Reklama

Dziekanowski: Mam obawy, czy Nawałka jest w stanie rozpalić w sobie ogień

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

03 stycznia 2022, 09:08 • 9 min czytania 39 komentarzy

Jeśli nie stać nas na zagranicznych trenerów, to trzeba szukać kandydata we własnym kraju. Numerem jeden w mediach jest Adam Nawałka, ale ja mam obawy, czy on jest w stanie rozpalić w sobie ogień, który miał, kiedy zaczynał pracę z kadrą. Martwi mnie, że od dwóch lat, czyli od nieudanego epizodu w Lechu, nie ma go w piłkarskim środowisku. Niżej na liście jest Czesław Michniewicz, czyli kolejny obecnie bezrobotny trener, który ma za sobą nieudany rok pracy w Legii. Następny kandydat, również aktualnie bez pracy, to Michał Probierz, który już wiele miesięcy temu chciał zrobić sobie przerwę z powodu wypalenia i podał się do dymisji w Cracovii. Żaden nie jest moim faworytem – pisze Dariusz Dziekanowski w swoim felietonie w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

Dziekanowski: Mam obawy, czy Nawałka jest w stanie rozpalić w sobie ogień

„SPORT”

Słodko-gorzki rok Memphisa Depaya. Jednak występy w kadrze zdecydowanie są słodkie. Holender został najlepszym strzelcem reprezentacyjnym 2021 roku.

Dla Holendra to był szczególny rok. Zagrał w reprezentacji rekordową liczbę 16 spotkań, czyli więcej niż w 2019 i 2020 razem (15) i zdobył też rekordową liczbę bramek – 17. Mogło być jeszcze lepiej, ale zmarnował dwa rzuty karne. Poza 12 bramkami w eliminacjach mundialu 2 zdobył w finałach Euro 2020 i 3 w meczach towarzyskich. Nigdy nie był tak skuteczny. Grając w reprezentacji od 2013 roku zdobył 21 goli, czyli jak łatwo wyliczyć dotąd jego średnia w roku wynosiła… 3 bramki. Bardziej kreowano go na ofensywny atut, niż nim w reczywistości był. W obecnej reprezentacji konkurował z nim dotąd pod względem skuteczności Georginio Wijnaldum, ale teraz Depay mu odjechał. Jeszcze pod innym względem był to dla niego wyjątkowy rok. Z popadającego w przeciętność Olympique Lyon przeszedł do Barcelony, o co zabiegał trener katalońskiej drużyny Ronald Koeman. To już trzeci zagraniczny klub w karierze Depaya, drugi o wielkiej renomie. W Manchesterze United przeżył wielkie rozczarowanie, odbudował się w Lyonie, a teraz wielu widziało w nim nowego lidera Barcelony po odejściu Lionela Messiego, który powędrował w odwrotnym kierunku – z Hiszpanii do Francji. Jednak Holender wszedł w zbyt wielkie buty. To jest zawodnik potrafiący żyć z podań drużyny, „asocjacyjny” jak o nim mówią Hiszpanie, ale nie jest piłkarzem potrafiącym zmobilizować zespół w krytycznym momencie, zmieniając losy meczu indywidualnymi akcjami. Trudno obarczać Depaya winą za to, co stało się teraz z Barceloną, bo proces jej upadku zaczął się już wcześniej. W ostatnim czasie takim decydującym zawodnikiem przestał być Messi, więc czego oczekiwać od Memphisa? Nie zapobiegł klęsce Barcelony w Lidze Mistrzów, w 6 meczach fazy grupowej nie zdobył żadnej bramki.

Po tym, jak z kadrą Niemiec rozstał się Joachim Loew, najdłużej pracującym trenerem w kadrze jest Koldo Alvarez w Andorze.

