Reklama

Gdzie Rzym, gdzie Krym, a gdzie kluby Krymu

redakcja

Autor:redakcja

25 marca 2014, 00:08 • 11 min czytania 0 komentarzy

Zazwyczaj gdy w jednym zdaniu padają słowa „piłka nożna” i „polityka” dotyczy to kolejnej oprawy kibiców tudzież transparentów z treściami niezwiązanymi z meczem. Trwa wówczas dyskusja, czy stadion to odpowiednie miejsce na podobne manifestacje. Apele o rozdzielenie piłki nożnej, czy ogólnie sportu od polityki tracą jednak sens przy sytuacjach takich jak ta. Bo co powiedzieć dwóm zawodnikom PFK Sewastopol, którzy w końcówce ubiegłego tygodnia otrzymali powołania do ukraińskiej armii? Co powiedzieć chłopakom z Tawriji Symferopol, co powiedzieć kibicom tych klubów, jak wytłumaczyć działaczom?
Aneksja Krymu, referendum zorganizowane przy udziale „turystów w mundurach” oraz coraz śmielsze wypowiedzi rosyjskich polityków jeszcze raz udowadniają, że jakkolwiek mocno broniłaby się piłka nożna, nigdy nie zdoła być autonomiczna w stosunku do polityki. Piłkarze z Sewastopola i Symferopola odczują to na własnej skórze.

Gdzie Rzym, gdzie Krym, a gdzie kluby Krymu

SPADEK NIEKONIECZNIE SPORTOWY

Co prawda PFK Sewastopol to nie Szachtar Donieck, a symferopolskiej Tawriji brakuje całkiem sporo do osiągnięć i zawodników Dynama Kijów, ale w ostatnich tygodniach to właśnie o tych dwóch klubach było na Ukrainie najgłośniej. Jeszcze w tym roku mogą być bowiem bohaterami dość niecodziennego spadku. Z pierwszej ligi ukraińskiej do… drugiej ligi rosyjskiej.

– Myślę, że wszystkie zainteresowane strony mogą znaleźć płaszczyznę porozumienia. Wówczas w ciągu kilku miesięcy udałoby się dopiąć formalności umożliwiające krymskim klubom uczestnictwo w rosyjskiej lidze. Każda z ekip stałaby się pełnoprawnym członkiem Rosyjskiej Federacji – tłumaczy w rozmowie ze sports.ru Michaił Prokopiec, prawnik sportowy, który zabrał głos krótko po przeprowadzonym 16 marca referendum. – To nie jest zwykła sytuacja – w całej historii Rosyjskiej Federacji nie dochodziło do połączeń terytorialnych, które wpływałyby na kluby piłkarskie. Ale na dość niezwykłą sytuację trzeba znaleźć jak najnormalniejsze rozwiązanie. Interesy Tawriji i Sewastopola są ważne. Można przewidywać różne skutki tego zamieszania – np. sowicie opłacani obcokrajowcy mogą nie zechcieć występować na takim poziomie rozgrywkowym (FNL, czyli drugiej ligi).

Image and video hosting by TinyPic
Kibice z Symferopola

Reklama

O kim mówimy? Teoretycznie nie ma nazwisk z pierwszych stron gazet, ale Brazylijczycy Celio i Farley, Argentyńczyk Ruben Gomez, czy Portugalczycy David Caiado (ten sam, który swego czasu huknął w barwach Zagłębia Lubin gola z 60 metrów poczciwemu Pawełkowi) oraz Nuno Pinto zwiedzili już kawał świata, a takich rzeczy jak spadek z ekstraklasy jednego kraju do drugiej ligi innego – jeszcze nie widzieli.

