Reklama

Liga Europy – kto może jeszcze bryknąć, a kto ma już pozamiatane?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

13 grudnia 2018, 13:19 • 13 min czytania 0 komentarzy

Ligę Europy traktujemy co do zasady z pewnym przymrużeniem oka. Być może nie do końca zasłużonym, ale bez wątpienia są to rozgrywki rozdmuchane do granic przyzwoitości i w dużej mierze, najzwyczajniej w świecie, niezbyt atrakcyjne dla neutralnego obserwatora. Ale ostatnia kolejka to jednak co innego. Kiedy przychodzi do rozstrzygnięć, temperatura spotkań siłą rzeczy wzrasta. Zmierzyliśmy zatem, gdzie będzie najgoręcej, a gdzie emocje wystygły już do reszty i jest pozamiatane.

Liga Europy – kto może jeszcze bryknąć, a kto ma już pozamiatane?

Niestety – w niektórych grupach gra toczy się albo o zupełną pietruszkę, albo wyłącznie o kolejność miejsc w tabeli, która nie wiąże się z awansem i odpadnięciem z rozgrywek. Oczywiście wyjście z pierwszej lokaty stanowi jakąś wartość, o którą warto w finałowej serii spotkań powalczyć, ale dobrze wiemy, jak to wygląda w praktyce – piłkarze mimo wszystko dają sobie trochę luzu, a w ich poczynania, nawet podświadomie, wkrada się chęć, by mecz rozegrać jak najmniejszym nakładem siły.

No dobra, dość tego zniechęcania.

grupa a le

No cóż – tutaj się już nic sensacyjnego nie wydarzy. W ostatniej kolejce Bayer Leverkusen pojedzie do Larnaki, żeby umocnić się na pierwszym miejscu w grupowej tabeli. Natomiast zawodnicy FC Zurich wybiorą się na wycieczkę do Bułgarii, gdzie spróbują zwyciężyć, w nadziei na potknięcie Aptekarzy. Łudogorec Razgrad – z Jakubem Świerczokiem i Jackiem Góralskim w kadrze – również nie ma już najmniejszych szans na wyjście z grupy.

Reklama

To dość duże rozczarowanie dla Bułgarów. Ich europejskie wojaże zaczęły się od sezonu 2012/13 i przedwczesnej porażki w eliminacjach do Champions League, lecz później było już tylko ciekawiej. 1/8 finału Ligi Europy w 2014 roku, potem faza grupowa Ligi Mistrzów, uświetniona wyrównanymi bojami z Realem Madryt i Liverpoolem. Udało się jeszcze sukces powtórzyć, a nawet zająć trzecie miejsce w grupie LM. Niepozorny klubik stał się rozpoznawalną marką na rynku europejskim. Stąd zresztą transfery, było nie było, reprezentantów Polski. Ale bułgarskie eldorado zdaje się dobiegać końca, a przynajmniej powinno przejść przemeblowanie. Czy Góralski i Świerczok wylecą na fajans? Próżno szukać ich nazwisk w gronie zawodników, którzy w ten sezonie dostali najwięcej minut, ale w ostatnich tygodniach jest z tym trochę lepiej.

Choć – z drugiej strony – czyż nie jest delikatną stratą czasu tkwienie w Razgradzie, gdy ten klub wypada z europejskich pucharów? W lidze rywale są zbyt słabi (siedem tytułów mistrzowskich z rzędu dla Łudogorca), w Europie robią się zbyt mocni. Niezbyt fortunna sytuacja.

grupa b le

No i jest pierwsza dawka wrażeń. Co prawda Red Bull Salzburg pozamiatał konkurencję i jest już pewien awansu z pierwszego miejsca, lecz wciąż nie mamy pewności, kto zajmie drugą lokatę. Na uprzywilejowanej pozycji jest Celtic, który podejmuje u siebie pewnych swego Austriaków. RB Lipsk ma z kolei na rozkładzie pogrążony w czarnych myślach Rosenborg, który rywalizację bez wątpienia skończy na dnie tabeli.

