Reklama

Nikolić: Lech byłby mniejszym krokiem, ja chcę grać dla największych

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 sierpnia 2015, 09:54 • 12 min czytania 0 komentarzy

– Mój menedżer miał chyba jakieś kontakty z Lechem, ale… Ja chciałem zrobić z Węgier duży krok. Ten zrobiony do Legii jest duży. Gdybym poszedł do Lecha, krok byłby mniejszy. Dla mnie Legia to największy polski klub, a ja chcę grać dla największych – mówi na łamach Super Expressu Nemanja Nikolić.

Nikolić: Lech byłby mniejszym krokiem, ja chcę grać dla największych

FAKT

Lech pojedzie do Bazylei pełen nadziei.

Piłkarze Lecha mają dosyć swoich kosztownych błędów! Przez nie są w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżowym meczem z FC Basel. Do Szwajcarii lecą jednak z nadzieją na dobry wynik. Zdaniem Marcina Kamińskiego (23 l.) tylko nagła poprawa gry może pozwolić Kolejorzowi powalczyć o awans do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. – Błędy siedzą w naszych głowach. Nie pamiętam, kiedy ostatnio straciliśmy pięć bramek w dwóch meczach – zastanawia się obrońca Lecha. Dla Kolejorza najbliższe tygodnie będą najważniejsze w tym sezonie.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

W ramkach:
– Następny mecz Lecha bez kibiców
– Boguski stracił kasę, ale zyskał formę
– Dariusz Dudek: rozwód, nowa miłość i samodzielna praca
– Korona już nie jest niepokonana

Snajper jakich mało. To o Nikoliciu.

Nemanja Nikolić (28 l.) zaliczył wejście smoka. Siedem oficjalnych spotkań, tyle samo zdobytych bramek. Reprezentant Węgier serbskiego pochodzenia, licząc wszystkie rozegrane mecze, pokonuje bramkarzy rywali średnio co 64 minuty. Jeszcze lepiej wygląda jego bilans w ekstraklasie: pięć bramek w trzech spotkaniach, czyli gol co 36 minut. – Nie jest źle, to prawda – uśmiechał się napastnik po meczu w Łęcznej (2:0). Nic dziwnego, że zewsząd słychać pochwały. – On swoją wartość udowodnił już w lidze węgierskiej. To łowca bramek, który potrzebował zaledwie dwóch spotkań, by stać się ważną częścią drużyny – stwierdził trener Henning Berg (46 l.).

Dalej Grzegorz Kuświk nie owija w bawełnę: Jestem bez formy.

Nie chodzi o to, że dostaję za mało podań. To moja forma piłkarska i fizyczna nie jest najwyższa – przyznaje Grzegorz Kuświk (28 l.), którego postawa na boisku jest daleka od oczekiwań. (…) – Jestem w nowym zespole, potrzebuję trochę czasu na aklimatyzację i złapanie wspólnego języka z drużyną. Potrzebuję treningu, mam dużo zaległości, chciałbym je nadrobić jak najszybciej. Ćwicząc indywidualnie, pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, a tak było w trakcie przerwy. Chciałbym zdobywać bramki i grać co najmniej tak, jak w Ruchu. Dziś mnie chyba, niestety, na to nie stać. Moja firma piłkarska i fizyczna nie jest po prostu najwyższa i wszyscy to pewnie widzą. mam wobec siebie spore oczekiwania, w klubie wiążą ze mną nadzieje, dlatego jak najszybciej muszę się ogarnąć i wrócić do dobrej dyspozycji. Na pewno nie może to trwać nie wiadomo jak długo – powiedział Kuświk.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Poza tym:
– Goncerz do Jagi, Grzybek do Zabrza?
– Warzycha w Górniku nadal jest dyrektorem
– Błaszczykowski na wylocie z Borussii

Kolejny Niemiec na celowniku Nawałki. Kolejny, czyli Ostrzolek.

