Coraz bardziej nieuchronnie schodzą ze sceny polskiej piłki przedstawiciele pokolenia Euro 2016. Najlepszą pamięć zostawiają po sobie ci, którzy z kadrą pożegnali się z własnej nieprzymuszonej woli na długo przed tym, jak komukolwiek przyszło do głowy kwestionować ich przydatność. Ci, którzy najbardziej chcą śrubować kadrowe rekordy, paradoksalnie ryzykują, że zostaną zapamiętani jako nieumiejący wyczuć odpowiedniego momentu na usunięcie się w cień.

W normalnych okolicznościach, w których Polska miałaby komfortową sytuację w tabeli grupy eliminacyjnej i spokojnie pędziła po awans na mistrzostwa Europy, wydarzeniem niedzielnego meczu w Tiranie byłoby to, co w rzeczywistości było kompletnie nieważne, a jeśli już o tym wspominano, to prześmiewczo. Dla Grzegorza Krychowiaka był to mecz numer sto w narodowych barwach. Dla całych pokoleń reprezentantów był to wynik absolutnie nieosiągalny, dostępny tylko dla herosów sprzed lat formatu Grzegorza Laty czy Kazimierza Deyny.
Dopiero w 2011 roku, 27 lat po setnym występie Laty, na ten pułap zdołał się wspiąć Michał Żewłakow, który pobił rekord tylko o dwa spotkania. W ostatnich latach, gdy setkę przebijali Jakub Błaszczykowski i Kamil Glik, a Robert Lewandowski wyśrubował rekord do 143 występów, ten wynik wprawdzie trochę spowszedniał, a przy nagromadzeniu meczów międzypaństwowych zrobił się daleko łatwiejszy do osiągnięcia niż kilka dekad wcześniej. Ale i tak sto meczów w reprezentacji to wyczyn, który oznacza wejście do panteonu sław polskiego futbolu.
Stoi jednak pod dość poważnym znakiem zapytania, czy Krychowiak kiedykolwiek będzie do niego zaliczany. Podobnie jak Kamil Grosicki, który dwoma wrześniowymi występami doskoczył do bezpośrednich okolic pierwszej dziesiątki rankingu wszech czasów, wyprzedzany przez już tylko minimalnie przez Władysława Żmudę. Czy Kamila Glika, na temat którego niezbędności dla kadry debata toczy się w kraju już od przynajmniej kilku lat. On zaś obrusza się na wszelkie sugestie, jakoby nie był już tej drużynie potrzebny. Trzech piłkarzy, którzy rzetelnie zapracowali na status zasłużonych postaci dla polskiej piłki, spędza ostatnie lata kariery w drużynie narodowej na ciągłym udowadnianiu wszystkim wokół przydatności. Zamiast statusu szanowanych powszechnie Nestorów, są postrzegani jako ci, którzy do tego stopnia trzymają się drużyny narodowej, że aż utrudniają jej zrobienie kroku naprzód.
MGLISTE WSPOMNIENIE DOBREGO KRYCHOWIAKA
Współczesne legendy polskiej piłki brzydko starzeją się w kadrze. Ściąganie Krychowiaka przez Fernando Santosa, by ratować eliminacje i wnieść do szatni trochę osobowości na mecze z Wyspami Owczymi i Albanią, budziło bardziej żałość niż radość. Jego triumfalne „Guess who’s back” w mediach społecznościowych było jak środkowy palec pokazany wszystkim trąbiącym o potrzebie zostawienia za plecami tego, co było. Jego zdanie o tym, że reprezentanci byli zadowoleni z tego, jak wyglądała pierwsza połowa meczu z Farerami, to igranie z i tak już bardzo nadwyrężoną cierpliwością kibiców do tego zespołu.
Patrząc na to, jak Krychowiak dawał się wyprzedzać reprezentantom Wysp Owczych i za faul na nich łapie kartkę, jak samemu nastrzelił się w rękę w Warszawie, jak beznadziejnie próbował strzelać z dystansu w Tiranie i jak ciągle wykonywał charakterystyczny dla siebie „drybling” polegający na obróceniu się tyłem do rywala, wypięciu tyłka i upadku na ziemię w próbie wymuszenia faulu, trudno było nie dojść do wniosku, że dla tej drużyny nie ma już żadnej nadziei. Skoro ktoś taki gra w środku pomocy, z dziesiątką na plecach i ma status niezastąpionego, to znaczy, że w polskim futbolu coś poszło bardzo mocno nie tak. Krychowiak wściekle goniący Messiego przez pół boiska, rządzący w środku pola na Euro 2016, kupowany za 30 milionów przez PSG, strzelający w finale Ligi Europy, czy z wolnego Brazylii na mundialu U20, nie zasłużył na to, by budzić takie skojarzenia. Ale takie właśnie dziś budzi.
