Niektórzy szczęśliwcy kupują już trzeciego sponsora, część pechowców, którzy zainwestowali w Sadloka i Brożka kosztem Arajuuriego i Piecha wciąż narzeka na problemy ze snem, reszta desperacko walczy o utrzymanie kontaktu z czołówką. Pojawiają się pierwsze problemy bogactwa – bo jeśli w bramce Wrąbel za 0,7 miliona, to w ataku zmieszczą się obaj bracia Paixao, a może i Piech. Ci, którzy przekroczyli magiczną barierę 150 punktów i ściągnęli dla drużyny trzech sponsorów mają już 36 baniek na zawodników, a – paradoksalnie – w rankingach prowadzą piłkarze za bezcen.
Tak wygląda krajobraz “Ustaw ligę” po trzech wiosennych kolejkach, gdy znamy już pierwsze odpowiedzi, ale i setki kolejnych pytań. Postanowiliśmy przysiąść do statystyk i liczb i sprawdzić, w kogo warto zainwestować, a kto raczej nie ma szans się sprawdzić.
Na pierwszy ogień wzięliśmy tych, którzy przebojem wdarli się do ligi i zapunktowali mimo śmiesznej ceny. Piłkarze, których wartość wyceniliśmy między 0,7 a milionem złotych. Szczerze? Nie sądziliśmy, że w tym przedziale da się znaleźć jakąś perełkę, tymczasem mamy prawdziwy wysyp niespodziewanych debiutów, ba, debiutów całkiem udanych.
Wśród bramkarzy – jasna sprawa. Jakub Wrąbel, czyli osiem punktów w cenie 0,7 miliona. Tak wybitna promocja to oczywiście wynik urazu Mariusza Pawełka, ale po dyspozycji młodego bramkarza można się spodziewać, że jeszcze o nim usłyszymy. Większych kozaków znajdujemy jednak w pomocy. Tam bryluje Karol Mackiewicz, jedna z najlepszych inwestycji w grze. W cenie miliona złotych ludzie, którzy na niego postawili dostali czternaście punktów w ostatnich trzech kolejkach. Równie dobrze w tym przedziale cenowym prezentuje się jedynie Szymon Skrzypczak, który zapewnił identyczny stosunek ceny do jakości – za milion zainwestowanych wirtualnych złotówek zaoferował trzy występy, w których zgromadził czternaście “oczek”. Pod tym względem – co zresztą dość zrozumiałe – biednie wygląda defensywa. Tam najlepszym i jedynym zawodnikiem z przedziału cenowego 0,7-1 jest Nunes z Pogoni, który natrzepał oszołamiające trzy punkty.
Za czołówką uplasowali się Wdowiak – 9 punktów za 0,7 miliona, do tego świetny występ w filmie u Budzińskiego, Danielak – siedem punktów za 0,9 miliona i Serafin z Lecha – pięć punktów za 0,8 miliona.
W bardziej przejrzystej formie – jeden punkt “kosztował”:
u Wrąbla – 0,0875 mln zł
u Mackiewicza – 0,0714
u Skrzypczaka – 0,0714
u Wdowiaka – 0,0778
Postanowiliśmy porównać to z liderami rankingu bez podziału na ceny. Wśród bramkarzy – również niespodziewanie – prowadzi Grzegorz Sandomierski z 19 punktami. Biorąc pod uwage jego cenę – 1,70 mln zł – wygląda okazale. Wśród pomocników dominuje Iwański – 28 punktów za 2,10 miliona, a w napadzie bank rozbił Arkadiusz Piech – zdobył tyle samo punktów, co Iwański, wart jest z kolei 2,20. Obrona? Kolejna niespodzianka. Radek Dejmek, którego wyceniliśmy na 1,70 melona uciułał już 22 punkty. Okej, ale bez przedłużania – ile w przypadku liderów “kosztował” jeden zdobyty przez nich punkt?
u Sandomierskiego – 0,0895 mln zł
u Iwańskiego – 0,075
u Piecha – 0,0786
uwaga – u Dejmka – 0,0773
Jak widać – biorąc pod uwagę stosunek ceny do oferowanej jakości, najlepiej punktujący zawodnicy ligi, którzy zaliczają najlepsze mecze od dawna – bo tak trzeba określić początek wiosny w wykonaniu Piecha, Iwańskiego i Sandomierskiego – i tak odstają od tych najtańszych. Ale to dopiero początek. Na koniec bowiem warto zerknąć na tych… najdroższych. Jak radzą sobie Brożki i inne Hamalaineny?
Najdroższego zawodnika całej gry pomijamy, cenę Rado w podobnych gierkach niedługo będzie się podawać w yuanach. Jednocześnie łączymy się w bólu z tymi, którzy wydali 4,20 miliona na zawodnika, który nie zdobył i już nie zdobędzie nawet punkty. Co jednak z kolejnymi na liście najdroższych? Dusan Kuciak – 3,30 – zebrał okrągłe siedem punktów. Burić – 2,40 – ze zrozumiałych względów bez punktu. Nieco lepiej radzą sobie zamykający podium najdroższych bramkarzy Malarz oraz Bąk – obaj w cenie 2,20 oferują dwucyfrową liczbę. Malarz – dziesięć “oczek”, ale możliwe, że to już koniec punktowania z uwagi na odpadnięcie Legii z Ligi Europy. Bąk – szesnaście.
Jeszcze zabawniej jest wśród graczy z pola. Brzyski, Astiz, Rzeźniczak. Pierwszy wart 3,20, dwóch kolejny 3 miliony. Punkty? Kolejno 9, 6, 7. Broź i Dossa, kolejni na liście najdroższych, nie zdobyli nawet punktu (a kosztują 2,90). Pomoc? Duda i Hamalainen, obaj warci po cztery miliony, zdobyli kolejno 10 i 16 punktów. Wcale nie lepiej wygląda dorobek Szymona Pawłowskiego, który za 3,80 zdobył dokładnie dziewięć “oczek”. Napad? Portugalski tercet wprawdzie punktuje, ale czy to się opłaca? Flavio Paixao dwanaście punktów, cena 3,90. Marco dwanaście, cena 3,60. Sa trzynaście, cena 3,40. Jak mawia Paweł Zarzeczny – staniki nie fruwają.
Pigułka, koszt punktu u najdroższych:
u Kuciaka – 0,461 mln zł
u Malarza – 0,22
u Bąka – 0,138
u Brzyskiego – 0,355
u Astiza – 0,5 (!)
u Rzeźniczaka – 0,429
u Dudy – 0,4
u Hamalainena – 0,25
u Pawłowskiego – 0,422
u Flavio Paixao – 0,325
u Marco Paixao – 0,3
u Sa – 0,262
Jeśli zestawimy to z Wdowiakami i innymi Mackiewiczami, czub ligi wygląda tragicznie. Jakie z tego wnioski? Jeden, niesamowicie prosty. Zamiast kupować drogich, kupujcie tych, którzy dadzą punkty w następnym meczu. Przecież to banalnie proste – przewidzieć, że kluczowym podaniem w meczu Lecha popisze się nie Lovrencsics, ale Jakub Serafin, z kolei dwa gole w trzech meczach wciśnie nie Brożek czy któryś z braci Paixao, ale Radek Dejmek. Proste, prawda?