Z drugiej strony działacze zdają się raczej pogodzeni z losem – nie narzekają, a wręcz przeciwnie, w kolejnych wywiadach podkreślają związek z regionem, który „oficjalnie” zadecydował o swojej tożsamości podczas referendum. Odrywając się na moment od uczciwości tego głosowania oraz przede wszystkim stanu świadomości Rosjan na Krymie – działacze reprezentują tok myślenia sporej grupy mieszkańców tego spornego rejonu Ukrainy. – Jeśli Krym stanie się częścią Rosji, muszą temu towarzyszyć pewne decyzje sportowe – przyznaje prezes Tawriji Symferopol, Aleksander Boican. Nie opowiada się wprawdzie za żadną z decyzji, zapewnia również, że obecnie najważniejsze jest dla nich dogranie ligi ukraińskiej z dobrym wynikiem, ale przemaglowany przez lokalnych dziennikarzy przyznaje, że liczy na włączenie w szeregi… rosyjskiej Priemjer Ligi. – Nie chcemy grać w drugiej lidze rosyjskiej. Tawrija to pierwszy mistrz niezależnej Ukrainy, klub z wielkimi tradycjami. Mamy nadzieję tylko na jedną decyzję – przeniesienie do najwyższej rosyjskiej klasy rozgrywkowej.

Intencje Boicana zdradza jeszcze jedno, niby niewiele znaczące słówko: „Wszystko może się zdarzyć, jeśli formalnie staniemy się częścią Rosji. Tawrija to aktualnie jeszcze członek Ukrainskiej Federacji Piłkarskiej i tamtejszej Premier Lihi”. Boican kwituje wszystko krótkim, rozmytym i wieloznacznym, ale chyba celnym: „nadchodzi czas przemian”.

Wiatr zmian dmie zresztą równie mocno w Sewastopolu, którego związki z Rosją są chyba jeszcze silniejsze, choć również bardziej skomplikowane. Od czego można zacząć? Kluczowa będzie chyba osoba właściciela klubu – jest nim Wadim Nowinski, który – cóż za niespodzianka – jest ukraińskim oligarchą z rosyjskim paszportem, który fortunę zbił w czasach dość dzikich transformacji, znanych przecież doskonale także i w Polsce. Teoretycznie wszystko układałoby się w jedną, logiczną całość – powiązany z Rosją biznesmen robiący interesy w świeżym państwie, które nadal pozostało w orbicie „matuszki”, do tego pozostający w rejonie, w którym Tatarzy, Rosjanie i Ukraińcy żyją przemieszani, jak narody w bałkańskim kotle. Gdzie pojawia się sprzeczność? Partnerem biznesowym Nowinskiego jest… Rinat Achmetow. Twórca potęgi Szachtara Donieck, jedna z najbardziej niewinnych twarzy na świecie oraz jeden z nielicznych oligarchów… patrzących przychylnie na Majdan i apelujących o zachowanie integralności Ukrainy.

UTRACONY SATELITA?

Patrząc pod tym kątem, PFK Sewastopol zdaje się klubem stojącym w rozkroku, tym bardziej, że przez dłuższy czas pełnił rolę niemal satelity potężnego Szachtara. To właśnie dlatego na Krymie wylądowali Mariusz Lewandowski oraz Igor Duljaj, którzy ponoć nadal pozostawali na liście płac Rinata Achmetowa, pomimo regularnej gry dla PFK. Polski zawodnik doczekał się nawet opaski kapitana, choć według ukraińskich i rosyjskich mediów, bezustannie pozostawał „w stajni” Achmetowa. Z drugiej strony, wspólne biznesy Nowinskiego i Achmetowa, których mieli już kilka, pokazują, że kwestia tego, kto płaci naszemu rodzynkowi na Krymie nie była tam kluczowa.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic
Kapitan Sewastopola – Igor Duljaj

Po co w ogóle o tym wspominać? Ano właśnie ze względu na podejście do kwestii integralności Ukrainy, które może być przyczyną zgrzytu w interesach obu panów. Możliwe, że właśnie dlatego z Sewastopola nie płyną tak zdecydowane wypowiedzi, jak z symferopolskiej Tawriji. – W takich okolicznościach kompletnie nie chce się rozmawiać o piłce nożnej. Nie wierzę jednak w przeprowadzkę do ligi rosyjskiej, to brzmi jak żart, kompletnie niepoważnie. Wszyscy chcieliby pozostać tu, na Ukrainie, i móc grać w najwyższej klasie rozgrywkowej – mówi dla sports.ru… Igor Duljaj z PFK.