DŻOKER BEZ EFEKTÓW
Grosickiemu od zawsze towarzyszy aura współczesnego uosobienia husarii, archetypu polskiego piłkarza, który nie kalkuluje, ale szybko przebiera nogami, który, widząc trzech rywali przed sobą, biegnie prosto na nich i czasem nawet, wbrew wszelkiej logice, się przebija. To jednak aura mityczna, niemająca wiele wspólnego z rzeczywistością. Prawdziwszy albo przynajmniej bardziej aktualny, Grosicki to ten dryblujący źle i w nieodpowiednim miejscu, nieodpowiedzialnie tracący piłkę, przynoszący kadrze więcej szkody niż pożytku.
Choć ciągle uważa się, że jest potrzebny, by zrobić trochę szumu i wiatru, ostatniego gola w reprezentacji strzelił czterech selekcjonerów temu, jeszcze jako piłkarz klubu z Premier League. Ostatnią asystę zaliczył przeciwko Andorze dwa i pół roku temu. Już dawno przestał być zawodnikiem, którego wejścia dają reprezentacji wymierne korzyści. Wróć. Nigdy takim nie był. Przez całą karierę w reprezentacji nie strzelił ani jednego gola jako rezerwowy, a po wejściu z ławki zaliczył ledwie dwie asysty – z Andorą za Paulo Sousy i w meczu towarzyskim z RPA w 2012 roku. Odkąd Grosicki przestał być w stanie grać w kadrze w podstawowym składzie, przestał do niej cokolwiek wnosić.
UKRYWANIE BRAKÓW
Dość podobnie ma się sprawa z Kamilem Glikiem, który też raczej nagle zjechał w hierarchii klubowej piłki, co zaczęło być widoczne w reprezentacji. Gdy wybuchała pandemia, był jeszcze podstawowym zawodnikiem Monaco. Rok później spadał już do Serie B, po sezonie, w którym popełnił w Benevento mnóstwo błędów. W kadrze jego braki też bardzo szybko zaczęły być widoczne. Do tego stopnia, że chcący grać wyżej ustawioną obroną Paulo Sousa już we wczesnym 2021 roku próbował z niego zrezygnować. Wycofał się z tego, ale choć lider obrony rozegrał z reprezentacją jeszcze dwa turnieje, na żadnym nie był już niekwestionowanym atutem tego zespołu. Częściej, podobnie jak Krychowiak w pomocy, balasem, który sprawiał, że inny sposób gry nie był możliwy. Trzeba było tak ustawiać taktykę, by jak najbardziej ukryć coraz bardziej ewidentne braki dwóch weteranów.
Żaden z tych zawodników nie mógł się z tym pogodzić. Nie sprawiał wrażenia, że rozumie, iż to naturalna kolej rzeczy. Nie próbował ułatwić selekcjonerom zadania, samemu rezygnując z reprezentacji, albo przynajmniej usuwając się w cień. Każdy przy wszystkich możliwych okazjach podkreślał, że chce grać, będzie grał, zamierza grać i to jak najczęściej, jak najwięcej, jak najdłużej. Gdy akurat nie grał, okazywał mniej lub bardziej bezpośrednio, że jest z tego niezadowolony. Glik nawet po miesiącach bez występów w klubie, z którym spadł do III ligi, od razu po podpisaniu kontraktu z Cracovią zapowiedział, że zamierza wrócić do reprezentacji. Można to oczywiście odbierać jako chwalebną ambicję sportowca i ciągłą gotowość do reprezentowania barw narodowych. Można też jednak myśleć o tym jako o nieumiejętności pogodzenia się z przemijaniem, kurczowym trzymaniu się stołka, braku wyczucia momentu, w którym należałoby zejść ze sceny.
Podobnie było niestety także z Jakubem Błaszczykowskim, którego deklaracja, że nigdy nie zrezygnuje z występów w reprezentacji, dobrze brzmiała na wczesnym etapie kariery, ale na późniejszym zaczęła już brzmieć jak groźba. Zarówno on, jak i Jerzy Brzęczek, nasłuchali się więcej złego, niż powinni, przez zbytnie przywiązanie byłego selekcjonera do jego siostrzeńca, którego kariera klubowa jeszcze grubo przed mundialem w Rosji zaczęła przebiegać od kontuzji do kolejnej przymusowej przerwy w grze. Gdy Błaszczykowski w czerwcu wybiegał po raz ostatni na murawę w barwach reprezentacji, trzeba było włożyć trochę mentalnego wysiłku, by odegnać wszystkie świeże negatywne skojarzenia, a przypomnieć sobie jego dawne momenty prawdziwej świetności.
