Oj, działo się w meczu Rakowa Częstochowa z Wisłą Kraków. Gole może nie padły, ale sytuacji podbramkowych było sporo. Natomiast mieliśmy też wrażenie, że mgła przeszkadza nie tylko nam w raczeniu się tym widowiskiem, ale i sędziom, którzy nie do końca panowali nad tym, co się dzieje na boisku. Anulowane bramki, zagrania ręką, faule w polu karnym…
Teraz można do tego usiąść na spokojnie. Jeśli chodzi o sytuację z Tudorem w końcówce meczu – tam na pewno faulu w polu karnym nie było, nawet nie ma sensu analizować tej sytuacji. Ale działo się poza tym sporo. Może po kolei.
Wisła powinna dostać rzut karny
Tak, Wisła została pokrzywdzona w pierwszej połowie. Gutkovskis szykuje się do pojedynku główkowego z Frydrychem. Ale stoper Wisły zostaje z tej walki wyłączony – pchnięciem łokciem w plecy, po którym wylądował na glebie.
Rozumiemy, że każdy orze jak może i próbuje uzyskać przewagę w polu karnym. Gdyby to jeszcze było w powietrzu, gdy jeden wpada w drugiego przy wyskoku do piłki. Natomiast tu mamy klasyczne pchnięcie przedramieniem w plecy. Frydrych też raczej do niziołków nie należy, więc nie przypuszczamy, że pchnięcie było z gatunku tych symbolicznych. Wapno gościom się należało, dopisujemy im gola.
Co z tą ręką?
Wspomnieliśmy o mgle. I ta mgła mocno utrudnia nam ocenę poniższej sytuacji – czy obrońca Rakowa zagrał piłkę ręką?
Mamy pełne przekonanie, że to jest parada obronna. Okej, piłka jest w zasięgu zawodnika, ale wślizg przy strzale ma na celu zablokowanie strzału. Zatem nawet piłka po rykoszecie od ciała trafiła w rękę, to sędzia powinien odgwizdać jedenastkę. Cały szkopuł polega jednak na tym, że nie jesteśmy w stanie ocenić – było zagranie ręką czy piłka odbiła się tylko gdzieś pod pachą?
Jeszcze przy starych wytycznych to byłoby pewne wapno. Ale wiem, że sędziowie mają teraz uznawać, że ręka zaczyna się nieco nad łokciem. A tutaj po prostu piłka przelewa się gdzieś między barkiem, pachą i żebrami. Nie ma szans na to, by kategorycznie stwierdzić – tu, w tym konkretny miejscu odbija się piłka. Jeszcze przy tej mgle. Dlatego też nie wskazalibyśmy tu na wapno.
Kto kogo ciągnął?
Raków miał też nieuznanego gola Niewulisa, który wcielił się tu w rolę Tomasa Petraska.
Tak, widzimy tę rękę Abramowicza położoną na rywalu. Natomiast nie sposób też dostrzec tego, że koszulka piłkarza Wisły zaraz pęknie pod wpływem tego ciągnięcia obrońcy Rakowa. To właśnie on jest tu stroną zdecydowanie aktywniejszą w faulowaniu. Zwłaszcza, że ta niedozwolona praca na pozycją strzelecką trwa kilka sekund – obie powyższe klatki dzieli pewien odstęp czasowy.
Słusznie nieuznany gol. Zatem spinając to do kupy – dopisujemy gola wiślakom, starcie weryfikujemy na ich zwycięstwo.
Kieliba faulowany?
Warta Poznań mimo gry w dziesiątkę ograła Stal Mielec. Ale czy jeszcze przed golem Kuzimskiego nie powinna mieć jeszcze rzutu karnego?
Tak, kontakt jest. Ale nie każdy kontakt nogi z nogą to wapno. Cieszy nas postawa Kieliby – najpierw padł, ale zaraz się podniósł, dryblował, próbował coś wycisnąć z tej akcji. Jakże inne zachowanie niż to Tiby sprzed kilkunastu dni, gdy ten przy podobnym kontakcie momentalnie wyrzucił nogi w powietrze, krzyknął i sędzia wtedy wskazał na jedenasty metr. Grajmy w piłkę, nie szukajmy rzutów karnych. Świat będzie lepszy. Bo zaraz będziemy doszukiwać się draśnięcia czubka buta w powierzchnie getry, które piłkarz poczuje i wyłoży się jak długi.
Makuszewski zasłużył na kubeł zimnej wody, ale czy na wykluczenie?
Pierwsze minuty meczu Jagiellonii z Cracovią. Szymonowicz odbiera piłkę rywalowi, rusza z kontrą i nagle podbiega do niego Makuszewski.
Cel? Zawodnik. Na pewno nie piłka. Zresztą wzrok skrzydłowego Jagi sporo nam mówi.
Na szczęście – i Szymonowicza, i Makuszewskiego – ten pierwszy najpierw zostaje ściągnięty na ziemię przez innego zawodnika gości. Bo w innym przypadku łokieć Makuszewskiego już był gotowy do zadania ciosu.
Nie da się tu nawet ukarać ex-lechity za zamiar ataku łokciem. Jeśli już, to za nierozważne wejście, ale pewnie niewielu sędziów by się na to zdecydowało (tu też nie było kartki). Natomiast każdy, kto widzi tę sytuację na powtórce wie, że jedynym celem piłkarza gości było zmontowanie się z całym impetem w Szymonowicza.
Czerwonej kartki dla Makuszewskiego nie sugerujemy. Ale odrobiny lodu na zagrzaną głowę już owszem.