Manchester City walczy o życie, ale nie ma u swego boku Sergio Aguero. Barcelona chce uniknąć drugiego miejsca w grupie, a Arkadiusz Milik może przedłużyć świetną passę, bo na celowniku znajdzie się najsłabsza drużyna grupy, czyli APOEL Nikozja. Przed nami środowe mecze Ligi Mistrzów i tradycyjnie kilka pytań.
Dlaczego Barcelona koniecznie musi dziś ograć PSG?
To proste: batalia toczyć się będzie o pierwsze miejsce w grupie, a te daje gwarancję uniknięcia w 1/8 finału Chelsea lub Bayernu. Dla Barcelony to istotne, bo w historii już parę razy zajmowała drugie miejsce w grupie i… odpadała. Ostatni raz w 2006 roku. Słynny mecz z Chelsea, Frank Rijkaard na ławce i Jose Mourinho sunący na kolanach przez murawę jakby wygrał co najmniej Puchar Świata. Barcelona tamten mecz przegrała, a potem zamiast dostać w kolejnej rundzie średniaka trafiła na Liverpool. Dzisiaj nikt nie chce powtórki scenariusza, zwłaszcza, że zawodnicy Luisa Enrique polubili grę w kratkę, gigant nie ma już tej wielkości, co dwa lata temu, więc lepiej, by każde ryzyko niwelował. Dla PSG to też ważny mecz, bo szejkowie ciągle starają się pokazać światu, że są już hegemonem. Jesienią wygrali już raz z Barceloną, teraz chcieliby ostentacyjnie wyjść z grupy z żółtą koszulką lidera. Show ma się zacząć w fazie pucharowej, w której zawodnicy Blanca jeszcze nigdy nie wyszli poza ćwierćfinał.
Czy Manchester City ma argumenty, żeby w Rzymie odwrócić złą kartę?
Niektóre media piszą, że to najtrudniejszy mecz w karierze Manuela Pellegriniego. Faktycznie, to byłby kataklizm, gdyby po wczorajszym Liverpoolu, znowu angielska drużyna odpadła z Ligi Mistrzów tak wcześnie. City ma problem. Musi wygrać z Romą bądź zremisować, ale wtedy dużo zależy od meczu w Monachium i od tego, czy CSKA urwie tam jakieś punkty. – Patrzymy tylko na siebie. Mamy wszystko we własnych rękach – mówi Pellegrini, ale czy nie tak samo mówił Brendan Rodgers przed starciem z Bazyleą? City oczywiście ma argumenty, to drużyna, która w kilka minut potrafi rozmontować Bayern Monachium, ale dziś nie zagra ten, który demontaż zwykle rozpoczyna, czyli Sergio Aguero. Czerwona kartka wyklucza Yaya Toure, kontuzje leczą Kompany, Silva i Jovetić. Co tu dużo mówić, City jest pod ścianą. Kolejny rok atakuje Ligę Mistrzów i kolejny raz nie może wedrzeć się na szczyt. Słabo, jak na zespół, który w ciągu ostatnich pięciu lat wydał prawie miliard na transfery.
Dlaczego warto zajrzeć na mecz Schalke z Mariborem?
Pierwszy powód to Szymon Marciniak, który będzie arbitrem spotkania, a drugi to oczywiście Schalke, walczące o awans. Roberto Di Matteo mówi, że jest spokojny. Słoweńcy walczą już tylko o Ligę Europy, a ekipa z Veltins Arena jakby złapała formę. Jednak do awansu potrzeba też potknięcia się Sportingu, co trochę sprawę komplikuje. Przypomnijmy też, że mecz odbywa się w Słowenii, a tam zwycięstwa nad Mariborem w tej edycji LM jeszcze nikt nie odniósł. Niby podopieczni Di Matteo dopiero co robili szum w Bundeslidze, strzelili Mainz i Stuttgart aż osiem goli, ale liczba kontuzji wprowadza jednak lekki niepokój. Jefferson Farfan, Julian Draxler, Leon Goretzka, Joel Matip i Sead Kolesnicac – występy tych zawodników stoją pod znakiem zapytania.
Dlaczego Ajax potrzebuje dziś goli Milika?
W tej grupie wszystko jest już pozamiatane, ale dziś w Amsterdamie APOEL głośno mówi o Lidze Europy i chęci zrobienia wszystkiego, by się tam dostać. Cypryjczycy jedyny punkt w tej edycji zdobyli właśnie z Ajaxem. Jeśli teraz wygrają, mogą wskoczyć na trzecie miejsce. Holendrzy są jednak spokojni. De Boer wystawia najmocniejszą jedenastkę, a w ataku znowu zobaczymy Arkadiusza Milika. Polak ostatnio znalazł się w jedenastce kolejki magazynu „De Telegraaf”, w całym weekendzie tylko jeden piłkarz dostał wyższą notę.