Gracze z Lipska mają korzystny bilans meczów z Celtikiem. Jeśli ich krewniacy z Salzburga ograją Szkotów, niemiecka ekipa może psim swędem wyczołgać się z grupy. Jest tylko jeden problem – Celtic nie przegrywa u siebie. I już nawet nie ma sensu przytaczać screenu ze statystykami pamiętnego starcia The Bhoys z Barceloną, podczas którego gospodarze zanotowali 1% posiadania piłki przy 99% rywali, a jednak wygrali mecz, wzruszając tym do łez swego najwierniejszego fana, Roda Stewarta. To było jednak parę lat temu, czasy się zmieniają. Lecz te zmiany jakimś cudem omijają Celtic Park.

Reklama

Sezon 18/19 – bez porażki u siebie.

Sezon 17/18 – cztery porażki u siebie (Aberdeen, PSG, Bayern, Anderlecht).

Sezon 16/17 – dwie porażki u siebie (Bor. Moenchengladbach, Barcelona)

Jak widać – na przestrzeni poprzednich dwóch i obecnego sezonu, tylko europejskie siły (no, plus Aberdeen, ale to był mecz o czapkę śliwek) potrafiły szurnąć Celtic na jego obiekcie. Z drugiej strony – Salzburg to jest ekipa z ambicjami i możliwościami jak najbardziej sięgającymi fazy grupowej Champions League, potencjałem ofensywnym spokojnie dorównująca choćby Anderlechtowi. Jeżeli goście zepną poślady na sto procent, są w stanie zwyciężyć. A wtedy Lipsk ma już drogę otwartą do wyjścia z grupy. Wystarczy tylko nie zrobić Interu, a być może będzie szansa się z Interem zmierzyć.

grupa c le

No, tutaj mamy niezły młyn.

Jeżeli mowa o ekipach z ambicjami sięgającymi Ligi Mistrzów, to takową z pewnością jest Zenit St. Petersburg, stąd nie ma przypadku, że rosyjska drużyna rozsiadła się na fotelu lidera w swojej grupie i jako jedyna może się przed decydującą serią spotkań poszczycić magiczną literką „A” przy nazwie. Reszta będzie się naparzać do końca.

Szanse na wyjście z grupy jak najbardziej ma drużyna Girondins Bordeaux, choć do decydującej serii spotkań przystępuje z ostatniego miejsca. Trochę w stylu Adama Małysza, który też lubił w pierwszej serii wylądować na piątej, szóstej lokacie, a potem w drugim skoku pobić rekord skoczni o dziesięć metrów i łyknąć bezradnych rywali, wyglądających przy nim jak emu na tle orła. Dobra, ale dość sentymentalnego pierdzielenia o małyszomanii. Bo sytuacja Żyrondystów naprawdę jest ciekawa. Jeżeli stukną Kopenhagę na wyjeździe, a Slavia przegra u siebie z Zenitem – przechodzą dalej, ponieważ mają korzystny bilans bezpośrednich spotkań z czeskim zespołem. Jakiekolwiek potknięcie Zenitu oczywiście dyskwalifikuje francuską drużynę. Jeżeli awansować chce zaś Kopenhaga, musi pokonać Francuzów i liczyć na porażkę prażan. Nawet remis Slavii z Zenitem nie urządza Duńczyków, bo mają niekorzystny stosunek gier z Czechami.

Zenit natomiast może łypać na całe to barachło z pogardą i analizować najbliższego ligowego rywala, bo z pierwszej lokaty w grupie nie strąci go nawet porażka milion do zera.

Ewentualne wyjście z grupy na pewno będzie dużym triumfem Slavii. Drużyna ze Stadionu Sinobo w ostatnich latach mocno zainwestowała w szkolenie młodzieży i efekty tej pracy widać już podczas juniorskich turniejów, również tych organizowanych w Polsce. Nawet nie chodzi o to, że młodzicy z Pragi potrafią w nich wygrywać, bo to nie jest na tym etapie najważniejsze. Ważny jest styl, wyszkolenie techniczne, wypracowane automatyzmy. Pod tym względem młodzi piłkarze ze stolicy Czech wyróżniają się na tle europejskich konkurentów. A do tego dochodzi jeszcze niezły skauting.

