Reklama

Sztuką jest wygrać na zmęczeniu i bez formy. I to właśnie zrobiła Jagiellonia

redakcja

Autor:redakcja

16 lipca 2017, 17:51 • 3 min czytania 20 komentarzy

Różne błędy człowiek popełnia w życiu. Czasem idzie się na deszcz bez parasola, czasem wychodzi na pijacką imprezę z całą miesięczną wypłatą w kieszeni. A czasem – zamiast iść do lasu liczyć żołędzie – decyduje się na piękne, niedzielne popołudnie z ekstraklasą. W kontekście meczu w Niecieczy pogoda dziś absolutnie nie sprzyjała oglądaniu piłki.

Sztuką jest wygrać na zmęczeniu i bez formy. I to właśnie zrobiła Jagiellonia

Wiedzieliśmy, że Jagiellonia będzie zmęczona. Że będą mieli w nogach 90 minut z czwartku, że będą odczuwać skutki podróży z Azerbejdżanu, i że zagrają bez kilku ważnych zawodników. Nie sądziliśmy jednak, że to wszystko wzięte razem do kupy zamieni tę całkiem fajną drużynę w zbieraninę grającą bez ładu i składu. A jako że Bruk-Bet nie zrewanżował się piłkarską jakością, oglądaliśmy żenujący spektakl, w którym w pierwszej połowie obie ekipy oddały ledwie po jednym strzale na bramkę. A przy tym mieliśmy mnóstwo kopaniny i naprawdę niewiele faktycznych umiejętności.

Jagiellonia miała dziś z przodu tylko dwa atuty. Pierwszym był włączający się raz na jakiś czas do akcji ofensywnych Guilherme, drugim Fedor Cernych – jedyny ofensywny gracz, który w tym meczu zagrał na wysokim poziomie. Litwin był aktywny, głęboko cofał się po piłkę, starał się szarpać, ale nie miał nawet z kim wymienić klepki. Trudno więc się dziwić, że w pierwszej części gry Jaga w ogóle nie stwarzała zagrożenia. Po zmianie stron Cernych jednak zrobił swoje, bo momentalnie wywalczył rzut karny, po niezbyt mądrym faulu Słabego. I tak sobie myślimy, że jeżeli debiutuje się w ekstraklasie, i jeżeli ma się na nazwisko Słaby, to – żeby uniknąć żartów na swój temat – raczej nie należy wskakiwać rywalowi na plecy i przewracać go we własnej szesnastce. Lewy obrońca z Niecieczy miał jednak inny pomysł na siebie, przez co Sekulski mógł wykonać karnego w stylu Lewandowskiego i ustawić gościom wynik.

Wynik, który Jagiellonia dowiozła do samego końca. Rzecz jasna gospodarze próbowali coś zmienić, Śpiączka uderzył z głowy w słupek, a i w końcówce Gutkovskis i Jovanović w dogodnej sytuacji przeszkodzili sobie nawzajem. Nie zmienia to jednak faktu, że goście mieli już ten mecz pod kontrolą, sami również obili słupek (po strzale Cernycha) i nie pozwolili piłkarzom Rumaka rozwinąć skrzydeł. Ale też – powiedzmy sobie uczciwie – wiele ich to nie kosztowało, bo rywal nie zawiesił poprzeczki zbyt wysoko.

Gdyby jednak nie Cernych, byłby to klasyczny mecz na 0:0. Jednym z najbardziej palących pytań przed pierwszym gwizdkiem w Niecieczy była forma debiutującego u Słoników Jana Muchy. Czy zachował refleks i dynamikę, z których słynął u nas przed laty? Czy jest w formie? Czy będzie rzeczywistym wzmocnieniem ekipy Mariusza Rumaka? I to naprawdę przykre, że wciąż nie mamy pojęcia, na co stać słowackiego bramkarza, bo Jagiellonia – oprócz fajnie wykonanej jedenastki – nie zrobiła nic, żeby go sprawdzić. Podobnie jednak można napisać o Kelemenie, który w pierwszych minutach obronił strzał Stefanika w środek bramki, a później bardziej przydawała się jego gra nogami, niż umiejętności stricte bramkarskie. I to chyba najlepszy komentarz dla całego meczu, jaki oglądaliśmy dziś w Niecieczy.

Reklama

Warto jednak docenić Jagiellonię, która w niełatwych okolicznościach i znajdując się wyraźnie pod formą potrafiła wywieźć z Niecieczy komplet punktów. Bo na tym właśnie polega sztuka – wygrywać, kiedy wiatr wieje oczy. Inna sprawa, że najbardziej w oczy wiało dziś kibicom i postronnym obserwatorom. Jeżeli mieliście szczęście i udało wam się nie obejrzeć tego widowiska, absolutnie nie nadrabiajcie zaległości. Przeciwnie, unikajcie powtórek jak ognia.

[event_results 337395]

Sędzia: Krzysztof Jakubik 6/6

Bramki: 0:1 Sekulski (rzut karny, faulował Słaby, faulowany Cernych)

Kartki:
Żółte: Guilherme
Czerwone:

Gracz meczu: Cernych
Minus meczu: Słaby

Reklama

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...