Długie kariery reprezentacyjne są fajne, o ile dany zawodnik faktycznie długo utrzymuje się na najwyższym poziomie, ale nie kiedy jest przez lata powoływany za dawne zasługi. Powołań dla 35-letniego Lewandowskiego nikt racjonalny nie kwestionuje, bo nawet w słabszej formie, wciąż jest bezsprzecznie najlepszym polskim napastnikiem. Gdyby miał 25 lat i pięćdziesiąt występów w kadrze mniej, wciąż byłby powoływany. Nawet jeśli ich następcy nie rozpieszczają, o Krychowiaku, Gliku czy Grosickim tego samego powiedzieć nie można. Karierą klubową Krychowiak ostatni raz uzasadniał przyznawanie mu abonamentu na granie od pierwszej minuty jeszcze w czasach Lokomotowu Moskwa a Glik w czasach Monaco. Czyli dość dawno temu.
Żewłakow, czyli rekordzista z poprzedniego pokolenia, ostatni mecz w kadrze rozegrał jeszcze przed powrotem do Polski, w której spędził jeszcze później na boiskach dwa lata. Nawoływano do Franciszka Smudy, by zabrał go na Euro 2012, ale ten pozostał nieugięty. Z perspektywy czasu można pomyśleć, że wyświadczył mu tym przysługę. Uwolnił od dylematów, czy zrezygnować samemu. Sprawił, że pamięta się go jako solidnego i eleganckiego zawodnika, który rzadko zawodził, niż kogoś, kto był ciągnięty za uszy. Być może jego kariera w kadrze skończyła się o dwa dni za wcześnie, ale z perspektywy dekady naprawdę lepsze to, niż jeden dzień zbyt późno.
PRZYPADEK LEWANDOWSKIEGO
Nie wiadomo zresztą, czy to samo, choć w innej skali, nie zaczyna zresztą dotykać Lewandowskiego. Jest najlepszym polskim napastnikiem, rekordzistą pod względem liczby występów oraz bramek, ale przyzwyczaił wszystkich do na tyle wyśrubowanych standardów, że i jemu coraz trudniej je spełnić. Na razie głosy krytykujące go są mimo wszystko nieśmiałe i jeśli koniec kariery reprezentacyjnej zawodnika Barcelony faktycznie nastąpiłby w ciągu najbliższych kilku miesięcy, jak się spekuluje, wciąż zostałby zapamiętany głównie jako gwiazda reprezentacji.
Nie sposób jednak nie zauważyć także u niego niepokojącej tendencji. Rozegrał bardzo przeciętne mistrzostwa świata i dość nieudane indywidualnie eliminacje Euro. Od strzelania na Stadionie Narodowym zrobił sobie dwuletnią przerwę. Ostatni raz faktycznie ciągnął drużynę na własnych barkach podczas Euro 2020, czyli jeszcze za głębokiego Sousy. Jak na standardy czołowego napastnika świata, naprawdę dawno. Choć zakończenie przez niego kariery reprezentacyjnej dla polskiej piłki na pewno będzie końcem epoki i bardzo ważnym osłabieniem sportowym, z perspektywy Lewandowskiego trudno nie mieć wrażenia, że co miał zrobić w biało-czerwonej koszulce już zrobił, a każdy miesiąc uczestniczenia w tym bałaganie grozi tylko kolejnymi stratami wizerunkowymi.
INNE DROGI PISZCZKA I FABIAŃSKIEGO
Z wielkich postaci tego pokolenia tylko dwie zdecydowały się obrać inną drogę i niewyganiane przez nikogo samemu zakończyć karierę. Zarówno Łukasz Piszczek, jak i Łukasz Fabiański, u większości kibiców pozostawili wrażenie, że pożegnali się z kadrą zbyt wcześnie. Że sportowo jeszcze mogliby coś do niej wnieść. Odeszli jednak może nie w szczycie, ale na pewno, zanim ktokolwiek zaczął kwestionować ich pozycję w reprezentacji. Piszczek powołania do kadry przestał otrzymywać po rosyjskim mundialu, choć jeszcze przez kolejne trzy sezony grał na poziomie Borussii Dortmund w Bundeslidze. Fabiański wycofał się z odwiecznej rywalizacji z Wojciechem Szczęsnym po Euro 2020, czyniąc przysługę zarówno sobie, jak i Szczęsnemu, dla którego kolejne dwa lata, gdy był niekwestionowanym numerem jeden, były najlepsze w reprezentacji. Fabiański jeszcze przez dwa sezony dobrze bronił w Premier League i w pamięci polskich kibiców pozostanie jako heros niemal bez skazy. A najbardziej aktualne skojarzenie związane z karierą Piszczka to to, gdy podrzucają go Erling Haaland z Judem Bellinghamem po zdobyciu Pucharu Niemiec. Naprawdę, odejść w chwale to wielki przywilej, którego dostępują nieliczni.
