Reklama

Libor Pala naucza piłki w Płocku. Ubaw po pachy…

redakcja

Autor:redakcja

14 grudnia 2011, 09:41 • 6 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie Libora Palę? Tego, który przyszłych zawodników, selekcjonuje pod katem wzrostu? Tego, co piłkarzy poniżej 180 cm wzrostu, za piłkarzy wcale nie uważa? Tego, co lepiej, niż na ławkę trenerską, nadawałby się do pracy na karuzeli? Stałby przed wejściem, każdego mierzył miarką i sprawdzał, czy się nadaje – nie macie wrażenia, że do takiej roboty pasowałby idealnie?
Tak czy owak, poszliśmy śladem Pali. Dziś pracuje w Płocku, z Wisłą walczy o utrzymanie w pierwszej lidze. Jego bilans: trzynaście meczów, trzynaście punktów. Tragedii nie ma. Ale bez obaw, nie będziemy was zanudzać tym, jak gra Wisła, w jakim ustawieniu, kto prezentuje się tam najlepiej… Wszyscy ci, którzy poznali Palę, nie mają wątpliwości, że jest to gość, który pozjadał wszystkie rozumy. Skromność? Nie, on takiego słowa nie zna.

Libor Pala naucza piłki w Płocku. Ubaw po pachy…

Pala w Wiśle zastąpił Mieczysław Broniszewskiego (przez kilka dni drużynę prowadził Marek Końko). Władze klubu uzgodniły z Czechem, że zmian w sztabie szkoleniowym nie będzie. Zostają ci, którzy byli dotychczas. Czy się to Pali podobało, czy nie – nie wiemy, ale przywitał się dość oryginalnie. Pierwszego dnia wszedł do szatni i rzucił do współpracowników: „Teraz to patrzcie i się uczcie!”. A uczyć jest się czego – jak zgrywać kozaka, czego nie robić, by się nie zeszmacić i jak leczyć ludzi.

***

Jeden z piłkarzy miał zbite żebra. Uraz nietypowy, duży dyskomfort. Wystarczyło kichnąć i od razu pojawiał się ból. O treningu nie było więc mowy, a lekarze nie za bardzo potrafili temu zaradzić, mówili, że potrzeba czasu. Pomysł miał za to doktor trener Pala. Wzywa do siebie piłkarza i mówi: zdejmuj koszulkę, kładź się na łóżku. Sięga do szuflady po żółty olejek, naciera mu żebra i nagle wyjmuje pieniążek. „Przyklej go tam, gdzie cię boli, najlepiej jakąś taśmą i chodź tak przez dwa dni. Moneta ściąga energię z kosmosu i będzie cię leczyć w nocy. Za dwa dni wszystko minie”.
– Trenerze, a co z normalnymi zabiegami?
– Odpuść sobie. Ł»adna inna medycyna nie poskutkuje, to nie ma sensu. Od teraz to ja będę cię leczył.
– Tym pieniążkiem?!
– Tak! Ty, ale słuchaj, spróbuj go tylko kurwa zgubić, to miesięcznym kontraktem się nie wypłacisz.

Domyślamy się, że dla wielu z was to może być szok, ale niestety, nie zadziałało. Serio.

Reklama

***

Młoda Ekstraklasa, Polonia Pali gra na Pomorzu. Zimno, bodaj marzec. Trener zabiera przed meczem piłkarzy nad wodę. Na plaży każe zawodnikom zdjąć buty, wejść do wody po kolana, rozłożyć ręce i pobierać z morza energię.

***

Druga połowa rundy jesiennej, mecz ligowy. 30 minuta gry, Pala mówi do rezerwowych: dobra, grzejcie się, ty, ty i ty. Na jednego patrzy dłużej, przygląda się uważnie i wybucha: „A ty kurwa co? Co ty sobie kurwa myślisz? Czemu ty kurwa jesteś nieprzygotowany? Wypierdalaj mi stąd, spieprzaj do szatni!”. Piłkarz w szoku, jego koledzy w szoku i kibice, bo na stadionie było ich niewielu, więc część z nich to słyszała, też w szoku.
– Trenerze, ale o co panu chodzi?!
– Przecież ty masz kurwa sznurówki niezawiązane! Jak ty chcesz w ogóle grać? Spierdalaj do szatni!

No, to poszedł do szatni. Po pewnym czasie schodzi drużyna, razem z nią Pala. Zawodnik wolał się nie narażać, więc szybko chciał się wymknąć z szatni. Wypatrzył go w ostatniej chwili Pala i woła: ty, chodź no, chodź no tutaj. Trener stanął pewny siebie, lekko się rozkraczył, złapał zawodnika za głowę: „I co kurwa, nie miałeś jeszcze takiego trenera, jak ja, co?”.

