Reklama

UEFA sprawiła, że porażka może się opłacać

AbsurDB

Autor:AbsurDB

10 października 2025, 22:49 • 6 min czytania 9 komentarzy

Połączenie europejskich eliminacji z Ligą Narodów znów może potencjalnie doprowadzić do absurdalnej sytuacji. I nie chodzi tu jedynie o fakt, że w barażach o mundial może zagrać San Marino. Jest jeszcze gorzej. W awansie do play-offów może tej niszowej reprezentacji pomóc porażka z Rumunią. I to im wyższa, tym lepiej dla San Marino. 

UEFA sprawiła, że porażka może się opłacać

Austria prowadzi w grupie H eliminacji mistrzostw świata z pięcioma wygranymi. Z Cyprem powinna sobie poradzić, a jeżeli pokona także Rumunię w niedzielę i Bośnię w listopadzie, awansuje na mundial z kompletem zwycięstw, ale też spowoduje niemałe zamieszanie za swoimi plecami.

Reklama

San Marino musi przegrać, by zwiększyć swoje szanse na grę w barażach o finały mistrzostw świata 2026

Bośni i Rumunii pozostaje wówczas walka o drugie miejsce, premiowane udziałem w barażach. Drużynie Sergeja Barbareza oprócz spotkania z liderami grupy został jeszcze mecz z Rumunami, a oni z kolei grają jeszcze właśnie z Austrią i u siebie z San Marino. I właśnie ten ostatni mecz, zaplanowany na 18 listopada, może mieć kontrowersyjny przebieg i to mimo, albo właśnie dlatego, że zwycięzca jest i tak dość oczywisty.

Tabela grupy H. Źrodło: Wikipedia https://pl.wikipedia.org/wiki/Mistrzostwa_%C5%9Awiata_w_Pi%C5%82ce_No%C5%BCnej_2026_(eliminacje_strefy_UEFA)

Jeżeli bowiem trzy dni wcześniej drużyna Mircei Lucescu wygra w Bośni, będzie traciła do swoich przeciwników tylko trzy punkty mając przed sobą mecz z San Marino w ostatniej kolejce. Pewnie to spotkanie wygra, a wtedy przy porażce Bośni w Wiedniu na drugim miejscu będziemy mieli remis punktowy, a wówczas w eliminacjach mundialu decyduje różnica bramek we wszystkich meczach.

Pewnie wyczuwacie już, o co chodzi. Jeżeli na przykład Austria wygra z Rumunią 3:0, a z Bośnią 1:0, a Rumunia jedną bramką pokona Bośnię, to tabela będzie wyglądać tak:

1. Austria: 21 punktów

2. Bośnia: 13 punktów, bramki 13:7

3. Rumunia: 10 punktów, 11:9 plus dorobek z meczu z San Marino

Oznacza to, że koledzy Ianisa Hagiego będą potrzebowali wygranej co najmniej czterema bramkami, by wejść do baraży. Ok. Nie ma w tym jak dotąd nic nienormalnego. Sytuacja jakich wiele w różnych kwalifikacjach.

Kolejka do baraży

Tyle, że tym razem różnicę robi nastawienie przeciwnika. UEFA zdecydowała, że do baraży trafią wicemistrzowie dwunastu grup eliminacyjnych oraz czterej zwycięzcy grup Ligi Narodów, którzy nie zajmą w swoich grupach kwalifikacji mundialu jednego z dwóch pierwszych miejsc.

Będą to cztery pierwsze drużyny z tej listy, które zajmą trzecie lub niższe miejsce w grupie:

  1. Hiszpania
  2. Niemcy
  3. Portugalia
  4. Francja
  5. Anglia
  6. Norwegia
  7. Walia
  8. Czechy
  9. Rumunia
  10. Szwecja
  11. Macedonia Północna
  12. Irlandia Północna
  13. Mołdawia
  14. San Marino

Kraje, których nazwy pogrubiłem, mają praktycznie pewność znalezienia się w czołowej dwójce w swoich grupach eliminacyjnych, zatem nie zużyją żadnego z czterech miejsc barażowych przyznanych Lidze Narodów. W grze jest zatem tylko pozostała siódemka.

San Marino może zatem znaleźć się w gronie uczestników baraży. Kiedy? Jeżeli nie więcej niż dwa kraje z grona: Walia, Rumunia, Szwecja, Macedonia, Irlandia Północna wypadną poza pierwsze dwa miejsca w swojej grupie eliminacyjnej. Mołdawia bowiem już wie, że tak wysoko nie wskoczy.