Reprezentacyjne kariery kończą powoli przedstawiciele pokolenia kadrowiczów, które w polskim futbolu przejdzie do historii jako niespełnione, bo nie zdołało osiągnąć spektakularnego sukcesu, mając obok siebie prawdopodobnie najlepszego zawodnika w dziejach polskiej piłki. Jednocześnie jednak jest to pokolenie, które jako pierwsze, po latach niebytu, wprowadziło polską piłkę na salony. Zaczęło jeździć na wielkie turnieje z regularnością niespotykaną nigdy wcześniej, awansowało do ćwierćfinału mistrzostw Europy, co dla przynajmniej dwóch pokoleń kibiców pozostanie jeszcze długo wyczynem epokowym, w sposób daleki od ideału, ale przełamało jednak mundialową klątwę i po ponad trzech dekadach przerwy wyszło z grupy mistrzostw świata. Liderzy tej generacji nie staną w jednym szeregu z Bońkami, Lubańskimi i Żmudami, do tego zabrakło bardziej spektakularnych sukcesów. Ale mogą patrzeć z góry na kolejne pokolenia reprezentantów – tych z lat 90. i z pierwszej dekady XX wieku. Są największymi postaciami tych czasów i zasługują, by tak zostać zapamiętane.
Z przypadków, Glika, Grosickiego i Krychowiaka płynie lekcja dla obu stron. Dla kolejnych selekcjonerów, by nie odwlekali w nieskończoność momentu pożegnania z zasłużonymi postaciami, przejścia do nowych czasów, dokonania wymiany pokoleniowej, także dla dobra samych odsuwanych. Ale i dla kolejnych piłkarzy, by nie trzymali się kadry tak długo, aż ktoś bardzo wyraźnie nie zamknie przed nimi drzwi. W karierze klubowej, w której chodzi także o wyciśnięcie maksimum finansowych możliwości z rynku, niech każdy podejmuje takie wybory, jakie uważa za słuszne. Tutaj nie należy krytykować nikogo za wybranie oferty Wieczystej Kraków czy klubu z Arabii Saudyjskiej, zależy, o jakim poziomie zawodnika mówimy.
Reprezentacja, gdzie jednak występuje się bardziej dla prestiżu i sławy, a więc rzeczy mniej uchwytnych i policzalnych, powinna skłaniać do większego zastanowienia nad tym, co faktycznie jest dla danego zawodnika korzystne, a co przeciwskuteczne. To, że Glik, Krychowiak czy Grosicki byli dla tej drużyny gotowi do poświęceń i przyjeżdżali na każde jej zawołanie, w końcu zaczęło się odbijać czkawką na nich samych. To nie ich wina, że nie objawił się nowy lider obrony, środka pola, czy nowy przebojowy skrzydłowy, który pozwoliłby o nich naturalnie zapomnieć. Ale to ich wina, że przegapili moment, w którym przestali być atutem, a zaczęli być balastem. Gdyby nie zdążyli się w kadrze zestarzeć, mieliby szansę jeszcze na lata pozostać archetypami polskiego stopera, środkowego pomocnika i skrzydłowego. A jest ryzyko, że w komplecie pozostaną tylko synonimami zawodników, którzy nie wyczuli odpowiedniego momentu na zejście ze sceny.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
Pogonić Lewego i spółkę. Czas na nowe rozdanie oraz nazwiska. Eliminacje stracone i jesteśmy bez szans na awans, nie z taką grą. Nowy trener reprezentacji czyli Papszun lub Skorza poukładają to i powroci wiara w nasza kadre
All we need for work is a reliable smart phone and an Internet connection, as well as a responsible individual. For all students, regardless of age, whether they ds02 are in school, recently graduated, or unemployed.
.
.
View This Here………………………………………….https://m5.gs/SGRQYn
Bredzisz bez sensu. Selekcjoner to nie to samo co trener. Selekcjoner wybiera zawodników do reprezentacji , a trener uczy zawodników grac w piłkę na pozomie ligi w której występują. Papszun osiagnął sukces z Rakowem Czestochowa bo sobie przez kilka lat wytrenował i dobrał piłkarzy ,których nauczył jak wygrywac w polskiej żałosnej „ekstraklasie”. To jest trener jednego sukcesu ,który nie nadaje się na selekcjonera i podobnie jest ze Skorżą.
A po za tym co oni mają poukładac gdy sie już ” pogoni Lewego i spółke”. Nie ma i nie było żadnej spółki. Lewy to obce ciało w reprezentacji tak jak kon wyscigowy w zaprzęgu wołów. W spółce jest współpraca , a w tej żałosnej reprezentacji tego nie ma .Woły kryją się za plecami Lewego , a jak on nie strzeli to mają alibi. Skoro najlepszy napastnik nie strzela goli to co oni biedni temu winni.
Chciałbym aby Lewandowski jak najszybciej odszedł z tej reprezentacji pozorantów. Wtedy wreszcie by się ujawniło jakie piłkarskie dziadostwo ukrywało się za jego plecami wraz z całą skorumpowaną wierchuszką PZPN.
