– Jak usłyszeliśmy, poza pozytywną oceną samego planu przygotowanego przez PZPN i spółkę Ekstraklasa, bardzo korzystnie na całą sprawę wpłynęło to, że prezes Boniek i premier Morawiecki… przypadli sobie do gustu. – Widać było w trakcie rozmów, że mają dobry kontakt, Boniek zrobił na premierze bardzo dobre wrażenie, a to na pewno pomogło sprawie – usłyszeliśmy od osoby mającej dobry kontakt z szefem rządu. Sobotnia konferencja oficjalnie zatwierdzi to, co ekstraklasa zaczęła już realizować, czyli stopniowy powrót – czytamy w “Super Expressie”. Co poza tym dziś w prasie?
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Rozmowa z Kamilem Grosickim. O kwarantannie, West Bromie, ale też o Jerzym Brzęczku. Reprezentant staje za selekcjonerem w kontekście tematu o zmianie Brzęczka na kogoś innego.
Jak pan podchodzi do dyskusji na temat stylu kadry? To był najczęstszy zarzut wobec drużyny Jerzego Brzęczka.
Moi koledzy już się na ten temat wypowiedzieli w filmie „Niekochani”. Wojtek Szczęsny mówił o tym, że fajny mecz rozegraliśmy z Niemcami we Frankfurcie, ale co z tego, skoro przegraliśmy. Miał rację. Każdy chciałby zdobywać punkty i pięknie grać, jednak ten pierwszy cel jest ważniejszy. W eliminacjach go zrealizowaliśmy. Moim zdaniem jako zespół wciąż się rozwijamy. Kiedy trener Brzęczek objął reprezentację, musiał wszystko zbudować od nowa, po swojemu. Wciąż się uczymy, czego od nas oczekuje, jednak wydaje mi się, że idziemy w dobrym kierunku. Trener postawił na grupę zawodników, którzy go nie zawiedli, dlatego awansowaliśmy. Ja tak do tego podchodzę. I nie będę oceniał, w jakim stylu to zrobiliśmy. Liczy się, że trzeci raz z rzędu będziemy na wielkiej imprezie. Wszyscy oczekujemy, że na takim turnieju wreszcie ugramy coś więcej niż dotychczas.
Bierze pan pod uwagę, że mógłby was poprowadzić na tym turnieju już inny selekcjoner?
Nie wyobrażam sobie, byśmy mieli pojechać na EURO z innym trenerem. To z Jerzym Brzęczkiem osiągnęliśmy sukces, którym był awans. My, piłkarze, stoimy murem za selekcjonerem. Swoim zaangażowaniem i pracowitością pokazał, jak bardzo mu zależy na kadrze. Najlepiej widać to w filmie „Niekochani”. Bardzo dobrze obrazuje, jakim trener Brzęczek jest człowiekiem, jak my się zachowujemy, gdy jesteśmy za zamkniętymi drzwiami. Ten materiał sprawia, że ludzie zaczynają bardziej wierzyć w reprezentację. Polecam, by jak najwięcej osób go obejrzało.
Trenerzy Ekstraklasy komentują obostrzenia dotyczące powrotu do grania. Dziwi ich na przykład pomysł na dwie dodatkowe zmiany.
Żeby uniknąć zbytniego przeciążenia organizmów, projekt Ekstraklasy zakłada dwie pięciominutowe przerwy w grze (w 30. i 75. minucie), a także dopuszcza możliwość dwóch dodatkowych zmian (nazwanych sanitarnymi), ale tylko w pierwszych pięciu meczach po wznowieniu rozgrywek. – Pewnie w jakimś stopniu by to pomogło, ale trzeba też wprowadzić jasne zasady przeprowadzania dodatkowych zmian – uważa Papszun i tłumaczy, że należałoby tak skonstruować przepis, by nie dopuścić do sytuacji, w której trenerzy w ostatnim kwadransie zmieniają łącznie dziesięciu zawodników. – Tego nie dałoby się oglądać. Spotkanie byłoby co chwilę przerywane. Może warto się zastanowić nad obowiązkiem wykorzystania dwóch roszad w przerwie? – pyta. Trener Legii podsuwa inne rozwiązanie. Zmian może być pięć, ale każdy szkoleniowiec miałby do wykorzystania trzy przerwy na ich dokonanie, czyli tak jak do tej pory. – Tyle tylko, że to sprzeczne z regulaminem i wprowadzenie tego jest po prostu niemożliwe. Takie decyzje musiałyby zapaść w UEFA, a nie na poziomie Ekstraklasy – ucina temat Probierz. Z naszych informacji wynika, że zarządzający ligowymi r o z g r y w k a m i już pracują nad opracowaniem „podręcznika ro zg rywania meczów”.
