Reklama

„Czas na piwo i lampkę szampana”

redakcja

Autor:redakcja

09 października 2017, 00:41 • 4 min czytania 17 komentarzy

Jak dobrze wiecie, masówka w strefie mixed zone to nie nasz ulubiony klimat, ale przy takiej okazji jak awans na mundial należało zejść i pogadać chwilę z piłkarzami. Głównie o świętowaniu, czekającej ich imprezie, spełnieniu marzeń i trochę o poszczególnych akcjach z meczu z Czarnogórą. Zapraszamy do lektury słów Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika i Macieja Makuszewskiego.

„Czas na piwo i lampkę szampana”

Robert Lewandowski:

– Jak przyszedł do nas prezydent Andrzej Duda byłem akurat pod prysznicem. Ale końcówkę słyszałem, podziękował nam za walkę do końca i to, co daliśmy dziś kibicom. Cieszyliśmy się, trochę pośpiewaliśmy. Teraz wracamy na kolację do hotelu, a że graliśmy wcześniej, to mamy dłuższy wieczór, więc możemy sobie posiedzieć i świętować.

– Cel został zrealizowany, ale nie było łatwo i przyjemnie, a powinno tak być. Prowadzić 2:0, stracić dwie bramki, żeby później znowu zaatakować. To pokazuje, że najlepszą obroną jest atak. Przysnęliśmy, a w szatni w przerwie powiedzieliśmy sobie, żeby ciągle atakować. Jednak to Czarnogóra wypunktowała nas dwa razy i musieliśmy to nadrabiać. Nie wiem… to kwestia koncentracji, że jak prowadzimy, to myślimy, że jest już po meczu. Jednak na najwyższym poziomie takie detale o tym decydują i skończyło się nerwówką.

– Murawa była położona za późno, jednak te dwa-trzy dni robią różnicę. Wiedziałem, że piłka może nie iść tak szybko, że będzie szansa to wykorzystać. Szczęście dopisało, bo piłka poleciała się idealnie, przyblokowałem ją i odbiła się od bramkarza. Później nie pozostało mi nic innego, jak strzelić do pustej bramki. Po golu było już wiadomo, że ten awans jest nasz. Ale nie powinno być takich sytuacji, że dostajemy bramkę na 2:2 i robi się nerwówka.

Reklama

– To była trudna grupa, wiedzieliśmy, że nie możemy gubić punktów i po meczu z Kazachstanem wzięliśmy się za siebie. Było kilka przełomowych meczów. Z Armenią u siebie, bo nie wiadomo, jak by się to potoczyło, gdybyśmy go jednak zremisowali. Później ważne były spotkania z Rumunią, wszyscy przed Danią mówili, że mamy pewny awans, a po meczu nagle wszystko się zmieniło. Nam i wam przydał się zimny prysznic z Danią. To pokazuje, że nigdy nie można być niczego pewnym. Spełniliśmy marzenia, ciężko na to zapracowaliśmy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że w każdym meczu musimy walczyć, wyszarpać rywalom punkty. Zremisowaliśmy jeden mecz, jeden przegraliśmy, ale też jest sporo do poprawy. Jednak wywalczyliśmy awans, cieszymy się z tego i po tylu latach Polska znów zagra na mistrzostwach świata.

Kamil Glik:

– To musiał być ciekawy mecz z perspektywy kibiców. Przy wyniku 2:2 różne myśli przechodziły przez głowę, ale pokazaliśmy umiejętności, nie panikowaliśmy przy remisie, potem strzeliliśmy dwie bramki i uważam, że w ten sposób pokazaliśmy wielkość tej drużyny. Ważne żebyśmy wygrywali, nie ma dla mnie znaczenia, ile bramek tracimy, najważniejszy jest efekt końcowy, czyli zwycięstwa. Mamy nad czym pracować, większość powie, że to wina czterech obrońców, ale bronimy całą drużyną i to nie tylko od obrońców zależy, czy tracimy bramkę czy nie.

– Murawa nie nadawała się do niczego, była skandaliczna. Nie szukam nigdy usprawiedliwień, ale piłka zrobiła jeden kozioł, a drugiego już nie…

– Cieszyliśmy się bez żadnych nowości. Każdy przybił sobie „piątkę”, pogratulował. To była ciężka praca przez kilka ładnych miesięcy. Po powrocie do hotelu będzie szansa i czas, żeby usiąść przy piwie czy przy lampce szampana i powspominać, co działo się w tych eliminacjach.

– Startując od remisu z Kazachstanem, mecze z Danią czy Armenią u siebie nie były łatwe, dostaliśmy klapsa od Danii… Było wiele kluczowych momentów, każdy mecz był ciężki. Może mecz z Rumunią na wyjeździe był najlepszy, nawet nie w tych eliminacjach, a w ogóle w ostatnich latach.

Reklama

– Marzenia a cele to dwie różne sprawy. Moim marzeniem jest podniesienie pucharu świata, ale to będą nasze pierwsze mistrzostwa świata, nie jesteśmy obeznani z takim turniejem. Nie chcę składać żadnych deklaracji, nie zakładamy sobie celu.

Maciej Makuszewski:

– Duża radość, w szatni były śpiewy, tańce, przyszedł do nas prezydent i pogratulował zwycięstwa. Teraz jedziemy do hotelu, na pewno poświętujemy z chłopakami. To dla mnie spełnienie marzeń. Trzy miesiące temu nawet o tym nie myślałem, a dzisiaj świętuję z kolegami awans na mistrzostwa świata. Będę robił wszystko, żeby załapać się do kadry na mundial. Zawalczę o to, chcę być w dobrej formie i zachować zdrowie, najbliższe miesiące w klubie dużo pokażą.

– Przy tej długiej piłce wiedziałem, że Robert powalczy o to i że piłka może spaść gdzieś przy mnie. Widziałem kątem oka Roberta, ale bałem się, że jak mu podam, to podanie przetnie obrońca. Postanowiłem, że uderzę na bramkę i nie wyszło, bramkarz obronił mój strzał nogą…

– Nie myślałem, kogo chcę trafić w grupie. Jutro sobie usiądę, będę to analizował. Ale moim celem jest załapanie się do kadry na mundial w Rosji. Trochę znam rosyjski, pograłem tam chwilę i mimo że zapomniałem paru zwrotów, to śmiało się dogadam.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...