwnie czuć, gdy po dwóch latach przerwy powrócił do NBA i codziennie mijał samego siebie odlanego z brązu, frunącego w kierunku kosza, wchodząc do hali United Center w Chicago. Gdy Arsenal obchodził 125-lecie w 2011 roku, przed stadionem Emirates odsłonięto trzy pomniki – legendarnego menedżera Herberta Champana, obrońcy Kanonierów Tony’ego Adamsa, który przez 19 lat zakładał biało-czerwoną koszulkę, oraz właśnie Henry’ego – w charakterystycznej pozie, gdy cieszy się z bramki strzelonej Tottenhamowi.

SUPER EXPRESS

W Superaku duże podsumowanie minionej rundy – kilka kategorii, kilku najlepszych i najgorszych. Duda widnieje jako talent, Kosecki jako upadek.

Image and video hosting by TinyPic

Największe zaskoczenie – Mateusz Piątkowski (30 l.)
W poprzednich sezonach miał opinię napastnika, który nie potrafi jednego, ale najważniejszego – strzelać goli. Dopiero mając 30 lat, wystrzelił z formą, zdobył już 12 goli i rywalizuje o tytuł króla strzelców. A kiedy nie strzela goli dla Jagiellonii, sprawdza się jako rolnik, ma duże gospodarstwo na Dolnym Śląsku.

Najpiękniejsza fanka – Klaudia Danch (24 l.)
Seksowna żona obrońcy Górnika Zabrze Adama Dancha (27 l.) jest wielką fanką futbolu. – Jest pierwszym krytykiem mojej gry. Kiedy trzeba, pochwali, ale kiedy zagram gorzej, potrafi też wytknąć błędy – mówił „Super Expressowi” Danch. Oprócz kibicowania wychowuje syna i pracuje jako modelka.

Największy upadek – Jakub Kosecki (24 l.)
Pomocnik Legii to najbardziej przereklamowany piłkarz ligi. Trener Berg widzi go w roli rezerwowego. Ale poza boiskiem szpanuje, jeździ porsche panamera i zarabia bajecznie (ok. 50 tys. zł miesięcznie). Żyć, nie umierać, jak się nie ma wielkich ambicji.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka na środę.

Image and video hosting by TinyPic

Moja maska nie jest sympatyczna – mówi Ryszard Tarasiewicz w najciekawszym dziś materiale prasowym. Wywiad autorstwa duetu Olkowicz-Wołosik.

Sześć lat temu powiedział pan w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”: „Mam 46 lat, daje sobie osiem na spełnienie marzeń”. Udało się?
– Te sześć lat tak szybko minęło? Marzenie dotyczyło reprezentacji Polski. Ktoś przytoczył moje słowa, że będę selekcjonerem. Stwierdziłem, że chciałbym, a nie, że będę. To chyba różnica. Moja maska nie jest za bardzo sympatyczna i ma to wpływ na odbiór Tarasiewicza.

Co jest nie tak z pana maską?
– Może, jak mówiła mama, powinienem się więcej uśmiechać.

Zostały panu dwa lata na spełnienie marzeń.
– Niecałe dwa. Trochę mnie chyba puściło z tym czasem i trzeba będzie to zweryfikować. Nic na siłę. Nawet teraz, w Koronie, jeśli zobaczę, że mój przekaz nie dociera do zawodników, że nie ma entuzjazmu, brakuje powera, to sam zrezygnuję. Nie ma sensu na siłę razem współpracować. Jeśli przestanę mieć przyjemność, że wstaję rano i jadę do klubu, trzeba będzie zmienić robotę. Z drugiej strony, nic innego nie potrafię.

