Reklama

Niezwykła transformacja Mchitarjana. Borussia ma nowego lidera

redakcja

Autor:redakcja

22 marca 2016, 18:56 • 5 min czytania 0 komentarzy

Pod wodzą Thomasa Tuchela Borussia Dortmund wykręca absolutnie kosmiczne wyniki. Ten sezon jest póki co najlepszym w historii klubu pod kątem dorobku punktowego, a przecież – mimo niezbyt szerokiej kadry – BVB jak burza idzie też przez rozgrywki Ligi Europejskiej i Pucharu Niemiec. Pod skrzydłami 42-letniego trenera rozkwitają talenty młodych zawodników, jak Weigl czy Ginter, ale też tych bardziej doświadczonych, jak choćby Mchitarjan. Ormianin, który dotychczas rozpatrywany był raczej jako transferowa pomyłka, nieoczekiwanie wyrósł na lidera Borussii, a jego piłkarska postawa i styl gry są też w pewnej mierze wynikiem zainteresowań pozaboiskowych.

Niezwykła transformacja Mchitarjana. Borussia ma nowego lidera

Podczas gdy Jürgen Klopp specjalizował się w transferach nisko gotówkowych, a na kolejne gwiazdy BVB wyrastali zawodnicy, którzy do klubu trafiali za czapkę gruszek, niemal 30 milionów zapłacone za rozgrywającego automatycznie skutkowało również wielkimi oczekiwaniami wobec niego. Przychodził jako gwiazda Szachtara i ligi ukraińskiej, zawodnik skuteczny zarówno w wykańczaniu akcji, ale też jako specjalista od ostatniego podania. I choć jako tako Mchitarjan się liczbami bronił, bo pierwszy sezon na Signal-Iduna Park skończył z 9 golami i 10 asystami, to jego gra pozostawiała wiele do życzenia. Rok później było zresztą identycznie – wciąż zdarzało mu się sporadycznie wpisywać na listę strzelców i raz na jakiś czas obsłużyć dokładnym zagraniem partnera, ale prasa – całkiem zresztą zasłużenie – nie pozostawiała na nim suchej nitki, notorycznie oferując mu usługi miejscowych okulistów.

Ormianin zawodził przede wszystkim w najważniejszych meczach. Co z tego, że weekendami potrafił tańczyć z defensywą Freiburga czy innego Brunszwiku, skoro na tygodniu marnował dwustuprocentowe sytuacje w kluczowych meczach sezonu, jak choćby na wiosnę 2014 roku przeciwko Realowi Madryt. W blasku reflektorów był zupełnym przeciwieństwem tych, którzy zbierając przed telewizorami miliony widzów, wzbijali się na wyżyny swoich umiejętności. Gasł, snuł się po boisku, a jego gra była do bólu czytelna i flegmatyczna.

Ciężko stwierdzić w jaki sposób Tuchel dotarł do Mchitarjana, ale pewnym jest, że nie rozbiło się tylko o postawę boiskową, ale też o sferę psychologiczną. Przenosząc się do Zagłębia Ruhry 27-latek uchodził za przedstawiciela umierającego gatunku playmakerów – grających dostojnie, elegancko, w swoim dyrygowaniu jedenastoosobową orkiestrą korzystającym tak z umiejętności technicznych, jak i wielkiej inteligencji. Teraz wreszcie przestała go parzyć naprasowana na plecach dziesiątka, w końcu dorósł do tego by brać odpowiedzialność za grę na swoje barki i liderować drużynie. Tuchel, jak za naciśnięciem magicznego pstryczka, odblokował swojego podopiecznego.


Podczas gdy rok, dwa temu grę Mchitarjana charakteryzowało zagubienie i strzelecka nieporadność, dziś systematycznie daje dowód temu, że ma oczy dookoła głowy, a z precyzyjnego uderzenia wewnętrzną częścią stopy zrobił swój znak firmowy. Mamy końcówkę marca, a liczby Ormianina na wszystkich frontach – od Bundesligi po Ligę Europejską – prezentują się wyśmienicie: 43 mecze, 20 goli, 24 asysty. W tak naszpikowanej ofensywnie grającymi zawodnikami drużynie, gdzie ciężar punktowania rozkłada się na wszystkich – od obrońców po napastników – to nie lada wyczyn. Wyczyn, który już dziś sprawia, że optykę radykalnie zmienili tak kibice, jak i włodarze BVB. Jeszcze kilka miesięcy temu ci drudzy z utęsknieniem wypatrywali poważnego kontrahenta, który pozwoli odzyskać choć część kasy przelanej za zawodnika Szachtarowi. Dziś o pozycji Henricha na rynku transferowym mówi się przede wszystkim w kontekście zainteresowania najpoważniejszych firm, a z perspektywy samego klubu – wyłącznie o chęci prolongowania umowy.

