Czwartkowa prasa to pomundialowy wywiad z Maciejem Rybusem, rozmowa z Ireneuszem Mamrotem przed Rio Ave, zapowiedzi czwartkowych meczów pucharowiczów, kilka tematów ligowych i echa kompromitacji Legii plus kolejny wywiad z Jerzym Brzęczkiem.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Zaczynamy od głównego dania numeru. Robert Błoński rozmawia o nieudanym mundialu z Maciejem Rybusem. – Nie byliśmy przygotowani na porażki w takim stylu – mówi reprezentant Polski.
(…) Mundial długo bolał?
Maciej Rybus: Dalej nie przestał. Tak łatwo tej porażki nie wymażemy ze swojej pamięci, w CV pozostanie na zawsze. Po powrocie z Rosji oglądałem mecze i czułem wielką pustkę oraz niedosyt. Myśl, że przecież mogliśmy tam jeszcze być i grać w fazie pucharowej, nie chciała uciec z głowy. Zaprzepaściliśmy ogromną szansę, a o wszystkim zadecydowała porażka z Senegalem – ona postawiła nas pod ścianą. Jestem pewny, że gdybyśmy dziś mogli zagrać ten mecz jeszcze raz, każdy z nas wszystko zrobiłby inaczej. Sport daje drugą szansę, ale nie da się powtórzyć raz przegranego spotkania. Żal mam ogromny, bo awans z grupy był obowiązkiem, stać nas było na jedno z dwóch pierwszych miejsc. Brak jednej odpowiedzi, dlaczego poszło tak źle. Zadecydował o tym wiele czynników. Nie sądzę, byśmy byli źle przygotowani fizycznie – mieliśmy siłę biegać… Ale i tak nie zagraliśmy tak, jak potrafimy i jak pokazywaliśmy przez cztery wcześniejsze lata współpracy z trenerem Nawałką. A z Senegalem sami sobie strzelaliśmy gole – ja tego nie umiem wytłumaczyć w racjonalny sposób. Coś panu opowiem – przed mundialem reprezentacja Rosji przegrywała lub remisowała mecze, była wyśmiewana przez dziennikarzy, kibice przestali jej ufać, większość uważała, że nie wyjdzie z grupy. Tymczasem w trakcie turnieju drużyna trenera Czerczesowa dosłownie rozkochała w sobie cały kraj. Może i grała mało efektownie, ale słabszym zespołom strzelali po kilka goli, a potem – w dramatycznych karnych wyeliminowali Hiszpanię. W szalonym ćwierćfinale z Chorwację doprowadzili do remisu w dogrywce, dlatego później wszyscy im wybaczyli porażkę po serii jedenastek. Ludzie docenili, że choć nie byli efektowni, to walczyli, biegali, jeździli na tyłkach od pierwszej do ostatniej sekundy. Niestety, my zrobiliśmy wszystko dokładnie odwrotnie. Na mundial jechaliśmy uwielbiani przez kibiców, którym cztery lata dostarczaliśmy wyłącznie pozytywnych emocji.
Przegrana Legii ze Spartakiem Trnawa obnaża panujący przy Łazienkowskiej chaos i błędy, które popełniono.
W maju, gdy Legia cieszyła się w Poznaniu z mistrzostwa Polski, dziennikarz nc+ spytał Dariusza Mioduskiego o przyszłość Deana Klafuricia. Prezes nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Stwierdził tylko, że Chorwat, który wywalczył dwa trofea, jest kandydatem do prowadzenia drużyny w kolejnym sezonie. Później media informowały o tym, że szefowie Legii próbują zatrudnić z Wisły Płock Jerzego Brzęczka, zaczęło się też pojawiać nazwisko Adama Nawałki. Tak naprawdę bardzo blisko pracy z Legią był Słowak Adrian Gula, prowadzący MŠK Żylina, ale on już był dogadany ze słowacką federacją i objął młodzieżówkę swojego kraju. Gdy wszystkie opcje upadły, Mioduski powiedział: – Klafurić pozostał na stanowisku dlatego, że go wybraliśmy, a nie dlatego, że nie udało się zatrudnić nikogo innego.
A Dean Klafurić na razie zostaje w Legii.
(…) Zapytany, na czym opiera optymizm odparł, że na liczbie sytuacji stworzonych w meczach z Arką (Superpuchar) i Zagłębiem Lubin (liga). Jakby zapomniał, że oba te spotkania (u siebie) Legia przegrała, tracąc po trzy gole w każdym. W kalendarzowym roku 2018 bilans meczów w Warszawie to osiem zwycięstw i sześć porażek. Trener Klafurić zapytany czy jest pewny, że poprowadzi drużynę na Słowacji odpowiedział, że każdego dnia przygotowuje się do pracy, jakby miał spędzić w klubie kolejne sto lat.