Reklama

Na trybunach VolkswagenArena w Wolfsburgu kibice z kartonów utworzyli napis „Danke Jogi”, honorowy szpaler utworzyli jego byli podopieczni, w tym Lukas Podolski, Miroslav Klose, Mario Gomez, Per Mertesacker. Prezes DFB wręczył Loewowi certyfikat z napisem „Trener stulecia”. Reprezentacja wygrała ten mecz 9:0, odnosząc najwyższe zwycięstwo od 6 września 2006 roku, gdy na wyjeździe rozgromiła San Marino 13:0 w trzecim meczu pod wodzą Loewa. Wtedy jego asystentem był Hansi Flick, od 1 sierpnia 2021 następca Loewa na stanowisku selekcjonera. Teraz na czele listy jest Koldo Alvarez. Z pochodzenia Bask, był bramkarzem klubu FC Andora, który gra w niższych ligach Hiszpanii. Po uzyskaniu obywatelstwa zagrał 78 razy w reprezentacji Andory. Karierę zakończył w wieku 39 lat. 2 lutego 2010 roku został selekcjonerem reprezentacji w miejsce Davida Rodrigo i pierwszego zwycięstwa doczekał się po… 7 latach, w 49. meczu. Andora wygrała na wyjeździe z San Marino 2:0. Pod wodzą Koldo Alvareza odniosła największy sukces 9 czerwca 2017 roku, gdy pokonała w eliminacjach mistrzostw świata Węgry 1:0. To największa plama w historii labdarugasa.

Real Madryt zaczął rok od wpadki. Porażki z Getafe na wyjeździe dało się uniknąć.

Mimo zdecydowanej przewagi Real nie zdołał wyrównać, najbliższy tego był Luka Modrić, ale Chorwat trafił w poprzeczkę. – Wiedzieliśmy, jak będzie wyglądał mecz z Getafe, rywale mają określony styl gry. Brakowało nam wykończenia akcji, ostatniego podania. Równie dobrze jednak mogło się skończyć 3:1 dla nas – stwierdził Casemiro. Real doznał pierwszej porażki od 3 miesięcy. Był niepokonany w 15 meczach (11 w lidze, 4 w Lidze Mistrzów). Z Getafe przegrał pierwszy raz od dekady. Jedne derby stolicy się skończyły, zaraz zaczęły drugie i sytuacja obu drużyn była dość nietypowa, bo Rayo Vallecano zwykle jest w tabeli za Atletico, a teraz go wyprzedzało. Jednak zwycięstwo „colchoneros” zmieniło ten układ, wygraną 2:0 i awans na 4. pozycję zapewniło „doblete” Argentyńczyka Angela Correi.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Nawałka do kadry? W reprezentacji były selekcjoner znów pracowałby z żołnierzami, którzy potrafili funkcjonować w jego rygorze.

Reklama

Powrót Nawałki byłby dla Lewandowskiego sygnałem, że znowu zaczynają obowiązywać stare zasady. O ile bowiem za kadencji Brzęczka as Bayernu w kadrze był cokolwiek zdegustowany, o tyle za czasów Sousy jego suwerenność była nieskrępowana. Portugalczyk pozwalał mu funkcjonować tak, jak sobie życzył, łącznie z tym, że gdy Lewandowski uznał, że nie zagra w Warszawie z Węgrami (1:2), Sousa nie potrafi ł skutecznie odwieść go od tego pomysłu, nie wiadomo nawet, czy próbował. Nawałka Lewandowskiemu też na wiele pozwalał, jak przystało na gwiazdę światowego formatu piłkarz miał u niego specjalne prawa, ale ówczesny selekcjoner starał się z nim każdą istotną decyzję przedyskutować i przekonać do swoich racji, co nierzadko mu się udawało. Patrząc na Lewego siedzącego na ławce w starciu z Węgrami, zarazem bez wpisanego jego nazwiska do meczowego protokołu, trudno uwierzyć, że takie rozmowy w umiejętny sposób prowadził z nim Sousa.

