Przekładanie meczów sprawia, że mamy ostatnio jakieś takie krótsze kolejki w Ekstraklasie. Co w jakimś stopniu nas cieszy – jest mniej roboty przy szukaniu błędów sędziów pod Niewydrukowaną Tabelę. A tej kolejce kontrowersji było kilka, ale ostatecznie zweryfikowaliśmy tylko jedną boiskową decyzję. I to na szczęście nie taką, która wpływa na weryfikacje rezultatu całego spotkania.
Ale zaczynamy od kontrowersji, która wywołała niemałą burzę na forach kibicowskich Śląska Wrocław. I nie dziwimy się, bo czasami trudno za tym nadążyć – kiedy jest zagranie ręką celowe, kiedy ręka jest nienaturalnie ułożona, co z tym obrysem ciała i tak dalej. A od jakiegoś czasu dorzucono do tego jeszcze pojęcie parady obronnej. I przepisy gmatwają się jeszcze mocniej.
A właśnie ta parada obronna jest kluczowa przy ocenie tego, czy Cracovia powinna wykonywać rzut karny po tej sytuacji.
To tak – nam też się takie karne nie podobają. Piłka odbija się od nogi Stigleca, frunie gdzieś w bok, zagrożenia dla bramki już nie ma. Czysty przypadek, że piłka po rykoszecie trafia w rękę obrońcy Śląska. Natomiast nasze odczucia nie mają tu żadnego znaczenia. Sędziowie gwiżdżą według wytycznych i przepisów. A te są jasne – jeśli zawodnik wykonuje paradę obronną, czyli swoim zachowaniem chce zablokować drogę do bramki przy strzale, to bierze na siebie ryzyko. A jeśli na ruletce rykoszetów przegra i zostanie trafiony w rękę – bezpośrednio lub po odbiciu się od innej części ciała – to sędzia ma obowiązek wskazać na wapno. I tak było w tym przypadku. Decyzja słuszna.
Kraweciowi się upiekło
Sędziowie nie podjęli jednak dobre decyzji w Gliwicach. Były pewne wątpliwości co do rzutu karnego dla Piasta – tego niepodyktowanego, bo faul Satki w drugiej połowie był oczywisty. Chodzi o starcie Krawiecia z Hukiem.
Z jednej strony – obrońca Piasta dopiero po wyrzuceniu nóg w powietrze się przewraca, więc sporo od siebie dołożył przy tym ciągnięciu przez Ukraińca. Ale dopiero powtórki zza bramki wyjaśniły, że lechita bardzo wyraźnie łapał rywala za karczycho i ściągał go do ziemi. Dopisujemy gola gliwiczanom, ale wyniku nie weryfikujemy na remis, bo Lech wygrał z przewagą dwóch trafień.
DOGSO czy SPA?
Oj, z tą sytuacją były spore ciężary. To nie kwestia oceny brutalności zagrania czy wycyrklowania spalonego. A raczej snucie opowieści co do tego, ile Raków mógł wycisnąć z takiego ataku.
Cebula jest powalony przez Michalskiego – to nie ulega wątpliwości. Ale pytanie, czy ten faul jest przerwaniem korzystnej akcji (SPA) czy przerwaniem akcji bramkowej (DOGSO)? Z jednej strony skłaniamy się ku SPA – bo Michalski bez faulu goniłby rywala, wypychał go w stronę skraju pola karnego, za Gutkovskisem goniłby też zapewne drugi stoper Wisły. Ale z drugiej strony – jeśli Cebula dobrze opanowałby piłkę drugim kontaktem, to mógłby może biec na spotkanie oko w oko z Kamińskim.
Bardzo trudna sytuacja do oceny. Sędzia najpierw pokazał żółtą kartkę, później do telewizora zawołał go VAR i tam podtrzymał decyzję. I chyba ostatecznie jesteśmy w stanie się do tego przychylić. Choć jeśli pokazałby czerwień, to też szat byśmy nie rozdzierali.
A Niewydrukowana Tabela wygląda tak, jak poniżej. Choć oczywiście trzeba pamiętać o tym, że kilka ekip ma jeszcze przed sobą mecze zaległe.