Reklama

W obronie Milika. Dumni po golu, wierni po strzale nosem

redakcja

Autor:redakcja

17 czerwca 2016, 14:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

 „Milik, po twoich spierdolonych trzech setach to nie mam pytań do ciebie. Może byś już przestał grać?”. „Cała drużyna zapieprza, a ty sobie spacerujesz z piłeczką, holujesz zamiast podać i tracisz. Co za żenada”. „Nawałka powinien pana ściągnąć z boiska, jutro dać bilet do łapy i wysłać do domu oglądać Euro przed telewizorem”. „Ja apeluję do Milika – nie wychodź więcej na boisko na tym Euro”. „Dla mnie był, jest i będzie drewnem”. „Mało walki, mało biegania, zero chęci”.

W obronie Milika. Dumni po golu, wierni po strzale nosem

Wiedziałem, że Milikowi za wczorajszy mecz się oberwie, sam peanu pochwalnego wić nie zamierzam. Ale taki ściek, jaki na niego wylano, choćby w komentarzach na oficjalnym koncie FB, to nawet nie gruba przesada. To histeria. Nikt nie ma krótszej pamięci niż kibic?

Panowie i panie, zachowajmy proporcje. Gdyby nie Milik to bardzo prawdopodobne, że do meczu z Niemcami na Stade de France w ogóle by nie doszło. Gdyby nie Milik i jego gol z Irlandią Północną, która wczoraj pokazała na co ją stać, to właśnie sposobilibyśmy się do bitwy o wszystko na Velodrome, a nie mieli otwartej i opłaconej bramki na autostradzie do strefy pucharowej.

Nie mówimy o kreskówkowym wymiataczu w biało-czerwonej koszulce, nie mówimy o Maradonie. Mówimy o dwudziestodwuletnim chłopaku z Tychów, a nie o T-1000. O dzieciaku, który już MNÓSTWO kadrze i nam wszystkim dał.

Ja rozumiem, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, że przeszłość nie gra, a tak jak we wczorajszą gazetę zawija się śledzie, tak nagranie z wczorajszym meczem usuwa się by zrobić miejsce pod odcinek trzeciorzędnego serialu. Ale to jest życie, a nie fabuła filmowa, gdzie wszystko zawsze kończy się happy endem.

Reklama

A wszystko akurat po meczu, w którym Pazdan zmienił się w Fabio Cannavaro, przez co pół kraju – z niżej podpisanym na czele – musiało odszczekiwać niejedno na temat Michała. Dopiero co z nim jechano, ja sam byłem bardziej przekonany do Salamona, a tu proszę. Kiedy jak nie dziś, kiedy jak nie na świeżutkim przykładzie Pazdana nie nauczyć się, by tak szybko nie ferować zdecydowanych wyroków na temat reprezentanta?

Poza tym – uwaga, dopiero będzie kontrowersyjnie – nie uważam, żeby Milik wczoraj zagrał od A do Z totalną katastrofę. Jasne, że spieprzył koncertowo dwie stuprocentowe sytuacje, jasne, że zjebka od Lewego w końcówce była uzasadniona. Ale też pamiętacie, że ta druga okazja w dużej mierze była wypracowana przez niego? To przepuszczenie piłki do Grosika było genialne. Nawet nie dotknął piłki, a wyprowadził w pole całą defensywę Niemców, dając Kamilowi tyle miejsca, że ten mógłby tam zbudować lotnisko. Takich małych perełek było więcej: Boateng, wybrany na piłkarza meczu (moim zdaniem niezasłużenie, bo Pazdan, ale fakt, grał nieźle) właśnie na Arku złapał żółtą kartkę. Milik poza Sami Wiecie Czym, pracował pożytecznie, ile fabryka dała – naprawdę tak uważam.

Nie trafił? Nie trafił. Były to próby daremne, wstydliwe. Ale on musi tak czasem nie trafiać, a mimo to czuć, że może sobie na takie błędy pozwolić, by zachować pewność siebie i następnym razem znów wbić się w tłum, znów pójść ze strzałem, ale tym razem mając więcej koncentracji, szczęścia. I wtedy zachwycić wszystkich.

Zaufanie. Milik otrzyma je od kolegów z kadry, otrzyma je od Nawałki. A my? Nie, nie mamy głaskać bez względu na wszystko, to ślepa uliczka. Ale o ile więcej klasy ma wpis „Byku, pobudka! Możesz być najlepszym zawodnikiem tego turnieju”.

Dumni po golu, wierni po strzale nosem.

Leszek Milewski

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...