Także prezes nie jest tak stanowczy, jak jego kolega z Tawriji. – Moje zdanie nie ma tu żadnego znaczenia. Liczy się wyłącznie wynik referendum i jego konsekwencje – przekonuje, nie popierając otwarcie krymskiego pędu w objęcia rosyjskiego niedźwiedzia.

Co z kolei z federacją i resztą formalności? – Kluby muszą zmienić rozgrywki, to nieuniknione, bo jest teraz częścią innego państwa. Będzie z tym sporo dokumentacji, łącznie z licencją UEFA, ale nie widzę żadnych przeszkód, by cokolwiek miałoby nie wypalić – twierdzi przywoływany wcześniej prawnik sportowy, Michaił Prokopiec, który wydaje się gorącym zwolennikiem tej zmiany. O dziwo, w miarę bezboleśnie przyjmują to również władze Ukraińskiej Federacji Piłkarskiej. – Pracujemy nad różnymi opcjami. Sytuacja jest skomplikowana, a gra na Krymie jest w tej chwili po prostu niemożliwa z przyczyn bezpieczeństwa. Rozmawiałem z Igorem Surkisem i zdecydowaliśmy, że mecz Tawrija-Dynamo musi odbyć się na stadionie olimpijskim w Kijowie. Jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, mecze zespołów z tego regionu trzeba będzie nadal rozgrywać na neutralnym terenie – komentuje wiceprezydent federacji. Ciągnięty za język przez dziennikarzy zdradza jedynie, że nie są prowadzone rozmowy na temat zmiany federacji przez kluby z Krymu, ale „wszystko może się zdarzyć”.

Jego słowa potwierdza Boican, który zapewniał przed referendum, że jego Tawrija nie otrzymała na razie ani oferty, ani nawet sugestii gry w lidze rosyjskiej. Zaprzeczył również doniesieniom o oficjalnym zaproszeniu do uczestnictwa w rozgrywkach pod banderą Rosji.

Image and video hosting by TinyPic

GDYBY?

Poza sprawdzeniem czy to możliwe, postanowiliśmy zerknąć co stałoby się, gdyby faktycznie doszło do zmiany ligi dla klubów z Krymu. Jednym słowem? Galimatias. Potężne zamieszanie, nie tylko sportowe i polityczne, ale i organizacyjne oraz etniczne. Trzy główne problemy?

Na pewno przynależność do federacji. Pojawiały się wątpliwości – co z klubami z Osetii albo innych terenów okupowanych? Już mają zmieniać ligę czy okupacja to jedynie przejściowe zjawisko? Co może zrobić FIFA? Jak odniesie się do wszystkiego UEFA? Wnioski nie są zbyt wesołe. Jeśli Rosja zechce przyłączyć kluby z Krymu do ligi – nikt nie będzie mógł zaprotestować. Skoro Krym wejdzie w skład Federacji Rosyjskiej, to i kluby automatycznie będą przypisane do ligi rosyjskiej. Co więcej, wyłącznie od strony rosyjskiej zależy, w której lidze upchną spadochroniarzy z Ukrainy. Znając zwyczaje panujące u naszego barbarzyńskiego sąsiada – zadecydują względy marketingowo-wizerunkowe. Niewykluczone jest więc na przykład odtrąbienie z wielką pompą powitania w gronie rosyjskich ekstraklasowców z wszystkimi honorami i ukłonami, jako symbol gorącego powitania Krymu w szeregach Federacji Rosyjskiej. Sygnał w świat – „spójrzcie, jak im wspaniale, spójrzcie jak im dobrze. Tak Rosja traktuje swoich synów, nawet tych, którzy przez moment przebywali pod rządami innych państw”. Pasowałoby, jako drugi propagandowy atak tuż po Soczi, prawda?

