Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY!

redakcja

Autor:redakcja

16 lipca 2012, 10:28 • 9 min czytania 0 komentarzy

Idiotyczny komunikat – w czasie EURO przeprowadzono 300 testów antydopingowych i wszystkie dały wynik negatywny. Oj, pewnie że tak, złapać to można jakąś Karpińską w podnoszeniu ciężarów, która chciałaby rentę 3 tysiące złotych, a nie jakiegoś Hiszpana czy Włocha z milionami, albo wszystkich naraz. Skąd to skojarzenie? Nie tylko z finału. Otóż dwaj najwięksi dopingowi oszuści sportowego półświatka to doktor Fuentes (Hiszpan, od kolarzy, tenisistów i… piłkarzy) oraz doktor Ferrari (Włoch, ten od Armstronga). Obaj dorabiają publicznie legendę do koksu – po pierwsze, że nie szkodzi (Fuentes twierdzi, że ratuje życie nawet, a Ferrari, że od EPO gorsze może być wypicie dziesięciu litrów soku pomarańczowego). No i ja się z tym wszystkim zgadzam i popieram dawnego szefa MKOl Samarancha – żeby doping zalegalizować i przestać się wygłupiać. Ciekawe jak wypadliby Xavi z Iniestą gdyby nakoksować Mariusza Lewandowskiego… Albo Jacka Wiśniewskiego (ale nie hormonem dla rozpłodowych byków, jak u Karpińskiej chyba, tylko syntetycznym testosteronem i EPO właśnie). Polacy próbowali, nasz najlepszy lekarz eksperymentator zyskał nawet ksywkę „doktor Mengele”, ale to amatorka jednak. Co zresztą widać najlepiej po wynikach.
*
John Terry uniewinniony. No fajnie, ale przez tego kapusia Ferdinanda, którego uznano w dodatku za kłamcę, Anglik stracił opaskę kapitana reprezentacji, a jej trener Capello zrezygnował z pracy (tak myślę, że może jednak Włochowi lepiej poszłoby przeciw Włochom). Aha, a zarazem okazało się, że polskiej prasie wierzyć nie można – najpierw JT miał mówić do rywala „ty pierdolony czarny chuju” (to nonsens przecież, nielogiczne), potem (już z sensem): „ty pierdolona czarna pizdo”, by wreszcie, małymi notkami – że nie mówił nic specjalnego, a jedynie powtórzył niektóre wcześniejsze bluzgi… Ferdinanda. Oj, źle to się skończy dla wielokulturowości i doskonale rozumiem Suareza (osiem meczów kary za donos rywala), że niedawno nie chciał podać ręki Evrze. Też bym nie podał.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY!

*

Lewandowski skrytykował Smudę (i tak łagodnie), a wszyscy na niego nalatują, że taki mądry dopiero po EURO. Otóż mówił mi Kucharski, którego byłem łaskaw opierdolić, że jego zawodnik robi Smudzie dobrze (mianowicie, że świetnie mu się gra samemu w ataku – jak by to powiedział klasyk „docent” Łuszczyna: „został rzucony na wyspę bez wsparcia”), że… Ł»e Lewandowski co innego mówi do mediów, a co innego Smudzie w cztery oczy, i że już kilka razy łaził do niego w czasie EURO, że taką taktyką niczego nie wygramy poza szybszymi urlopami! I że Smuda oczywiście nie słucha, zresztą nie słucha poza żonką nikogo.

No więc Lewandowski nie mądrzy się po fakcie – to dobrze. Ale że mediom plecie androny, to jednak źle, dlatego wydłuża listę sportowców, których wywiady można sobie darować. Na zachodzie wywiady zresztą trafiają się rzadko, bo jest to gatunek coraz nudniejszy. Dziennikarze są ciekawsi od sportowców.

Ja zresztą powtarzam młodym kolegom – „wywiady” to robiła Oriana Fallaci (ta sama, która miała odwagę powiedzieć muzułmanom, wcale nie ogólnie, że robią syf, coś takiego). A oni, młodzi, nie robią wywiadów, tylko rozmówki.