Wiosna w pucharach? Ostatni raz taka przyjemność spotkała Slavię w 2008 roku. I chyba mało ekskluzywna passa zostanie przełamana. Wystarczy tylko nie dostać w czapkę.

grupa d le

Bogiem a prawdą, jedna z najnudniejszych grup do omawiania. Dinamo Zagrzeb jest już pewne pierwszego miejsca, Fenerbahce drugiego, a Spartak Trnawa i Anderlecht mogą się żegnać z europejskimi pucharami w sezonie 2018/19. Wraz ze Spartakiem odpada Patryk Małecki, wraz z Dinamem awansuje Damian Kądzior.

Szokować może dziadowska postawa Anderlechtu, który w fazie grupowej nie wygrał ani jednego spotkania i zdołał odnotować ledwie dwa remisy. Ale nie ma co ukrywać, że Fiołki mocno po macoszemu traktują europejski puchar pocieszenia. Na mecze fatyguje się prawie dwa razy mniej widzów niż na ligę, w której skądinąd Anderlecht również radzi sobie najwyżej średnio, zajmując czwarte miejsce w stawce. Za to bardzo solidna postawa Fenerbahce w pucharach to zupełne zaprzeczenie ligowej bryndzy, bo słynny klub znajduje się w tej chwili na przedostatnim miejscu w tabeli tureckiej Super Ligi. W tej chwili Erwin Koeman próbuje naprawiać to, co spieprzył Philip Cocu.

Nas cieszyć może postawa Dinama z uwagi na Damiana Kądziora, choć akurat polski skrzydłowy jest w Chorwacji piłkarzem ligowym. W LE gra ogony, albo nie występuje wcale. W lidze wymiata – dwa gole i dziewięć asyst w piętnastu rozegranych meczach chorwackiej ekstraklasy.

grupa e le

Tutaj również niespecjalnie jest się czym podniecać. Karabach Agdam wraz z Kubą Rzeźniczakiem i całą zgrają starych znajomych z polskiej ekstraklasy żegna się z Europą, co zresztą dla polskiego obrońcy może być jednocześnie jednym z pożegnalnych akcentów w klubie. Worskła Połtawa również gra wyłącznie o honor, w tym celu odwiedzi Lizbonę, a Karabach swój ostatni mecz rozegra w Londynie.

Arsenal trzeba chyba w tym sezonie potraktować jako murowanego kandydata do zwycięstwa w Lidze Europy. Ostatecznie Unai Emery to wybitny specjalista w dziedzinie wygrywania tych właśnie rozgrywek. O ile w Champions League zdarzało mu się odnotowywać sromotne kompromitacje, tak piętro niżej czuje się jak ryba w wodzie. A jego Kanonierzy wyraźnie odżyli, odkąd szatnię opuścił Arsene Wenger. Byłoby zresztą ironią losu, gdyby po tylu latach panowania francuskiego szkoleniowca Arsenal miał z miejsca wstawić do gabloty europejskie trofeum. Wengerowi nie udało się wygrać ani jednego, nawet Pucharu UEFA. Przegrał przecież pamiętny finał z Galatasaray w 2000 roku, a od tamtej pory grał już w LM, bez finalnego sukcesu.

Ostatnie europejskie zwycięstwo Arsenalu to rok 1994 i triumf w Pucharze Zdobywców Pucharów. W kadrze Kanonierów figurowało wówczas ledwie dwóch obcokrajowców – Szkot i Irlandczyk. Inna epoka.

grupa f le

No, tutaj mamy trochę zamieszania. Poza realną rywalizacją jest już tylko ekipa Dudelange, choć Luksemburczycy i tak mogą uchodzić za największych wygranych tegorocznej edycji Ligi Europy. Może bilans w tabeli na to nie wskazuje, ale pogromcy Legii naprawdę postawili się paru rywalom, a Milanowi dwukrotnie napsuli mnóstwo krwi. W ostatniej kolejce zmierzą się z Betisem. Pewnym awansu Betisem, gdzie szalony Quique Setien stara się zdefiniować futbol na nowo.

To oznacza, że w Pireusie mamy bezpośrednie starcie o awans.

