Reklama

Wróbel po gang bangu, czyli szacunek i satysfakcja

redakcja

Autor:redakcja

16 grudnia 2010, 17:27 • 6 min czytania 0 komentarzy

Gdy kilka tygodni temu po porażce z Cracovią powiedział, że czuje się wydymany jak dziwka po gang bangu, napisaliśmy, że mamy do czynienia z najbardziej oryginalną wypowiedzią sezonu. W komentarzach momentalnie rzuciliście się na tzw. podszywanki. Pomyśleliśmy wtedy: musimy do niego zadzwonić. – Dobra, kojarzę klimat Weszło, więc mogę się trochę pouśmiechać. Pogadajmy jutro – powiedział po pierwszym telefonie. Potem jednak zamilkł, przestał się odzywać. Pomyśleliśmy: zwątpił. Ale nie – oddzwonił po dwóch dniach i chętnie udzielił nam szczerego wywiadu.
Strasznie jesteś zalatany. Spodziewaliśmy, że jak zadzwonimy w przerwie ligowej, to prędzej złapiemy Cię na Balearach niż w Bełchatowie.
Akurat tak się złożyło, że nie urlopuje. Mam wielki finisz na uczelni, dlatego nie mogłem oddzwonić i pogadać. Zostało mi półtora miesiąca, nadrabiam zaległości. Muszę zaliczyć wszystkie nieobecności. Trochę się najeżdżę.

Pogoda za oknem nie sprzyja podróżom. Co to za uczelnia?
Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach. 150 kilometrów od Bełchatowa. Pogoda kiepska, ale na szczęście nie jeżdżę PKP. Normalnie w sezonie rzadko kiedy mogę pozwolić sobie na takie wyjazdy. Każdy jednak wie, że nie jestem człowiekiem, który olewa naukę. Walczę, żeby jakoś to wszystko godzić.

No dobra, ale nie o tym chcieliśmy pogadać. Jak tam po słynnym gang bangu?
He, he. Dostaję ostatnio dużo linków i SMS-ów. Pozytywnych. Nie owijałem w bawełnę, mówiłem, co mi leży na sercu. Taki już jestem. Czemu mam mówić inaczej? Dla mnie białe jest białe. I tyle.

Czytasz Weszło? Widziałeś komentarze albo podszywanki Internautów, w których przerabiają Twoje zdanie na dziesiątki sposobów?
Tak, bardzo fajna strona. Piszecie głównie negatywne rzeczy, ale to są słowa, które często sprowadzają człowieka na ziemię. Być może komuś to pomoże. Do tego podoba mi się ta specyficzna ironia. Niejednokrotnie czytałem stronę z uśmiechem na buzi, jakbym oglądał kabaret. Jeżeli ten wywiad się na niej pojawi, to chciałbym pozdrowić wszystkich odwiedzających. Podszywaczy też.

Nie rażą Cię te głupkowate komentarze?
Ale tak było zawsze, odkąd tylko pojawił się Internet. Każdy ma wolną wolę, każdy może powiedzieć wprost, co czuje. Ja mogę tylko powiedzieć tyle, że nie pisałem żadnych komentarzy pod swoim nazwiskiem, co jest zresztą oczywiste. Jak ktoś chce ze mną pogadać, to proszę bardzo. Nie żyjemy w Anglii, gdzie nie można ot tak sobie zdobyć numeru Rooneya.

Reklama

Ta wypowiedź po meczu z Cracovią była planowana, wcześniej przemyślana czy to raczej instynkt?
Nie jestem osobą, która będzie myślała godzinę czy dwie, co powie po meczu. Wychodziłem pierwszy, podszedł dziennikarz, to mu prosto z serca powiedziałem. Zapytałem go tylko, czy może zacytować niecenzuralne słowo.

Słowo dziwka wypowiedziane publicznie trochę dziwnie brzmi w ustach jednego z najinteligentniejszych piłkarzy w ekstraklasie.
Uważam się za osobę kulturalną i myślę, że nie zaburzy to mojego wizerunku, mojej kultury. Zresztą nie przesadzajmy, nie była aż tak bardzo agresywna. Mogę jedynie przeprosić młodych chłopaków, którzy to przeczytali. No i oczywiście kobiety. Nie mam jednak jakichś wielkich wyrzutów sumienia. To były słowa, które najlepiej zobrazowały moje uczucia. Można przegrać mecz, kiedy jest wyrównany. Ale nie można prowadzić 2:0 i w ostatnich minutach tracić trzech goli. Byłem strasznie wkurzony.

A teraz jak się czujesz?
Bardzo dobrze. Córeczka mi rośnie, mam wspaniałą żonę. To jest podstawa wszystkiego.