Reklama

Takie same, jak wszystkie te ostatnie z Robertem. Jednakowo banalne. Wyróżnił się jedynie „Błonka” z Gazety, zwany przez nas dawniej „plecaczkiem”, a przez Świra – „wodogłowiem”. Kiedy poznałem Błonkę (a właściwie to on poznał mnie), był tak nieopierzony, że budził politowanie. Pierwszy wyjazd, Szczecin. My z Kmiecikiem zamawiamy w knajpie dwie flaszki. A on – trzy porcje naleśników. Z dżemem. Każdy smak inny.

Dobry dzieciak.

*

A teraz zły chłopiec. Jacek Wiśniewski. Postanowił walczyć w MMA. Szkoda, że dużo wcześniej nie wpadł na taki pomysł. Nie musiałbym go nigdy oglądać na boisku. Chociaż cenię go za wyznanie, że lubił w poniedziałki kawę – aczkolwiek… bez dolewania wody. Kowal w takim celu polubił chyba nawet kminek i goździki. To oczywiście po to, by w klubie nie więdły kwiaty.

*

Beckham oświadczył (on nie mówi, on oświadcza, w krótkich przerwach na udawanie piłkarza i robienie dzieci), że nie jest godny zapalenia olimpijskiego znicza. Powód jest bardziej prozaiczny – nie chciał go angielski komitet olimpijski (pełen lordów, tam Becks uchodzi za prostaka jednak, w końcu syn hydraulika i fryzjerki z East Endu) i takie podziękowanie jest eleganckim wyjściem z sytuacji. Jeszcze trzeba namówić Bonda, żeby jednak nie skakał na spadochronie – bo mógłby się zabić i kolejne odcinki szlag trafi. Aha, a ja wymyśliłem dwie żartobliwe odpowiedzi czemu Becks nie zapali… Bo – ma w kontraktach zakaz reklamy palenia. Albo – prawdziwsze – niczego nie robi gratis.

Reklama

No, nakruszyłem…

*

Tak przypomniałem sobie, że Fornalika wybierał doktor Talaga – facet, który zmonopolizował nauczanie na AWF pisząc przed laty jedną książkę, za to obowiązkową: „Technika. Taktyka. Trening”. To on wyuczył takich magów jak Piechniczek, Engel, Skorża, Dziekanowski i dopiszcie z tysiąc innych, Blachę teżâ€¦ Nie bardzo wiem, w jaki sposób mógł przez pół wieku nie dostać profesury, wiem za to, że zagrał w filmie „Szogun” z Richardem Chamberlainem (jak Weszło chce mi zrobić frajdę – dajcie zdjęcia Talagi i granego przez niego Japońca-samuraja o ksywce Yabu Kashigi).

Image and video hosting by TinyPic

Co do wykształcenia – najlepiej kończył AWF Kazio Górski, co zresztą sam mi opowiadał. Mianowicie miał już ponad pięć dych, medal olimpijski i medal mistrzostw świata, a wciąż w rubryce wykształcenie było słuszne zawołanie powojennej młodzieży: „nie matura lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera” (Jacek Gmoch twierdził zawsze, że największą chrapkę na Kazia miało NKWD, ale Jacek Kazia zwyczajnie nie lubił, choć ten go wynalazł i… tolerował). No i Kazio zapisał się na AWF, ale do Wrocławia, ponad trzysta kilometrów od domu, gdzie rektorem był jego kolega, ze Lwowa zapewne, tam wtedy mieszkali sami lwowiacy. I jak wspominał – jeździł raz na pół roku, rozmawiali z rzeczonym kumplem przy koniaczku, a adiunkt jakiś latał po piętrach i zaliczenia oraz egzaminy zdobywał hurtowo. Po czym na dworzec, sypialny, i do domu. No i słusznie – czy człowiek z medalami na piersi i wychowankami światowej sławy musiał studiować dzieło Talagi pt. „ABC młodego piłkarza”?

Sacchi zaczynał od sprzedawania butów. A Mourinho karierę zrobił tylko dlatego, że Robson wziął go na tłumacza.

Każdy inteligentny człowiek męczy się w ławce. A meczy się jeszcze bardziej, starając się słuchać wykładowców.

