Co w dzisiejszej prasie? Echa Pucharu Polski i zapowiedzi kolejnych spotkań, ale także teksty o ataku zimy. Fatalny stan muraw w całym kraju martwi zespoły, jednak Ekstraklasa nie planuje przekładania meczów. Marcin Stefański twierdzi, że większym zagrożeniem od zimy jest COVID. Dlatego piłkarze mogą być szczepieni obowiązkowo. – Może się zdarzyć tak że ze względu na charakter wykonywanego zawodu, szczepienie będzie obowiązkowe. Piłkarze sporo podróżują, śpią i grają w różnych miejscach, więc niektóre kraje mogą nie wpuszczać osób niezaszczepionych albo wprowadzić dla nich obostrzenia. Ale to już będą ograniczenia administracyjne – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”.
Sport
W Szczecinie są gotowi do gry o Puchar Polski, jednak to nie rozwiązuje problemu murawy. Waldemar Fornalik martwi się, że nie będzie ona w dobrym stanie.
Właśnie warunki pogodowe i murawa mogą martwić najbardziej. Jeszcze wczoraj sypało śniegiem w Szczecinie, a mróz tam też nie odpuszcza. Już w ostatnim ligowym meczu boisko Pogoni nie wyglądało dobrze, zwłaszcza w drugiej połowie, na co zwracał uwagę trener „portowców” Kosta Runjaić. W meczu z Piastem lepiej nie będzie, a przecież po trzech dniach obie drużyny na tej samej murawie rozegrają kolejne 90 minut. Nie wróży to najlepiej… – Na pewno trzeba wziąć to pod uwagę. Chce się grać ładnie, ale nie zawsze jest to możliwe, więc czasami ważne będą proste środki, z których trzeba będzie korzystać – mówi Fornalik, który robił wszystko by zespół najlepiej przygotować do kilkudniowego pobytu w województwie zachodniopomorskim. – Po meczu ze Śląskiem był trening regeneracyjny, rozruch, następnie przygotowanie do meczu i na koniec sam mecz. Później znowu odnowa i przygotowanie do kolejnego spotkania. Już mieliśmy takie sytuacje, więc to nie jest nic nadzwyczajnego. Musimy jednak brać pod uwagę warunki, w jakich będziemy musieli pracować – stwierdza szkoleniowiec Piasta.
Transfery w Górniku Zabrze. Richmond Boakye to temat, który był aktualny od dawna. Nie przyjdzie jednak Rafał Kurzawa.
– Myślę, że więcej szczegółów na temat kulis transferu Richmonda opowie wkrótce Artur Płatek. Zdradzę tylko, że w podjęciu przez piłkarza decyzji na „tak” pomogła jego… dziewczyna, która od kilku miesięcy studiuje w Polsce, ale też gigantyczna praca naszego działu skautingu. Ofert na stole było wiele, piłkarz wybrał naszą. Wierzymy, że da drużynie jakość, pomoże nam zdobywać gole i punkty, ale też będzie dla naszej młodzieży fantastycznym partnerem na treningach. W tym miejscu też wielkie ukłony dla przyjaciół klubu, którzy w bardzo konkretny sposób zaangażowali się w ten projekt. Kolejny raz okazało się, że Górnik to coś więcej niż klub. Do kibiców mam prośbę, by trzymali za nas kciuki i byśmy jak najszybciej mogli wspólnie pokazać Richmondowi, że może i grał w wielu świetnych klubach, ale takiej atmosfery jak na stadionie Górnika nigdy wcześniej nie poznał – zaznacza Dariusz Czernik. […] Internet rozgrzała wczoraj informacja nie o transferze Richmond Boakye, ale podana przez jednego z dziennikarzy wiadomość, że blisko powrotu do Górnika jest pozostający od października bez klubu Rafał Kurzawa. – Nie ma takiego tematu. Nikt z Rafałem ze strony klubu nie rozmawiał. To „podkręcona” przez kogoś informacja – usłyszeliśmy w zabrzańskim klubie. Temat był aktualny we wcześniejszych lata, ale od miesięcy już nie jest. Były reprezentant Polski trenuje na razie indywidualnie.
Raków ma coraz większe problemy w defensywie. Kontuzje i urazy leczy prawie cała defensywa: Niewulis, Petrasek, Piątkowski.
