Tytuł cyklu póki co nadaje się do śmieci – to nie ja ustawiam ligę, tylko liga mnie. Do pionu. Skandaliczny falstart, marne 33 punkty i miejsce w dolnej połowie klasyfikacji generalnej – tak to wygląda na tę chwilę. A wszystko to po kolejce wygranej… przez dwunastolatka, któremu 50 punktów nabił sam, wybrany jakby zupełnie wbrew logice, Vojo Ubiparip. Nic z tego nie rozumiem. Ale co mi pozostaje? Ustaw Ligę to nie bieg sprinterski, trzeba spróbować odrobić straty na dystansie. Czasu będzie jeszcze dosyć.
Na początek podsumujmy. Tak wygląda mój zeszłotygodniowy obraz nędzy i rozpaczy. Atak śmiechu, obrona Częstochowy – no sami rozumiecie. Poniższa grafika mówi wszystko.
Zastanówmy się, czy mimo wszystko niektóre pomysły wypaliły?
– pozytywnie oceniam np. manewr z Markiem Sokołowskim, który grając na nowej pozycji, tak jak od niego oczekiwałem już w pierwszej kolejce strzelił gola. Niestety pomysł wypalił tylko połowicznie, bo porażka Podbeskidzia i trzy stracone bramki dość konkretnie rzutują na jego końcową zdobycz.
– chyba można uznać, że sprawdziły się wybory Semira Stilicia i Daniego Quintany. Obaj zaliczyli po asyście. Ale znów, żeby nie było zbyt pięknie, ani Wisła, ani Jagiellonia nie wygrały swoich meczów.
A teraz długa litania pod wspólnym tytułem “co zawiodło?”
– Na pewno Tomasz Brzyski jako potencjalny filar defensywy. Generalnie, skład wystawiony przez Berga na inaugurację ligi tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że póki Legia gra w pucharach, trzeba być ostrożnym z doborem jej piłkarzy. Podobną sytuację mamy zresztą w Lechu.
Warto się dwa razy zastanowić!
– Fatalnie, poniżej krytyki zagrał Bartłomiej Pawłowski. Niby pisałem przed tygodniem, że spodziewam się trudnej przeprawy Lechii w Białymstoku, że wcale nie jestem pewny jej zwycięstwa, ale żeby od razu minusowe punkty? Tego jednak nie wkalkulowałem. Najsłabszy punkt mojego zespołu.
– Zawiódł Robert Demjan w roli kapitana. Zresztą Zaur Sadajew też się nie popisał.
Przede wszystkim jednak fatalnie poukładały się wyniki, co ostatecznie przełożyło się na bardzo niską liczbę zdobytych punktów. Co z tego, że niektórzy strzelali czy asystowali, kiedy koniec końców ich drużyny i tak nie wygrywały swoich meczów. Miałem trójkę zawodników z Lechii – remis. Dwójkę z Wisły – remis. Dwójkę z Podbeskidzia – wtopa. Można by tak wyliczać po kolei, na koniec dochodząc do wniosku, że jedyny wygrany w moim składzie to (mimo dwóch puszczonych goli) Radosław Janukiewicz.
Dlatego przed drugą kolejką: zmiany, zmiany, zmiany. Oby wreszcie z głową!
Po pierwsze – zmiana ustawienia, z 1-3-5-2 na 1-3-4-3.
Zakładając, że Piast przegra w Krakowie z Wisłą odstawiam na ławkę Rubena Jurado, mogąc dzięki temu wprowadzić trzeciego napastnika. Będzie nim Michał Mak. Wyszedłem z założenia, że skoro do Bełchatowa, podbudowanego nie byle jakim zwycięstwem na inaugurację, przyjeżdża fatalna na wyjazdach Korona, to nic tylko wybrać któregoś z napastników GKS-u. Mam nadzieję, że nie okaże się, że należało postawić na Bartosza Ślusarskiego. W sumie… Trudno to wykluczyć.
Po drugie – próbując nie popełnić błędów z pierwszej kolejki, stawiam dziś przede wszystkim na przedstawicieli drużyn, które w ten weekend uważam za faworytów. Z tego względu z jedenastki wylatuje również Robert Demjan, a w jego miejsce wskakuje Paweł Brożek. Widać jak na dłoni – wygrana Wisły byłaby mi bardzo na rękę. W każdej formacji mam po jednym jej piłkarzu.
Po trzecie – nie zamierzam rezygnować z lechistów, wierząc, że tym razem bez większego trudu wygrają u siebie z Podbeskidziem. Jednocześnie… Nie wiem co sądzić o tym nieszczęsnym Pawłowskim. Trener Machado, pytany o ewentualne zmiany w składzie, mówi: “Moja filozofia wyboru zawodników na mecz polega na tym, że gra tylko ten, który jest skoncentrowany i prezentuje wysoki poziom. Kto tego nie potrafi lub nie chce, ten musi usiąść na ławce lub na trybunach i ustąpić miejsca zmiennikowi“. Niby typowa trenerska gadka, ale… Na wszelki wypadek zamieniam Pawłowskiego na nawet nieco tańszego Piotra Wiśniewskiego. Vranjes i Sadajew zostają. Liczę, że tym razem nie przyniosą wstydu.
Po czwarte – obawiając się kolejnych rotacji w składzie Legii, rezygnuję z Brzyskiego. Miałem dylemat na kogo go wymienić. Myślałem o kimś z Bełchatowa – Telichowskim albo Norambuenie, ale ostatecznie padło na Adama Frączczaka, który dokładnie tak jak Sokołowski, gra na zupełnie innej, bardziej ofensywnej pozycji niż ta przypisana mu przed sezonem w Ustaw Ligę. Prosta sprawa. Z jednej strony może punktować jako obrońca, kiedy Pogoń nie będzie tracić bramek, z drugiej można się spodziewać, że tak jak na inaugurację znów zmajstruje coś w ofensywie.
Pora dźwigać się z dna i nie robić sobie więcej wstydu.
PAWEŁ MUZYKA