– Zmiana trenera jest możliwa tak samo jak w każdym innym klubie, to jest tak naturalna kwestia, że aż trudno ją szerzej uzasadniać. Śląsk nie jest obecnie drużyną, która ma świetne statystyki i na dodatek swoją grą urzeka kibiców. Dlatego jasne jest, że klub musi być przygotowany na każdy scenariusz, nawet ten najbardziej drastyczny – mówi Piotr Waśniewski, prezes Śląska Wrocław, w wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego”. Co poza tym dziś w prasie?
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Rozmowa ze Zbigniewem Bońkiem – przede wszystkim o zbliżającym się Euro, ale i o Paulo Sousie, jego pomyśle na reprezentację czy o tym, kiedy selekcjoner na dłużej przyjedzie do Polski.
Czy z każdym dniem, który upłynął od zwolnienia Jerzego Brzęczka i zatrudnienia na stanowisku selekcjonera Paulo Sousy, utwierdza się pan w przekonaniu, że to była dobra decyzja?
– W ogóle o tym nie myślę, bo klamka zapadła. Gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości, to bym tego nie zrobił. Z całą odpowiedzialnością mówię, że nawet jeśli Polska przegra jakiś mecz, nie będzie ani jednego takiego momentu, w którym pomyślę: „Gdyby był Jurek, to byśmy wygrali”. Nie będzie też takiego dnia ani meczu, po którym powiem: „Gdyby nie zmiana selekcjonera, wynik byłby lepszy”. I to nie jest afront wobec Jurka. Obserwowałem ten zespół ponad dwa lata i doszedłem do wniosku, że potrzebuje zmiany selekcjonera. Nie dlatego, że Brzęczek był słaby, bo ma dobry warsztat. Po prostu coś nie działało w tej grupie. Nie wiem, co będzie za kilka tygodni, ale w drużynie doszło do sytuacji, w której sukces był osiągnięciem piłkarzy, a porażka winą trenera. Taka była ocena i odbiór mediów oraz kibiców. Zespół narodowy nie może funkcjonować w taki sposób, bo wtedy zawodnicy nie czują odpowiedzialności za wynik. Nie wiem, dlaczego doszło do takiej sytuacji i nie chcę do tego wracać. Jurkowi życzę, by rozpoczął nową pracę. Sporo mówimy o mistrzostwach Europy, zapominając o eliminacjach MŚ. EURO to fajny turniej, ale bez większych konsekwencji: możemy wygrać, wywalczyć wicemistrzostwo, zagrać w ćwierćfinale, ale i nie wyjść z grupy. Turniej się zaczyna i kończy. Eliminacje MŚ i awans – lub nie – to przyszłość naszego futbolu. Od tych wyników zależy, jak nas będą postrzegać sponsorzy, inne federacje itd. Uznałem, że granie eliminacji MŚ w dawnym układzie było bardzo niebezpieczne i zwyczajnie nie dalibyśmy rady. Mogę się mylić, ale takie jest moje zdanie.
Co porabia Paulo Sousa?
Rozmawialiśmy w poniedziałek, był we Włoszech – zorganizowaliśmy mu dokumenty i pojechał spotkać się z piłkarzami. Z wieloma jest w kontakcie telefonicznym, rozmawia przez różne aplikacje, które umożliwiają także kontakt wzrokowy, wysyła plany – prowadzi normalną działalność selekcjonera. Kiedy przyjedzie do Polski? Pod koniec lutego. Obejrzy mecze Pucharu Polski, dwie kolejki ekstraklasy, ma listę zawodników, którym się przygląda. We Włoszech wyróżnił się tym, że prowadząc Fiorentinę, dał grać Chiesie, który był wtedy dzieciakiem. Ma wolną rękę. Portugalczyk posiada bogate CV – dwa razy wygrał Champions League, z kadrowiczami będzie jechał na jednym wózku. Ostatnio były dwa – na jednym zespół, na drugim selekcjoner. Nie ja do tego doprowadziłem, ale na końcu tak niestety było.
Co będzie nowego u Sousy?
Każdy trening dzień przed meczem będzie otwarty, w dzień spotkania planuje zajęcia taktyczne. Wprowadzi swoje standardy.
“Rząsa won” czy “transferowy rekord macie, a w gablocie stare gacie” – kibice Lecha Poznań zaatakowali zarząd klubu transparentami wywieszonymi na mieście.