*

Czy Polonia przeniesie się do Katowic? Nic mnie nie zdziwi, ani nic mi nie przeszkadza – w Stanach kluby ruszają nawet za granicę, jak się opłaca, dla biznesu ludzie wzięli niejeden lipny ślub i ośmieszyli się niejednym mezaliansem. Dla pieniędzy – zgaduj zgadula – mija czasem godzina szósta…

Czasem się mówi, że zabraknie derbów Warszawy. Fakt, bywały niezłe – jak Polonia wygrała 3:0 przy Łazienkowskiej, i był tam Olisadebe… Jak się zhańbiła po wszystkie czasy, wywieszając zdjęcie Deyny wplecione w Gwiazdę Dawida, no a Legia jak była niewiele lepsza, gdy stadion Polonii puściła z dymem (Tomek Smokowski zwrócił mi wtedy uwagę – czemu mówisz, że w derbach nie padła żadna brama? Padła ta od strony Konwiktorskiej…).

Dla Legii nieobecność Czarnych Koszul byłaby jednak korzystna. Punkty z nimi stracone, w ostatnim sezonie, kosztowały mistrzostwo Polski.

A Polonia się odrodzi. To właśnie potrafi najpiękniej. Mistrz na gruzach. Tysiąc razy o tym pisałem.

Koleguję się zresztą z Piekarzewskim, niedawno zrobiliśmy sentymentalny rejs po „Różycu”, gdzie raz w tygodniu młody „Piekarz”, absolwent szkoły chemicznej, sprawdzał na Pradze próby złota, wagę diamentów, platynę. Nie mówił, że z włamów, no, ale chyba wtedy tam przy Targowej, Brzeskiej i Ząbkowskiej innych złóż nie było, poza damskimi paluchami i domowymi sejfami… Takie klimaty starej Warszawy, Tyrmanda, Wiecha, Grzesiuka, samo życie. No i w ramach życia pojechałem kiedyś z „Piekarzem” na wesele jego wnuczki. Dalekie Mazury, w domu weselnym nie ma nawet telewizora, a tymczasem Polska gra z San Marino. Męka, jak to przy trenerze Bońku chyba, do 80 minuty 0:0… I nagle gol, Kaczorowski! Polonista! I wtedy… wywiązuje się dyskusja. Piekarzewski się zastanawia, jak zwykle mądrze: „jak on mógł strzelić, jak on nie ma głowy, prawej nogi, no i lewej nie ma też!”.

A na to brat Jurka, Rysiek:

„Może ręką?”.

*

Powoli wypuszczają ruskich z pudła, chyba został jeszcze jeden (minus sześć zębów, domniemywać zatem można, że nie został mu żaden). I nowina – dla mnie. Bronił ich mecenas Jełowicki. Wow, nie musicie wiedzieć, ale to facet, który ma najwyższe stawki w Polsce, jakie kiedyś miał chyba tylko de Virion, mecenas i ambasador. I tak pomyślałem, że najlepszego obrońcę dla swoich chuliganów wynajęła rosyjska ambasada, bo przecież nie oni sami…

I zastanówmy się wspólnie. Są kraje, które jakoś tam chuliganów rozumieją i potrzebują. Są to kraje, które wygrywać będą zapewne w kolejnych wojnach.

Ale to tylko takie moje przeczucie, którego obym nie musiał nigdy weryfikować. Zresztą, jakby co, też nie jesteśmy ostatni, a Rosjanie z Warszawy uciekali. Byłem jedynym, który rozumiał te nieliczne awantury. W „Timesie” napisałem nawet, a’ propos rosyjskiego marszu upamiętniającego wygnanie Polaków: „Czy swoim gościom pozwalacie pluć na podłogę? Chyba nie”.

*

Artek Boruc. Kiedyś lubiłem czytać skarby kibica. I przy takich gagatkach zawsze pojawiało się nieśmiertelne zdanie – szuka klubu.

Kto szuka, ten znajdzie. Zresztą to jedyny Polak, który sławą dorównał Marii Konopnickiej.

Też poleżał we Lwowie.

Podejrzewam tylko, że trochę żałuje łamania się przed Smudą i Szczęsnym. Niektórym ludziom dyplomacja nigdy się nie opłaca. Dlatego grubasku zawsze bądź sobą!