Pierwszy mecz między Milanem a Olympiakosem zakończył się zwycięstwem Rossonerich 3:1, po dwóch trafieniach Cutrone i jednym Higuaina. To oznacza, że grecka ekipa nie tylko musi dzisiaj zwyciężyć, ale musi zwyciężyć wysoko, jeżeli marzy o wyjściu z grupy. Najlepiej oczywiście do zera. Choć trochę trudno w taki scenariusz uwierzyć, bo obie ekipy mają swoje problemy z grą w defensywie i zanosi się w sumie na niezłą strzelaninę. To podejrzenie podsycił dodatkowo trener drużyny z Pireusu, Pedro Martins, zapewniając o wielkiej ekscytacji najbliższym spotkaniem, jaka panuje wśród jego podopiecznych. W Attyce szykuje się ogień.

A tak poza wszystkim, to trudno w pożegnalnym meczu nie życzyć choćby punktu wojownikom z Dudelange. Zasłużyli, żeby swoje europejskie przygody spuentować jakimś fajnym wynikiem.

grupa g le

Jedna z najmocniej obsadzonych grup, co zaowocowało wyjątkowo zajadłą rywalizacją o awans do fazy pucharowej. Ostatnia kolejka przed nami, a wydarzyć się może tutaj po prostu wszystko.

Najwięcej zainteresowania wzbudzał chyba powrót Glasgow Rangers do europejskiej rywalizacji, więc zaczniemy analizę sytuacji właśnie od Szkotów, których odbudowę nadzoruje Steven Gerrard, specjalista od wychodzenia z grupy w ostatniej kolejce, o czym wiedzą coś stali bywalcy wspomnianego przed chwilą stadionu w Pireusie. Rangersi swój ostatni mecz rozegrają w Wiedniu. Oczywiście nie ma tutaj żadnej specjalnej rozkminy – urządza ich tylko zwycięstwo.

Szkoci w wyjazdowych starciach strzelają sporo, ale nie wygrywają. Natomiast domowe starcie z Rapidem zakończyli sukcesem, zresztą to ich jedyne zwycięstwo w grupie. 3:1, wyszarpane w ostatnich sekundach.

Co będzie, jeśli Austriacy zremisują u siebie z Rangersami? Mają awans. Spartak Moskwa – nawet jeżeli pokona Villarreal – nie wyprzedzi Rapidu Wiedeń, gdy zrówna się z austriacką drużyną punktami. W fazie grupowej wiedeńczycy odnieśli dwa zwycięstwa i, jak na złość, oba właśnie nad Rosjanami. Golem na wagę awansu może się okazać trafienie Philippa Schobesbergera w 91. minucie meczu wyjazdowego ze Spartakiem. Ofensywny pomocnik sprawił, że wybudowana z okazji mundialu Otkrytije Ariena zamilkła, a Rapid wywiózł bezcenne trzy punkty z podmoskiewskiego Tuszna.

Spartak w ostatniej kolejce zagra z Villarrealem na wyjeździe. Hiszpanie patrzą na wszystkich z góry, no i faktycznie ich sytuacja wygląda na najbardziej korzystną. Remis gwarantuje im awans. Ale porażka może mieć naprawdę nieprzyjemne konsekwencje. Jeśli Spartak zatriumfuje w Hiszpanii, przechodzi dalej, choć tego już chyba nie trzeba nikomu dodatkowo rozjaśniać.

grupa h le

Co za bagno odstawiła Marsylia w tym sezonie LE to się naprawdę nie mieści w pale. Dopiero co Olympique zagrał w finale rozgrywek, fundując nam kapitalne boje z Salzburgiem, z Lipskiem czy Athletikiem Bilbao, a teraz zupełna katastrofa. W Ligue 1 już prawie dwadzieścia punktów straty do lidera, w Lidze Europy tylko jeden remis, zresztą wywieziony z Cypru. Choć przecież w mieście Zinedine’a Zidane’a wciąż grają zawodnicy uznanej, europejskiej klasy.

W ostatniej kolejce Marsylia podejmie u siebie Apollon w meczu, którego stawką nie będzie nic, bo trudno mówić o honorze w takich okolicznościach.