Łatwo zrozumieć złość fanów. Bardzo prawdopodobne, że sezon 2020/21 będzie kolejnym bez jakiegokolwiek trofeum, bo biorąc pod uwagę formę zespołu w pierwszych meczach tego roku, trudno upatrywać w Lechu faworyta do triumfu w Pucharze Polski. Od zdobycia Superpucharu w 2016 roku Kolejorz nie wygrał nic, choć przecież zarabiał grube miliony na wychowankach i inwestował je w nowych piłkarzy. Po kapitalnej rundzie wiosennej 2020 można było wierzyć, że dzięki Dariuszowi Żurawiowi wrócą lepsze czasy dla zespołu ze stolicy Wielkopolski. Ba! Jeszcze świetne eliminacje Ligi Europy umacniały takie opinie, ale obecnie zachwyty nad pracą szkoleniowca wydają się prehistorią. Po wznowieniu rozgrywek po zimowej przerwie Kolejorz zdobył ledwie dwa punkty w trzech spotkaniach, lokalny rywal – Warta – przeskoczył go w tabeli, co zdarzyło się pierwszy raz od blisko 30 lat. Kryzys sportowy jest ogromny, jednak to Żuraw ma znaleźć sposób, by go zażegnać. Szefowie klubu nie chcą iść po linii najmniejszego oporu i rzucić na pożarcie trenera. A przynajmniej jeszcze nie.
Rozmowa z Piotrem Waśniewskim, prezesem Śląska, który przyznaje, że wrocławianie dzwonili do Macieja Stolarczyka. Forma zespołu jest słaba, zatem wrocławianie rozpoczęli badanie rynku trenerskiego.
Śląsk Wrocław kontaktował się z trenerem Maciejem Stolarczykiem?
Tak, ale nikt nie rozmawiał z trenerem Stolarczykiem, żeby go zatrudnić w Śląsku. Natomiast zapytaliśmy go, jak wygląda jego sytuacja jako trenera młodzieżowej kadry narodowej w PZPN i czy w przyszłości przewiduje w ogóle powrót do pracy w klubie. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Uważam, że praca skautingowa wykonywana w stosunku do zawodników dotyczy również trenerów. Chcemy mieć rozeznanie i zawsze być gotowi na różne scenariusze. Mogę też otwarcie powiedzieć, że to nie jest jedyny szkoleniowiec, którego status ostatnio sprawdzaliśmy.
Fakt, że kontaktujecie się z innymi szkoleniowcami, jest jednak wymowny.
Przyznaję, że gdyby sytuacja naszej drużyny była bardzo dobra, tego typu rozmów byśmy nie mieli. Nie możemy jednak przechodzić obojętnie obok tego, jak Śląsk prezentuje się w ostatnich meczach. I nie chodzi tu tylko o zdobycze punktowe, bo ktoś pomyśli: o co im w ogóle chodzi, przecież Śląsk jest na dobrym piątym miejscu. Trzeba jednak patrzeć również na tabelę pod względem różnic punktowych. Otóż mamy trzy punkty straty do miejsca medalowego, ale tylko 5–6 przewagi nad strefą, w której zaczyna się robić nerwowo, mimo że w tym sezonie spada tylko jeden zespół.
Czyli rozumiem, że temat zmiany trenera nie jest dla was w tej chwili tematem abstrakcyjnym?
Zmiana trenera jest możliwa tak samo jak w każdym innym klubie, to jest tak naturalna kwestia, że aż trudno ją szerzej uzasadniać. Śląsk nie jest obecnie drużyną, która ma świetne statystyki i na dodatek swoją grą urzeka kibiców. Dlatego jasne jest, że klub musi być przygotowany na każdy scenariusz, nawet ten najbardziej drastyczny.
“SPORT”
Rezerwowi okazali się kluczem dla zwycięstwa Górnika Zabrze. Wojtuszek i Krawczyk byli nieocenieni przy wygranej nad Stalą.
Meczem z beniaminkiem pomógł też sobie trener Marcin Brosz, który w spotkaniu z „góralami” nie trafił ze zmianami. Tym razem każdy zawodnik wchodzący z ławki dołożył cegiełkę do wygranej. Wiele wskazuje, że właśnie zmiennicy są teraz znacznie bliżej pierwszej jedenastki na sobotnie starcie z Lechią w Gdańsku. – Początek spotkania nie był taki, jak byśmy oczekiwali. Nie chodzi tylko o straconą bramkę, czy rzut karny. Po prostu nie złapaliśmy właściwego tempa, nie realizowaliśmy tego, co chcieliśmy. Cieszy, że krok po kroku, minuta po minucie, próbowaliśmy robić to, co trenowaliśmy i cieszymy się ogromnie, że punkty zostały w Zabrzu. Bardzo dobrze zareagowali starsi zawodnicy, którzy uporządkowali grę. Kluczem do wygranej była konsekwencja i dobre poruszanie się, szczególnie w II połowie. Nasza gra była płynna, szukaliśmy sobie miejsca, stwarzaliśmy sytuacje. Cały zespół pracował, każdy zawodnik wniósł coś do tego zwycięstwa – komentował szkoleniowiec Górnika.