Sympatyczna historia ojca piłkarza i syna piłkarza. Andrzej Puchacz dostawał telewizory za strzelanie goli, Tymoteusz Puchacz spełnił marzenie o grze w Lechu.
Gdy Puchacz junior występował ze starszym rocznikiem (1997 i 1998) w kadrze województwa lubuskiego, strzelił sześć z siedmiu goli swojej drużyny w wygranym meczu z opolskim. Zaczął wpadać w oko wysłannikom kolejnych klubów. Po jednym z turniejów zainteresował się nim Radosław Kucharski, dziś dyrektor sportowy, a wówczas skaut Legii. – Tymek był gotów tam iść, ale chwilę później zgłosił się Lech, któremu obaj kibicowaliśmy. Wybór był stosunkowo prosty – tłumaczy pan Andrzej. Ludzie z Legii planowali zrobić z jego syna lewego obrońcę. Dziś okazuje się, że to nie był taki zły pomysł, bo Puchacz występuje w Kolejorzu najczęściej tam albo na boku pomocy. – Poradzi sobie wszędzie, ale moim zdaniem optymalną pozycją dla Tymka jest lewe wahadło przy grze na
trzech obrońców – analizuje pan Andrzej.
Klasyczny felieton “Ofesywnych” – trochę na poważnie, trochę jaj. Tym razem Piotr Wołosik podszczypuje Jarosława Królewskiego.
Nawet moja umiarkowana tęsknota za ligą została ostatnio zduszona przez pomysły tych, którzy nie mają ochoty na powrót do grania, bo w wielkim skrócie – nie opłaca się im, bo coś tam im w tabelkach się nie zgadza albo już zgadza, więc piłkarze niech siedzą w domach i katują seriale. Tu przed szereg wyszła Wisła Kraków. Jej „główny księgowy” powyliczał sobie, że im te pieniądze „po prostu się należą”, wymyślił jakieś nowe podziały. Jakby podziałów w polskiej piłce było mało… Przecież nasze tak zwane środowisko futbolowe od zamierzchłych czasów idealnie ilustruje zdjęcie kłębowiska żmij. A porównanie do ligi angielskiej (pan księgowy takim żartem też błysnął, przepraszam, muszę łyknąć wody) w jakimkolwiek kontekście jest identycznie na miejscu, jak porównanie kaczki z pięknym łabędziem. Kaczki szpitalnej. Kasa dzielona względem oglądalności to jeden z postulatów. Ja dodałbym jeszcze jeden – atrakcyjność. Bo bywają zespoły, które bawią publikę przegrywając na przykład 0:7. Przyznasz, że taka atrakcja nie zdarza się co dzień.
Rozmowa z Markiem Kujachem, trenerem bramkarzy w Beijing Sinobo Guoan. Trochę o samej pracy w Chinach, a trochę o pandemii i możliwym wydłużeniu oczekiwania na start ligi.
Jak wygląda sytuacja z planowanym startem ligi chińskiej?
To tylko wróżenie z fusów, ale przypuszczamy, że zacznie się w czerwcu. Nie wiadomo jednak, czy juniorskie ligi będą grać normalnie. Jest pomysł, by odbywały się w formie turniejów. Na razie wszystko jest pisane palcem na wodzie. Federacja jeszcze nie funkcjonuje, jest zamknięta.
Czytałem, że wasz trener pierwszego zespołu Bruno Genesio i kilku członków jego sztabu miało ogromne problemy z wjazdem do Chin. Zakładam, że już mu się to udało?
Ostatnio nic nie słyszałem, żeby się tutaj zjawił. Drużyna jest na obozie, ale nie było ani zagranicznych trenerów, ani zawodników. Ja już wcześniej kupowałem bilety, miałem wylatywać do Chin kilka razy, ale zakażdym razem sytuacja na miejscu była jeszcze na tyle groźna, że klub zalecał, by nie przyjeżdżać. Kiedy dostałem zielone światło, za dwa dni byłem już w drodze z Holandii.
Legendarna La Bombonera robi się już za mała dla miejscowych fanów. Są plany jej powiększenia i modernizacji.
Blisko 80 tysięcy widzów pojemności, zamiast niespełna 50. Jednakowe zadaszone trybuny z prawdziwego zdarzenia z wszystkich czterech stron boiska, a nie tylko trzy plus przedziwna metalowa „proteza” ustawiona za jedną z linii bocznych. Wreszcie porządna elewacja zewnętrzna z paneli, a nie jak w tej chwili – nagusieńki beton pomalowany na niebiesko-żółto, co ileś lat wołający o pędzel i wiadro świeżej farby. Komfortowe sklepy, restauracje i loże – nie tak jak teraz, że drzwi z niektórych lóż na wspomnianej „protezie” prowadzą prosto na okalającą stadion ulicę, bo nie ma miejsca na prawdziwą trybunę VIP. Teraz wszystko ma być porządne i wymuskane, tylko czy to nadal będzie dokładnie ten sam klimat? W najpopularniejszym klubie w Argentynie są przekonani, że nie ma innej drogi. Boca Juniors na obecnej Bombonierze po prostu już się dusi. Brakuje powierzchni komercyjnych i parkingów. Kupno biletu na mecz ligowy bez pośrednika jest w zasadzie niemożliwe – miejsc na obiekcie obecnie jest już ponad dwa razy mniej niż aktywnych socios.
“SPORT”
Jest konkret – liga ma ruszyć 30 maja. Zatem zakreślamy tę datę ołówkiem w kalendarzach i odliczamy.
W ekstraklasie kluby realizują protokół medyczny – 14-dniową izolację i obowiązek składania codobowych raportów medycznych na podstawie ankiet – od początku tego tygodnia. W pierwszej i drugiej lidze dzieje się to teraz. Wczoraj spodziewano się decyzji rządu o otwarciu obiektów treningowych. W chwili zamykania tego wydania „Sportu” nic takiego jednak się nie stało, a minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział jedynie, że dopiero w przyszłym tygodniu zapadnie decyzja o ewentualnym przejściu do II etapu znoszenia ograniczeń (oznaczającego m.in. otwarcie hoteli), co automatycznie przybliżyłoby powrót do walki o piłkarskie punkty. W tej chwili ta decyzja nie ma aż tak wielkiego znaczenia, skoro w myśl planu powrotu, przedstawionego klubom szczebla centralnego przez PZPN, drużyny i tak pozostają obecnie w dwutygodniowej izolacji, do której zobligowani są wszyscy umieszczeni na specjalnych klubowych 50-osobowych listach (zawodnicy, trenerzy, sztab szkoleniowy, pracownicy klubu, inne osoby funkcyjne).
Ireneusz Mamrot dementuje doniesienia o tym, że miałby trafić do Miedzi Legnica i nastawia się raczej na propozycje z Ekstraklasy.
Media społecznościowe obiegła wiadomość, że jest pan poważnym kandydatem do objęcia I-ligowej Miedzi Legnica. Co pan na to?
– Dowiedziałem się o tym od znajomych, którzy powysyłali mi screeny różnych wiadomości. Nie ukrywam, że byłem zaskoczony, bo nikt ze mną nie rozmawiał. Dziwna sytuacja… Z reguły to trener wie pierwszy, a później „dowiaduje” się od dziennikarzy. Wydaje się zatem, że tematu nie ma, to niesprawdzona wiadomość. Mogę powiedzieć, że żadnych rozmów nie było.
Czy w ogóle jest sens łączyć Ireneusza Mamrota z I-ligowcami?
– Wiele lat pracowałem na to, by znaleźć się w ekstraklasie. Po rozstaniu z Jagiellonią Białystok chciałbym dalej w niej zostać. Niczego w życiu nie można wykluczać, ale nie ukrywam, że priorytetem jest dla mnie ekstraklasa. Przez 2,5 roku z Jagiellonią osiągnęliśmy wicemistrzostwo Polski, finał Pucharu Polski. Dziś trudno w ogóle mówić o zatrudnianiu trenerów, bo to moment, w którym kluby mają na głowie coś zupełnie innego. W mojej ocenie zbyt szybko do zmian na ławkach nie dojdzie. Liczę się z tym i cierpliwie sobie czekam. A nawiązując jeszcze do pytania: nie twierdzę, że nie pójdę pracować niżej, ale powtarzam, że priorytetem jest praca w ekstraklasie.
