Wtorek to na ogół kiepski dzień w prasie, bo podsumowania kolejki już się kończą, po weekendzie gazety wystrzelał się w poniedziałek. Ale dzisiaj jest co poczytać. Zwłaszcza w “Przeglądzie”, gdzie jest druga część rozmowy z Jackiem Bednarzem oraz wywiad z Kamilem Grosickim. – Toczą się jakieś rozmowy. Kluby najchętniej sprowadzałyby zawodników za niewielkie pieniądze, ale w moim wypadku trzeba sporo zapłacić i chyba to stwarza jakiś problem, a przy transferze wszystkie strony muszą się dogadać. Oferty z Turcji to nie nowość w moim przypadku, więc nie byłem zaskoczony – mówi “Grosik”.
“SUPER EXPRESS”
Z piłki dziś tylko tekścik o tym, że Jarosław Niezgoda strzelił gola Broni Radom (podkreślamy), a zatem można go traktować jako zabójcza broń na Atromitos. Nie, to nie nasza narracja, nie łączcie nas z tym.
– Patrząc na dyspozycję Atromitosu z pierwszego meczu, Legia jest faworytem. Musi tylko zacząć strzelać gole. A właśnie w ofensywie warszawianie mają największy problem. W ośmiu meczach zdobyli tylko siedem bramek. To jakiś koszmar – uważa Jacek Kacprzak, piłkarz, który w 1996 r. doszedł z Legią do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, a potem grał m.in. w greckiej Larisie. Być może lekiem na nieskuteczność Legii okaże się Jarosław Niezgoda, który z powodu kontuzji stracił cały poprzedni sezon. Najpierw przeszedł ablację serca, a potem leczył uraz pleców. Napastnik w niedzielę zdobył gola w meczu III-ligowych rezerw stołecznego klubu w starciu z Bronią Radom.
“GAZETA WYBORCZA”
Eddie Heath, były szef skautingu Chelsea, został skazany za pedofilię. Ciekawie opisany cały proceder, tło, odcięcie się klubu od Heatha oraz fakt, że on nie był jedynym człowiekiem z branży piłkarskiej, który w Anglii molestował dzieci.
Chris Unsworth, były młody piłkarz Manchester City, który nie wytrzymał molestowania i porzucił futbol, opowiadał w telewizji BBC, że jego trener w Manchesterze City, ale też w Crewe, Stoke i Leeds, Barry Bennell zgwałcił go od 50 do 100 razy. Zastraszał i gwałcił chłopców, aż w 1994 r. podczas tournée po Stanach Zjednoczonych został aresztowany na Florydzie za molestowanie i skazany na cztery lata więzienia. Choć nie odsiedział kary do końca, został ponownie uwięziony w Anglii, bo inni jego piłkarze zdecydowali się na odwagę i zaczęli zeznawać. Oskarżono także innych trenerów: m.in. Keitha Ketleya z Ipswich, Boba Higginsa z Hampshire. Stanęli przed sądem jako starcy, by odpowiadać za dawne zbrodnie. W 2018 r. 75-letni Michael Coleman został skazany na siedem lat więzienia. W styczniu 2019 r. w Edynburgu skazano na dziewięć lat więzienia 84-letniego byłego trenera Normana Shawa za molestowanie piłkarzy w dziecięcym Perth Rovers między 1979 i 1989 r. Phil Edwards, fizjoterapeuta z Watford, został aresztowany za pedofilię, ale zmarł w czasie procesu. Kilku pedofi lów próbowało popełnić lub popełniło samobójstwa.
“SPORT”
Piast stracił na około miesiąc Martina Konczkowskiego, czyli zła wieści po pierwszym zwycięstwie w sezonie.
Już po meczu piłkarz podejrzewał, że to raczej poważniejsza sprawa. Wczoraj „Konczi” przechodził pierwsze badania. – Wygląda na to, że doszło do złamania kości w okolicach kostki – mówi nam boczny skrzydłowy, który w tym sezonie rozkręcał się powoli, ale ostatnio wyglądał coraz lepiej. Pierwsza połowa w Łodzi była w jego wykonaniu bardzo dobra. – Dobrze się czułem i forma szła do góry… – smuci się 25-latek, który nie przywykł do kontuzji i absencji, bo w całej karierze niemal nigdy nie miał kłopotów ze zdrowiem. Teraz czeka go dłuższa przerwa. Jak długa? – Nie wiem dokładnie, ale minimum miesiąc – dodaje.