Od listopada Raków musi borykać się z brakiem Petraszka. Kapitan zespołu naderwał więzadła rzepki. Choć operacja nie była konieczna, a powrót do treningów planowano na styczeń, Petraszka nadal nie ma z zespołem i w najbliższych tygodniach sytuacja nie ulegnie zmianie. Czeski stoper nadal odczuwa skutki urazu. Na szczęście więzadło się zrosło, choć wymagało to więcej czasu niż początkowo zakładano. Ponadto Petraszek potrzebował dodatkowych zabiegów rehabilitacyjnych. Prawdopodobnie do treningów oraz gry wróci dopiero w marcu. Problemy ma również drugi z kapitanów, Andrzej Niewulis. 31-latek tuż przed przerwą w meczu z Legią musiał opuścić murawę. Powodem był prawdopodobnie problem ze ścięgnem Achillesa. Nie ma jeszcze informacji, jak poważny jest to uraz. Może się jednak okazać, że Niewulis w lutym na boisku się już nie pojawi. Kontuzjowany jest również Kamil Piątkowski. Jego uraz jest jednak lżejszy niż Niewulisa. W najgorszym wypadku do treningów wróci w przyszłym tygodniu. Nie zmienia to jednak faktu, że defensywa Rakowa jest mocno poturbowana. Jedynie Daniel Mikołajewski oraz Jarosław Jach są gotowi do gry.
Jedni pierwszoligowcy grają o Puchar Polski, inni szlifują formę. Miedź Legnica wyjechała na obóz do Krakowa, ale w składzie brakuje lidera drużyny.
– Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować to, co zaplanowaliśmy – powiedział przed wyjazdem asystent Jarosława Skrobacza, Wojciech Łobodziński. – Zamierzamy dużo więcej czasu poświęcić taktyce. Bardzo dobrze oceniamy wykonaną dotychczas pracę. Cieszymy się, że w zespole nie ma poważniejszych urazów, poza mechanicznymi u Michała i Romka (Michała Bednarskiego i Joana Romana – przyp. BN). – Praca została wykonana tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Na zgrupowaniu pracę motoryczną na pewno wykonamy w stu procentach, bo mamy do tego odpowiednie warunki w hali i podczas treningu siłowego. W kadrze na zgrupowanie w Krakowie znalazło się trzech bramkarzy, ośmiu obrońców, dziewięciu pomocników oraz pięciu napastników. Wśród nich trzech 16-letnich zawodników Akademii Piłkarskiej Miedzi – Korneliusz Karolczak, Hubert Kwolek i Alan Madaliński. Z drużyną nie pojechał narzekający na drobny uraz Joan Roman, który w najbliższych dniach pracował będzie indywidualnie w Legnicy. – Romek doznał urazu przeciążeniowego – wyjaśnił Maciej Kuczyński ze sztabu medycznego Miedzi. – Jest to zapalenie ścięgna mięśnia strzałkowego. Nie jest to poważny problem, ale dość bolesny i dlatego musi chwilę odpocząć. Na miejscu będzie miał prowadzoną rehabilitację. Nawarstwiły się obciążenia treningowe. Myślę, że za 4-5 dni powinien być gotowy do dalszej pracy.
Śląski ZPN pomoże dzieciom z Afryki. Działacze zapewnią im sprzęt sportowy; trwa zbiórka butów, które może dostarczyć każdy.
Pomysł podchwycił prezes Śląskiego ZPN Henryk Kula i pierwszy krok już został zrobiony. – W piątek poleciałem do Duali, największego miasta Kamerunu, mając w walizce kilkadziesiąt par butów, zebranych w dosłownie kilka dni – dodaje Tadeusz Maziarz. – Leciałem do Afryki, zastanawiając się czy tamtejsze kluby potrzebują obuwie dla swoich podopiecznych. Po rozmowach biznesowych ruszyłem w trasę i przekonałem się, że szkółki młodzieżowe, które nie są w stanie sfinansować wszystkim sprzętu sportowego, potraktowały nasze wsparcie jako dar serca. Po przekazaniu butów oraz koszulek stwierdziłem, że należy pójść dalej. Przy wysyłaniu najbliższego biznesowego transportu postaram się obuwie piłkarskie zebrane na Śląsku. Wtedy liczba par butów będzie praktycznie nieograniczona. Dlatego Śląski ZPN prosi zainteresowane kluby do zbierania nieużywanych już butów, które mogą jeszcze posłużyć innym. – Za każde 5 par butów przekażemy nową piłkę – zapewnia inicjator akcji. – Proszę, aby w miarę możliwości każdy wyczyścił buty i dostarczał je do klubu, a kluby po zebraniu większej ilości proszę o kontakt drogą mailową na adresy:
in**@fc******.eu
oraz
sl****@zp*.pl
z informacją, że buty zostały już zebrane
Super Express
Tekst o tym, jak zaczynał Kamil Piątkowski. Defensor Salzburga zaczynał karierę jako pomocnik i błysnął przeciwko reprezentacji kraju.