***

Reklama

Pala niespecjalnie przepadał w Płocku za pewnym zawodnikiem (no dobra, było ich kilku). Tak przynajmniej mu się wydawało, skoro regularnie słyszał wiązanki z ust trenera, skierowane w swoją stronę. Ty chuju, ty kutasie, w dupie ci się pojebało – wykrzykiwał Pala podczas jednego z treningów. Nie po cichu, tylko na głos, przy wszystkich.

Piłkarz zszedł z murawy, nie przebrał się nawet w szatni, od razu poleciał do gabinetu prezesa. Powiedział wprost: rozwiązujemy kontrakt, ja z tym gościem pracował nie będę! Pala, który zdążył dostać opieprz od przełożonego, po pewnym czasie wzywa do siebie zawodnika. Tłumaczy, że to dlatego, że ten się ostatnio bardzo opuścił. Piłkarz unosi się honorem, wychodzi.

Pala ląduje na dywaniku u Krzysztofa Dmoszyńskiego. Prezes chce, aby zawodnik został, nie godzi się na jego odejście. Obie strony muszą się dogadać, zawodnik oczekuje oficjalnych przeprosin – przed prezesem, przed całą drużyną. Pala reaguje w swoim stylu: „Spierdalaj stąd, nigdy u mnie już nie zagrasz!”. Dzień później przeprasza go przy wszystkich.

***

Jeden z zawodników akurat wraca po kontuzji, niedługo kończy mu się kontrakt, otrzymuje propozycję przedłużenia umowy. Oferta jest naprawdę niezła. Piłkarz rozmawia z Palą, ten oficjalnie mówi, że chce go dalej w zespole, zapominając jakby, jak niedawno zmieszał go z błotem. „Co ty kurwa myślisz, że taką gwiazdą się zrobiłeś? Pierdolę to, jak grałeś u Broniszewskiego, pierdolę Broniszewskiego! U mnie tak opierdalał się nie będziesz!”.

Pala najwyraźniej myślał, że ciastko może mieć i ciastko może zjeść. Sądził, że jak zwyzywa jednego z zawodników i powie zarządowi, żeby go zatrzymać, to ten zostanie. Po kilku dniach obaj znów rozmawiają:
– I co, zostajesz w końcu z nami, tak?
– Nie, zdecydowałem, że odchodzę.
– Ha, ha, ha. Nie ty zdecydowałeś, że odchodzisz, to ja zdecydowałem, że ciebie nie chcę! Przecież ty i tak byś u mnie w ogóle nie grał. U mnie skrzydłowy to musi mieć co najmniej 175 centymetrów wzrostu!

(Zastanawia nas np. dlaczego innego gościa, który jest takiego samego wzrostu, Pala regularnie wystawia na pozycji defensywnego pomocnika.)

***

Po kontuzji wraca jeden z zawodników. Wiadomo, z drużyną ćwiczyć nie może, na razie przygotowywać musi się sam. Podchodzi do trenera i pyta, co ma robić.
– Dobra, to dzisiaj sobie pobiegasz Anglię.
– Ł»e co?
– No przecież wam już to tłumaczyłem na pierwszych zajęciach. Spytaj chłopaków, to ci powiedzą.

Biegi tlenowe to w każdej drużynie rzecz normalna, najzwyczajniejsza. Pala nie byłby jednak sobą, gdyby czegoś nie skomplikował, bo każdy taki bieg… ma swoją nazwę. Italia, Francja, Anglia – tak, to są te nazwy. Czym się od siebie różnią? Piłkarze, nawet po rozmowie z trenerem, też nie za bardzo wiedzieli… Teraz już wiedzą. Italia? Interwały, w jedną i drugą stronę. Francja? Od jednej linii końcowej do drugiej na pełnym gazie, a wzdłuż bramki powoli.

Anglia, Italia, Francja – zapamiętajcie!

***

Kilku piłkarzy idzie na kawę, akurat mają przerwę między treningami. Obok przechodzi Pala, przysiada się do stolika i zaczyna:
– Wiecie co, ci dzisiejsi polscy trenerzy, to mięczaki. Bez charakteru. Zresztą, ja dopiero co miałem propozycje z ekstraklasy, z Korony i z Widzewa [że latem, przed Ojrzyńskim i Mroczkowskim].
– To dlaczego nie wyszło? – pyta jeden z zawodników.
– A co wy myślicie? Ł»e ja się będę SZMACIŁ za 15 tysięcy miesięcznie?!

***

Kto i dlaczego wpadł na pomysł zatrudnienia Pali? Nie wiemy i niespecjalnie nas to nie obchodzi. Wiemy za to, jak Czech przekonał do siebie Radę Nadzorczą. Przyszedł na spotkanie, powiedział, że opracował doskonały system (że co?!) i obiecał, że on z dziesięciu najbliższych spotkań przegra co najwyżej dwa. Obiecał im, dobre… Nie musimy chyba dodawać, że z obietnicy gówno wyszło, a Pala miał pretensje do wszystkich. Do wszystkich, tylko nie do siebie.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...