Reklama

Kasperczak w tarapatach. Przygoda z Afryką póki co usłana porażkami

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 listopada 2014, 17:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Które miejsce w przyszłorocznym Pucharu Narodów Afryki usatysfakcjonuje działaczy? – Każde… powyżej trzeciego, bo właśnie trzecie zajęli już w dwóch poprzednich edycjach – mówił nam niedawno Henryk Kasperczak, kiedy wykręciliśmy jego numer, zapytać jak wiedzie mu się w kolejnej przygodzie z Afryką. Selekcjonerem kadry Mali pozostaje od stycznia i nie zraża go nic, co dzieje się w kraju. Choć dzieje się sporo. Na północy Mali trwają walki plemienne, właściwie można mówić już o wojnie domowej, w której ginie wielu cywilów. W październiku wykryto też pierwszy przypadek wirusa Ebola, czemu zresztą trudno się dziwić, skoro stolicę Bamako dzieli dosłownie 200 kilometrów od granicy z Gwineą. A w niej odnotowano już kilkaset ofiar śmiertelnych. 

Kasperczak w tarapatach. Przygoda z Afryką póki co usłana porażkami

– Wychodzę z założenia, że nie można się za bardzo przejmować. Trzeba po prostu uważać – przekonuje Kasperczak. Szczepić się, jeść i pić wodę z pewnego źródła, mieszkać w dobrych warunkach. Inna sprawa, że „Henri”, jak mówią o nim w Afryce, w Bamako przebywa tylko od święta – przy okazji meczów, konferencji i niektórych zgrupowań, bo nawet nie wszystkie odbywają się w Mali. Na co dzień mieszka we Francji – w Saint Etienne i głównie stamtąd stacjonarnie obserwuje swoich piłkarzy.

Pytanie tylko: czy jego posada nie zaczyna wisieć na włosku?

Oczekiwania są duże, a wyniki mocno przeciętne. Mali docelowo ma znaleźć się na podium Pucharu Narodów Afryki (w związku z Ebolą z jego organizacji zrezygnowało Maroko, odbędzie się w Równikowej Gwinei), ale póki co z kłopotami brnie przez eliminacje. Po dzisiejszej wyjazdowej porażce z Malawi (0:2), ma na koncie tylko 2 zwycięstwa i aż 3 porażki. Ciągle zajmuje drugie, czyli premiowane miejsce w tabeli, ale jeszcze może być różnie – wszystko rozstrzygnie się w środę, w ostatniej kolejce.

ibkvisitelesaigles-0005

Reklama

Piłkarska federacja Mali, finansowana z rządowych pieniędzy, przykłada wielkie znaczenie do tego wyniku. Powołała nawet specjalną komisję ds. optymalnego przygotowania do Pucharu Narodów Afryki. Drużyna Kasperczaka od poniedziałku trenowała w Bamako – gdzie na zgrupowaniu odwiedził ją nawet prezydent – w czwartek czarterowanym samolotem poleciała do Malawi, a od jutra znów w Mali będzie przygotowywać się do decydującego spotkania. Problem w tym, że przegrywając z Malawi, a wcześniej na własnym boisku z Etiopią, przestała być zależna tylko od siebie. Musi nasłuchiwać wyniku rywali, a najlepiej samemu poradzić sobie z Algierią, która póki co zanotowała komplet zwycięstw. I – co widzieliśmy zresztą w czasie mundialu w Brazylii – wydaje się znacznie silniejszą drużyną.

Kadra Mali, co dla Kasperczaka szczególnie wygodne, często trenuje w Paryżu. Zdecydowana większość piłkarzy na co dzień gra w europejskich klubach, przez co regularne przeloty do Bamako mijają się z celem. Choć, paradoksalnie, w samej Francji nie ma tych reprezentantów tak wielu – obecnie siedmiu z dwudziestu trzech powołanych. Z ligi malijskiej Kasperczak docenił tylko rezerwowego bramkarza.

Największa gwiazda? Wiadomo – weteran Seydou Keita.

Drugim pod względem doświadczenia jest Adama Tamboura (kiedyś Metz, teraz duńskie Randers FC). O sile ofensywy decydują Cheick Diabate z Bordeaux, Bakary Sako z Wolverhamton, Mustapha Yatabare z Trabzonsporu i Abdoulaye Diaby – wicelider strzelców ligi belgijskiej, grający w Mouscron.

Drużyna jest stosunkowo młoda, nazwiska nie robią wrażenia, próżno szukać tam kolejnych postaci pokroju Kanoute, ale łatwo sobie wyobrazić, że dla władz federacji może to nie mieć znaczenia – jeśli w środę Mali nie wygra z Algierią, a Malawi na domiar złego zanotuje korzystny wynik z Etiopią.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...