*

Na igrzyskach wystarczą mi dwa medale. Siatkarzy (gdzie jest orzeł? – tak sobie śpiewałem na lidze światowej) – to za te wszystkie krążki w sportach dziwnych (a propos – w każdej firmie i szkole są dwie grupy, grupa piwna i grupa dziwna). I Ekwadora. To czarny koń, choć siwy, koń prawdziwy, syn Słowaka i Niemki, który przygotowywał się do igrzysk kryjąc trzy klaczki tygodniowo (Balotelli!), a 3500 złotych każda (przy większej liczbie partnerek możliwy rabat, muszą być jedynie twarde w grzbiecie – to ściągnąłem z jego serwisu randkowego). Jeden taki konik, a nie musiałbym do roboty chodzić. On startuje w ujeżdżeniu, a tamtejsi mistrzowie osiągają ceny niedostępne dla polskich piłkarzy – Moorland Totilas poszedł niedawno za 15 mln euro!

Z tym kryciem klaczek są i futbolowe związki. Kiedyś Alex Ferguson dostał od poprzednich właścicieli United konika o imieniu Rock of Gibraltar (ta skałka zamieszkiwana przez małpy jest skrawkiem Wielkiej Brytanii w… Hiszpanii). No i… wytoczył im proces, bo nie dostawał kasy za nasienie, którym Rock, jak każdy Rockman tryskał na lewo i prawo, a od takiego superwyścigowca to były dziesiątki tysięcy funtów za jeden, hm, dosiad… I proces wygrał, a Manus z Magnierem nawet go nie zwolnili, dziwni są Irlandczycy.

Ale do rzeczy – na cześc Ekwadora rezygnuję na czas igrzysk z tatara z koniny.

*

Zmartwienie powszechne, że nasze kluby nie kupują, tylko sprzedają. „Juras”, bardzo fajny kolo i komentator MMA i fan Legii nawet się jednak z tego cieszy. Bo… – dedukuje – jak Legia sprzedaje, to ITI sprzedaje, więc może i Legię sprzeda! I się cieszy jak dziecko. Nie jest to głupie, bo w wypadku ITI pytanie kiedy będzie lepiej jedną ma tylko odpowiedź – już było.
A zresztą – przynajmniej polskie kluby nie są zadłużone. A te zagraniczne fikną, skoro całe kraje fikają na pysk. A my przeżyjemy na kartoflach, zobaczycie. Mistrzem ma szanse zostać wtedy znowu Lech, nieprzypadkowo z Pyrlandii.

*

Podobno przyłapali Havelange’a, dawnego szefa FIFA, na braniu łapówek. Dawali to brał, znacie pewnie teorię z „Paragrafu 22”, że Pan Bóg takie dał ludziom ręce, żeby zgarniały do siebie. Ponieważ nie mam na nic absolutnie wpływu, nawet na własne zwierzęta i dzieci, jedyne czym mnie w życiu korumpowano to huczne na moją cześć bankiety i powitania z pożegnaniami, przeciągające się czasem w nieskończoność… Ale z młodości pamiętam wierszyk, jakiego nauczył mnie trener Kopa (z Pyrlandią mistrz), powołując się bodaj na autorstwo własnej mamy (nie, że tak robiła, tylko mówiła):

„Jak ktoś ukradnie, a ładnie, to jak z nieba spadnie”.

Najnowsze

Boks

Nieśmiertelny Łomaczenko. Co sprawia, że Ukrainiec wciąż wraca na szczyt?

redakcja
0
Nieśmiertelny Łomaczenko. Co sprawia, że Ukrainiec wciąż wraca na szczyt?
Ekstraklasa

Zenon Martyniuk: Boniek był moim idolem. Gdy usłyszałem jego głos, oszalałem [WYWIAD]

Jakub Radomski
8
Zenon Martyniuk: Boniek był moim idolem. Gdy usłyszałem jego głos, oszalałem [WYWIAD]

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Powrót do przeszłości. Śląsk przestał dziadować [KOZACY I BADZIEWIACY]

Szymon Piórek
18
Powrót do przeszłości. Śląsk przestał dziadować [KOZACY I BADZIEWIACY]
Piłka nożna

Karol Świderski i Mateusz Bogusz zapisali trafienia, Sebastian Szymański nie przestaje błyszczeć [STRANIERI]

Piotr Rzepecki
8
Karol Świderski i Mateusz Bogusz zapisali trafienia, Sebastian Szymański nie przestaje błyszczeć [STRANIERI]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...