Eintracht natomiast jest już pewny pierwszego miejsca, więc do Rzymu wybierze się na wycieczkę. Pierwsze starcie tych ekip zakończyło się pogromem Lazio, które na Commerzbank Arenie dostało w ryj aż 1:4. Teraz rzymianie zapewne poszukają rewanżu, choć – szczerze mówiąc – cieszy nas przede wszystkim to, że obie ekipy obejrzymy w fazie pucharowej Ligi Europy. Jedni i drudzy potrafią zrobić show i pewnie jeszcze niejeden fajny meczyk nam zademonstrują.

grupa i le

Kolejna grupa, z której awansować mogą nadal wszyscy zainteresowani.

Norweski Sarpsborg wyglądał w tej stawce najmniej ekskluzywnie i rzeczywiście, szanse tej drużyny na wyjście z grupy są w tej chwili najmniejsze, chociaż… wciąż istnieją, co mimo wszystko należy potraktować jako sukces. Ale Norwegowie przyjechali do Limburgii żeby zmierzyć się tam z Genk i naprawdę trudno byłoby upatrywać w nich faworytów, gdyby nie to, że raz już Belgów w grupie rąbnęli. A skoro udało im się to raz, to czemu tej sztuki nie powtórzyć? Pogromcy Lecha muszą mieć się na baczności, choć trzeba im oddać, że to jedna z zaledwie dwóch ich porażek w tym sezonie i mamy tu na myśli wszelakie rozgrywki.

Jakub Piotrowski pewnie jak zwykle nie zagra. Dotychczas dostał tylko kwadransik w LE, połówkę w lidze i jeden mecz w krajowym pucharze. Oj, chyba Genk to w tej chwili dla niego za wysokie progi, nawet biorąc pod uwagę, że swój wystąp przeciwko Besiktasowi Polak uświetnił golem. Gwoli ścisłości – belgijskiej ekipie do awansu wystarczy remis.

Blisko wyjścia z grupy jest również Besiktas, turecka ekipa potrzebuje tylko pokonać Malmo na własnym stadionie. Ale tutaj mamy podobną sytuację co poprzednio, bo Szwedzi też pokonali u siebie turecką drużynę. Obie ekipy mają w swoich składach mnóstwo starych lisów, więc spodziewać się można sporej porcji piłkarskiego cwaniactwa.

Ciekawie zrobi się w przypadku, gdy Besiktas zremisuje z Malmo, a Sarpsborg pokona Genk. Trzy ekipy, każda po osiem punktów na koncie. Belgowie mogą się na takim scenariuszu nieźle przejechać, bo w małej tabeli ich bilans wypadnie fatalnie.

grupa j le

Tutaj się jeszcze pozmieniać może właściwie wszystko. Pewne jest tylko jedno Akhisar Belediyespor wypada z gry i daje nam wszystkim spokój ze swoją przydługą, pogmatwaną nazwą.

Do Turcji na ostatni mecz wybiera się Standard Liege i Belgowie muszą za wszelką cenę zwyciężyć, jeżeli chcą pozostać w grze o awans. W lidze spisują się nad wyraz marnie i tylko wyjście z grupy w LE może stanowić jakąś rekompensatę dla kibiców, bo coraz bardziej wygląda na to, że sezon można już spisać na straty. Oczywiście belgijski system rozgrywek pozwala powrócić nawet z bardzo dalekiej podróży, ale do tego wypada jeszcze się piłkarsko odrodzić, a na to w Liege się nie zanosi.

Dobra, ale załóżmy, że Belgowie wygrywają w Turcji. Mają dwanaście punktów na koncie. Z Krasnodarem raz przegrali 1:2, raz wygrali 2:1, zatem trzeba też zaznaczyć, że z Akhisarem muszą wygrać wysoko, aby podreperować fatalny bilans bramek.

Rosjanie na ostatni mecz wybiorą się do Sevilli, która świetnie sobie radzi w La Liga i byłoby zupełnie kuriozalnym splotem okoliczności, gdyby akurat teraz powinęła im się noga w LE już na etapie fazy grupowej tych rozgrywek. Choć – może w tym szaleństwie jest metoda i warto tym razem odpuścić Europę, żeby w przyszłym sezonie… w Europie zagrać, ale tej trochę fajniejszej Europie. W Lidze Mistrzów, znaczy się. Tak czy owak, jeżeli Sevilla chce awansować nie oglądając się na resztę, musi zwyciężyć.

