We wtorkowej prasie: Jan Tomaszewski uważa, że Wojciech Szczęsny jest pomiatany w reprezentacji i powinien zrezygnować. Zdaniem Kamila Kosowskiego koledzy z kadry są na boisku za bardzo wpatrzeni w Lewandowskiego. Stan murawy znów ważnym tematem po meczu biało-czerwonych. Były bramkarz Odry Opole, Artur Krysiak poszedł do normalnej pracy, ale jeszcze wierzy, że w piłce nie wszystko stracone.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Nie daliśmy się Włochom, choć kultura gry i przeprowadzania akcji była większa po ich stronie, ale osiągnęliśmy to, o co nam chodzi, czyli dobry wynik – pisze w swoim kolejnym felietonie Kamil Kosowski.
(…) O stylu nie będziemy mówić, bo go nie mamy. Nie podobało mi się też, jak reagują piłkarze, gdy Robert Lewandowski jest na boisku. Za często czekają, że coś zrobi i nie biorą odpowiedzialności na swoje barki (na przykład Grosicki, który nie strzelał w dogodnej sytuacji, bo szukał Roberta). Moim zdaniem w takich momentach sami powinni uderzać na bramkę, nie trzeba zawsze podawać Lewemu.
Dyspozycja Roberta może martwić. On i tak będzie jednak robił swoje i strzelał gole w Monachium. Dla naszej kadry jest nie do zastąpienia. Z Finlandią go zabrakło i nam to nie przeszkodziło, ale z innym rywalem tak łatwo nie będzie.
Dobrze zorganizowana reprezentacja Polski przeciwstawiła się Włochom. Nasi piłkarze muszą jeszcze nauczyć się zaskakiwać przeciwnika.
(…) Za to po drugiej stronie boiska już tyle miejsca nie było, a Włosi grasowali blisko bramki Łukasza Fabiańskiego. I tu miła odmiana w porównaniu do poprzednich spotkań Biało-Czerwonych – nasi piłkarze też starali się uwolnić spod pressingu podaniami po ziemi, a ograniczyć wybijanie. Jak to wychodziło? No średnio, trzeba sobie jasno powiedzieć.
Przede wszystkim sami się ograniczaliśmy. Schematyczne okazało się rozegranie, w którym środkowy obrońca (Kamil Glik) zagrywał do bocznego (Tomasz Kędziora). Włosi byli na to przygotowani, a nasza reprezentacja w ten sposób prosiła się o kłopoty. Glik też nie czuje się tak komfortowo w wyprowadzaniu piłki, jak jego współtowarzysz ze środka obrony Sebastian Walukiewicz. Młody obrońca Cagliari skupiał na sobie Włochów, wychodził dynamicznie i pewnie, ale w takich sytuacjach najwięcej i tak zależy od zawodników ustawionych przed nim. Kiedy mu się pokazali, dostawał możliwość rozegrania i minięcia czterech rywali jednym podaniem. Mieliśmy kilka przykładów, że ktoś pomógł, ale też niestety zdarzyły się takie sytuacje, gdy nikt nie wyszedł w odpowiednim momencie na pozycję. Przy schowanych kolegach Walukiewicz wpadał w pułapkę i musiał stosować długie podanie. Tak bardziej do nikogo, po prostu się ratował. Właśnie w wysokim pressingu Włochów, ale i pewnie w stanie murawy można szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego w tym spotkaniu nasi reprezentanci mieli tak niski procent (69) celnych podań.
Artur Krysiak, były bramkarz Odry Opole, wciąż nie traci nadziei, że wróci na boisko. Na razie poszedł do normalnej pracy.
Najtrudniej było napisać CV. To jak przyznanie się przed samym sobą, że to już chyba naprawdę koniec kariery i trzeba iść do normalnej pracy. Artur Krysiak opóźniał ten moment, jak tylko się dało. Ale kiedy minął kolejny miesiąc bez znalezienia klubu, usiadł w końcu przed komputerem.
– CV jest krótkie i dość skromne z oczywistych względów: przez 13 lat grałem w piłkę, nie mam żadnego doświadczenia biurowego. Wysłałem aplikację i poszedłem na dwie rozmowy kwalifikacyjne. Jedna nie poszła po mojej myśli, ale w drugiej dostałem posadę. Od poniedziałku zacząłem pracę jako wsparcie klienta w języku angielskim w UPS, firmie kurierskiej. Jak się z tym czuję? Dziwnie. Nadal troszkę mnie to boli, ale kiedy jest rodzina na utrzymaniu, trzeba schować dumę do kieszeni – opowiada były bramkarz Odry Opole.
Krysiak chce podkreślić jedno: to oczywiście nie jest koniec świata, ludzie mają gorsze problemy. Ale z drugiej strony musiało w jego piłkarskiej duszy coś pęknąć, skoro 2 października wrzucił na Facebooka bardzo emocjonalny post. Pisał go trzy dni, za każdym razem ze łzami w oczach.
SPORT
Jan Tomaszewski uważa, że Wojciech Szczęsny jest pomiatany w kadrze i on na jego miejscu by z niej zrezygnował.
(…) Na kogo w takim razie między słupkami w postawiłby Jan Tomaszewski?
– Odpowiem tak, ja na miejscu Szczęsnego po meczu z Bośnią i Hercegowiną zrezygnowałbym z gry w kadrze.