To jednak tylko jedna strona medalu, łatwa do przeskoczenia dla Rosji, trudniejsza dla „zachodu” czyli FIFA, UEFA i samego Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej. Ciężej będzie przy dwóch kolejnych problemach na drodze do tego niecodziennego transferu z Ukrainy do Rosji. Numer jeden – limit obcokrajowców. Wbrew propagandzie Putina, na Krymie Ukraińcy nie są turystami czy okupantami. W klubach stanowią zdecydowaną większość, a przecież każdy Ukrainiec z PFK czy Tawriji stanie się w lidze rosyjskiej „stranierim”. Jasne, Rosjanie w ramach gościnności mogą wprowadzić jakieś zmiany, czy wyjątki od własnych, wewnętrznych kodeksów, ale i tak zarówno w Symferopolu, jak i Sewastopolu musiałaby dokonać się prawdziwa rewolucja kadrowa. Ciężko debatować o składach, gdy na Majdanie wciąż dopalają się szczątki poległych tam bojowników, ale trzymając się mocno ziemi – to może być jedna z najpoważniejszych przeszkód w przyłączeniu Ukraińców z Krymu do ligi rosyjskiej.

Trzeci powód – finanse. Sewastopol ma budżet na poziomie 15 milionów euro. Czołówka rosyjskiej ligi potrafi tyle wydać na pojedynczy transfer. Rywalizacja w ramach jednej ligi przypominałaby nieśmiałą próbę wtargnięcia na oligarchiczne przyjęcie dwóch ubogich kuzynów w trampkach. Inna sprawa, że kluczowe okaże się tu wsparcie dotychczasowych właścicieli. Wsparcie, które ciężko przewidzieć. Z jednej strony zwiększenie nakładów na klub może się opłacić – w końcu dumny reprezentant ligi rosyjskiej to jednak coś innego, niż słabeusz z Ukrainy, z drugiej – z tej samej przyczyny działacze z Sewastopola i Symferopola mogą nawet zamknąć piłkarskie biznesy.

Image and video hosting by TinyPic
Oba kluby byłyby skazane na pożarcie w Rosji – Sewastopol aktualnie jest jedenasty, a Tawrija zaledwie czternasta na Ukrainie…

Co odegra tu główną rolę? Może mamy małą wiarę w postkomunistyczne państwa naszego regionu, ale mamy wrażenie, że jeśli faktycznie Rosja nakręci się na propagandę poprzez gościnne przyjęcie klubów z Krymu, biznesmeni z obu krymskich miast mogą wyjść na duży plus. Przecież Rosja nie zostawi swoich świeżo upieczonych dzieciaków bez opieki, a oligarchowie zarządzający klubami nie będą protestować, jeśli budżety ich klubów zostaną w tajemniczy sposób podwojone, albo i potrojone. Teoria spiskowa? Kto nie wierzy w korupcję, niech idzie do lekarza, najlepiej z Ukrainy lub Rosji, ale można trafić również i u nas. Nie po to, by się przebadać. Po to, by coś zaobserwować.

Największą wątpliwością pozostaje tu jedynie zaangażowanie Rosji. Czy naprawdę będzie im się chciało bawić w uśmiechy i struganie wzorowych gospodarzy przy wizycie dawno niewidzianych kuzynów? Głowią się na tym ludzie mądrzejsi od nas i wcale nie są o wiele bliżej do odpowiedzi na to pytanie.

POD LUPÄ„

Odbiliśmy od piłki nożnej do kupowanej za petrodolary propagandy, wróćmy więc znów na boiska. Czy federacje mogą się zabijać o kluby z Krymu, tak jak Szkoci nie chcieliby oddawać Celtiku i Rangersów do Premier League? Cóżâ€¦. Nieszczególnie. Nie chcemy użyć zbyt mocnych słów, ale stadiony na Krymie, siła piłkarska obu tych klubów oraz gwiazdy każdego z nich to nie półka rosyjskiej ekstraklasy, ba, to nawet nie środek ukraińskiej Premier Liha.

