Reklama

Damian Kądzior chyba nie wie, co to aklimatyzacja

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

24 września 2018, 14:16 • 3 min czytania 32 komentarzy

Jak określilibyśmy letni transfer Damiana Kądziora do Dinama Zagrzeb? Pewnie jako ruch nieoczywisty, ale w gruncie rzeczy dość rozsądny. Ligowy potentat, możliwość gry w europejskich pucharach, dobre miejsce do wypromowania się. Nie sposób było krytykować decyzję o takim ruchu, tym bardziej że widzimy, iż z tygodnia na tydzień skrzydłowy reprezentacji Polski stawia coraz odważniejsze kroki na chorwackiej ziemi.

Damian Kądzior chyba nie wie, co to aklimatyzacja

Najlepszy przykład dostaliśmy wczoraj, kiedy Kądzior strzelił gola, dołożył dwie asysty, a jego zespół wygrał 5:3. Zaliczył premierowe trafienie (ustalające wynik), ale ostatnie podania nie są dla niego pierwszyzną – w ciągu siedmiu ligowych spotkań uzbierał już pięć asyst. Patrząc na to, jak wygląda sytuacja w ostatnich tygodniach, trzeba powiedzieć wprost: dość szybko się zaaklimatyzował, przy okazji pokazując jak przygotowany i z jakim nastawieniem powinien wyjeżdżać za granicę każdy polski piłkarz.

 – Jeżeli wyjeżdżasz za granicę, musisz znać język lub przynajmniej mieć chęci, żeby się go jak najszybciej nauczyć. To podstawa. Tak się nastawiłem. Miałem lekko pod górkę na starcie, bo nie mogłem być na obozie, nie zagrałem nawet w żadnym sparingu. Po pięciu treningach dostałem już pół godziny w lidze, ale z komunikacją od początku nie było problemu. Bardzo dobrze znam język angielski, a z żoną dwa razy w tygodniu mamy lekcje chorwackiego. W szatni porozumiewam się ze wszystkimi, wszedłem do niej bezboleśnie, nie miałem tej słynnej aklimatyzacji. Może dlatego, że wszyscy od pierwszego dnia widzieli, że mi zależy. Gdy miałem jeszcze uraz, od razu pracowałem z trenerem przygotowania fizycznego. Coraz częściej staram się mówić po chorwacku – tłumaczył nam ostatnio Kądzior, dodając, że on i żona na lekcje zapisali się z własnej inicjatywy.

Oczywiście, wciąż jest jeszcze za wcześnie, by w pełni oceniać wybór byłego gracza Górnika, ale na ten moment daje on nadzieję, że prędzej wypromuję się do lepszej ligi, niż z podkulonym ogonem wróci do Ekstraklasy. Mały kamyczek do ogródka? Jak na razie Nenad Bjelica nie ufa mu, gdy przychodzi walczyć w europejskich pucharach. Pierwszy plac otrzymują wtedy najczęściej Izet Hajrović i Mislav Orsić. Tak było w ostatniej fazie eliminacji Ligi Mistrzów (zaledwie 14 minut Kądziora w dwumeczu), tak było ostatnio w grupie Ligi Europy (14 minut gry). Jakkolwiek spojrzeć, Kądzior nie wywalczył sobie jeszcze miejsca w pierwszym składzie – mimo że w lidze chorwackiej gra regularnie, większość spotkań po 90 minut – ale takimi występami jak wczoraj na pewno daje pozytywny sygnał trenerowi.

Szczerze mówiąc – biorąc pod uwagę okoliczności – trudno było oczekiwać aż tak dobrego startu tego zawodnika w nowym klubie. Ciągnęła się za nim kontuzja, nie odbył normalnych przygotowań z drużyną. – Wchodziłem do drużyny z marszu. Pewnie przeszliśmy Hapoel Beer Szewa w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, trudno było od razu coś zmieniać. Po kilku treningach zagrałem prawie pół godziny w 2. kolejce ligowej, potem byłem już w osiemnastce na Astanę. Trener na ligę robił tylko 1-2 zmiany w składzie i zawsze wtedy na mnie stawiał. Wskakiwałem ja i często też bramkarz Dominik Livaković, który ma już za sobą debiut w reprezentacji Chorwacji. Na dziś jestem gdzieś 12-13 zawodnikiem w Dinamie. Gdybym trenował od początku przygotowań, moja pozycja mogłaby być jeszcze mocniejsza – mówił Kądzior we wspomnianym wywiadzie.

Reklama

A jednak, mimo początkowych trudności, teraz gra regularnie i popisuje się liczbami. Jego kariera w ciągu ostatniego roku przyspieszyła niesamowicie. Bardzo długo czekał na szansę w Ekstraklasie, a gdy już ją dostał, nie potrafi się zatrzymać. Ostatnio zadebiutował w reprezentacji i trzeba przyznać, że po wejściu w przerwie z Irlandią dał naszej niemrawej kadrze impuls. Generalnie zdominował prawą stronę, zaliczył kilka udanych podań, oddał strzał. Debiut na plus.

Oby Chorwacja okazała się dla niego tylko przystankiem przed jeszcze ciekawszych transferem. Jeżeli utrzyma formę i pokaże jeszcze coś w europejskich pucharach, kto wie, czy nie będzie musiał zmodyfikować słynnej listy celów na lodówce.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

32 komentarzy

Loading...