Urodzony w Niemczech Matthias Ostrzolek (25 l.) może zagrać w reprezentacji Polski. Zdaniem dziennikarzy „Bilda” ponownie interesuje się nim Adam Nawałka (58 l.). (…) – Urodziłem się w Niemczech, ale cała moja rodzina pochodzi z Polski, a większość krewnych nadal tam mieszka. Moje przywiązanie do tego kraju jest nadal duże – zapewnia Ostrzolek na łamach „Bilda”. – To będzie decyzja mojego serca, bo albo zagram dla kraju, w którym się urodziłem, albo dla państwa, z którego pochodzi moja rodzina – dodał zawodnik.

Nasze stanowisko znacie. I mamy nadzieję, że nie będziemy musieli się powtarzać.

GAZETA WYBORCZA

UEFA karze Lecha – pisze Hanna Urbaniak.

Image and video hosting by TinyPic

Mistrzowie Polski stracą 1,2 mln zł przez rasistowski transparent na meczu z FK Sarajevo. – Zidentyfikujemy winnych i surowo ukarzemy. Otrzymają zakazy stadionowe – mówi prezes Karol Klimczak. „Legion Piła – Krew naszej rasy” – taki transparent wywieszono w sektorze kibiców Lecha w czasie wyjazdowego lipcowego meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów z FK Sarajevo. Komisja Kontroli Etyki i Dyscypliny UEFA ukarała za to klub 50 tys. euro grzywny i zamknęła stadion w Poznaniu na jedno, najbliższe spotkanie w rozgrywkach europejskich. To oznacza, że mecz o być albo nie być „Kolejorza” w pucharach zostanie rozegrany przy pustych trybunach. Jeśli piłkarze Macieja Skorży wyeliminują Basel (pierwszy mecz u siebie przegrali 1:3, rewanż w środę), będzie to spotkanie czwartej rundy eliminacji LM. Gdyby – co bardziej prawdopodobne – nie odrobili strat w Szwajcarii, przy pustych trybunach zagrają w czwartej, decydującej rundzie kwalifikacji Ligi Europy. – Jeśli ktoś ma jakieś swoje przekonania i chce je wyrazić, to może sobie zorganizować wiec, wywiesić transparent w pokoju, klękać i się do niego modlić. Wszystko – proszę to wypikać – k… jedno – mówił w poniedziałek prezes Lecha. Władze klubu są wściekłe z powodu zachowania trybun. – Europejskie puchary to zwieńczenie całego roku pracy wielu ludzi, kibiców, piłkarzy i pracowników klubu. Nie może być tak, że przez głupotę dwóch czy trzech osób, które wywiesiły transparent, trud wszystkich Wielkopolan idzie na marne – grzmi Klimczak i zapewnia, że osoby, które są odpowiedzialne za incdent, zostaną surowo ukarane. – Zidentyfikujemy te osoby i surowo ukarzemy. Otrzymają zakazy stadionowe – zapewnia. Niewykluczone, że klub wystąpi też na drogę prawną, by dochodzić od tych osób odszkodowania. – Na razie o tym nie myślałem.

RZECZPOSPOLITA

Lech – kara za rasizm. Rzepa poświęca sprawie niewiele miejsca.

UEFA nałożyła też na mistrza Polski 50 tysięcy euro grzywny. Na konferencji prasowej prezes Karol Klimczak zapowiedział, że Lech będzie się odwoływał od decyzji – zaproponuje zamknięcie jednej trybuny i zwiększenie kary finansowej, ale wątpliwe, by udało mu się osiągnąć ten cel. Kara została wymierzona za wywieszenie przez kibiców, podczas wyjazdowego meczu z FK Sarajewo, flagi z napisem „Krew naszej rasy”. To tytuł płyty i piosenki skinheadzkiego zespołu muzycznego Konkwista 88 („88″, czyli akronim od „Heil Hitler” – ósma litera alfabetu to „h”). Autorem donosu jest współpracująca z UEFA antyrasistowska organizacja Football Against Racism, z którą współpracuje polskie stowarzyszenie Nigdy Więcej. – Głupota dwóch–trzech osób nie może powodować, aby cała społeczność w Wielkopolsce na tym traciła. Cały rok walczymy o to, żeby grać w Europie, a na końcu występujemy przed pustymi trybunami – mówił wzburzony prezes Klimczak. Podobnie jak rok temu o tej samej porze Bogusław Leśnodorski z Legii zapewniał, że klub dołoży wszelkich starań, aby osoby odpowiedzialne za wywieszenie tej flagi zostały ukarane. – Znajdziemy te osoby i ukażemy je surowo. Jedyna sankcja, jaką może nałożyć klub, to zakazy stadionowe – zapewniał Klimczak. UEFA potraktowała zachowanie kibiców Lecha jako recydywę.