Erik Janża miał być nowym Rafałem Kurzawą dla Górnika. Tylu asyst może nie wykręci, ale na początku sezonu pokazuje, że zabrzanie słusznie mu zaufali.
Po meczu od kibica numer 1 Górnika, Stanisława Sętkowskiego, otrzymał dorodnego koguta, cenione przez piłkarzy z Zabrza wyróżnienie za dobrą grę. – Co z nim zrobię? Zjem. To miłe wyróżnienie – mówił z uśmiechem słoweński obrońca. Podczas spotkania z Rakowem Janża miał niecodziennego kibica. Był nim jego trzyletni syn Kian. – Po raz pierwszy był na meczu i nie ukrywał zadowolenia, bo lubi futbol – mówi tata malca.
Terminarz miał być piekielnie trudny dla Śląska Wrocław, tymczasem po czterech kolejkach są niepokonani i stracili ledwie dwa punkty.
Poprzednie rozgrywki, choć w grupie spadkowej, zespół Śląska zakończył efektownie, bo czterema kolejnymi zwycięstwami. Niektórzy brali to za dobry omen, ale też nie brakowało głosów, że nie będzie miało to realnego przełożenia na nowy sezon. Latem, przede wszystkim po odejściu Marcina Robaka, zaczęło być głośno, że teraz nie będzie miał kto strzelać goli, a kiedy ogłoszono terminarz, pesymiści zaczęli się niepokojąco wiercić na krzesłach. Bo przecież zespół Vitezslava Laviczki w pierwszych czterech kolejkach trafił na renomowanych rywali, czyli kolejno Wisłę Kraków, Piasta, Legię i Lecha. Co więcej aż trzy z tych spotkań, w tym dwa ostatnie, miał rozegrać na wyjeździe. Czeski szkoleniowiec Śląska doskonale jednak wiedział, co robi. Z sześciu sparingów jego drużyna wygrała aż pięć.
Karol Danielak bohaterem Podbeskidzia po tym, jak w starciu z Stalą Mielec niedawny piłkarz Arki sieknął hat-tricka.
28-latek przez cały mecz prezentował się bardzo dobrze, choć to oczywiście trafienia były okrasą do całości. Po meczu zawodnik, niezwykle skromnie, opowiadał o swoim wyczynie. – Podchodzę do tego bardzo spokojnie. Fajnie, że udało się strzelić te trzy bramki. Bardzo się teraz cieszymy, ale to jeden mecz z wielu. Przed nami jeszcze sporo trudnych spotkań i będziemy ciężko pracować, aby wygrywać – powiedział piłkarz, który poprzedniego sezonu do udanych zaliczyć nie może. Przypomnijmy, że wiosnę spędził w IV-ligowych rezerwach Arki Gdynia, bo wcześniej nie potrafił załapać się do kadry ekstraklasowego zespołu. Po transferze do Podbeskidzia wyraźnie odżył. Już w jednym ze sparingów strzelił dwa gole, a na inaugurację trafił w Sosnowcu.
Kamil Wilczek kuszony jest przez Besiktas, ale Broendby nie chce go puszczać za frytki.
Pytany przez duńskich dziennikarzy Wilczek odparł: – Bez komentarza. Muszę szczerze przyznać, że nie czytam gazet ani stron internetowych mediów. Nie rozmawiajmy o Besiktasie. Uwielbiam Broendby, a moja rodzina uwielbia Kopenhagę. W świecie futbolu wszystko dzieje się szybko, ale na tę chwilę nie mam nic do powiedzenia. – Nawet sobie nie wyobrażam, żeby Wilczek mógł od nas odejść – stwierdził trener Niels Frederiksen. – Dzisiaj z Hobro znów pokazał, jak jest ważny dla Broendby. Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał co do tego wątpliwości. Jednak w przypadku transferu nie mam żadnego wpływu na to, co się stanie. Jestem w branży wystarczająco długo, aby wiedzieć, że klub rzadko sprzedaje zawodnika, jeśli jest zadowolony z jego gry.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Rozmowa Tomka Włodarczyka z Kamilem Grosickim. Jak to u “Grosika” latem – głównie o transferach. U Polaka póki co spokój, ale w Hull ma już tylko rok kontraktu, a co chwilę dzwoni do niego ktoś z Turcji i oferuje pracę.
