Reklama

Zwalnianie trenerów? We Wrocławiu patologią jest wyrzucanie prezesów

redakcja

Autor:redakcja

08 stycznia 2018, 16:32 • 3 min czytania 26 komentarzy

Cierpliwość, opanowanie, ład duchowy, samokontrola, konsekwencja, rozwaga. Żadna z tych cech nie opisuje działań miasta Wrocław. Patrząc na piłkę jak typowy Janusz, bez zagłębiania się w szczegóły, typu styl gry czy kontuzje, jesień Śląska można uznać za słabą. A w takim wypadku należy kogoś ukarać. Kogo? To akurat drugorzędne. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz uparcie chciał wskazać winnego i tak po planach wyrzucenia Urbana, a potem Matyska, ostatecznie padło na to, że ścięta głowa należała do prezesa Michała Bobowca.

Zwalnianie trenerów? We Wrocławiu patologią jest wyrzucanie prezesów

Paweł Żelem skończył swoje rządy 21 listopada 2016 roku, czyli niecałe półtora roku temu. Po nim władze przejął Krzysztof Hołub, który jednocześnie był prezesem Śląska i Aquaparku Wrocław, co jest kuriozum. Następnie prezesem 7 marca 2017 roku został Michał Bobowiec. A że we Wrocławiu nie ma czasu na sumienną pracę i prezydent liczy na nagły efekt, to czas już na nowego sternika. A dokładniej na Marcina Przychodnego, ostatnio zarządzającego The World Games 2017, czyli igrzysk sportów nieolimpijskich.

Fakty są takie, ze prezydent miasta nie ma uprawnień do zwolnienia trenera czy prezesa, robi to Rada Nadzorcza, ale że miasto jest właścicielem Śląska, to decyzje mogą pochodzić od prezydenta Dutkiewicza, a Rada wciela je w życie. Jeśli miasto zarządza klubem, rezultaty nie mogą być dobre. Zarządzanie klubem przez urzędników jest oparte o… W sumie nie wiemy co napisać. Ich widzi mi się? Miejsce w tabeli? Nie wydaje nam się, że to odpowiedni ludzie do analizowania poczynań piłkarzy Śląska. A głównie o to chodziło przy odwołaniu Bobowca.

Reklama

Otóż początkowy plan był prosty – zwolnić trenera. Brani pod uwagę byli Radosław Mroczkowski, Piotr Stokowiec i Jacek Zieliński. Ale to ciągle obracanie się wśród znanych nazwisk. Czy w obecnym stanie rzeczy zrobiliby więcej od Jana Urbana? Śmiemy wątpić, ale w ekstraklasie brak cierpliwości to norma. Przecież jesienią właśnie po meczach ze Śląskiem Urbana zostało zwolnionych aż trzech szkoleniowców.

Gdyby został zatrudniony nowy trener, prezes miał zostać w klubie. Natomiast miasto zdecydowało się zwolnić prezesa, a zostawić dyrektora sportowego i trenera. Logiki nie ma tu żadnej, ale czego oczekiwać od ludzi, którzy na co dzień piłką się nie zajmują? A niestety jak przychodzi co do czego, to właśnie oni podejmują kluczowe decyzje.

Co od marca zdążył zrobić Michał Bobowiec? Patrząc na to obiektywnie – całkiem sporo. To za jego kadencji został pozyskany sponsor na koszulki po 958 dniach (!) poszukiwań. Nawiązano też współpracę z Kolejami Dolnośląskimi, dzięki czemu kibice jadąc na mecze kolejami wracają za darmo. Do tego zauważalny jest znaczny rozwój akademii – Śląsk jest liderem CLJ, wygrał Amber Cup, Deyna Cup oraz turniej „Z podwórka na stadion”, nawiązano też współpracę z AWF-em. Tutaj szczególne słowa uznania należy złożyć Tadeuszowi Pawłowskiemu zarządzającemu akademią.

Mamy wrażenie, że gdyby zamieszkujący Wrocław bohater fikcyjny Ferdek Kiepski poszedł w końcu do pośredniaka, to dostałby niedługo szansę jako prezes Śląska. I nie jest to żaden przytyk w stronę pana Przychodnego. Po prostu w takim tempie kompetentni ludzie się skończą i niedługo prezydent miasta Wrocław postawi na kogoś z ulicy, nie daj Boże na Boczka albo Paździocha.

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...