SUPER EXPRESS

UEFA zamyka stadion Lecha? Tak, o tym w Superaku przeczytacie, jeśli poszukacie w dziale sportowym małej, malutkiej ramki.

Image and video hosting by TinyPic

Ważniejsza w tabloidzie jest historia Nemanji Nikolicia, który w głowie ma tylko rodzinę i piłkę. Tytuł niezbyt zachęca.

Zaliczyłeś prawdziwe wejście smoka, strzelając dla Legii siedem goli w siedmiu meczach, licząc wszystkie rozgrywki. Miałeś kiedyś tak dobry początek?
– Aż tak dobrego to nie. Owszem, w debiucie w Kaposvari strzeliłem gola, a w Videotonie trafiłem już w drugim meczu. Ale takiego wejścia jak w Legii nie miałem nigdy wcześniej. Wasza gazeta szybko nadała mi pseudonim „NiGOLić” i bardzo mi się to spodobało. Trochę ryzykowaliście, bo ten tytuł pojawił się u was już po rewanżu z Botosani, ale cieszę się, że nie zawiodłem i potwierdziłem go w każdym kolejnym meczu. Fajnie też, że to określenie tak szeroko się przyjęło. Co włączę internet, to wszędzie widzę „NiGOLić”.

(…)

To czemu Legia? Dla pieniędzy?
– A skąd! Gdybym liczył tylko pieniądze, to oglądalibyście mnie w Korei. Legia odpowiada mi sportowo. Ma takie cele jak ja – chce wygrywać i bić się w Europie.

Wiceprezes Lecha, Piotr Rutkowski, wspomniał, że też mieli cię na celowniku. Słyszałeś kiedykolwiek o tym zainteresowaniu?
– Mój menedżer miał chyba jakieś kontakty z Lechem, ale. Ja chciałem zrobić z Węgier duży krok. Ten zrobiony do Legii jest duży. Gdybym poszedł do Lecha, krok byłby mniejszy. Dla mnie Legia to największy polski klub, a ja chcę grać dla największych.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Borussia nie chce Kuby.

Image and video hosting by TinyPic

Sporo miejsca zajmuje tekst o tym, że Legia nie wie, czy zagra rewanż z Kukesi. Dziś rano juz wiemy: zagra. Dlatego ten artykuł odpuszczamy i spoglądamy na zamknięty stadion Kolejorza.

UEFA zamknęła Inea Stadion na najbliższe spotkanie europejskich pucharów, a także nałożyła na poznański klub karę finansową w wysokości 50 tys. euro. To efekt flagi, który pojawiła się na trybunach podczas wyjazdowego starcia II rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów z FK w Sarajewie. Na sektorze gości pojawiła się flaga grupy kibiców Legion Piła z napisem „Krew naszej rasy”, które uznawane jest za nazistowskie. Co ciekawe, sam napis był w fosie, która otacza trybuny i nie ze wszystkich miejsc był widoczny. Sformułowanie nie spodobało się przedstawicielom europejskiej federacji piłkarskiej. Jej delegat na mecz w Sarajewie odnotował to w raporcie. Choć należy dodać, że stało się to dopiero po otrzymaniu informacji od stowarzyszenia „Nigdy Więcej” – polskiej organizacji antyrasistowskiej, zrzeszonej m.in. w FARE (Football against Racism in Europe), która ściśle współpracujące z UEFA. Już wcześniej sprawą tej samej sektorówki zajmowała się Komisja Ligi Ekstraklasy SA i nie miała zastrzeżeń dotyczących treści. UEFA spojrzała jednak na sprawę inaczej. Zdaniem prezesa Lecha Karola Klimczaka kara jest zbyt surowa. – Nie chcemy podważać jej zasadności, ale wydaje się ona być rażąco niewspółmierna w stosunku do przewinienia – podkreśla szef Kolejorza, który jest wkurzony całą sytuacją. – Żaden klub, a już na pewno Lech nie chce mieszać się w politykę i w żaden sposób prowokować. Jeśli ktoś ma swoje przekonania i chce je wyrazić, to może sobie zorganizować wiec, wywiesić transparent w pokoju, klękać i się do niego modlić, czy – proszę to „wypikać” – wszystko k… jedno – opowiada.