Tak? To przypomnij 5 nazwisk typów, ktorzy na dzien przed meczem z Francją dzieli hajs w hotelowym pokoju?
Erm… Sorry, ale to dla mnie bzdury. Zawodnicy powinni być ambitni – a zgodnie z filozofią autora, każdy powinien właściwie rezygnować po zagraniu kilku dobrych meczów, byle ewentualnie w przyszłości nie zepsuć wrażenia…
GK
Tobiasz, Grabara, Drągowski, Majecki, Bułka
CB
Kiwior, Bednarek, Piątkowski, Nawrocki, Wieteska, Bochniewicz, Dawidowicz, Walukiewicz
LB
Reca, Karbownik, Puchacz
RB
Cash, Gumny
DM
Slisz, Bielik, Szymański, Lederman
CM
Zieliński (?), Moder, Kozłowski, Żurkowski, Łakomy
RM/RW
Frankowski, Michalak, Szysz
LM/LW
Zalewski, Kamiński, Skóraś, Jóźwiak, Płacheta
AM
Szymański, Marchwiński
SS/CF
Świderski, Buksa, Kownacki, względnie Milik i Piątek nadal chociaż…
To jest nasz przyszłość. Może więc zacząć wcześniej niż później? Grać tymi ludźmi, a może w nowym rozdaniu, z faktycznie nowym selekcjonerem, który na to pójdzie – zaskoczy?
Kupa reprezentacji ma gorszych na papierze zawodników, ale na boisku są ekipą. Może więc czas na Lewandowskiego, Szczęsnego, Krychowiaka, Linettego, Kędziorę, Bereszyńskiego, Grosickiego, nawet jeśli Glik zostanie najlepszym obrońcą Eklapy to niech wejdzie na ławkę jako asystent selekcjonera, jak w kadrze Holandii.
Ci ludzie mieli mnóstwo okazji żeby się pokazać i chuja zrobili.
Może jak nie będziemy świecili po oczach Bayernem, Juventusem czy innymi znanymi klubami, ale będziemy musieli szukać ich po wikipedii, tyle że grajkowie będą zasuwać jak Albania albo Mołdawia – wrócą czasy Żurawskiego, Olisadebe i Smolarka.
Może teraz w lepszym wykonaniu. Nie ma innej drogi. Nie ma.
Betoniarek – jaka to przyszłość, chłop 27lat, żadnym filarem obrony nie jest, więcej błedów jak pożytku
Reca – to samo co Betoniarek, a nawet gorzej
Puchacz – to nie jest poziom reprezentacji, ani mentalnie ani sportowo. Niezle popłynołes 😀
Gumny – za słaby na reprezentacje
Jozwiak, Placheta- to samo co gumny
Ogólnie już dalej nie chce mi się wymieniać, nie wiem po co to pisałeś ale powolania z dupy. Poogladaj trochę tyh asów to zrozumiesz.
Dzieciaczki od plusów i minusów. I tak z nimi zostaniemy. Albo jeszcze z młodszymi.
Zrozum to wreszcie. Za słaby na reprezentację XD Jesteś mentalnie za słaby na zrozumienie czym jest polska piłka.
Jest tym co wymieniłem. Więc po co przedłużać?
Każde pokolenie musi przejść syndrom Wawrzyniaka.
Może Puchacz, Reca, Karbownik i Kun są wujowi ale skoro mamy wystawić kogoś na lewej obronie czy wahadle, to z nich musimy kogoś wybrać i tłumaczenie, jak bardzo są kijowi, nic tu nie zmienia. Chyba że się nada ktoś typu Abramowicz z Radomiaka, sklei się Pestka albo nagle objawi jakiś genialny młody. Co więcej, ten wybór może być ważniejszy niż przyjemniejszy wybór z prawej czy w ataku, drużyna gra jak najgorszy zawodnik, zwłaszcza w obronie.
Można też rozpaczliwie próbować wystawić kogoś z innej pozycji ale to oznacza grę poniżej możliwości przedstawionego. Kiwior niby nie był taki zły ale jakoś dwa gole z tamtej strony wpadły. Bereszynski czy Jędrzejczyk dawali w miarę radę broniąc z lewej ale właściwie nie było ich w ataku.
A zabawy w Siadaczkę to można robić w klubie.
cipek
Nie ma krychowiaka
Puchacz, Gummy, Bielik, Skóras, Jóźwiak i Marchewa XDDDDDDDDD
Moder natomiast pewnie już nie wróci do poważnej piłki, niestety
To wszytko bardzo piękne. Ale chyba każdy zapomina, że zwyczajnie nie ma ich kim zastąpić. ewentualnie zastępcy nie znajdują uznania w oczach selekcjonera. Ergo coś jest nie tak z naszym system szkolenia, skoro nie ma ciągłości. Wiadomo, że takich piłkarzy jak Lewandowski to się rodzą raz na kilka lat, ale powinno być w kraju conajmniej ze trzech pomocników grających lepiej od obecnego Krychowiaka, albo ze dwóch skrzydłowych na wyższym poziomie od Grosika.
