Reklama

Korona rewolucjonizuje futbol – by wygrać, trzeba grać w dziesięciu!

redakcja

Autor:redakcja

20 grudnia 2019, 21:00 • 4 min czytania 0 komentarzy

Korona Kielce musiała coś wymyślić, by realnie walczyć o utrzymanie. O ile porażkę z Legią można było zrozumieć, o tyle przegrana z Arką, bezpośrednim rywalem w bitwie o byt, wskazywała, że lekko nie jest i nie będzie, jeśli zaraz Koroniarze nie wymyślą futbolu na nowo. Na szczęście kielczanie nie są z tych, którzy siedzą z założonymi rękami i czekają, aż pomysł im spadnie z nieba. Nie, oni najwyraźniej spędzili wiele nieprzespanych nocy na analizie, wypisali dziesiątki markerów w szale notatek na tablicy, by dotrzeć do prawdy objawionej.

Korona rewolucjonizuje futbol – by wygrać, trzeba grać w dziesięciu!

Żeby wygrywać, Korona musi grać w co najmniej dziesiątkę. Głupie? Może i tak, ale wyniki mówią co innego – w zeszłej kolejce 1:0 z Cracovią, teraz 1:0 z Pogonią, a więc z rywalami, którzy są chętni do oklepu w pucharach latem.

Najbardziej nas ciekawi jak piłkarze Korony wybierają wśród siebie piłkarza, który ma opuścić boisko. Czy losują zapałki? Czy grają w marynarza? Czy robią żonglerki i ten, który ma najmniej (więc pewnie cztery przy pięciu udanych podbiciach reszty), musi honorowo opuścić murawę? Chcielibyśmy się tego dowiedzieć, by nasze zapiski były jak najdokładniejsze, gdy będziemy opisywać początki nowego futbolu granego w dziesiątkę, który zaczął się niepozornie, bo w Kielcach.

Natomiast jedna prośba, panowie – wylatujcie z tego boiska, jasne, śmiało, ale może za jakieś mniej groźne przewinienia? Lepiej już kogoś zwyzywać niż skakać na kostkę tak jak Zalazar tydzień temu czy atakować wyprostowaną nogą kolano, a więc jak Gnjatić dzisiaj.

Rewolucja, rewolucją, ale higiena pracy też nie może być rzucona w kąt.

Reklama

W każdym razie: ciekawi nas również co się dzieje w głowach rywali, gdy ci widzą kielczan grających w osłabieniu. Być może czują się zbyt pewnie i sądzą, że piłka w końcu musi wpaść do siatki, nawet bez ich większego udziału? A tak to w piłce jednak nie ma i Korona wykorzystuje momenty, kiedy przeciwnik odlatuje myślami na inną planetę. Z Cracovią był to błąd Lusiusza, tutaj kuriozalna postawa Podstawskiego i Kostasa. Pierwszy stracił piłkę na środku boiska, poszło szybkie prostopadłe podanie do Pućki, wspomniany Kostas zaprezentował przy tym mobilność trabanta z łysymi oponami, zresztą jeszcze wcześniej się obciął, Pućko wyszedł sam na sam i pokonał Stipicę.

I w sumie tak jak Kostas udanie wchodził do ligi, tak teraz coraz częściej widać jego braki. Chodzi tu przede wszystkim o zwrotność i dynamikę, bo przecież Korona mogła mieć i drugą bramkę, kiedy Grek nie potrafił zatrzymać Żubrowskiego, ale wówczas wszystko skończyło się na strachu i rękawicach Stipicy. Poza tym mamy też wątpliwości czy Kostas nie powinien opuścić boiska, bo jego atak nogą w głowę rywala był po prostu paskudny.

Tak czy tak – tragiczny występ obrońcy.

Natomiast niech się nie cieszą zawodnicy ofensywni, bo i o ich postawie nie potrafimy powiedzieć zbyt wiele dobrego. Widać, że Manias nie zastąpi Buksy, gdyż, prawdę mówiąc, nie dalibyśmy dużych pieniędzy na to, że zastąpiłby Kolewa w Rakowie. Jak miał dobrą sytuację, to zamiast walnąć, chciał lobować i oczywiście nie trafił w bramkę. Jak potrzeba było nosa snajperskiego w polu karnym, to widzowie widzieli dupę z majonezem. I tak dalej, i tak dalej. Przecież ta sytuacja po wstrzeleniu Kostasa była kuriozalna – Manias domagał się karnego, mając przed sobą pustą bramkę, a de facto sam wpadł w obrońcę…

Ma Pogoń teraz trochę pieniędzy i wypada choć część przeznaczyć na kogoś poważnego do przodu. Jeśli oczywiście marzy się o czymś więcej niż pierwsza ósemka.

Ale też nie jest tak, że wszystko, co złe to tylko Manias, a reszta pięknie i elegancko. Absolutnie. Hostikka był jak zwykle barwny niczym najtańsza siatka foliowa. Drybling Listkowskiego polegał na wbieganiu w przeciwnika. Serio. Spiridonović był z tego grona niby najlepszy, powinien mieć asystę (fatalne pudło Hostikki), ale i tak więcej w jego grze było chaosu niż konkretów.

Reklama

Panowie, tak nie może być. Żarty, żartami, ale macie przed sobą Koronę w dziesiątkę u siebie, wiecie, jak może się to skończyć po Cracovii, a nie wyciągacie żadnych wniosków. I nie tylko z tego przypadku, bo przecież Pogoń kompletnie nie umie grać z dołem tabeli. Ostatnie pięć meczów z takimi zespołami:

– 0:1 z Koroną,
– 0:1 z Wisłą Kraków,
– 1:1 z Arką Gdynia,
– 1:2 z Rakowem,
– 1:1 z Górnikiem Zabrze.

Przy na przykład dwóch wygranych z Legią. No, katastrofa, która może w ostatecznym rozrachunku kosztować nawet podium.

pg1

Najnowsze

Ekstraklasa

Magiera: Cieszę się, że gola strzelił Żukowski. Zasłużył ciężką pracą na trafienie

Piotr Rzepecki
1
Magiera: Cieszę się, że gola strzelił Żukowski. Zasłużył ciężką pracą na trafienie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...