Reklama

Upadek mistrza Polski. Pięć lat temu Garbarnia grała w I lidze, teraz znika z poważnej piłki

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

31 lipca 2024, 08:53 • 9 min czytania 23 komentarzy

Jeszcze trzy lata temu świętowała stulecie istnienia, w którego trakcie największym sukcesem było zdobycie mistrzostwa Polski w 1931 roku. W 2019 roku występowała na zapleczu Ekstraklasy, a w poniedziałek wycofała się z rozgrywek III ligi. Garbarnia Kraków znowu zaczyna budowanie wszystkiego od zera, bo nie było jej stać na utrzymanie drużyny na czwartym poziomie rozgrywkowym. Zasłużony klub znika z poważnej piłki. 

Upadek mistrza Polski. Pięć lat temu Garbarnia grała w I lidze, teraz znika z poważnej piłki

Ostatnia kolejka sezonu 2017/18 II ligi. Garbarnia pokonała na wyjeździe Wisłę Puławy, a Radomiak tylko bezbramkowo zremisował z Bełchatowem, w wyniku czego na czwarte miejsce awansowała ekipa z Krakowa i to ona wystąpiła w barażach. W nich nieoczekiwanie okazała się lepsza od Pogoni Siedlce. W trzech ostatnich meczach gole strzelali dziś znani z ekstraklasowych boisk Filip Wójcik i Serhij Krykun. To ich trafienia, a także Krzysztofa Kalemby, Szymona Kiebzaka i Tomasza Ogara, zapewniły awans Brązowym na zaplecze Ekstraklasy. Tak wysoko w hierarchii polskiego futbolu klub z Ludwinowa nie znajdował się od lat 70.

Faks i zmartwiona żona

Informacja o awansie dla Garbarni była niczym wiadomość o nieplanowanej ciąży dla nastolatki. Szok, niedowierzanie i absolutny brak przygotowania w wielu aspektach. Finansowo klub nie brylował już w II lidze. Infrastrukturalnie totalna katastrofa i konieczność gry na stadionie Wisły Kraków. Sportowo okazało się również, że Brązowi pozostawali zdecydowanie najgorszą ekipą zaplecza Ekstraklasy, kończąc rozgrywki z szesnastoma punktami straty do bezpiecznej lokaty. Ale czemu się dziwić, skoro jeszcze tydzień przed startem I ligi w klubie z Ludwinowa wciąż było więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Organizacyjnie dla Garbarni awans był niczym lot w kosmos, o czym świadczy kilka zdarzeń z lata 2018 roku.

Starsi kibice z pewnością pamiętają kupowanie Skarbu Kibica „Przeglądu Sportowego” przed każdą rundą rozgrywek w Polsce. Klasycznie przed jesienią sezonu 2018/19 stworzono skarb I ligi. Uwzględniano w nim każdy klub, w tym beniaminka z Krakowa. Droga do powstania tego była jednak długa i wyboista. By umówić się na jakąkolwiek rozmowę, należało telefonować na numer stacjonarny sekretariatu. Po krótkiej pogawędce, której celem było umówienie wywiadu z ówczesnym prezesem Jerzym Jasiówką, autor tekstu miał dwie możliwości: wysłać pytania faksem (tak, mamy 2018 rok!) lub skontaktować się ze skarbnikiem klubu. Z braku laku padło na drugą opcję, która finalnie doprowadziła do rozmowy z prezesem. Również ona była dość osobliwa.

Pomijając już fakt, że dodzwonienie się graniczyło z cudem, to gdy w końcu po drugiej stronie odezwał się głos, z dużym zdziwieniem przyjąłem fakt, że był on żeński. Okazało się, że telefon podniosła małżonka zapracowanego prezesa, który walczył, by Garbarnia wystartowała w I lidze. Wtedy usłyszeliśmy, w jakich warunkach rodził się ten awans.

Reklama

A niech pan da spokój z tym awansem. Na co to komu było. To wszystko wpędzi tylko mojego Jurka do grobu. Chodzi poddenerwowany, cały czas musi coś załatwiać, a serce już nie te. Mam nadzieję, że nic złego mu się przez ten awans nie stanie – mówiła zmartwiona małżonka prezesa.

Jerzy Jasiówka honorowy prezes Garbarni Kraków

Mistrzostwo Polski, 8:0 z Bayernem i tournee po Chinach

Finalnie skarb udało się zrobić, a Garbarnia wystartowała w rozgrywkach zaplecza Ekstraklasy. Sezon 2018/19 był jednak jak pocałunek śmierci dla klubu z Ludwinowa (ostatnie miejsce w lidze, zaledwie 21 zdobytych punktów). A przecież Brązowi mają bogatą historię, do której warto byłoby nawiązać. Już w trzecim ligowym sezonie Ekstraklasy „Garca” powinna sięgnąć po tytuł. W 1929 roku zdobyła 32 punkty (za wygraną przyznawano dwa) i znajdowała się na pozycji lidera. Wtedy do akcji wkroczył PZPN, wywracając tabelę do góry nogami. Zwycięstwo Klubu Turystów Łódź 2:1 nad Wartą Poznań zweryfikowano jako walkower dla Zielonych, co doprowadziło do sytuacji, w której łódzka ekipa spadła z ligi, a wielkopolska drużyna wyprzedziła Garbarnię, zdobywając mistrzostwo Polski.