W Krośnie Piątkowski został przesunięty do środka pomocy. –Zmieniłem mu pozycję, bo w ataku miałem lepszych graczy – uzasadnia decyzję Adamiak, obecnie trener Beniaminka Krosno. – Gdy przyszedł, miał delikatną nadwagę. Słabo u niego było z wytrzymałością. Ale pracował nad sobą, nie bał się wyzwań. Trener Adamiak zapamiętał sparing z reprezentacją Polski rocznika 2000 na zgrupowaniu w Woli Chorzelowskiej. –Wygraliśmy 1:0, a Kamil szczególnie w pierwszej połowie rządził na boisku – twierdzi. – Potem dostał powołanie do kadry na dwumecz z Irlandią. To był moment, w którym uwierzył w siebie. Pytały o niego m.in. Lech czy Wisła Kraków. Jednak zdecydowany był na Zagłębie, gdzie przesunięto go na obronę, co okazało się strzałem w dziesiątkę – przypomina.
Michał Żyro twierdzi, że Piast Gliwice nadal może zostać mistrzem Polski. Rozmówka przed meczami Pucharu Polski.
– Jesteście w stanie odrobić stratę do ligowego podium?
– Nie tylko do podium. Nawet zdobycie mistrzostwa jest możliwe. Każdy jest w stanie wygrać z każdym. U nas były zmiany w składzie, brakowało zgrania, ale po dobrym okresie przygotowawczym wszystko zaskoczyło.
– Dzisiejszy rywal w Pucharze Polski odniósł sześć kolejnych zwycięstw lidze…
– Pogoń jest na fali, wygrywa i traci bardzo mało goli, dlatego spodziewam się ciekawej walki. Nasza motywacja jest duża, w głowach siedzi to, że wygranie trzech meczów daje awans do finału Pucharu Polski, który ostatnio jest bardzo prestiżowy. Przy okazji spotkam się z kolegami z Pogoni i trenerem Runjaiciem.
Przegląd Sportowy
Robert Lewandowski coraz bliżej kolejnego trofeum. Polacy rzadko sięgali po Klubowe Mistrzostwo Świata, więc będzie to odczarowanie pewnej złej passy.
Lewandowski przy okazji może przejść do historii polskiego futbolu. Walka o prymat w klubowej piłce na świecie nigdy nie była naszą specjalnością. W czasach Pucharu Interkontynentalnego walczył o niego z powodzeniem tylko Józef Młynarczyk w barwach FC Porto (2:1 z Penarolem Montevideo w 1987 roku). W erze KMŚ wiele się nie zmieniło. W rozgrywkach tych triumfował jedynie Tomasz Kuszczak z Manchesterem United w 2008 roku, ale w finale siedział na ławce. Podobnie jak trzy lata wcześniej Jerzy Dudek. Liverpool przegrał wówczas z Sao Paulo 0:1. Teraz Lewy będzie pierwszym Polakiem, który zagra w decydującym meczu tych rozgrywek i ma szansę stać się pierwszym naszym rodakiem, który odniesie triumf w KMŚ, przyczyniając się do niego na boisku. Może też zostać królem strzelców tych rozgrywek. Na razie liderem klasyfikacji najlepszych snajperów jest Francuz Andre-Pierre Gignac z Tigres, autor trzech trafi eń. Tyle że rozegrał od Lewego o jeden mecz więcej.
Jorge Sampaoli ma zostać nowym trenerem Arkadiusza Milika. Z kolei Radosław Majecki pokaże się w pucharze.