Tutaj również wisi nad nami widmo małej tabeli. Może być ciekawie. Ważne jest nie tylko, kto wygra, ale i jak wiele bramek wpadnie do sieci. No, chyba że całą zabawę popsują Rosjanie i po prostu w Hiszpanii nie przegrają. Tak czy owak, zwycięstwo Standardu z Sevillą w przedostatniej kolejce narobiło sporego bigosu.

grupa k le

Pewnym jest, że po ostatniej kolejce z pucharami pożegna się FK Jablonec, a nie pożegna się z nimi Dynamo Kijów. Co dalej?

Hurra – mamy wymarzoną sytuację, czyli bezpośrednie starcie o awans między Stade Rennes a Astaną. Dynamo na zakończenie fazy grupowej podejmie u siebie Czechów i postara się po prostu przypieczętować wyjście z pierwszego miejsca w stawce. Tymczasem Francuzi z Kazachami powalczą na noże o zwycięstwo. Ich pierwsze starcie zakończyło się zwycięstwem Astany, stąd zresztą uprzywilejowana pozycja Kazachów w tabeli. Byłaby zresztą jeszcze lepsza, gdyby nie punkty stracone z Jabloncem.

Stade Rennes wygrało dotychczas dwa mecze, obydwa z czeskim autsajderem. Jeden z nich po trafieniu z karnego w 91. minucie. Jasne, mają Astanę u siebie, więc nie można ich skreślać, ale jakoś trudno uwierzyć, że zgarną trzy punkty na wagę awansu.

Choć liczą na to zapewne fani Hatema Ben Arfy, który ostatnio znowu zaczął się rozkręcać. Bramka z Dijon, bramka z Lyonem, bramka z Montpellier. Wiecznie utalentowany 31-latek chyba właśnie wkracza w swoją drugą siedemnastą młodość.

grupa l le

Jeżeli ktoś może na poważnie zamieszać w tym sezonie szyki Arsenalowi w LE, to na pewno ich derbowi rywale. Maurizio Sarri chyba zaczyna powoli doceniać znaczenie rotacji w składzie i Chelsea świetnie się odnajduje w grze na wielu frontach, w pucharze pocieszenia wprost demolując przeciwników. Zresztą – The Blues już przecież w Lidze Europy triumfowali, za kadencji Rafy Beniteza.

W ostatniej kolejce londyńczycy zagrają na wyjeździe z MOL Vidi FC, dawnym Videotonem. Węgrzy pewnie woleliby jakiegoś sympatyczniejszego przeciwnika, bo trzy punkty w starciu z Chelsea mogą się dla nich okazać niezbędne do awansu. W równoległym starciu PAOK zagra u siebie z BATE. Grecy też mogą jeszcze marzyć o wyjściu z grupy, choć są to raczej marzenia ściętej głowy. Aczkolwiek pierwszy mecz z Białorusinami wygrali aż 4:1 i to na wyjeździe! Inna sprawa, ze to ich jedyny pozytywny rezultat we wszystkich dotychczasowych starciach grupowych.

Jeżeli ekipa Aleksandara Prijovicia wygra, a MOL Vidi planowo dostanie w cymbał od The Blues, to znów pojawi się potrzeba skonstruowania małej tabeli. Ale aż tak daleko nie ma sensu się posuwać ze spekulacjami, nie znając dokładnych wyników ostatniej kolejki.

Najnowsze

EURO 2024

Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać

Bartosz Lodko
0
Bereszyński: Nie chcę tylko jechać na mistrzostwa. Chcę na nich grać
Piłka nożna

Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?

Szymon Janczyk
0
Niepokonani. Dlaczego nikt nie wierzy, że najlepszy klub świata gra w Turkmenistanie?
1 liga

Czy TVP dalej będzie transmitowało Ekstraklasę? „Jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach”

Bartosz Lodko
2
Czy TVP dalej będzie transmitowało Ekstraklasę? „Jest za wcześnie, aby mówić o szczegółach”

Liga Europy

Liga Europy

Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

8
Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

Komentarze

0 komentarzy

Loading...