(…)

Gdzie będziemy za dziesięć lat? Piłkarze będą biegać z telefonami schowanymi w getry i robić selfie w polu karnym przeciwnika?
– Tych selfie to już w ogóle nie rozumiem. Może to sposób na dowartościowanie się? Może pomaga temu, komu brakuje osobowości? Albo jest próba zwrócenia na siebie uwagi? A może chodzi o podbudowanie się? Jak widzicie, pytań jest wiele. Chcesz być na facebooku, tak komunikować się ze światem, robić sobie zdjęcia – dobra, ale podczas treningów od zawodników wymagam skupienia i zaangażowania. Jeżeli mają z tym problem, lepiej niech poszukają roboty gdzie indziej. Nie może być tak, że piłkarz to fajny zawód w tygodniu, tylko po co te weekendy. Jeśli o mnie chodzi, to pamiętam, jak przed wyjazdem na Zachód w mniejszym stopniu myślałem o sobie, a bardziej o tym, że będę reprezentować Polskę. Nie raz zapominali mojego nazwiska, więc mówili: „To ten Polak”. Dopiero później był Tarasiewicz. Czułem, że firmuję swój kraj i muszę o to dbać.

Image and video hosting by TinyPic

Wracamy do rzeczywistości – Legia prosi o odroczenie kary.

Pod koniec stycznia zapadnie decyzja UEFA, czy mecz z Ajaksem w 1/16 finału LE będą mogli obejrzeć kibice warszawskiego klubu. Skruszeni właściciele warszawskiego klubu proszą o odroczenie kary nałożonej za rasistowskie okrzyki kiboli podczas meczu fazy grupowej Ligi Europy w Lokeren (0:1). Część z osób, które pojawiły się w sektorze fanów gości, naśladowała małpie odgłosy, kiedy piłkę miał iworyjski bramkarz gospodarzy Boubacar Barry. Przestali po apelu spikera, ale incydent opisali sędzia oraz delegat UEFA. Wyczulona na rasistowskie zachowania UEFA (bardziej bezwzględnie piętnuje tylko korupcję) zamknęła stadion Legii na dwa mecze oraz ukarała grzywną 100 tys. euro. – Wstyd, szkoda, że tak się stało. Z Trabzonsporem, w ostatnim meczu fazy pucharowej, daliśmy radę, ale w konfrontacji z Ajaksem pomoc kibiców by się przydała – mówił po poniedziałkowym losowaniu 1/16 finału Ligi Europy trener Henning Berg. 26 lutego na rewanż do Warszawy przyjedzie Ajax Amsterdam. UEFA, z którą kibice Legii wojowali latem, wywieszając obraźliwe hasła za walkower dla Celtiku w eliminacjach Ligi Mistrzów, została teraz poproszona o warunkowe otwarcie stadionu na mecz z Holendrami. Warszawski klub złożył pismo z prośbą o zawieszenie kary na pięć lat lub przesunięcie terminu jej wykonania na pierwszy mecz w nowym sezonie (gdyby nie awansowali do pucharów, to na pierwszy mecz w sezonie, w którym zagrają w Europie). – Decyzji UEFA spodziewamy się do końca stycznia. Trudno powiedzieć, jakie są szanse na pozytywne rozpatrzenie naszego pisma, ale musimy być dobrej myśli – mówi prezes Legii Bogusław Leśnodorski.

Image and video hosting by TinyPic

Inne tematy:
– Wilczek czeka na ofert (było w Fakcie)
– Żemło nadzieją Wisły (również było)
– Pawłowski wypada z gry (i to też)
– Aleksić z Lechii trafi do Vojvodiny?
– Przyszłość Rumaka pod znakiem zapytania

Zagrałem z Kuciakiem w dziada – mówi Fedor Cernych. Zacytujemy jeden fragment, bardziej jako ciekawostkę.

Przerwę zimową spędzi pan w rodzinnym Wilnie. To prawda, że sporo pieniędzy inwestuje pan w rodzinę?
– Bez przesady, po prostu staram się jej pomagać, skoro mam taką możliwość. Pomagam młodszemu bratu opłacać stypendium w USA. Rusłan gra w hokeja i wyjechał na roczny staż za ocean. Mam nadzieję, że to pomoże mu się wybić, bo nie ma co ukrywać, że mając w CV grę w lidze litewskiej, świata nie zwojuje. No i mamie jeszcze pomagam w wykupieniu mieszkania w Wilnie.

Najnowsze

Ekstraklasa

Rumak: Dlaczego było tak mało sytuacji? Sam szukam odpowiedzi na to pytanie

Piotr Rzepecki
6
Rumak: Dlaczego było tak mało sytuacji? Sam szukam odpowiedzi na to pytanie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...