Byle kim , gorzej nie będzie
To dawaj na boisko, pośmiejemy się z twojego bebzona.
Taki jak lewus raz na „kilka” lat?? Ja ci kurwa życzę szczerze Stefan, żebyś za swojego życia doczekał w naszej kadrze drugiego takiego gościa jak Lewandowski, jak Robcio w końcu pierdolnie ochraniaczami w temacie swojej kariery…. nawet jak tych lat masz teraz kilkanaście….
Chodziło mi że tacy się rodzą raz na kilka lat globalnie.
Nieźle dojebał „raz na kilka lat” !!!!
Takiego kalibru piłkarz jakim jest ROBERT LEWANDOWSKI w polskiej piłce nie pojawi się przez najbliższe 50 lat !!!
W całym świecie piłki nożnej takich piłkarzy jak ROBERT LEWANDOWSKI w ciągu dekady (10 lat) pojawia się nie więcej niż dziesięciu !!!
Tych którzy tak jak ROBERT LEWANDOWSKI swój kosmiczny poziom gry są w stanie prezentować przez 10 lat i więcej.W światowej piłce nożnej znowu liczymy max do dziesięciu piłkarzy.Lecz tym razem na przestrzeni dwóch dekad (20 lat) !!!!
ROBERT LEWANDOWSKI żywa LEGENDA światowej piłki nożnej !!!!
I jeden z najlepszych napastników w całej historii piłki nożnej na świecie !!!!
„raz na kilka lat” ha ha ha
uspokój się już, już dobrze… Lewus najlepszym napastnikiem świata – niech będzie, bo był takim przez 2-3 lata, ale drewniane żaglowce też kiedys się „zestarzały: i trzeba było postawić na okręty ze stali. czas biegnie i świat nie stoi w miejscu
To zrozumiałe czas płynie.Natomiast ja nigdzie nie pisałem,że Robert wciąż jest w swoim prime.
Z całą historią to ja bym przyhamował. Tam się nie wchodzi bez sukcesów z kadrą albo chociaż taśmowych wielkich sukcesów klubowych.
Lewandowski na pewno zasługuje na miejsce w historii Bayernu. W polskiej piłce, gdy emocje opadną i lata miną, pozostanie w cieniu Lato i Bońka. W swiatowej będzie pamiętany jak jakiś Ibrahimović, Van Nistelrooy, Szewczenko czy Papin.
No chyba są jacyś lepsi od Krychowiaka w obecnej formie, tak na szybko Slisz, Murawski, Dąbrowski, Lederman, który popełnia sporo błędów, ale jako jedyny mógłby pograć z Zielinskim, bo ma pomyślunek. Za Grosika też ktoś by pobiegał, chociażby Kun, Pawłowski, do tego Marchwiński czy Cebula. Nie są to z pewnością asy, ale mają odrobinę techniki, a do tego zostawiliby całe zdrowie na boisku.
Nie no z Kunem to przegiąłeś. Co do reszty zgoda.
Dlaczego w 3 najlepszych obecnie klubach Rakowie, Legii i Lechu nie grają głównie Polacy? Bo są za drodzy? Do pewnego stopnia tak ale nie tylko. Dlaczego młody Włodar i Mosór wylądowali na Śląsku? Bo w Legii się kopali po czole (widziałem na własne oczy), bo w Legii nie ma czasu, bo jest presja wyniku tu i teraz i nie ma czasu na rozwój (jak w Lechu mieli Moder, Kamiński czy Skóraś).
Zobaczcie jak się przy Josue rozwinął Slisz który wcześniej tylko dużo biegał. Taraz naprawdę gorszy od Krychowiaka (dziś nie 7 lat temu) by nie był.
Do tego kontuzje popsuły kariery młodych zdolnych Wolskiego, Kapustki, Bielika czy ostatnio Modera (obawiam się, że nie wróci). Do tego złe wybory załamały kariery innych młodych zdolnych choćby Karbownika czy Kozłowskiego.
Moze 25 letniego Glika, czy Lewego nie byloby komu zastapic, ale teraz oni sa w wieku oldboja i generalnie sa oldbojami. Nie ma wyjscia musi wejsc do gry nowa krew i moze Benedyczak nie bedzie goleadorem, ale swoje popresuje w ataku i zrobi miejesce innym.
A sam Lewy gra teraz i w klubie i kadrze takie drewno, ze bedzie dla niego lepiej jak tych meczy nie bedzie rozgrywal co trzy dni po 90 minut. Najlepszy byl Jak gral u FLICKA i czesto kolo 60-70 minuty schodzil z boiska.