Image and video hosting by TinyPic

Popełniamy dziecinne błędy – nie ukrywa Marcin Kamiński z Lecha. Przyzwoita rozmowa.

Najpierw porażka 1:3 z FC Basel w eliminacjach Ligi Mistrzów, potem z Wisłą Kraków 0:2 w lidze. Można powiedzieć, że to były cztery dni koszmaru?
– Zdecydowanie. Najbardziej boli to, że popełniamy strasznie proste błędy w defensywie i tracimy w bardzo głupi, wręcz dziecinny sposób bramki. Trudno powiedzieć coś na usprawiedliwienie, bo stwarzamy sobie sytuacje, potrafimy coś wykreować w ofensywie, potrafimy rozegrać piłkę, ale jednak w defensywie popełniamy takie błędy, że to jest aż… niemożliwe. Nie pamiętam takiego okresu, żebyśmy tyle bramek w taki sposób tracili.

Z czego to wynika?
– Właśnie nawet trudno to wytłumaczyć! Na pewno musimy być bardziej skoncentrowani. Z tyłu my, stoperzy, jesteśmy ostatnimi zawodnikami i od nas wymaga się, żeby był porządek, żeby przeciwnik nie mógł sobie stwarzać dobrych okazji. A te były, i na dodatek zostały wykorzystane.

Po meczu z Basel rozmawialiśmy o tym, że Kolejorz daje się łatwo zaskakiwać po stałych fragmentach gry. W Krakowie w meczu z Wisłą jednak znów nie upilnowaliście rywali po długim przerzucie, czyli podobnie jak w końcówce spotkania ze Szwajcarami. Dlaczego wciąż przytrafiają się te same błędy?
– Faktycznie, to są duże błędy. To wszystko wygląda niby tak prosto – dłuższa piłka, zagranie głową i od razu jest wielkie zamieszanie w naszym polu karnym. Tak było z Basel, tak samo z Wisłą. Nie możemy takich rzeczy robić, to jasne.

Image and video hosting by TinyPic

Maloca – chorwacki niewypał Lechii.

Kiedy Lechia podpisała w lipcu trzyletnią umowę z Malocą, wydawało się, że znalazła w pełni wartościowego zastępcę dla Gersona. Wiadomo bowiem było, że trener Jerzy Brzęczek nie będzie mógł co najmniej do września, a może nawet października, korzystać z usług Brazylijczyka, który poprzedniego sezonu nie dokończył z powodu urazu mostka, natomiast latem i tak miał zamiar poddać się operacji barku, z czym nosił się od dawna. Dlatego transfer jednokrotnego reprezentanta Chorwacji ucieszył kibiców Lechii, a zmartwił sympatyków Hajduka, dla których Maloca stał się jednym z symboli drużyny, gdzie pełnił zresztą ostatnio funkcję kapitana. Co prawda zastanawiać musiało aż 56 straconych bramek przez Hajduka w poprzednim sezonie, ale piłkarz już po przyjeździe do Polski tłumaczył, że dziś trudno porównywać klub ze Splitu z Dinamem Zagrzeb czy nawet Rijeką. – W Gdańsku chcę walczyć o mistrzostwo Polski. Wierzę, że stać nas na rywalizację z Lechem i Legią. Mówię to z pełnym przekonaniem – podkreślał po przylocie do naszego kraju. (…) W pierwszym meczu ligowym z Cracovią nie zagrał. Brzęczek wolał na stoperze wystawić Ariela Borysiuka, tłumacząc, że Chorwat ma jeszcze zaległości treningowe. Lechia jednak przegrała tamto spotkanie 0:1, trener dokonał więc personalnych roszad, dając szansę Chorwatowi w kolejnym meczu z Lechem. Skutki okazały się opłakane. To Maloca właśnie nieumiejętnie wyprowadził piłkę sprzed własnego pola karnego, podając niecelnie do kolegi. Przejął ją Kasper Hämäläinen i Lechia straciła bramkę. Także przy drugim, decydującym o zwycięstwie Kolejorza golu, popełnił błąd – złamał linię spalonego… W kolejnym meczu przeciwko Pogoni Chorwat także grał bardzo słabo, podobnie jak cały zespół biało-zielonych. To on jednak stał się niejako symbolem bezradności gdańszczan w tym spotkaniu. Gubił się w najprostszych sytuacjach, czy to przy zadaniach w destrukcji, czy też przy próbach wyprowadzania piłki. Dzisiaj na pewno nie jest w takiej formie, żeby występować w podstawowym składzie.