Znasz już swoją przyszłość? Zostajesz w Hull na kolejny sezon?
Trudno powiedzieć. Z klubem wiąże mnie jeszcze roczna umowa. Hull może ją przedłużyć automatycznie o kolejne 12 miesięcy i musi określić się w tym względzie do marca. Na razie nikt ze mną nie rozmawiał, jakie dokładnie są wobec mnie plany, a nie ukrywam, że jak najszybciej chciałbym mieć jasną sytuację. Uważam, że jestem w fajnym wieku dla piłkarza. Czuję się świetnie. Mam duży bagaż doświadczeń. Brałem udział w dwóch największych piłkarskich turniejach. Jeszcze wiele mogę dać na boisku. Czekam, co dalej.
Wiele spekulowało się, że Tygrysy chętnie by ciebie sprzedały, bo jesteś najlepiej zarabiającym zawodnikiem w drużynie. Mówi się o czterech milionach euro.
Nikt bezpośrednio nie wysłał mi takiego komunikatu. Wydaje mi się, że gdyby stanowisko klubu było w tym temacie oczywiste, zostałoby mi ono przedstawione. Na pewno nikt tutaj nie będzie podkładał mi kłód pod nogi, nawet jeśli myśli się o tym, by na mnie zarobić. Tu nie ma takich praktyk, żeby trener nie wystawiał zawodnika w meczach czy w inny sposób zmuszał do poszukania sobie nowego pracodawcy. Panuje pełen profesjonalizm. Dopóki jestem w Hull, wiem, że będę normalnie grał. Wszyscy mnie tu cenią. A jeśli tak, to na pewno nie zostanę oddany za małe pieniądze. Patrzę na to spokojnie z boku.
Sobiech miał odejść, a został i ustrzelił Jagiellonię. Relacja z zakończenia kolejki, Jaga zremisowała w Gdańsku.
Po porażce w dwumeczu z duńskim Bröndby i odpadnięciu z Ligi Europy, Lechia występuje już tylko na krajowych boiskach, ale wciąż ma bardzo szeroką kadrę. – W najbliższych dniach będziemy podejmować ważne decyzje. Mamy wielu zawodników do dyspozycji, zastanowimy się, czy kogoś nie wypożyczyć, ale to też zależy od tego, co się wydarzy do końca okna transferowego – powiedział trener Lechii Piotr Stokowiec. Nie jest tajemnicą, że w najbliższych dniach z klubu ktoś może odejść. W tym kontekście mówi się dalej o Sobiechu, Lukasie Haraslinie (przeciw Jagiellonii nie zagrał z powodu choroby) oraz o Karolu Fili, którym interesują się przedstawiciele włoskiej Parmy. Ten ostatni kilka razy stworzył zagrożenie w ataku i potwierdził, że zrobił duży postęp.
Na Lubomira Satkę w Lechu cmokają, bo był ich “jedynką” z list transferowych, ale na debiut wciąż czeka. Może doczeka się w Gdyni.
Šatka od pierwszych dni w Poznaniu robi dobre wrażenie. Ułatwieniem dla niego jest podobieństwo między językiem polskim i słowackim, co znacznie przyspieszyło jego adaptaację. – Podczas treningów rozumiem właściwie wszystko – zapewnia. Solidna postawa na zajęciach dotąd nie wystarczyła, aby wskoczył do składu. Jeżeli jednak Żuraw czekał na odpowiedni moment, by wypróbować słowackiego stopera, teraz może być okazja do roszad i wpuszczenia go do jedenastki. Na razie Šatka wystąpił w II-ligowych rezerwach i wypadł bardzo korzystnie. Czas na prawdziwy test w ekstraklasie już w sobotę w Gdyni?