Mamy. Tylko przykładamy ostrzejsze kryteria.
Bednarek może walić babola za babolem ale jest sprawdzony i gra, przywykliśmy. Jakiś Helik czy Wieteska ma udział przy stracie gola gdzie ich błąd jest dość niewielki a bardziej mamy zasługę rywala – ok, nie nadają się. Krycha gra jeden znośny mecz na 10 beznadziejnych, powspominamy ten znośny. Ale potencjalni zastępcy muszą zachwycić. Karbownik się spalił, cześć. Wrócimy do przedstawiania Bereszynskiego albo Kiwiora, bardzo kiepsko to wychodzi ale już było. Itd.
Niby racja, ale czuję jakiś niesmak, widząc zestawionych w jednym rzędzie Krychowiaka i Glika – oczywiście ze szkodą dla tego drugiego.
Mam dokładnie to samo…Glikson to Glikson – on się nigdy nie pchał na afisz, nie wkurwiał durnymi wypowiedziami na tłiterkach czy innych gównach.. on wychodził i robił swoje – czyt. orał, kurwa, plac gry i napastników rywala przy okazji… nigdy nie zapomnę durnej miny tego pajaca w przydługich skarpetkach – Grealisha czy bramki w debiucie Glika w Reprze 🙂 ….to był prawdziwy kozak – obecna Reprezentacja, w całości, nie posiada nawet 1/5 charyzmy i charakteru jaki miał ten gość ….
Nie, kurwa… ja wiem, że on ma 35 lat i jest zwrotny jak wóz z węglem, ale weźcie mi kurwa wymieńcie JEDEN argument, że w OBECNEJ kadrze i jej najbliższym meczu Glikson nie będzie lepszym wyborem do 1 składu (o ile w ogóle jeszcze umie biegać! 😀 😀 :D) niż wytrzeszczony Bednarek, wiecznie spękany Kiwior czy elektryczny i chujowy Wieteska… przecież on nawet stojąc na tym jebanym boisku będzie dawał drużynie więcej niż te pizdafony…..
Sam podałeś: wolny i mało zwrotny.
Dodatkowo, co poniekąd związane z powyższym, już nie ogarnia linii spalonego, robi sporo błędów i miał ostatnio sporo problemów z ogarnianiem bloku defensywnego (co wcześniej było jednym z głównych atutów).
Wieku nie oszukasz, a Glik w ciągu 3 lat naprawdę mocno zjechał. Twierdzenie, że za samo nazwisko i wspomnuenua, jest lepszy od Bednarka czy Kiwora, kiepsko o tobie świadczy.
Glik w obecnym braku formy jest sporo gorszy, a że ma 35 lat to szanse, że się wyciągnie są (niestety) minimalne.
PS. On nie wrócił do Eklapy, bo chciał, tylko bo musiał. Niechcąc kończyć kariery miał wybór między Serie C a Eklapą. To jego poziom.
Glik miał jedną ważną zaletę, którą potrafił pokazywać nawet jeszcze dość niedawno – przy nim lepiej grają inni. Bednarek obok Glika bywał o klasę lepszy od Bednarka bez Glika, podobnie inni których losy rzuciły na naszą obronę, od Szukały i Pazdana po Bereszyńskiego i Kiwiora. Ile w tym było podpowiedzi, ile asekuracji, ile efektu brania głównej odpowiedzialności – nie wiem, ale ten efekt był wyraźny.
No ale on już naprawdę wydaje się nie mieć zdrowia na kadrę o ile ta nie gra systemem Michniewicza.
Serio? Obawiam się że po kilku meczach Craxy będziesz musiał zmienić zdanie…
„Częściej, podobnie jak Krychowiak w pomocy, BALASEM, który sprawiał, że inny sposób gry nie był możliwy.”
No dobra, nie prezentuje się już jak kiedyś Glik ale nie musicie go od razu obrażać! XD
Pasuje do Krychowiaka
A mój wniosek z tego artykułu jest następujący: najlepsi są ci, którzy aktualnie nie grają. Grali teraz 'starzy’? No to są słabi, czas na młodych, oni byliby lepsi. D. Szymański zagrał bardzo słabo z Mołdawią? Byłby Krychowiak to byśmy nie przegrali, na pewno by ogarnął środek pola. I tak w kółko, jakby w środku zagrali Slisz z Łęgowskim i by nie poszło, to byłoby gadanie że brak doświadczenia.
Zaskakują mnie tylko ludzie wypychający Lewandowskiego z kadry. Myślę, że EURO 2024 miało (ma?) być ostatnim dla niego turniejem, po którym skupi się już tylko na karierze klubowej. Potem będziemy naprawdę tęsknić, bo ja napastnika na reprezentacyjnym poziomie nie widzę, nie mówiąc o klasie światowej do jakiej zalicza się Lewandowski. Ktoś gdzieś wymienił Świderskiego i Buksę… Można się tylko z politowaniem uśmiechnąć i ze zgrozą pomyśleć jakie czasy nas po rezygnacji Lewandowskiego nas czekają.
