Reklama

Siemaszko, Górski, Radović… Pięciu największych oszustów piłkarskiej wiosny

redakcja

Autor:redakcja

28 maja 2017, 17:44 • 5 min czytania 57 komentarzy

Władze angielskiej piłki od nowego sezonu wprowadzają bardzo dobry przepis – wszelkiej maści symulanci, aktorzyny czy oszuści będą karani za symulki i padolino dwoma meczami zawieszenia. Ma to piłkarzy oduczyć tanich sztuczek, bowiem jeśli zamiast grać, będą cudować, następne spotkania spędzą w pozycji siedzącej. Słusznie, bardzo słusznie, a widząc co odstawił wczoraj Siemaszko stwierdzamy, że coś podobnego powinno pojawić się i w ekstraklasie, nawet w formie rozszerzonej – przecież nie tylko symulka jest oszustwem. Wiosną naliczyliśmy co najmniej pięciu krętaczy, którzy powinni pójść do szkoły aktorskiej, siedzieć na trybunach czy robić cokolwiek innego. W każdym razie: na pewno dostać karę.

Siemaszko, Górski, Radović… Pięciu największych oszustów piłkarskiej wiosny

5. Piotr Wlazło

Nie odwiedzaliśmy Gersona w Łęcznej i może coś od jego pobytu w Gdańsku się zmieniło, może teraz wokół stopera kręci się jakieś tornado, które powoduje upadki rywali stojących czy biegnących wokół. Jednak chyba nie, bo większość zawodników zachowuje się normalnie, przyaktorzyć postanowił za to Piotr Wlazło – puścił sobie piłkę i świetnie, teraz wystarczyło za nią pobiec, potem pewnie strzelić. Niestety, oszust wybrał inną furtkę, postanowił wykonać jakiś komiczny pad i liczyć na przychylność sędziego. Niestety, Bartosz Frankowski dał się nabrać – czyli w podeszłym wieku będzie łatwym celem metody na wnuczka – i wskazał na wapno. A powinien piłkarza Wisły napomnieć i spojrzeć na niego z nieukrywanym poczuciem żenady.

Reklama

4. Darko Jevtić

Lechowi nie szło wówczas z Koroną i choć doceniamy ekipę Bartoszka, to jednak kandydat do mistrzostwa powinien rozstrzygać z nią mecze u siebie w inny sposób niż padolino i karny w końcówce. Chcielibyśmy wierzyć, że Jevtić zapomniał rano o śniadaniu, że podstępna murawa sprowokowała u niego poślizg, ale niestety nie urodziliśmy się wczoraj. Piłkarz Lecha myślał, myślał i wymyślił, że sędziego oszuka, tak będzie najbezpieczniej i najpewniej strzelić gola. Marciniak dał się nabrać, a Lech rzeczywiście w tym spotkaniu był górą, choć wcale nie powinien.

3. Miroslav Radović

Oszustwo bezczelne podwójnie, ponieważ Radović nie dość, że nawiązał do swoich najgorszych czasów – kiedy nurkował jak opętany – to jeszcze w rozmowie z Żelkiem Żyżyńskim przekonywał o faulu, w czym był tak przekonujący jak Mariusz Wach, który twierdził, że wypowiadając się na temat walki Joshuy z Kliczko nie był natrąbiony jak dzwon tylko zmęczony.

Reklama

Sytuacji Radovicia nie dało się bowiem uratować – Gonzalez po prostu biegnie za rywalem, doszło do minimalnego trącenia, Serb zastanawiał się dobrą chwilę co z tym fantem zrobić i dopiero parę kroków później runął jak długi. Żenada, absolutna żenada i mógłby Radović chociaż przyznać w przerwie, że cwaniakował, dla zwykłej przyzwoitości. Szedł jednak w zaparte co czyni go oszustem nieudolnym (na to padolino mógł się nabrać tylko Gil) i bezczelnym.

2. Maciej Górski

Sytuacja bardzo świeża, bo z 34. kolejki, kiedy piłkarz Korony nawet nie tyle, że dopuścił się oszustwa, ale zaprezentował ich cały festiwal. Naprawdę, w jakimś skrzywionym świecie, gdzie kantowanie by imponowało, Górski mógłby robić za idola prezentując pełen zestaw. No bo czego tu nie było?

– napastnik sfaulował Załuskę, który próbował interweniować w szesnastce. Widzieli to wszyscy, od kibiców z najwyższego rzędu po ludzi pracujących na stacji kosmicznej – nie dostrzegł tego jedynie sędzia Bednarek, co zdecydowanie powinno go upoważniać do darmowego badania wzroku.

– dalej, Górski wykonał paskudne padolino po mikro-starciu z Gonzalezem, facet turlał się jakby Hiszpan potraktował go bardzo ostro, a przecież ten go ledwo dotknął. Martwimy się więc o zawodnika Korony, bo skoro tak mały kontakt powoduje u niego tak wielkie straty, strach pomyśleć co przeżywa w komunikacji miejskiej – przy lekkim tłoku w pociągu czy autobusie musi miotać nim jak szatan.

– Górski popycha Gonzaleza, ten odpowiada tym samym i w efekcie obaj dostają po żółtej. Jednak to Hiszpan – po symulce Polaka – miał kartkę na koncie i to on wyleciał z boiska, a powinno być odwrotnie, Górski poszedłby pod prysznic mając już napomnienie za symulkę.

– Co ty, kurwa, gwiżdżesz? – pytał Gonzalez sędziego. Też chcielibyśmy to wiedzieć.

1. Rafał Siemaszko

Król oszustwa, Maradona z Wejherowa, inspiracja, by ten ranking w ogóle powstał. Rafał pisał naprawdę fajną historię w tym sezonie, bo nikt na niego nie stawiał przed startem rozgrywek, a on dał Arce wiele – do meczu z Ruchem dziewięć bramek w sezonie, poza tym kluczowe trafienie w finale Pucharu Polski. Ładował z wielu pozycji, strzelał głową – a jest przecież niskiego wzrostu – był najjaśniejszym punktem słabego, od dłuższego czasu, gdyńskiego zespołu.

Dla ludzi z wypaczonym systemem wartości po meczu z Ruchem może być bohaterem, jednak dla większości będzie oszustem. I słusznie.

Najpierw trafił ręką, potem tę rękę pocałował, w wywiadzie stwierdził, że to będzie jego tajemnica (zupełnie jakby transmisja szła do radia). Niby potem powiedział coś o wstydzie, ale niesmak i tak został duży, bo można komuś zwędzić auto, zrobić sobie z nim zdjęcie na tle zachodzącego słońca i wysłać SMS-a o treści „trochę mi wstyd”, ale to nie jest zbyt przekonujące. Szkoda, Rafał.

*

Pięciu oszustów, którym występki uszły na sucho. Śmiejemy się z arbitrów, że potrafią nie dostrzec czegoś, co widział każdy, ale inna sprawa, że trzeba im pomóc. Mają na głowie naprawdę wiele i jeśli można, ciężar w postaci aktorów należy im zdjąć – bicz w postaci zawieszenia za symulki mógłby się sprawdzić. To nie jest kosztowna technologia, tutaj nie trzeba prowadzić intensywnych szkoleń, wystarczy jedynie wpisać odpowiedni punkt do regulaminu. Więc chyba warto spróbować?

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

57 komentarzy

Loading...