Zapowiedź wyjazdowego meczu Lecha Poznań z Szachtiorem Soligorsk. W tym mieście “Kolejorz” będzie tylko kilka godzin, większość czasu spędzi w Mińsku.
Nowy piłkarz Lecha, Joao Amaral został zgłoszony na dwumecz z Białorusinami i być może już dziś wejdzie na boisko z ławki.
Łukasz Olkowicz i Piotr Wołosik rozmawiają z Ireneuszem Mamrotem przed starciem z Rio Ave. – Dla mnie najważniejsze w tym sezonie jest, żebyśmy jako zespół się rozwinęli, poprawili organizację gry i ofensywę – mówi trener Jagiellonii.
Górnik Zabrze nie jest bez szans z AS Trencin, a Konstantin Vassiljev nie zgadza się na rozwiązanie kontraktu z Piastem i trenuje z rezerwami, które spadły z IV ligi do okręgówki.
Trochę tematów ekstraklasowych. Nowy kapitan Korony Kielce, Bartosz Rymaniak zapewnia, że nieporozumienia z poprzedniego sezonu to już przeszłość. Pomogły rozmowy z zarządem.
Łukasz Broź ma uzupełnić lukę w kadrze Śląska Wrocław. Prawa obrona to jedyna niezdublowana pozycja w tym zespole.
(…) Kosecki zarabiał w Śląsku 15 tysięcy euro miesięcznie. Z tej puli około 6 tysięcy miałaby pochłonąć pensja Brozia. Nieoficjalnie wiadomo, że piłkarz miałby podpisać we Wrocławiu dwuletni kontrakt. Zawodnik nie jest młody (w tym roku skończy 33 lata), ale dotychczas nie miał poważnych kontuzji. Spędził w Warszawie pięć sezonów, cztery zakończyły się zdobyciem mistrzostwa Polski. Powoli jego rola w drużynie z Łazienkowskiej jednak malała. W poprzednim sezonie rozegrał w barwach warszawskiej drużyny 20 spotkań ligowych (w tym 17 w podstawowej jedenastce). Strzelił w nich jednego gola.
Cornel Rapa jest obecnie prawym obrońcą numer trzy w Pogoni Szczecin. Klub najchętniej by się go pozbył.
Zapewne Cornel Rapa życzyłby sobie, aby maj trwał jak najdłużej. Po pierwsze, utrzymał się z Pogonią w ekstraklasie, co w grudniu wydawało się zadaniem z gatunku niemożliwych. Po drugie, wziął ślub. Z Valentiną chodził do szkoły, mieszkali kilka bloków od siebie w Gałaczu, a w ostatnich dniach piątego miesiąca roku sformalizowali po 13 latach związek. Tyle że harmonia między życiem prywatnym a zawodowym Rapy skończyła się szybko. Obecnie były reprezentant Rumunii jest trzecim prawym obrońcą w hierarchii trenera Kosty Runjaica, w trakcie spotkania z Miedzią w Legnicy (0:1) nie było go nawet na ławce rezerwowych.
Trochę piłki zagranicznej. Real Madryt tym razem kupuje głównie młodych piłkarzy, a Ousmane Dembele myśli o odejściu z Barcelony.
Po mundialu w Brazylii Real Madryt kupił Jamesa Rodrigueza, króla strzelców turnieju, za 75 mln euro. Był to ostatni “galaktyczny” ruch prezesa Florentino Pereza.
– Przeprowadzimy jakieś transfery, ale niewiele i będą wyjątkowe – zapowiadał niedawno szef Królewskich. I tak się stało. Tylko w sposób inny niż przewidywano. Po odejściu Cristiano Ronaldo spekulowano o sprowadzeniu Neymara, Kyliana Mbappe czy Edena Hazarda, jednak raczej nic z tego nie wyjdzie. W zamian, Los Blancos biorą młodych zawodników.
W letnim oknie Real kupił 18-letniego Viniciusa Juniora, 19-letniego Andrija Łunina i 23-letniego Alvaro Odriozolę. Wydano na nich ponad 80 mln euro, choć raczej żaden nie będzie wychodził w podstawowej jedenastce.
SUPER EXPRESS
“SE” cytuje rozmowę dziennikarzy z Miroslavem Radoviciem w mixed zonie po kompromitacji ze Spartakiem Trnawa.
(…) – Trener nie nakreślił schematu i pomysłu na grę?
– Ogólnie mamy problem. To nie jest absolutnie krytyka obrońców. Jako zespół w strefie defensywnej bardzo słabo wyglądamy.
