Reklama

Ligowa wielka czwórka? Jaga, Lech, Legia… i Ruch!

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2017, 08:50 • 3 min czytania 37 komentarzy

To naprawdę niesamowita historia – ostatni w tabeli Górnik Łęczna, grający w dodatku z napastnikiem Pitrym na środku obrony, zatrzymuje w Poznaniu Lecha, który wcześniej zaliczył najbardziej efektowne wejście w rundę od dekady. Trenerskie odkrycie roku, Nenad Bjelica został przechytrzony przez trenera z poprzedniej epoki, Franciszka Smudę. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jeden drobny szczegół – wynik spotkania został wypaczony przez arbitra. Gdyby Bartosz Frankowski dostrzegł widoczny nawet z kosmosu faul Komora na Kownackim w polu karnym Górnika, cała ta piękna historia po prostu by się nie wydarzyła. Dla formalności tylko dodamy, że w niewydrukowanej tabeli Lech wiosną wcale się nie zatrzymał i wciąż wygrywa wszystko jak leci.

Ligowa wielka czwórka? Jaga, Lech, Legia… i Ruch!

Zaczęliśmy z grubej rury, ale tylko dlatego, by od razu wyrzucić z siebie to, co najgorsze. Tak naprawdę w miniony weekend mieliśmy o niebo lepszą sytuację niż chociażby dwa tygodnie temu, gdzie sześć na osiem spotkań było obciążone błędami sędziowskimi. Nie znaczy to jednak, że było idealnie, bo zastrzeżenia mamy do pracy Szymona Marciniaka (Korona – Cracovia) oraz Jarosława Przybyła (Wisła K. – Wisła P.).

Zacznijmy od naszego eksportowego arbitra, który w Kielcach ewidentnie nie miał swojego dnia. Tak jak musimy mu oddać, że prawidłowo zachował się wyrzucając z boiska Wójcickiego (pisząc pomeczówkę mieliśmy co do tego pewne wątpliwości), tak kompletnie nie rozumiemy, jakim cudem za swoje brutalne wejścia czerwonych kartek nie zobaczyli Cetnarski i Kwiecień. To znaczy rozumiemy, że faul pomocnika “Pasów” miał miejsce w momencie, kiedy goście i tak grali już w dziesiątkę, a przy linii stał Deleu, który zaraz miał zmienić właśnie Cetnarskiego, ale… No sorry, sędziowie nie są od współczucia, tylko od interpretacji zdarzeń i wyrzucania boiskowych bandytów do szatni. Na błędach Marciniaka swoje straciła Korona, bo przez około 20 minut (tyle dzieliło oba faule na czerwień) powinna grać w przewadze dwóch zawodników, zamiast jednego. W niewydrukowanej tabeli uzupełniamy więc kolumny “sędzia pomógł”, “sędzia zaszkodził”.

Bardzo podobna sytuacja miała miejsce w meczu w Krakowie, gdzie sędzia Przybył powinien wyrzucić z boiska Gonzaleza (brutalny faul) oraz Recę (druga żółta kartka). Jako że Wisła Płock przy prawidłowo podjętych decyzjach grałaby w przewadze przez niecałe pół godziny, w myśl zasad niewydrukowanej tabeli to zbyt krótki czas, by dopisywać jej gola. Fakty są jednak takie, że goście mogą się czuć skrzywdzeni. Analizując sytuacje z tego meczu nie sposób nie wspomnieć także o golu na 1:1 autorstwa Kriwca, który przed strzałem nieznacznie przepchnął Załuskę. Zwracamy jednak uwagę, że Białorusin zrobił to z pewnością w bardziej subtelny sposób, niż w tej samej akcji sam został potraktowany przez Głowackiego. Przy aptekarskim podejściu oba starcia traktujemy jako faul (czyli goście dostają jedenastkę), a przy liberalnym obie sytuacje puszczamy i uznajemy gola. Czyli w niewydrukowanej tabeli wychodzi na to samo.

No dobra, to teraz czas na kilka ciepłych słów dla panów z gwizdkiem. W starciu Piasta z Arką Paweł Raczkowski słusznie wskazał na wapno po faulu Koruna na Siemaszce, a także słusznie pokazał dwie żółte karki Warcholakowi. Natomiast w meczu Pogoni z Jagiellonią Piotr Lasyk spokojnie wybroni się z pokazania czerwonej kartki Burlidze. Obrońca gości w ogóle nie był zainteresowany piłką i po chamsku zaatakował przeciwnika. A my możemy tu tylko dodać, że naprawdę cieszymy się, iż na tego typu zagranie arbiter jednak nie przymknął oka.

Reklama

Na koniec rzut oka na sytuację w tabeli, gdzie – tak, tak – w czołowej czwórce ligi nie ma Lechii Gdańsk, a jest Ruch Chorzów. Kolejny raz przypominamy tylko, że u nas “Niebiescy” nie utracili czterech punktów za sprawy pozaboiskowe:

Najnowsze

Komentarze

37 komentarzy

Loading...