W sklepach nie słychać szeptów „patrz, to ten od gang bangu”?
Docinek w sklepach nie było. Na uczelni zdarzyła mi się tylko dziwna sytuacja. Pewien doktor trafił na ten tekst. Na jakimś portalu. Nie pytałem, jakim. Rozmawialiśmy w cztery oczy i ocenił te moje słowa bardzo pozytywnie. Mam też dobry kontakt telefoniczny z magistrem Andraszczakiem, który był psychologiem w kadrze polskich skoczków. Powiedział, że teraz jeszcze bardziej mnie szanuje. Miło jest usłyszeć taki komplement.

W szatni też pewnie trochę się nasłuchałeś.
Do dzisiaj chłopaki z tego podśmiechują. „Co, prosto z gang bangu?” – padają komentarze. Odbieram to pozytywnie, to urozmaicenie klimatu szatni.

Od kogo było najwięcej docinek?
Trudno powiedzieć. Grzesiu Fonfara, Jacek Popek, chyba ta dwójka. Chociaż nie. Maciek Małkowski! On chyba najczęściej do tego wraca.

Reklama

Dwa dni po Twojej wypowiedzi „Przegląd Sportowy” opublikował duży tekst, gdzie stoisz i trzymasz w ręku książkę. Widać, że zdjęcie było robione latem, czyli artykuł trochę się należał. Nie jest to smutne, że kilka dosadnych słów daje większą popularność niż kilkadziesiąt udanych rajdów i dośrodkowań?
Smutno mi z tego powodu nie jest. Smutno byłoby wtedy, gdybym dostał szansę gry w ekstraklasie, noga by mi się powinęła i zostałbym odstrzelony. Skoro mam na koncie 120 czy 130 meczów, nie liczyłem dokładnie, to jestem z tego zadowolony. A na tym, by tekst o mnie ukazał się w gazecie, tak bardzo mi nie zależy. Nie jestem medialną osobą. Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że taki już jestem.

Piłkarz z książką w ręku to chyba rzadkość. Na Weszło często piętnujemy półgłówków i leni, którzy lubią przejść obok meczu.
Będę musiał stanąć w obronie piłkarzy. Utrwalił się stereotyp, że zawodnicy są tacy i owacy. Przeważnie ludzie po nich jadą, bo zarabiają duże pieniądze. Uważam, że jeśli ktoś ma talent, jest w grupie najlepszych w danej dziedzinie, to powinien dobrze zarabiać. Znam wielu zawodników, którzy są bardzo inteligentni. U nas w Bełchatowie, jak jedziemy na mecz, to cały autobus coś czyta. Książki krążą po szatni, jest ciągła wymiana. Naprawdę mamy świetną atmosferę.

Będziemy się jednak upierać, że masa zawodników ma IQ mniejsze niż ich numery na koszulkach.
Wiadomo, że na 250 zawodników nie wszyscy będą szalenie inteligentni. Ja jednak nie zmieniam zdania i mówię, że obraz piłkarzy jest często nieco zamazany. Kiedyś przeczytałem artykuł w „Piłce Nożnej”, mam go gdzieś schowany w domu. Nazywał się „Siedem grzechów głównych” i bodajże trener Łazarek powiedział w nim, że piłkarz, który nie interesuje się niczym, przestaje być człowiekiem. Jest jak robot. Wierzę, że nie jest z nami tak źle, jak się o czasami pisze.

No to jakie książki nam polecasz? Nam i naszym Czytelnikom. Trzeba uświadamiać ludzi, że poza programem telewizyjnym i kilkoma portalami warto przeczytać coś innego.
Ostatnio czytam „Atylla – bicz boży” Williama Dietricha. Do tego polecam jeszcze fajną książkę na faktach „Walkiria”. Generalnie dużo tego jest. Myślę, że każdy człowiek w roku powinien przeczytać przynajmniej z dziesięć książek. Nie róbmy jednak ze mnie gościa, który non stop siedzi i czyta. Czytać oczywiście trzeba, ale jest też masa innych mądrych form spędzania czasu.

Na koniec jeszcze zapytamy, co z nowym kontraktem. Jak przebiegają rozmowy?
Powiem szczerze, ze jesteśmy na finiszu w Bełchatowie. Mam oferty z innych klubów, ale dopiero od nowego roku będą mógł z nimi rozmawiać. Najważniejsze, że nie jestem anonimowym zawodnikiem. Propozycje, jakie dostaję pokazują, że warto ciężko pracować. Warto być ambitnym człowiekiem.

Najnowsze

Anglia

Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Paweł Wojciechowski
1
Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...