– Jako starsi zawodnicy nie próbujecie porozmawiać z trenerem Klafuriciem, bo widać, że system gry trójką obrońców się nie sprawdza. Może warto mu coś doradzić, zasegurować?
– Panowie, żeby była jasność: to trener podejmuje ostateczną decyzję, jak mamy grać itd. Mówię ogólnie, jak ja to widzę osobiście. Słabo stoimy na boisku po prostu. W strefie defensywnej dajemy dużo miejsca przeciwnikowi. I praktycznie każdy to wykorzystuje.
– Jednak tak to wygląda w każdym spotkaniu. Wyjątkiem był dwumecz z Cork City.
– Nie oszukujmy się. Cork to zespół o jakości pierwszoligowej. Ze Spartakiem wszystko było fatalne. Ale wierzę, i mam nadzieję, że reszta drużyny myśli podobnie, że możemy wygrać rewanż na Słowacji. Nie gramy z nie wiadomo jakim zespołem, który dobrze się przygotował do meczu i praktycznie wykorzystał wszystkie nasze błędy.
Oprócz tego Andrzej Iwan przekonuje, że Adam Nawałka w Legii to dobry pomysł.
Ze spraw ważniejszych: Robert Lewandowski dostał loda, a Ivan Rakitić złapał żonę za tyłek.
GAZETA WYBORCZA
Michał Szadkowski o problemach Legii Warszawa.
Wszystko wskazuje na to, że mistrzowie Polski przeżyją kolejne katastrofalne lato w europejskich pucharach. Czy już latem nowy zespół w Warszawie zacznie budować Adam Nawałka?
Polscy kibice powinni się już do takich obrazków przyzwyczaić. Rok w rok najlepsze kluby ekstraklasy ulegają w pucharach zespołom, które mają mniejsze budżety i gorsze stadiony. Właściwie, wtorkową porażkę Legii 0:2 ze Spartakiem Trnawa w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów trudno nawet nazwać sensacją. Słowacy rok temu potrafili przetrwać do karnych w dwumeczu z Austrią Wiedeń, Legia w tym czasie odpadała z mołdawskim Sheriffem Tyraspol i kazachską Astaną. A w ostatnich dwóch sezonach drużyny z ligi słowackiej zdobyły niemal tyle samo punktów w rankingu UEFA, ile przedstawiciele ekstraklasy.
Legii został, rzecz jasna, wtorkowy rewanż w Trnawie, ale w tym sezonie drużyna z Warszawy nie zrobiła nic, by uwierzyć w to, że we wtorek odrobi straty. Zwłaszcza że trener Radoslav Látal – wicemistrz Polski z Piastem Gliwice z 2016 r. – stworzył zespół zorganizowany i świadomy swoich ograniczeń. Spartak w Warszawie niczego nie udawał. Skupił się na defensywie i kontrach, wykorzystał błędy Legii przypominającej tego lata przypadkową zbieraninę. Trener Dean Klafurić uparł się, by nauczyć piłkarzy taktyki z trójką środkowych obrońców i nie wycofuje się z pomysłu, choć po zmianach obrona mistrzów Polski właściwie przestała istnieć.
Rozmowa z Jerzym Brzęczkiem, który w tym tygodniu odwiedziła kilka redakcji.
– O mnie i kolegach zawsze będzie się mówiło, że zdobyliśmy medal olimpijski. Zawsze. Obecni piłkarze reprezentacji to wiedzą. I nie są spełnieni, choć zrobili większe od nas kariery w klubach – mówi selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek.
Rafał Stec, Michał Szadkowski: Podstawowym ustawieniem kadry będzie 4-2-3-1. Taki system najczęściej stosowała pana Wisła Płock, gdzie grą kierował Semir Štilić. Ono najbardziej panu odpowiada, z rozgrywającym jako centralną postacią?
Jerzy Brzęczek: – To ustawienie czuję najlepiej i myślę, że mamy zawodników, którzy do niego pasują. Popracujemy, by rozumieli i czuli, jak rozegrać piłkę. Na tym będziemy się koncentrować. To moje przemyślenia, treningi i mecze zweryfikują to, co sobie dziś wyobrażam.
Fundamentalną postacią drużyny będzie Zieliński?
– Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Piotrka, powiedziałem, że ma to coś. Umiejętności, by wykonywać niekonwencjonalne podania, i predyspozycje, by grać na tej pozycji. Ale musimy popracować nad mentalnością, charakterem, będziemy rozwijać go nie tylko sportowo. Kreatywność nie wystarczy, musi pokazać więcej osobowości. Dobrze, że jest skromny, ale jest też skryty, może nawet za spokojny.
Fot. FotoPyk