Pozostajemy przy lidze, bo Małeckiego rozsadza energia.

Gdy w listopadzie zeszłego roku okazało się, że na skutek urazu doznanego w meczu Pucharu Polski z Legią Małecki ma zerwane więzadła krzyżowe, Pogoń straciła go na długo. – Prawie dziewięć miesięcy czekałem na powrót do gry w piłkę na ligowym poziomie. To bardzo długo, nic więc dziwnego, że odczuwam głód futbolu – mówi Małecki. (…) Tak rzeczywiście się dzieje, a osoby związane z Pogonią podkreślają, że Małeckiego trener Czesław Michniewicz musi czasami hamować, bo tak go rozsadza ambicja. Czasami nadmiernie, czego dowodem sytuacja z meczu ze Śląskiem, gdy po zejściu z boiska mruczał coś pod nosem. Z Lechią też nie dotrwał do końca, ale tym razem zmianę przyjął bez zbędnych komentarzy. Po tym meczu podkreślał, że liczy się dla niego przede wszystkim interes zespołu. – Ktoś mówił, że po trzech pierwszych kolejkach nie będziemy mieć na koncie nawet punktu. Dziś możemy żałować, że nie mamy więcej niż pięć, bo po meczach ze Śląskiem czy Lechią mamy prawo odczuwać niedosyt. Ważne jednak, że nie przegrywamy i mamy apetyt na kolejne zwycięstwa. Prowadzimy grę, pomagamy sobie na boisku, nasz styl gry może się kibicom podobać. I choć popełniamy też błędy, to jednak nasza postawa na początku sezonu napawa optymizmem – powiedział Małecki.

Image and video hosting by TinyPic

Z kolei w Łęcznej nowi pod ochroną.

– Nie można od razu wkomponować nowego zawodnika do drużyny. Gdyby był jeden, to pół biedy, ale gdy jest kilku nowych, trudno ich od razu zgrać – przyznaje trener zespołu z Łęcznej Jurij Szatałow. W niedzielnym spotkaniu wystąpiło aż ośmiu sprowadzonych latem graczy, z czego pięciu w pierwszym składzie: Adrian Basta, Leandro, Grzegorz Piesio, Kamil Poźniak i Bartosz Śpiączka. Jednym z najsłabszych był Poźniak, który został zmieniony już w przerwie. – To młody człowiek. Z pewnością będzie miał jeszcze kilka niezrozumiałych zagrań, bo nie jest łatwo wprowadzić nowego zawodnika do zespołu.Wierzę, że dojdzie do siebie, choć w meczu z Legią faktycznie popełniał błędy, które nie powinny mu się zdarzać w ekstraklasie. Wiedzieliśmy, że Legia gra agresywnie w środkowej strefie, a on odwracał się tam z piłką. Tak nie można – przyznał Szatałow. Lepiej ocenił występ Grzegorza Piesio, który zastępuje na prawej pomocy dochodzącego do formy po kontuzji Grzegorza Bonina.

Jest jeszcze kilka mniejszych bieżących tekstów i felieton Dariusza Dziekanowskiego. Dziś odpuszczamy.

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia

Bartosz Lodko
1
Urban o Jagiellonii: Jeżeli nie wykorzysta szansy, będzie tego żałować przez dziesięciolecia
Ekstraklasa

Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty

Bartosz Lodko
1
Adamczuk: Nadal liczę, że w Ekstraklasie do końca będziemy walczyć o czołowe lokaty
Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
1
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...