Dwa lata później podobna sytuacja się już nie powtórzyła. Krakowska drużyna okazała się najlepsza w Ekstraklasie. Wyprzedziła takie marki jak Wisła Kraków, Legia Warszawa, Pogoń Lwów czy Ruch Wielkie Hajduki, czyli obecny Chorzów, choć na półmetku sezonu plasowała się na piątym miejscu. Garbarnia pozostaje zatem jedną z dwudziestu drużyn w Polsce, która zdobywała mistrzostwo kraju. A oprócz tego zanotowała kilka ciekawych skalpów w międzynarodowej piłce, ogrywając Bayern Monachium 8:0 czy wyjeżdżając jako pierwsza ekipa z Polski na tournee po Chinach, co wydarzyło się w latach 50.

Powrót na zaplecze Ekstraklasy po ponad 40 latach był dla klubu z Krakowa niczym zdobycie mistrzostwa. Z tego powodu zapragnięto, by potencjalna kolejna próba podbicia I ligi okazała się znacznie lepsza niż pierwsza w tym stuleciu. Należało się jednak poprawić w wielu aspektach: sportowym, finansowym, infrastrukturalnym i organizacyjnym. W tym ostatnim zaprocentować miał rok na zapleczu. Trzy pierwsze zamierzano rozwiązać, wykorzystując pokaźne grunty na Ludwinowie. Wyprzedając je pod zabudowę mieszkalną, wzbogaciłby się klub i zarobione pieniądze reinwestowałby w drużynę oraz rozbudowę infrastruktury. Taką decyzję podjęto, gdyby finalizacja projektu Garbarnia 2.0 stale się przeciągała, a w zasadzie dalej się ciągnie.

Garbarnia 2.0

Zgłoszony w 2022 roku plan w pierwszym etapie zakładał zagospodarowanie nieużytków, stworzenie trasy pieszo-rowerowej, parków kieszonkowych i dwóch boisk. W drugiej części miało dojść do powstania trybuny i poprawy infrastruktury całego stadionu w celu dalszej gry na poziomie centralnym. Wszystko we współpracy z miastem i dzielnicą Pogórze. Przez ostatnie dwa lata  prowadzono różne rozmowy, zorganizowano dzień otwarty dla mieszkańców i stworzono petycję, którą w pierwszych miesiącach podpisało ponad 2,4 tys. osób.

Reklama

Przygotowaliśmy projekt zagospodarowania klubowych obiektów sportowych wraz z otoczeniem, gdzie mogłyby powstać ogólnodostępne miejsca rekreacyjne dla mieszkańców. Powodzenie przedstawionego założenia uzależnione jest od zgody miasta na przekształcenie dwóch działek z nieużytków na możliwość wprowadzenia na nich zabudowy. Chodzi o działki, których kształt nie pozwala na wykorzystanie ich pod działalność sportową i nie były planowane pod takie wykorzystanie. Przyszłość klubu uzależniona jest od tego, czy uda się zrealizować to zamierzenie, dzięki któremu mielibyśmy środki na dalsze funkcjonowanie – powiedział ówczesny prezes Garbarni, Grzegorz Bartosz na łamach Gazety Krakowskiej.

Po dwóch latach przeciągających się rozmów, negocjacji i innych politycznych gierek wniosek Brązowych w lutym tego roku został rozpatrzony negatywnie. W uzasadnieniu możemy przeczytać, że radni krytycznie podchodzą do działań, zmierzających do realizacji na nieruchomościach, oddanych w użytkowanie wieczyste klubowi, zabudowy o charakterze innym, niż to wynika z zawartej umowy użytkowania wieczystego. Tę decyzję poprzedziła próba ratowania klubu przed upadkiem, jaką była sprzedaż gruntów prywatnemu deweloperowi, co nie spotkało się w mieście z dobrym przyjęciem.

Sprzedaż gruntów lub bankructwo

Garbarnia bowiem otrzymała grunty pod obiekt sportowy na krakowskim Ludwinowie w 1990 roku w ramach rekompensaty. Brązowych pozbawiono stadionu na przełomie lutego i marca 1973 roku. Władze Krakowa zdecydowały się na rozbiórkę obiektu przy ulicy Barskiej, a w jego miejsce wzniesiono Hotel Forum. Z biegiem lat grunty na Ludwinowie stały się bardzo atrakcyjnym kąskiem dla deweloperów, a ich wartość rosła. I Garbarnia chciała na tym skorzystać. W zasadzie nawet to zrobiła. Wzdłuż ulicy Rydlówka powstało osiedle mieszkaniowe. Kłóciło się to jednak z planem zagospodarowania przestrzennego, dlatego kolejna próba sprzedaży gruntów została zatrzymana przez radnych.

