To pewnie najmniejszy problem reprezentacji Polski w ostatnim czasie, ale o sprawie zrobiło się głośno po porażce z Portugalią (1:5). Podczas dzisiejszej konferencji prasowej Marcin Bułka tłumaczył, dlaczego w ogóle musimy rozmawiać o tym, że zgrał w piątkowym meczu w spodenkach Łukasza Skorupskiego. Przy okazji nasz bramkarz opowiedział o tym, jak z jego perspektywy wyglądało spotkanie w Porto.
– Jeżeli patrzymy na wynik meczu, w którym traci się pięć bramek, to jasne że analizujemy i patrzymy, czego zabrakło. Przy czwartej bramce mogłem zachować się lepiej. Reakcja była spóźniona. A o kolejne cztery nie obwiniałbym się za bardzo. Pierwszy raz w karierze chyba straciłem pięć goli – przyznał golkiper Nicei.
– Portugalia to silny rywal. Mecz miał dwie strony medalu. Do przerwy na zero, a po meczu wynik był, jaki był. Jeżeli przegrywa się 2:0 to nie gra się zachowawczo. Mieliśmy swoje szanse też do przerwy, ale ich nie wykorzystaliśmy. Mogliśmy wówczas grać zachowawczo przy prowadzeniu. A tak musieliśmy się otworzyć, szukaliśmy bramki i za to zapłaciliśmy – analizował.
– Trzeba spojrzeć, w jakich okolicznościach traciliśmy bramki. Pierwsze dwie były na własne życzenie. Najpierw kontra, a potem karny po niefortunnej ręce Kuby Kiwiora. Reszta goli to była konsekwencją tego, że się otworzyliśmy. Teraz najważniejszy jest mecz ze Szkocją. Nie możemy tyle stracić. Błędy indywidualne oczywiście się do tego przyczyniły, ale jesteśmy tu jako drużyna i tak musimy na siebie patrzeć – dodał.
25-latek skomentował również swoją grę nogami. – Czasami bramkarz może zagrać dobre długie podanie, a kolega z drużyny przegra pojedynek główkowy. To zbyt specyficzne pytanie do oceny. Ze swojej gry nogą jestem zadowolony, statystyki też pokazują, że nie jest najgorzej.
Bułka odniósł się także do wspomnianej na wstępie sytuacji ze spodenkami. – I to jest jedno z najważniejszych pytań po Portugalii? Gdyby nie media, to bym nawet nie wiedział, że się te spodenki różniły. Bo rozmiar był taki sam, tylko numer odmienny – uciął bramkarz.
Na koniec ocenił jutrzejszego rywala Biało-Czerwonych, a konkretnie jednego z podstawowych zawodników szkockiej drużyny. – Z Billym Gilmourem znamy się od dawna, byliśmy razem w Chelsea. Wyróżniał się zawsze dobrą techniką, elastycznością na boisku. Ostatnio też strzelił bramkę przeciwko nam, więc rozmawiamy od tego czasu trochę mniej – śmiał się Bułka.
I znowu blamaż. Michał Probierz nie potrafi poukładać defensywy [CZYTAJ]
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Polska kadra stała się memem. A nie jest tak słaba, jak pokazuje sam wynik [KOMENTARZ]
- Zespół spuszczonej głowy
- Trela: Załatany bok, rozszczelniony środek. Gra Polski tym razem lepsza niż wynik
Fot. FotoPyK