Podopieczni Alberta Rude od pierwszych minut chcieli dziś zdominować gości z Legnicy. Wisła Kraków prowadziła grę i dobrze czuła się w ataku pozycyjnym, strzelała, naciskała, grała niezły mecz. Tylko z tego, skoro kompletnie nie przeszkadzało to piłkarzom Miedzi. Ci nastawili się przede wszystkim na grę z kontry i kilkoma dynamicznymi akcjami napędzili ekipie spod Wawelu niezłego stracha. Jedni i drudzy grali tak fajnie, że na prawie osiemdziesiąt minut zapomnieli, że chodzi tu ostatecznie o strzelanie goli.
Już w samej pierwszej połowie sytuacji bramkowych było tyle, że aż trudno je wszystkie zliczyć. Najpierw w polu karnym Miedzi kręcili się Duda i Krzyżanowski, chwilę później goście odpowiedzieli dynamiczną kontrą — po podaniu Hartherza doskonałą szansę wypracował, a następnie zmarnował Bogacz. I potem też tak cios za cios. Jak Rodado przyfasolił z wolnego w poprzeczkę, to po kilku minutach Kostka i Antonik ruszyli razem po nagrodę za najgłupiej zmarnowaną kontrę w tym sezonie pierwszej ligi. Dalej jeszcze nieuznany gol Wisły po strzale Colleya i dobitce Sobczaka. No i kolejna kontra Miedzi. Potem jeszcze zamieszanie pod bramką Ratona po stałym fragmencie gry.
A wszystko to właściwie w ciągu trzydziestu minut meczu. Przed takimi transmisjami należałoby wyświetlać te kinowe ostrzeżenia dla epileptyków, ale też nikt przecież nie mógł wiedzieć, że będzie się tu działo aż tak wiele.
Wisła — Miedź 2:0. Piłka nożna prawie nie potrzebuje goli
Dobre, interesujące mecze zakończone bezbramkowym remisem są naprawdę rzadkością. Dziś był jednak taki dzień, w którym wydaje się, że los zsyła pierwszej lidze fajne widowisko, ale postanawia nie dodawać do niego goli. Świetne spotkanie, z tyloma akcjami podbramkowymi, a w powietrzu i tak wisi 0:0. Czasem czuć coś takiego. Jeśli czterech piłkarzy Wisły rusza z kontrą przeciwko dwóm obrońcom Miedzi i potrafi to spaprać, to jak inaczej mają strzelać gole? Albo jak Antonik nie umie trafić do pustej bramki, bo w głowie kłębi mu się nagle pewnie milion pomysłów na zakończenie akcji?
Dziś przez długi czas wydawało się, że gole nie będą nam po prostu dane.
Na sucho uszło gościom nawet kuriozalne wybicie Mądrzyka, który kilkadziesiąt sekund po zmianie stron kopnął piłkę w jednego ze swoich kolegów i zapoczątkował bardzo groźną akcję Wisły. Druga połowa to w ogóle popis godny Ministerstwa Głupich Kroków — wiele hałasu i kolejne groźne akcje, choć już głównie pod bramką Miedzi, zakończone jakimiś koślawymi strzałami lub jedną czy drugą dziwną stratą. Mecz pod względem atrakcyjności wręcz niesamowity, ale skuteczności to tu nie było za grosz.
Piłka nożna to jednak produkt rozrywkowy. W piątkowe wieczory starcie Wisły z Miedzią rywalizuje o widza z doskonałym filmem, wciągającą książką czy tuleniem dzieci do snu. Musi oferować naprawdę wiele, szczególnie jeśli nie oferuje skuteczności. Jej miejsce muszą zastąpić emocje, a tych było tu co niemiara. Każda kolejna groźna akcja elektryzowała trybuny, które ostatecznie reagowały tylko głośnym “och!”.
Aż wreszcie wybrzmiało jeszcze głośniejsze “jeeeeee!”.
Rodado! Miedź cofnęła się za głęboko
Podopieczni trenera Belli zostali ukarani w drugiej połowie za nadmierne skupienie się na defensywie. O ile przed zmianą stron goście jeszcze regularnie zaglądali w okolice bramki Wisły, o tyle później przestali się nawet fatygować na połowę rywali. Miedź przez dobre pół godziny odpierała tylko kolejne ataki gospodarzy i jest sama sobie winna. Zamiast kąsać Białą Gwiazdę kontratakami, legniczanie postanowili pozwolić jej na jakiś gazylion groźnych sytuacji. I zdobycie dwóch goli.
Oba trafienia zanotował Angel Rodado, który wydawał się dziś najjaśniejszym punktem ekipy Alberta Rude. Walczył, kreował, sam co nieco spartolił i wreszcie też dał swojej drużynie komplet punktów. Zasłużony i okraszony naprawdę widowiskowym spotkaniem.
Wisła Kraków — Miedź Legnica 2:0
Rodado 79′, 90’+1
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Bujdy i konkrety Sławomira Nitrasa. Którą twarz ministra brać na poważnie?
- Włodarski: Yamal błyszczy w Barcelonie, a w Polsce boimy się dryblingu Borysa
- Trela: Ekstraklasa silna od podium w dół. Jak porównać poziom ligowych średniaków?
- Pokolenie zdjętej klątwy. Wygrana z Legią to dla Widzewa zamknięcie pewnego etapu
Fot. Newspix