UEFA doprecyzowała reguły grudniowego losowania grup eliminacyjnych finałów mistrzostw świata 2026. Choć nie do końca jest to odpowiednie słowo, bo właściwie wywróciła je do góry nogami. Z jednej strony Michał Probierz okazał się wizjonerem, bo okazuje się, że gra w barażach oznaczałaby większą szansę na trudniejszego rywala z pierwszego koszyka. Z drugiej strony – mógł na siebie ukręcić stryczek. Nie zagramy z żadnym silnym rywalem aż do trzeciej kolejki spotkań, więc nie ma lepszego momentu na zmianę trenera i przebudowę drużyny.
Na początku 2023 roku UEFA ogłosiła, że reformuje system rozgrywek. Wprowadzone zostały baraże o utrzymanie i spadek między trzecimi drużynami w grupach Ligi Narodów a wicemistrzami niższej dywizji. Dodano także ćwierćfinał w fazie pucharowej tych rozgrywek. Zmiany te oznaczały zajęcie dwóch terminów na mecze międzynarodowe w marcu 2025 roku. Od początku połączenie tego faktu z kwalifikacjami do mistrzostw świata 2026, które musiały zacząć się właśnie w marcu, wydawało się karkołomne. UEFA wymyśliła, że ci, którzy będą na początku wiosny grali jeszcze mecze w Lidze Narodów, opuszczą dwie pierwsze kolejki eliminacji mundialu. Pociągnęło to za sobą lawinę koniecznych zmian.
Nie wiesz, z kim zagrasz, a jak przegrasz, możesz mieć łatwiejszą grupę
Po pierwsze: w 13 grudnia nie będą losowane nazwy krajów z pierwszego koszyka, które grają w ćwierćfinałach Ligi Narodów, a jedynie kartki z napisem „Zwycięzca ćwierćfinału 1”, „Przegrany ćwierćfinału 1”, „Zwycięzca ćwierćfinału 2” i tak dalej. Nie zostanie zatem wyciągnięta kulka z napisem „Chorwacja”, „Portugalia”, „Francja”, czy też „Hiszpania”. To który z tych krajów zagra w jakiej grupie okaże się po rozegraniu ćwierćfinałów, a zatem… po pierwszych meczach w fazie grupowej eliminacji. Polska, grając pierwsze marcowe spotkanie, może nie wiedzieć jeszcze, kto dokładnie wystąpi w jej grupie z pierwszego koszyka!
Mało tego: uczestnik ćwierćfinału będzie wiedział, do jakiej grupy trafi w przypadku zwycięstwa, a do jakiej w razie porażki. Chorwaci będą zatem świadomi, że na przykład w razie wygrania ćwierćfinału zagrają ze Szwecją, Albanią i Bułgarią, w gdy polegną, trafią na Słowację, Czarnogórę i Wyspy Owcze. Odniosą zatem korzyść z odpadnięcia w ćwierćfinale w postaci znacznie łatwiejszej grupy. Stworzenie takiego groźnego precedensu jest kolejnym błędem UEFA.
Gramy z piątym koszykiem. Ale jest tam nasz pogromca
Sześć grup będzie liczyło po cztery zespoły, a w kolejnych sześciu zagra po pięć drużyn. Aby uniknąć karkołomnego ręcznego przesuwania drużyn między koszykami, europejska federacja ogłosiła także, że wszyscy uczestnicy koszyka drugiego, którzy nie grają w barażach, czyli także Polska, muszą trafić do grup pięciozespołowych. Gra z Liechtensteinem, Andorą, czy Gibraltarem szła nam ostatnio dość dobrze, choć mecz San Marino po awansie do Dywizji C może nie być aż takim spacerkiem.
Wydawałoby się, że konieczność rywalizacji z zespołami z piątego koszyka nie jest warta żadnej głębszej analizy do czasu, gdy zobaczymy, że jednym z nich jest… Mołdawia, czyli zespół, który przez ostatnie 10 lat nie pokonał nikogo spoza peryferii futbolu – poza Polską. Gdyby w kwalifikacjach mundialu znów odebrała punkty akurat nam, szanse na awans bezpośredni (dla zwycięzcy grupy) spadłyby do minimum.
Unikniemy Francji, Hiszpanii i Portugalii?
Są jednak i dobre wieści. Otóż zwycięzcy ćwierćfinałów Ligi Narodów (losowane w piątek o 12:00) nie mogą decyzją UEFA trafić do grupy pięciozespołowej. Oznacza to, że zagrać możemy tylko z gorszymi w parach ćwierćfinałowych. Żeby nie było zbyt idealnie: wciąż możemy trafić na te drużyny z pierwszego koszyka, które nie grają w ćwierćfinałach, a więc Szwajcarię, Belgię, Austrię i… Anglię. Unikniemy jednak czterech najsilniejszych drużyn naszego kontynentu, co jest wiadomością dość istotną i znacząco zwiększa nasze szanse na wywalczenie awansu bezpośredniego. Co ciekawe, gdybyśmy trafili do baraży, nie mielibyśmy takiego komfortu. Według moich wyliczeń z około 8% do 12%.
Po zmianach najtrudniejsza możliwą grupą dla Polski wydaje się być: Hiszpania, Polska, Albania, Białoruś, Mołdawia. Najłatwiejsza natomiast miałaby następujący skład: Szwajcaria, Polska, Bośnia i Hercegowina, Łotwa, San Marino.
Jak zmieniać trenera, to teraz – pierwsze mecze z najłatwiejszymi rywalami
To jednak nie koniec trudnych do zrozumienia decyzji Ceferina i innych twardogłowych z UEFA. Otóż nieoficjalnie dowiadujemy się, dzięki profilowi Football Meets Data na profilu X, że żaden zespół pierwszego koszyka nie zagra w marcowych spotkaniach. Ośmiu z nich rozpocznie grę od kolejek czerwcowych, a półfinaliści Ligi Narodów dopiero od września. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że w marcu rozegramy spotkania wyłącznie z drużynami z koszyka od trzeciego do piątego.
Załamuje się zatem cała narracja o tym, że to nie jest dobry czas na zmiany w polskiej reprezentacji, bo za kwartał czekają już nas bardzo ważne i trudne spotkania eliminacyjne. Nie.
Jeżeli zatem szukać momentu, który będzie odpowiedni na rewolucję w naszej reprezentacji, to do jesieni 2028 roku na lepszy nie natrafimy. We wrześniu 2025 zaczniemy poważną grę o mundial, rok później, jeśli nawet nie polecimy za ocean, czeka nas walka w Dywizji B, by nie skompromitować się spadkiem i zapewnić sobie baraże Euro 2028. Bezpośrednia walka o ten turniej będzie trwała przez cały 2027 rok. Oczywiście to, czy w ogóle potrzebna jest nam zmiana selekcjonera to temat na oddzielną dyskusję.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Spadek z Dywizji A ma swoje wymierne konsekwencje
- Pora pożegnać Michała Probierza? Argumenty za i przeciw selekcjonerowi
- Policzyliśmy wszystkie “gdyby” reprezentacji Polski. Efekt: wicemistrzostwo Europy, awans w Lidze Narodów
- Trela: Joga bonito na pokaz. Michał Probierz, selekcjoner w masce
- Staliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok do przodu. Spadliśmy tam, gdzie nasze miejsce
- A co jeśli w dywizji B też będą nas lać? Spadek nie gwarantuje Polsce sukcesów
Fot. Newspix