Reklama

Mchitarjan na boisku gra szalenie inteligentnie, bo i po końcowym gwizdku nie próżnuje pierdząc w fotel z padem do PlayStation w dłoni. Używa głowy w każdej z akcji, myśli za siebie i za kolegów, przewidując ruchy rywala wybiega w kilka manewrów do przodu – zupełnie jak wytrawny szachista. Takim zresztą jest po godzinach. Kiedy emocje związane z ligową kolejką już opadną, a przyjdzie czas na chwilę regeneracji w domowym zaciszu, Ormianin bardzo często rozstawia szachownicę i oddaje się swojemu hobby. Analiza zaawansowanych wariantów, rozmieszczanie swoich pionków wzdłuż i wszerz z wyjątkową precyzją – te zachowania Henrich przenosi również na boisko.

fan
Henrich w starciu z fanem
Jakie inne atrakcje wypełniają czas wolny 27-latka? Przede wszystkim nauka języków obcych. Te uważa za priorytet. Póki co zna ich sześć – rosyjski, ormiański, angielski, niemiecki, francuski i portugalski. Jakkolwiek nie spojrzeć – do wyjazdu w wielki świat jest przygotowany perfekcyjnie.

– Interesuje mnie wszystko co związane z wiedzą. Lubię czytać o historii, przeglądać foldery poświęcone sztuce, słuchać dobrej muzyki. W domu rodzinnym wychowano mnie tak, by wciąż się rozwijać. Chłonę wykształcenie, bo to przyjemne gdy możesz z kimś pogadać nie tylko o tym, jak poszedł ci ostatni mecz. To oczywiste, że jeśli myślimy na co dzień, to myślimy również w trakcie meczu – uzupełnia.

Choć zainteresowania to nieprzeciętne i charakteryzować powinny raczej potencjalnego profesora na wyższej uczelni, niż jedynie sportowca, to na pytanie co gdyby nie piłka, Mchitarjan odpiera, że najchętniej zostałby sprinterem. Że w ten sposób nie potoczyła się kariera 27-latka i murawy nie zamienił przed laty na bieżnię, dziękować mogą też jego rodacy. „Honorowy obywatel Erywania”, posiadacz cennego medalu przyznawanego przez premiera Armenii dla najbardziej zasłużonych dla kraju osób na płaszczyźnie pomocy charytatywnej. Między piłkarskie treningi, partie szachowe i korepetycje językowe, Henrich mieści bowiem regularne odwiedziny własnej ojczyzny, gdzie jeździ od miejsca do miejsca i stara się wspomagać ośrodki, gdzie bieda zagląda wyjątkowo często. Wśród swoich rodaków jest więc nie tylko corocznym laureatem w konkursie na najlepszego sportowca roku, ale też symbolem tego, że można. Jest nadzieją na lepsze jutro.

Myśliciel na boisku, ale też poza nim. Lider, rozgrywający, wiodąca postać najlepszej Borussii ostatnich lat. Jeśli dotychczas ktokolwiek w Dortmundzie kalkulował co trzeba zrobić, by wydane za niego pieniądze się zwróciły, teraz ci sami mogą już opracowywać plan na to, by w razie ewentualnych negocjacji wycisnąć w ramach rekompensaty za utratę Mchitarjana jak najwięcej.

Najnowsze

Ekstraklasa

Rumak: Dlaczego było tak mało sytuacji? Sam szukam odpowiedzi na to pytanie

Piotr Rzepecki
4
Rumak: Dlaczego było tak mało sytuacji? Sam szukam odpowiedzi na to pytanie

Niemcy

Niemcy

Łukasz Poręba po derbach Hamburga: Nigdy nie grałem przy takiej atmosferze

Jakub Białek
1
Łukasz Poręba po derbach Hamburga: Nigdy nie grałem przy takiej atmosferze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...