Zespół powinien przejąć Argentyńczyk Jorge Sampaoli. To znany szkoleniowiec, prowadził m.in. reprezentacje Argentyny i Chile oraz Sevillę. Obecnie jest zatrudniony w brazylijskim Atletico Mineiro. I stanowi to pewien problem. Szkoleniowiec chce dokończyć sezon z drużyną, a ostatnia kolejka ligi brazylijskiej jest zaplanowana na 26 lutego. Negocjacje między Sampaolim a Olympique nie były łatwe, ale jak donoszą media, zakończyły się powodzeniem i Argentyńczyk ma objąć drużynę. Trzeba jeszcze porozumieć się z Atletico, które nie chce go puścić, ale według brazylijskich mediów trener ma klauzulę umożliwiającą mu odejście, która wynosi między 700 tys. a 1,2 mln euro. Dla Milika to mogłaby być o tyle zła wiadomość, że Sampaoli, prowadząc kadrę Argentyny, stawiał na jego obecnego konkurenta z OM Dario Benedetto. […] Milik dziś nie zagra, za to wystąpi Radosław Majecki w bramce Monaco (jak zapowiedział trener Niko Kovač). Jego zespół zmierzy się z Grenoble. Polak w tym sezonie rozegrał tylko jeden mecz – 13 września (w lidze, 2:1 z Nantes). W ostatnich tygodniach siedzi na ławce lub jest poza kadrą. Broni Benjamin Lecomte, a Majecki rywalizuje o pozycję numer dwa z doświadczonym Vito Mannone.
Gorący stołek Dariusza Żurawia. Lech boryka się z problemami kadrowymi, jednak nie ma miejsca na błąd w Pucharze Polski.
W Poznaniu mrozy jak w całej Polsce, ale szefom i sztabowi szkoleniowemu Lecha może być gorąco jak w najcieplejsze dni lata. Po zdobyciu ledwie dwóch punktów w dwóch pierwszych tegorocznych meczach Kolejorz potrzebuje cudu, by awansować do eliminacji Ligi Konferencji Europy poprzez ekstraklasę, w związku z czym priorytetem stały się rozgrywki o Puchar Polski. Czwartkowe starcie z Radomiakiem w Sosnowcu, dokąd ze względu na warunki atmosferyczne i stan murawy w Radomiu przeniesiono mecz, urosło do rangi kluczowego w kontekście przyszłości zarówno klubu, jak i jego trenera Dariusza Żurawia. […] Na obronę trenera Lecha trzeba przyznać, że na starcie rundy drużyny znów nie omijały kłopoty. Mikael Ishak odniósł kontuzję w trakcie obozu i nie wystąpił z Górnikiem w Zabrzu (1:1), natomiast Dani Ramirez najpewniej z powodu zakażenia koronawirusem w ogóle był nieobecny na tureckim zgrupowaniu i dopiero po powrocie zespołu do kraju dołączył do kolegów. To dwaj kluczowi piłkarze ofensywy Kolejorza, a jeśli dodamy do tego brak Modera, łatwiej zrozumieć, skąd wzięły się problemy lechitów. Można się spodziewać, że czas będzie działał na korzyść Szweda i Hiszpana, ale… oni go nie mają. W czwartek przeciwko Radomiakowi, bez względu na wszystko, muszą poprowadzić wicemistrzów kraju do wygranej, bo inaczej Kolejorza zabraknie w następnym sezonie w pucharach.
Rozmowa z Marcinem Stefańskim, dyrektorem operacyjnym Ekstraklasy. Czy zima zagraża lidze i czy podjęto słuszne decyzje?
Czy powrót na boiska w ostatni weekend stycznia miał sens? Liga nigdy nie grała o tej porze.