Kiedy oddawaliśmy teren w użytkowanie, przeznaczenie było jasne i proste, że tam ma być po prostu klub sportowy. Na pewno podpisując umowę dzierżawy, nikt nie zakładał, że tam będą bloki mieszkalne – powiedział podczas sesji rady miasta Dariusz Nowak z Urzędu Miasta. Mimo to Garbarnia dalej obstawała przy swoim, szczególnie że na szali włodarze postawili istnienie klubu.

Klub nie będzie w stanie dalej prowadzić działalności sportowej. Te zakazy proceduralne uniemożliwią nam dalsze funkcjonowanie, ponieważ będziemy musieli zapewne zwrócić zaliczkę inwestorowi – zripostował Bartosz, który jako prezes przyjął już nawet 15 mln zł od inwestora i od razu je rozdysponował. Problem w tym, że było to zupełnie niezgodne z wprowadzonym planem zagospodarowania przestrzennego i zintegrowanego planu inwestycyjnego.

Stadion Garbarni jest inwestycyjnie interesujący, lecz niekoniecznie pod względem sportowym.

Brak gwarancji finansowych

I to zaważyło na przyszłości zarządu i całej Garbarni. Pod koniec lipca doszło do wybrania nowego zarządu, który musiał ponieść konsekwencje nieudanej próby sprzedaży gruntów. Klub już w nowym układzie podjął decyzję o wycofaniu się z rozgrywek III ligi. Oficjalny powód? „Brak gwarancji finansowych na prawidłowe funkcjonowanie pierwszego zespołu na poziomie centralnym rozgrywek.”

Po audycie, który wykonał nowy zarząd, nie byliśmy w stanie finansowo utrzymać zespołu w III lidze. Zawodnicy dostali wolną rękę. Na razie prowadzimy rozmowy i wszyscy ci, którzy będą chcieli zostać, dostaną taką możliwość. Obecnie ciężko przewidzieć, w jakim składzie osobowym rozpoczniemy przygotowania. Więcej będziemy wiedzieć w przyszłym tygodniu. Założenie jest takie, że chcemy grać swoimi chłopakami, wychowankami. Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym nie znajdziemy zawodników do gry – powiedział nam Patryk Kaim, dyrektor klubu.

Ma być to jednak stan przejściowy. Tak jak w przeszłości po stracie mistrzostwa przy zielonym stoliku, stadionu, kilkudziesięcioletnim tułaniu się po niższych ligach i spadku z I ligi, „Garca” ma wrócić silniejsza. To na razie ambitne plany, ale podobne miał poprzedni zarządu, który pozostawia również po sobie rozgrzebany projekt Garbarnia 2.0. Wciąż może on trafić na wokandę i zyskać uznanie lokalnych radnych, ale po ponad dwóch latach szanse na to są dużo mniejsze, biorąc pod uwagę, w jaki sposób próbowano wykorzystać tereny zielone należące do klubu. Lokalna społeczność nie godziła się na kolejne deweloperskie inwestycje, stąd tak duży sprzeciw.

V liga stanem przejściowym

Chcemy wystartować w piątej lidze. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, po wycofaniu drużyny zostajemy zdegradowani o dwie klasy rozgrywkowe. W piątej lidze koszty są już niższe i powinniśmy podołać pod względem ekonomicznym. To duże wyzwanie, bo nowy zarząd postawił sobie za cel przeprowadzenia gruntownej restrukturyzacji w klubie. Biorąc pod uwagę historię Garbarni, liczymy, że piąta liga będzie jedynie chwilowym przystankiem do tego, żebyśmy wrócili silniejsi sportowo i strukturalnie. Czasami trzeba zrobić dwa kroki do tyłu, żeby wykonać trzy do przodu. Mamy nadzieję, że nam się to powiedzie. Z punktu czysto ekonomicznego nie mogliśmy podjąć innej decyzji – dodał Kaim, po czym wyjaśnił, jak wygląd aktualny status projektu Garbarnia 2.0.

Projekt nie zależy wyłącznie od klubu, ale przede wszystkim od miasta. Bardzo byśmy chcieli, żeby się zrealizował, ale nie od nas zależy jego powodzenie. Teraz chcemy się przede wszystkim skupić na rzeczach, na które mamy realny wpływ. 

Brązowi znowu zaczynają budowę wszystkiego od zera. Na nowo należy stworzyć zdrowe fundamenty pod zespół, finanse oraz budynki, bo infrastruktura nawet na szóstym szczeblu rozgrywkowym musi spełniać minimum przyzwoitości. Nie można jednak mówić o tabula rasie. Strony polskiego futbolu historii zostały już bogato zapisane przez Garbarnię. Teraz wszyscy znajdujemy się na jej czarnych kartach i przed nowymi władzami bardzo długa droga, by ponownie użyto złotych zgłosek.

WIĘCEJ O NIŻSZYCH LIGACH:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Komentarze

23 komentarzy

Loading...