Zagłębie Sosnowiec wzmacnia się przed startem ligi. Do klubu trafili Ambrosiewicz, Sobczak oraz Misak.
To Maciej Ambrosiewicz, Szymon Sobczak oraz Patrik Miszak. Dwaj pierwsi spisali na straty rundę jesienną i z ekstraklasy przenieśli się na jej zaplecze. Ambrosiewicz wypadł ze składu Wisły Płock, z kolei Sobczak nie przebił się w ekipie Jagiellonii Białystok. Epizodyczne występy sprawiły, że chcą się odbić w Sosnowcu. Coś do udowodnienia poprzedniemu pracodawcy ma także Słowak Miszak, który w drugiej połowie rundy jesiennej wypadł z wyjściowego składu Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Pomocnik zza południowej granicy już w pierwszym oficjalnym meczu w nowym zespole zagra przeciwko byłym kolegom. Najprawdopodobniej będzie nową „10”, graczem ofensywnym, ustawionym tuż za linią ataku, w którym żądłem może być Sobczak, inny nowy nabytek. Na grę dwójką napastników na razie się nie zanosi, prędzej Sobczak może wylądować na skrzydle. O miejsce na „szpicy” były gracz m.in.: Stomilu Olsztyn rywalizuje z Goncalo Gregorio. Portugalczyk z 4 bramkami jest jak do tej pory najskuteczniejszym graczem Zagłębia. Niewykluczone jednak, że przynajmniej na początku rundy będzie musiał się pogodzić z rolą rezerwowego. Najspokojniejszy o miejsce w składzie może być Ambrosiewicz. Były gracz m.in.: Górnika Zabrze kreowany jest na jedną z głównych postaci środka pola odpowiedzialnych za defensywne zadania.
“SUPER EXPRESS”
Juventus kontra Porto, czyli – czy Szczęsny zatrzyma Smoki? Andrzej Juskowiak przybliża nieco formę ekipy z Portugalii.
– Tyle że ten zespół ma dwie twarze – ocenia Juskowiak, który doskonale zna portugalską ligę. – Inną w pucharach, inną w lidze. Ostatnio Porto notuje serię trzech remisów z rzędu. Po spotkaniu z Boavistą piłkarze byli załamani. Wyglądali tak, jakby przegrali najważniejszy mecz. To pokazuje, pod jak dużą są presją – zauważa. Obrona FC Porto spisuje się ostatnio bardzo słabo. – Defensywa nie jest szczelna – analizuje Juskowiak. – Liderem obrony jest doświadczony Pepe, który rozgrywa dobry sezon. Choć nie popełnia błędów, to i tak rywale strzelają gole. Za mecz z Boavistą dostało się Diogo Leite, który został zmieniony już w przerwie. Trener Sergio Conceicao ma pretensje do młodych. Mówi, że nie wystarczy być wychowankiem Porto, żeby dostać miejsce w składzie, że trzeba dać coś więcej. Były kadrowicz uważa, że mistrz Portugalii nie będzie chciał ryzykować w starciu z Juventusem.
Siergiej Kriwiec zachwala Jasura Jakszibojewa, który trafił do Legii, a którego Kriwiec miał okazję oglądać podczas gry na Białorusi.
– Wejście w lidze białoruskiej miał niesamowite. Zrobił furorę już w pierwszej kolejce – opowiada Białorusin, który ostatnio wrócił do Lecha. – Debiutował z BATE Borysów i szybko pokazał, że jest niebezpiecznym napastnikiem. Strzelił dwa gole i kilka razy zakręcił obrońcami. Robił to na dużym luzie. Sprawiał im dużo problemów. Po takim starcie od razu zwrócił na siebie uwagę. W Energetyku Mińsk piłkarz z Uzbekistanu strzelił dziewięć goli. – Dobrze trafił, bo w tym zespole jest trener, który stawia na młodych i umie z nich wydobyć to, co najlepsze. Myślę, że dzięki niemu Uzbek dużo zyskał. Wykorzystał ten czas znakomicie – podkreśla Kriwiec.
“GAZETA WYBORCZA”
Nic o piłce.
fot. FotoPyk