Powracający do kadry Nawałka miałby sprawdzonych żołnierzy w każdej formacji, dzięki czemu mógłby zyskać kontrolę nad całą drużyną. Jego relacje z szefem defensywy Kamilem Glikiem początkowo nie były idealne, bo gdy w 2013 roku został selekcjonerem, na pierwsze zgrupowanie go nie powołał, jednak później wiele razy mogli na siebie liczyć. Kryzysowy moment nastąpił tuż przed mundialem w Rosji, kiedy podczas zgrupowania w Arłamowie Glik w kuriozalnych okolicznościach nabawił się kontuzji obojczyka wykluczającej go z udziału praktycznie w dwóch turniejowych meczach (w przegranym 0:3 starciu z Kolumbią zagrał tylko końcowe dziesięć minut), ale można zakładać, że obaj panowie wszystkie złe historie zdążyli już przetrawić i wyciągnąć właściwie wnioski. Teraz wpływ trenera na kształt defensywy byłby tym większy, że to on wykreował na reprezentanta Jana Bednarka.

Nina Patalon, selekcjoner reprezentacji Polski kobiet, opowiada m.in. o małych szansach na awans do baraży o mundial i o szansach na zorganizowanie Euro w 2025 roku.

Patrząc na obecne eliminacje, widać, że kadra ma problem z rozegraniem na równie dobrym poziomie drugiego meczu po kilku dniach. Pani zresztą w jednym z wywiadów zwracała na to uwagę.

To nie jest łatwe, niezależnie od tego, jak wysoko notowany jest przeciwnik. Otoczka takich spotkań jest wyczerpująca. W krótkim czasie trudno po nich odzyskać równowagę, a część moich zawodniczek dopiero wchodzi w świat profesjonalizmu, w którym wiedzą, że są ciągle obserwowane i od pierwszego dnia na zgrupowaniu nie mogą odpuszczać, tylko muszą walczyć o miejsce w składzie i dobrze wypadać w każdym treningu. To czynniki decyduje nie tylko o grze w meczu, ale i o kolejnych powołaniach. Różnica między spotkaniami międzynarodowymi a rozgrywkami ligowymi jest naprawdę duża. Występując w kadrze, trzeba być w nieustannej gotowości. Rozegranie dwóch równych spotkań w krótkim odstępie czasu wymaga świetnego przygotowania fizycznego, a część dziewczyn nie jest jeszcze gotowa na grę na takich intensywnościach. To wymaga pracy, ale parametry motoryczne i organizacja gry wyglądają coraz lepiej w przypadku wszystkich zawodniczek. Dodatkowo pracujemy indywidualnie nad poprawą umiejętności piłkarskich, bo uważamy, że w każdym wieku można je doskonalić.

W 2025 roku odbędą się mistrzostwa Europy kobiet i Polska chce je organizować. Zgłosiła swoją kandydaturę, podobnie jak Francja, Szwajcaria, Ukraina i, razem: Dania, Finlandia, Norwegia oraz Szwecja. Jakie mamy szanse?

Bardzo duże. Na pewno najsilniejszym rywalem będzie koalicja skandynawska, która ma bardzo dużo do zaoferowania, ale pamiętajmy, że są jeszcze inne obszary. Polska jest przygotowana do takiego turnieju. Mamy doświadczenie, bo organizowaliśmy męskie EURO w 2012 roku, do tego różne młodzieżowe turnieje. Mamy bazę, zaplecze, stadiony. Polska ciągle się rozwija, a UEFA ma świadomość, że powierzenie nam organizacji imprezy sprawiłoby, że w naszym kraju nastąpiłby ogromny rozwój tej dyscypliny. Niech pan spojrzy na Holandię, gdzie odbyły się mistrzostwa Europy w 2017 roku. Kibice wypełniali stadiony, zespół gospodyń triumfował w całej imprezie i dziś holenderskie piłkarki są podobnie rozpoznawalne, jak mężczyźni, a już na pewno są w ostatnich latach bardziej utytułowane. Polska potrzebuje podobnego bodźca, który pociągnie za sobą większe zainteresowanie mediów i sponsorów.

Mimo osłabień obu ekip – starcie Chelsea z Liverpoolem dostarczyło mnóstwo emocji. Od 0:2 do 2:2, piękny gol Kovacicia, sporo kontrowersji sędziowskich.