W praktyce, dla San Marino liczy się jedynie Rumunia, Szwecja i Irlandia Północna, bo w „belgijskiej” grupie prawie na pewno albo Walia albo Macedonia zajmą trzecie miejsce.

Zatem dla San Marino spadek Rumunii na trzecie miejsce w grupie będzie fatalną wiadomością, bo oznaczać będzie, że ten mały kraj raczej wypadnie z kolejki do baraży, do której wepchnie się ekipa Lucescu. Co innego, gdyby Rumunia zajęła drugą lokatę w grupie– wtedy San Marino ma całkiem duże szanse na załapanie się do play-offów.

San Marino strzeliło w marcu gola w meczu z Rumunią

Wszystko przez powiązanie eliminacji z Ligą Narodów

Wracamy teraz do naszych kalkulacji końcowej tabeli grupy H. Jedynym sposobem dla San Marino na grę w barażach może okazać się… przegranie meczu z Rumunią co najmniej czterema bramkami! Ta drużyna zapewni sobie bowiem wtedy wypadnięcie z kolejki jednego z przeciwników w drodze do play-offów!

Oczywiście do realizacji całego scenariusza jest jeszcze bardzo daleko – zarówno pod względem czasowym, jak i potrzebnych do niego wyników. Już samo założenie, że Austria zaliczy taki sam wynik z Bośnią i Rumunią nie musi zostać spełnione, a bez niego cała intryga upadnie.

Sednem jest jednak fakt, że przez kombinacje UEFA doprowadziła do tego, że komuś może bardziej opłacać się przegrać, niż wygrać. I sytuacja San Marino nie jest jakimś absolutnym wyjątkiem, który nigdy więcej się nie powtórzy. Ryzyko podobnego zdarzenia wystąpiło także w eliminacjach Euro 2024, kiedy Irlandia zachowywała szanse na baraże tylko w przypadku porażki z Holandią, a zdobycie choćby punktu eliminowało ją ostatecznie:

Oczywiście mecz z Holandią Irlandia przegrała, ale ostatecznie nie udało się jej dostać do baraży. To jest jednak kwestia czasu, kiedy w końcu w jakichś eliminacjach dojdzie do tego, że ktoś skorzysta z faktu, że porażka będzie dla niego bardziej opłacalna niż wygrana.

Choćby teoretyczna możliwość takiej sytuacji jest niedopuszczalna w rozgrywkach sportowych i nie zdarza się na co dzień. Tu winne jest powiązanie kwalifikacji z wcześniejszą Ligą Narodów. Oczywiście czasem zdarza się, że opłaca się przegrać, by trafić w kolejnej fazie na łatwiejszego rywala, ale to jednak nieco inna sytuacja.

Najdziwniejszy mecz w historii

Niedługo dowiemy się zatem, czy będziemy świadkami drugiego najdziwniejszego meczu w historii futbolu, gdy San Marino będzie starało się przegrać czterema golami. Inna sprawa, że i bez przesadnego wysiłku może zaliczyć taką porażkę. Choć z ostatnich dziesięciu meczów wyjazdowych tyle goli dostali tylko od Austrii. A dlaczego drugiego najdziwniejszego? Bo pierwsze miejsce należy już chyba na zawsze do dwóch krajów z Ameryki Północnej.

W kwalifikacjach do Pucharu Karaibów w 1994 roku Barbados musiał wygrać z Grenadą różnicą dwóch goli, by awansować dalej. Szybko wyszedł na dwubramkowe prowadzenie, ale w 83. minucie goście strzelili kontaktowego gola. W końcówce gospodarze doszli do wniosku, że trudno nie zdążą już strzelić do bramki przeciwników, więc postanowili trafić do… swojej własnej. Dlaczego? Obowiązywała idiotyczna zasada mówiąca, że przy remisie zarządzana jest dogrywka, a w niej pierwszy gol liczy się za… dwa.

Przy wyniku 2-2 w dziewięćdziesiątej minucie Grenada zorientowała się, że ratuje ją gol do… obojętnie której bramki, zatem atakowała obie, a Barbados obu skutecznie bronił doprowadzając do dogrywki, w której strzelił zwycięskiego gola (do bramki rywali), który liczył się za dwa.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O PIŁCE REPREZENTACYJNEJ NA WESZŁO:

9 komentarzy

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama