Napsioczyliśmy na sędziów po poprzedniej kolejce, bo mylili się nader często i to jeszcze z VAR-em pod ręką. Ale w tej kolejce musimy zwrócić im honor, bo swoją robotę wykonali nienagannie. Fakt faktem, że ta kolejka była łatwiejsza do poprowadzenia, bo i takich sytuacji stykowych było mniej. Natomiast dobre korzystanie z wideoweryfikacji (vide mecz ŁKS-u z Piastem) sprawiło, że arbitrzy zaliczyli pierwszą bezbłędną w tym sezonie kolejkę.
Nawet tych kontrowersyjnych sytuacji nie ma za wiele, bo – tak jak wspomnieliśmy – działo się niewiele. Mało bramek, mało stykówek, niewiele karnych. Nawet te gole po spalonych były dość łatwe do oceny, bo przy trafieniu Korony na Cracovii nie trzeba było przykładać lupy i rysować linii pod kątem.
Przyjrzeliśmy się jedynie dwóm sytuacjom, co do których kibice mieli pewne wątpliwości. Lećmy chronologicznie – rzut karny dla Śląska w meczu z Lechem.
Co do kontaktu – nie mamy wątpliwości, że był. Piłka wyraźnie odbija się od ręki/nadgarstka Rogne. Niektórzy uważali jednak, że Norweg zagrał piłkę ręką przypadkowo i przez to, że zbierał się po upadku. Natomiast kompletnie nie ma to znaczenia – nie znajdziemy w przepisach fragmentu o tym, że “jeżeli zawodnik wstaje po poślizgnięciu się, to może blokować strzał ręką”. Na niekorzyść obrońcy Kolejorza działa fakt, że ręce wyraźnie powiększają obrys jego ciała, co jest istotne w kontekście nowych wytycznych. Ręce są ułożone poziomo wobec tułowia, słuszne wapno. Zresztą mamy wrażenie, że sędzia Marciniak wziął tę sytuację trochę na czuja, bo z tej perspektywy po prostu nie miał jak zobaczyć tego zagrania ręką, ale VAR podtrzymał jego werdykt.
Druga i zarazem ostatnia kontrowersja, to nieuznany gol dla Jagiellonii w meczu z Lechią.
To, że zawodnik zaznaczony czerwonym kółkiem jest na pozycji spalonej – to sprawa jasna. Pytanie jednak, czy jest na spalonym, czyli czy absorbuję uwagę Kuciaka. No i naszym zdaniem absorbuje już samym faktem, że tam jest – strzał jest oddany w taki sposób, że zawodnik Jagi stoi między linią uderzenia, a bramkarzem, czyli nawet przez ten ułamek sekundy przeszkadza golkiperowi gospodarzy. Zresztą gość stoi ze trzy metry od Kuciaka i to niemal na wprost strzelającego, zatem dla nas sprawa jest prosta – Złotek słusznie tego gola nie uznał.
Brawo, panowie sędziowie. To pierwsza bezbłędna kolejka od kilku dobrych miesięcy. Ta ostatnia była czternaście serii gier temu.