Barcelona odmłodzi atak reprezentantem Kanady? Chidzi o Jonathana Davida z belgijskiego Gent, który miałby kosztować 25 milionów euro.
Luis Suarez ma 33 lata, Lionel Messi 32, Neymar 28. Powrót do przeszłości w bardziej wiekowym wydaniu. Barcelonie potrzeba odmłodzenia ataku, ale 17-letni Ansu Fati musi jeszcze nabrać doświadczenia, a Ousmane Dembele ma tak słabe kości i mięśnie, że daleko na nich nie zajdzie, a z bieganiem będzie jeszcze gorzej. Kataloński klub zainteresowany jest 20-letnim Jonathanem Davidem z belgijskiego Gentu. Urodzony w nowojorskim Brooklynie w rodzinie imigrantów z Haiti, ale… reprezentant Kanady. W 12 meczach w koszulce z klonowym liściem zdobył 11 bramek, wszystkich rywali miał ze strefy CONCACAF. W 2019 roku był najlepszym strzelcem Golden Cup i znalazł się w „11 turnieju”, a w Kanadzie został wybrany na najlepszego piłkarza. W klubach Ameryki Północnej występować nie chciał i przed dwoma laty znalazł się w Belgii. Dotąd w barwach „Buffalo” z Gandawy zagrał 50 meczów, strzelił 26 bramek i miał 12 asyst. Już zainteresowały się nim PSV Eindhoven, Arsenal, Bayern, ale Barcelona ma największe szanse, bo David jest fanem… Ronaldinho.
“SUPER EXPRESS”
Premier dał zielone światło na powrót Ekstraklasy, owocne spotkanie Morawkieciego z Bońkiem.
Jak usłyszeliśmy, poza pozytywną oceną samego planu przygotowanego przez PZPN i spółkę Ekstraklasa, bardzo korzystnie na całą sprawę wpłynęło to, że prezes Boniek i premier Morawiecki… przypadli sobie do gustu. – Widać było w trakcie rozmów, że mają dobry kontakt, Boniek zrobił na premierze bardzo dobre wrażenie, a to na pewno pomogło sprawie – usłyszeliśmy od osoby mającej dobry kontakt z szefem rządu. Sobotnia konferencja oficjalnie zatwierdzi to, co ekstraklasa zaczęła już realizować, czyli stopniowy powrót. Obecnie trwa pierwszy etap, czyli izolacja piłkarzy. Kolejne kroki to testy na koronawirusa, powrót do treningów, najpierw w małych grupach, a potem całą drużyną. Następnie druga seria testów i pierwsze mecze ekstraklasy, które zaplanowano na końcówkę maja. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to liga dogra sezon do połowy lipca
“GAZETA WYBORCZA”
Nowy kontrakt Ewy Pajor w Wolfsburgu. Rekordowa na warunki piłki kobiecej kwota odstępnego, niezła podwyżka i duża wiara w to, że Polka będzie najlepszą piłkarką świata.
Nowy kontrakt pokazuje, jak mistrz Niemiec nie tylko szanuje dokonania Polki, ale też chucha i dmucha na swój diament, który chętnie wydarłoby mu z rąk wiele europejskich potęg. O Ewę Pajor co rusz pytają wielkie kluby z Anglii, Francji i Hiszpanii. Teraz będą musiały za nią zapłacić aż milion euro, bo, jak dowiedziała się „Wyborcza”, taką sumę odstępnego wpisano do jej kontraktu. To wręcz astronomiczna kwota jak na warunki futbolu kobiecego, wielokrotnie wyższa niż rekord transferowy w Europie. Dotychczas najdroższą piłkarką, która zmieniła klub, była gwiazda reprezentacji Francji Kadidiatou Diani. W 2017 roku Paris Saint-Germain zapłaciło za nią lokalnemu rywalowi Paris FC 150 tys. euro. W ostatnich latach pieniądze do piłki kobiecej zaczęły jednak płynąć znacznie szerszym strumieniem, a wraz z lawinowym wzrostem oglądalności piłkarki zaczęły być wyżej wyceniane. Tej zimy Chelsea chciało zapłacić klauzulę 300 tys. euro odstępnego za Dunkę Pernillę Harder, partnerkę z ataku Ewy Pajor. To wciąż jednak dużo mniej niż milion euro. Tyle nie kosztowała nigdy nawet żadna mistrzyni świata z USA.