Druga część “Prześwietlenia” z Jackiem Bednarzem. Tym razem o Legii, Vukoviciu, Bońku, Ekstraklasie i stanie polskiej piłki. Dobra rozmowa, sporo konkretów, bez gryzienia się w język.
Co roku jest lament, że z polską piłką coraz gorzej. Czy my coś z tym robimy, czy tylko narzekamy?
Nie jest tak źle, jak pokazują wyniki. Oglądałem wiele meczów CLJ i widziałem dużo interesującej młodzieży. Korona zdobyła mistrzostwo, w roczniku U-17 wygrała Legia, dobrą drużynę z wieloma indywidualnościami ma Pogoń. Z juniorów Śląska odszedł Paluszek i oby w Górniku dostał szansę. Natomiast można to jeszcze wzmocnić.
Jak?
Pilnować, czy środki przeznaczane na szkolenie naprawdę tam trafią. To zadanie dla Ekstraklasy, I ligi, PZPN. Wszyscy muszą uderzyć się w pierś i powiedzieć: „Od jutra zaczynamy się do tego przykładać”. Znam realia, zaraz podniesie się krzyk klubów. W Gliwicach padną argumenty: „My nie jesteśmy gotowi, nie mamy bazy”. W Płocku ktoś powie, że nie mają stadionu. Podobnie w Rakowie. To trzeba wziąć pod uwagę, wysłuchać, ale też wprowadzić cezurę czasową.
Jaki wpływ PZPN ma na zawodowe kluby?
Może sporo, bo ma doskonałe narzędzie w postaci podręcznika licencyjnego. Czasem go nienawidziłem, bo bardzo komplikował życie, a wymogi trzeba spełniać. Dziś wszyscy przez tę Golgotę przeszli i poradzili sobie z większością problemów. To moment, w którym można dalej pobudzać do rozwoju.
Śląsk świetnie rozpoczął sezon, natomiast we Wrocławiu widzą, że kadra może okazać się zbyt wąska na to, by w podobnym tempie grać do maja. Dariusz Sztylka szuka wzmocnień.
Kandydatem do podpisania kontraktu we Wrocławiu jest 27-letni Filip Marković, były piłkarz rezerw Benfi ki, potem zawodnik Majorki, Mouscron, a ostatnio Lens. Serb to przede wszystkim skrzydłowy, ale w swojej karierze występował praktycznie we wszystkich sektorach ofensywnych, z atakiem włącznie. Zawodnik wpisuje się w niedawną zapowiedź dyrektora sportowego. – Nadal rozglądamy się za wzmocnieniami. Interesowałby nas piłkarz ofensywny, mogący „obsłużyć” kilka pozycji – deklarował jeszcze w sobotę Dariusz Sztylka. Dlaczego akurat Marković? Mimo prowadzenia w tabeli ekstraklasy w Śląsku mają świadomość, że ich drużyna nie jest kadrowo aż tak silna, żeby można było od niej żądać utrzymania obecnej formy przez pełne 37 kolejek.
Felieton Dariusza Dziekanowskiego – głównie o Legii i piłkarskim “dress codzie” w kontekście tego, że polskim klubom brakuje stylu. Zwłaszcza w europejskich pucharach.
Wracając do Aleksandara Vukovicia – zdumiało mnie też jeszcze jedno zdanie, które wypowiedział: „Nie obawiam się zwolnienia”. To jeden z najgorszych przekazów, jakie może wysłać szkoleniowiec piłkarzom i kibicom. To trochę tak, jakby piłkarz powiedział: „Jeśli usiądę na ławce rezerwowych albo wyrzucą mnie z drużyny, to żaden problem”. Vuković jest na początku swojej trenerskiej – miejmy nadzieję – kariery. Prowadzenie Legii to dla niego ogromny zaszczyt i nobilitacja, a on mówi i zachowuje się tak (słynne klaskanie i uśmiech, gdy kibice skandowali „Legia grać…”), jakby robił klubowi łaskę. Oczekiwałbym od niego raczej deklaracji w stylu: „Będę się starał, przechodzimy gorszy okres, ale naszą ambicją jest bycie najlepszym klubem w tym kraju. Wierzę, że uda nam się to osiągnąć.”
fot. FotoPyk