Sewastopol to leszcze. Najlepszym strzelcem jest Alieksandr Kowpak z czterema golami, gdyby nie wypożyczenia (transfery? „co-ownership”? „użyczenia”?) z Szachtara – w ogóle byłoby miękko. Budżet piętnaście milionów euro, trenerem Angeł Czerwenkow… No, nie jest to wszystko Liga Mistrzów. Nadzieją pozostaje fortuna Nowinskiego, ale jak już wspominaliśmy – to raczej wróżenie z fusów, niż twarda analiza. Inna sprawa, że gwiazdy klubu z Duljajem na czele jawnie angażują się w ruch na rzecz integralności Ukrainy i ciężko oczekiwać, by w przyszłym sezonie szarżowały rosyjskie boiska. Kogo jeszcze wyróżnić? Kożanowa? Kuzniecowa? To wszystko pionki, które nie ugrają żadnego wyniku w Rosji, a i w Ukrainie nie zawsze dorównują lepszej połowie tabeli. Wszystko o klubie mówi stała huśtawka między ekstraklasą i II ligą – najpierw spadał, płacąc frycowe za brak doświadczenia, potem powracał silniejszy, ale znów nie był to poziom pozwalający marzyć o europejskich pucharach. Zresztą, ze stadionem na 5600 widzów przypominającym zdewastowany Majdan – nie wróżymy rewelacji.

Eksperci rosyjscy wyrokują, że ich maksimum to środek drugiej ligi rosyjskiej. Jedyna nadzieja? Publiczne pieniądze, te oficjalne i nieoficjalne.

Tawrija? Jeszcze gorzej. Budżet w okolicach 10 milionów euro, pieniądze wykłada niejaki Firtash, gość o którym wiadomo tyle, co o twarzach chłopaków z Daft Punk. Nie wypowiada się o klubie, nie wydaje oświadczeń, nie biega po mediach, nie udziela się na Twitterze, Facebooku ani naszej-klasie. Nie istnieje? Niewykluczone.

Image and video hosting by TinyPic
Maksym Kaliniczenko – ostoja Tawriji

Gwiazdy? Siergiej Nazarenko i Maksym Kaliniczenko, ten pierwszy grał na Euro 2012, bywał również kreowany na wieloletnią dyszkę reprezentacyjną. Skończył na Krymie – co w tym wypadku musi oznaczać, że „coś poszło nie tak”. Jeśli mielibyśmy jeszcze kogoś wyróżnić, byłby to Damir Kahriman, reprezentant Serbii (całe siedem razy…), bardziej znany jako… talent z Football Managera. Tawrija wciąż żyje mistrzostwem z 1992 roku, pierwszego sezonu po transformacji. W swoim „Złotym Meczu” – jak określają mieszkańcy Krymu legendarne spotkanie – ograła Dynamo i sięgnęła po tytuł pierwszego mistrza niepodległej Ukrainy. Niepodległej Ukrainy. Co za smutna ironia…

*

Wszystko wskazuje więc na to, że krymskie zespoły pozwolą ponieść się wiatrom historii – jeśli Krym faktycznie dołączy do Rosji, działacze zbiorą manatki i zaczną tworzyć rozplanowanie logistyczne licznych podróży po ogromnym kraju. Jeśli Ukraina zawalczy o półwysep – pozostaną na swoich miejscach. Trudno rozpatrywać to wszystko w kategorii „opłacalności”, gdy na karkami całego narodu wisi widmo potężnego rozlewu krwi, trudno myśleć o ewentualnych prognozach ligowych, gdy transfer między federacjami może być okupiony śmiertelnymi ofiarami walk o sporny rejon Ukrainy. Do tego jeszcze te tysiące znaków zapytania, jak zachowają się oligarchowie, jak zachowają się kibice, jak zachowają się mieszkańcy. I wreszcie ta mrożąca krew w żyłach fraza:

Pierwszy mistrz niepodległej Ukrainy wraca pod skrzydła Rosji. Brzmi jak groźba. Jest groźbą?

JAKUB OLKIEWICZ, FILIP KAPICA

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...