Brak belgijskiego napastnika był widoczny w drużynie Chelsea. Christian Pulisić strzelił co prawda gola, ale z drugiej strony na początku spotkania zaprzepaścił bardzo dogodną okazję do otwarcia wyniku meczu. Mason Mount i Kai Havertz również nie potrafi li wstrzelić się w bramkę. Ale Liverpool też miał w tym spotkaniu poważne ubytki, bo z powodu zarażenia koronawirusem przy ławce rezerwowych nie mógł stać trener Jürgen Klopp, a na boisku nie pojawili się Roberto Firmino, Joel Matip i bramkarz Alisson. Tego ostatniego udanie zastąpił jednak Caoimhin Kelleher. Irlandczyk, który łącznie ma rozegrane tylko cztery mecze w Premier League, poradził sobie z presją występu w hicie kolejki i kilka razy bardzo dobrze interweniował. To samo można zresztą powiedzieć o golkiperze Chelsea Edouardzie Mendym, który w świetnym stylu obronił strzały Salaha i Mane. Dobra forma bramkarzy sprawiła, że w drugiej połowie wynik się już nie zmienił.

Dariusz Dziekanowski zastanawia się – czy Adam Nawałka znów jest w stanie rozpalić sobie ogień? Felietonista „PS” wolałby kogoś bardziej aktywnego zawodowo w ostatnim czasie.

Jeśli nie stać nas na zagranicznych trenerów, to trzeba szukać kandydata we własnym kraju. Numerem jeden w mediach jest Adam Nawałka, ale ja mam obawy, czy on jest w stanie rozpalić w sobie ogień, który miał, kiedy zaczynał pracę z kadrą. Martwi mnie, że od dwóch lat, czyli od nieudanego epizodu w Lechu, nie ma go w piłkarskim środowisku. Niżej na liście jest Czesław Michniewicz, czyli kolejny obecnie bezrobotny trener, który ma za sobą nieudany rok pracy w Legii. Następny kandydat, również aktualnie bez pracy, to Michał Probierz, który już wiele miesięcy temu chciał zrobić sobie przerwę z powodu wypalenia i podał się do dymisji w Cracovii. Żaden nie jest moim faworytem. Uważam, że wśród kandydatów powinni się znaleźć aktywni obecnie trenerzy, którym dobrze wiedzie się w klubach. Wymieniałem już w tym miejscu Jacka Magierę, warto też zastanowić się, czy mimo braku doświadczenia w dużym klubie, nie podjąć już teraz ryzyka z Markiem Papszunem. Być może warto także porozmawiać i sprawdzić poziom entuzjazmu do podjęcia takiego wyzwania u Macieja Skorży. Jest też na rynku inny trener, który pracował chwilę z Beenhakkerem, czyli Jan Urban. Jestem wielkim zwolennikiem tego, co od lat robią Niemcy, czy od niedawna Anglicy – wychowywania i stawiania na własnych utalentowanych szkoleniowców.

„SUPER EXPRESS”

Transfer Kacpra Kozłowskiego do Brighton pozostaje kwestią godzin. Portowcy zarobią na nim 43 mln złotych.

– Dla rozwoju sportowego Kacpra najlepiej byłoby, gdyby został u nas na dłużej. Ale nie wykluczam, że warunki finansowe, jakie proponują kluby zagraniczne, nie pozwolą na to – mówił w rozmowie z „SE” Mroczek. Jeśli potwierdzi się kwota transferu, „Koziołek” zostanie sprzedany za ponad 43 mln zł. Zgodnie z umową 10 proc. przypadnie pierwszemu klubowi piłkarza – Bałtykowi Koszalin. Kasa z transferu zapewni Pogoni roczny budżet, który w tym sezonie wynosił trochę ponad 40 mln. Niestety, Kozłowskiego raczej nie uda się wypożyczyć na rundę wiosenną, na czym bardzo zależało Portowcom. Najprawdopodobniej od razu będzie wypożyczony do klubu satelickiego, belgijskiego Union Royale Saint-Gilloise.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

39 komentarzy

Loading...