Ostro…
– Przepraszam. Jeśli jestem traktowany jako jeden z najlepszych bramkarzy świata, bo przecież Szczęsny w takiej dziesiątce najlepszych golkiperów globu jest, to coś jest nie tak. Jak dla mnie, to jest to takie robienie dodatkowego ogniska zapalnego. Jak Wojtek postąpi, nie wiem, ja powiem tak: radzę ci żebyś zrezygnował z gry, ty masz dosyć grania w Lidze Mistrzów, w Serie A. Nie daj sobą pomiatać! Ja na jego miejscu bym ZRE-ZYG-NO-WAŁ z gry w reprezentacji. Dlaczego to mówię? Proszę pana, ja mam pełne podstawy do tego, żeby w ten sposób się wypowiadać. W moich czasach Piechniczek postawił na Młynarczyka, jego decyzja, fajnie. Ja wtedy zrezygnowałem z gry w kadrze. Miałem zapewnienie, że pojadę na mundial do Hiszpanii, ale podziękowałem. Powiedziałem, że albo pojadę na te mistrzostwa jako pierwszy, albo w ogóle. A co Wojtek ma zdobyć? Co on zdobędzie na przyszłorocznych mistrzostwach Europy? Jeśli coś zdobędzie, to z Juventusem, daj mu Boże Puchar Europy, jak teraz Lewandowski. Jeszcze raz mówię, że na jego miejscu bym zrezygnował i nie dałbym sobą pomiatać, jako jeden z najlepszych bramkarzy świata. Ale to decyzja Wojtka i też Brzęczka, żeby postawić na Fabiańskiego, ale jeżeli już tak robi, to nich stawia na niego do końca. Tu nie chodzi tylko o bramkarza Fabiańskiego, ale jak mówię, także o tę rolę ostatniego obrońcy, o grę nogami, a tutaj z Włochami było parę takich sytuacji, że było przysłowiowe wybicie „na pałę”. Neuerowi to się nie zdarza.
Dobra gra w zabrzańskiej jedenastce zaowocowała tym, że Alasana Manneh trafił do wyjściowego składu kadry Gambii.
Jesienią zagrał w starciu z Dżibuti, które było przepustką do gry w fazie grupowej eliminacji Pucharu Narodów. Tam gambijskie „Skorpiony” są jedną z rewelacji. W dwóch meczach w grupie D na swoim koncie mają 4 pkt. i przewodzą stawce. Teraz przed nimi dwa mecze o punkty z Gabonem w listopadzie. Żeby jak najlepiej się do nich przygotować, zespół przebywa na kilkunastodniowym zgrupowaniu w portugalskim Algarve. Za Gambijczykami już pierwszy mecz kontrolny, w którym pokonali w piątek Kongo 1:0 po trafieniu Assana Ceesaya, który na co dzień gra w 2. Bundeslidze w VfL Osnabruck. Pomocnik Górnika zagrał całe spotkanie. Kolejny sparing już dzisiaj, a rywalem będzie wyżej notowana Gwinea.
Obóz w Portugalii to dla drużyny prowadzonej przez belgijskiego trenera Toma Saintfieta przetarcie przed meczami o punkty z Gabonem za miesiąc. Gambijczycy mają o co grać, bo jeśli w swojej grupie, gdzie jest jeszcze silna DR Konga, a także Angola, zajmą premiowane awansem pierwsze, bądź drugie miejsce, to w styczniu i lutym 2022 roku zagrają w przełożonym na później Pucharze Narodów, który planowany jest w Kamerunie.
Po piątej porażce w sezonie działacze Zagłębia Sosnowiec dostrzegają problemy, ale kadrowe ruchy, czytaj zmiana trenera, nie wchodzą na tę chwilę w grę.
– Przyświeca nam w tej chwili stwierdzenie – bez nerwowych ruchów – mówi Robert Tomczyk, dyrektor sportowy Zagłębia. – Mamy swoje przemyślenia i uwagi, ale załatwiamy to we własnym gronie. Wnioski? Musimy wygrywać. Mecze w Opolu czy Olsztynie powinny zakończyć się naszymi wygranymi. Rywal stwarza jedną, dwie sytuacje i wygrywa mecz. To musi ulec zmianie – podkreśla Tomczyk, który jest przekonany, że zespół w końcu odpali.
– Dziś w I lidze wszyscy zachwycają się ŁKS-em. Trzeba jednak podkreślić, że ten zespół gra niemal identycznym składem od ładnych kilku miesięcy. Mieli problemy w ekstraklasie, długo przegrywali mecz za meczem. Potem to wszystko zaskoczyło, pod koniec sezonu gdy spadli do I ligi widać było, że idą w dobrą stronę. Zaufano grupie piłkarzy, zaufano trenerowi Wojciechowi Stawowemu. My też wierzymy w nasz zespół. Bardzo solidnie przygotowywaliśmy się do ostatniego okienka transferowego. To nie były przypadkowe ruchy. Widać już pewne efekty, choćby postawa defensywy. Przemeblowaliśmy obronę i bramek tracimy zdecydowanie mniej. Musimy teraz przede wszystkim poprawić skuteczność. Gdybyśmy strzelili kilka bramek więcej, dziś bylibyśmy w zupełnie innym miejscu.
SUPER EXPRESS
Nasi reprezentanci znów narzekali na stan murawy.
– Nigdy czegoś takiego nie widziałem – nie owijał w bawełnę pomocnik reprezentacji Włoch i AS Romy Lorenzo Pellegrini (24 l.). Na dziury na boisku narzekał też selekcjoner Italii Roberto Mancini (56 l.), który przyznał, że znacząco utrudniło to jego podopiecznym grę.
– Przedstawiciele PZPN-u wizytowali obiekt w Gdańsku kilka tygodni przed meczem. Już wtedy mieliśmy zastrzeżenia do murawy i daliśmy gospodarzom wskazówki odnośnie do zabiegów pielęgnacyjnych, które należy zastosować. Niestety, wiele wskazuje na to, że po prostu jakość tej murawy pozostawia wiele do życzenia… – przyznał „Super Expressowi” rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski.
Fot. FotoPyK