Tak, bo dało nam to komfort i dodatkowy termin w maju, gdyby się okazało, że z jakiegoś powodu nie będzie można grać. Rozmawiam z przedstawicielami klubów, w większości są za tym, że powinniśmy iść w kierunku wcześniejszego startu rozgrywek po przerwie zimowej. Wszystko po to, by rozrzedzić wiosenny kalendarz, by jak najmniej było grania w środku tygodnia. Luty jest najgorszym miesiącem, jeśli chodzi o temperatury i mogą się zdarzyć pojedyncze przypadki zmiany terminów, ale da się grać. Może dojść do sytuacji, w której będziemy grali więcej w zimnych miesiącach niż ciepłych, ale ze względu na europejskie puchary, EURO bądź mistrzostwa świata trzeba kończyć sezon do połowy maja. Powrót do lat 90., kiedy sezon trwał do czerwca i zaczynał w lipcu, jest niemożliwy. A historia z 1974 roku, kiedy sezon został dokończony po mistrzostwach świata, w których Polska zajęła trzecie miejsce, brzmi jak science fiction. Inna jest struktura grania w pucharach, wymagania mają telewizje, które nie chcą nakładania się meczów. Kalendarze lig europejskich są coraz bardziej identyczne. Dostajemy z UEFA oraz FIFA terminy meczów międzynarodowych i wypełniamy wolne daty. Różnice zależą wyłącznie od tego, gdzie i ile kolejek należy rozegrać. Zdaję sobie sprawę, że styczeń nie jest optymalnym terminem do grania w piłkę w Polsce, choćby z powodu problemów z przemieszczaniem się po kraju – w poniedziałek delegat na mecz Stali z Wisłą Płock miał problemy z dotarciem do Mielca. Ale czasem nie ma wyjścia.
Czy 17. kolejka jest zagrożona?
Nie mamy żadnych negatywnych sygnałów ze strony klubów, w weekend pogoda może być lepsza niż w poniedziałek. Mróz nie przeszkadza, sypiący śnieg też nie. Najgorszy jest padający deszcz, który zamarza i przywiera do murawy, tworząc lodowisko.
Piłkarze będą szczepieni?
To wybiega poza standardowe kwestie medyczne. Piłkarzem jest się kilkanaście lat, potem żyje się dalej. Nikogo nie zmusimy do szczepienia, nie mamy takich możliwości. Nasze zalecenie jest takie, by to robić. Tak samo jak kiedyś rekomendowaliśmy szczepionkę przeciwko grypie, bo zmniejsza ryzyko infekcji. Może się zdarzyć tak że ze względu na charakter wykonywanego zawodu, szczepienie będzie obowiązkowe. Piłkarze sporo podróżują, śpią i grają w różnych miejscach, więc niektóre kraje mogą nie wpuszczać osób niezaszczepionych albo wprowadzić dla nich obostrzenia. Ale to już będą ograniczenia administracyjne.
Antoni Bugajski uważa, że miejsce dla zasłużonych jest na Powązkach, a nie w kadrze Polski. To oczywiście opisuje sytuację Kamila Grosickiego w kontekście gry o mundial i EURO.
Piłkarzami, którzy momentami mogli budzić takie zastrzeżenia, byli Kamil Grosicki i Arkadiusz Milik. W kadrze są postaciami wyjątkowymi. „Grosik” tyle razy potrafi ł na boisku zerwać się z łańcucha, szarpnąć, strzelić, podać, że aż trudno zliczyć. A pamiętacie, jaką bramkę zdobył na wyjeździe z Rumunią w kwalifi kacjach do poprzedniego mundialu? Przebiegł z piłką pół boiska, minął pięciu rywali i trafi ł do siatki. Pilny uczeń Maradony! Po golu pobiegł do Adama Nawałki, żeby mu podziękować. Akurat „Grosik” często miał za co wyrażać wdzięczność i przepraszać, taka już jego natura. Teraz wiele wskazuje na to, że jeśli dostanie powołanie od Sousy, to nazwisko Portugalczyka też zostanie dopisane do listy osób, któremu wychowanek szczecińskiej Pogoni powinien dziękować. Racjonalnych przesłanek, żeby stawiać na niego w kadrze, w tej chwili jest niewiele. Grosicki jedzie więc na opinii i sentymencie kojarzonym za starymi, dobrymi czasami. Oczywiście można optymistycznie zakładać, że wystarczy mu dać kwadrans, by włączył porażające turboładowanie, ale dlaczego do takiego wniosku rzadko dochodzą jego klubowi trenerzy – pozostaje intrygującą zagadką. Jego ligowy bilans w ostatnich miesiącach jest porażką – od początku sezonu zagrał tylko trzy razy, w sumie 149 minut. Jasne, że Premier League to najmocniejsze rozgrywki świata, ale nasza drużyna narodowa nie jest chyba tak słaba, by trzeba było ciągnąć za uszy piłkarza, który w klubie pojawia się na boisku średnio w co siódmym meczu.
Gazeta Wyborcza
Nic o piłce.
fot. FotoPyK