Tak naprawdę ktoś taki jak Lewy to się trafia raz na 20 lat w danym kraju.
Ale, taki ktoś może też stać się balastem dla kadry vide Ibra, czy przez długi czas Messi.
Skoro Lewy to gwiazda to i oczekiwania są kosmiczne.
Mało kto ogarnia, że piłka nożna to nie koszykówka, gdzie megagwiazda potrafi niemal samodzielnie wygrywać mecz.
Uzależnienie (całkowite) od takiego gracza czèsto prowadzi do mizerii czy kwasów. Taka Argentyna miała problem bo Messi nie dźwigał presji. Dopiero jak absolutnie cała kadra została ustawiona pod niego (jak kiedyś Barcelona) plus obniżono oficjalne oczekiwania, to udało im się wygrać.
Uważam, że na obecnym etapie Lewemu należy już podziękować. Bardziej szkodzi drużynie niż pomaga.
A jak pokazuje wiele kadr w Europie da radę grać bez dobrego napastnika. Albania nam przed chwilą wpierdoliła atakując Cikalleshim.
Jak będziesz tęsknił za złotym cielcem to jest gorzej niż jest.
jakby w środku zagrali Slisz z Łęgowskim i by nie poszło, to byłoby gadanie że brak doświadczenia.
Zgoda ale z kim mająvto doświadczenie zdobywać jak nie z Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi? Z Hiszpanią, Belgią, Holandią w Lidze Narodów gdzie nie powąchamy piłki?
Po to zatrudniono Santosa (jak się okazuje wielki błąd!) żeby grał przysłowiowym Sliszem a nie Krychowiakiem. Ta grupa jest tak słaba, że wyjść z niej powinna reprezentacja ekstraklasy (z 2 giego miejsca za Czechami). Po miał być Santos aby wprowadzać nowych i jak się wydawało nie kosztem wyników. A mamy starych i nie mamy wyników.
Benhaker tak nakręcił Bronowickiego, że nakrył Ronaldo (wtedy jeszcze nie CR7).
Nawałka miał Mączyńskiego i (na Euro) Kapustkę, Sousa Kozłowskiego i bodajże Modera. Michniewicz Kiwiora o którym mało kto słyszał. A Santos kogo? Nikogo. Dlaczego? Bo nikogo nie zna.
Czeka nas inna gra z innym rozkładem odpowiedzialności. Szwecja miała fajny turniej na MŚ w Rosji gdy lbra był na wczasach a w ataku grały jakieś noname. Miała też późniejszy kryzys. Może być tak, może psiak.
W tych eliminacjach jedyny wygrany mecz z istotnym rywalem wygraliśmy po golu Świderskiego.
Będzie bolało.
Ale czas Lewego, Szczęsnego, Milikai spółki minął.
Na obecną chwilę jest jak jest, nie ma się co oszukiwać, skład węgla i papy. Wracamy do czasów kadry z Bronowickim, Matudiakiem czy Golańskim.
Lepiej jednak zrobić w końcu ten krok, niż miezmszać w tym gównie aż całkiem zgęstnieje.
Świderski czy Włodarczyk nie zastąpią Lewego, Szymański to nie jest kaliber Kuby, a z Kiwora nie będzie Glika.
Lepiej starać się budować drużynę, choćby i z Dawidowicza czy Benedyczaka, niż pozwolić by to dalej gniło.
Ostatecznie to jeden chuj czy przegramy z Albanią po paździerzu, bez walki, ale z Lewym i Krychą, czy po ofensywnej acz nieskutecznej grze.
Dajmy w końcu komuś szansę tę kadrę budować na nowo. Nawet jak nie zagramy na następnym turnieju czy dwu.
Trzeba po prostu trenera, któremu chce się pooglądać nowych i nieoczywistych (teraz) chłopaków i zacząć budować styl pod tych, których ma.
Albo wymyślić styl i pooglądać nowych i nieoczywistych (teraz) chłopaków i zacząć budować styl pod nich. Tylko tyle i aż tyle.
Jak to powiedział Einstein, nie można 1000 razy robić tego samego (powoływać tych samych graczy) i oczekiwać, że za 1001 razem wyjdzie coś innego
Krychowiaka kiedyś ceniłem dobrze, teraz nie mogę patrzeć na niego, robi za clowna. Bednarek tak samo pajac. No i Grosik w lidze spoko choć ten początek słaby, ale w reprezentacji to się spalił tym ujadaniem na brak powołania wcześniej, a teraz tym tanim esemes em do Lewego że ,,wracam ci pomóc,, też błazen na koniec robi się.
Betoniarek to chyba ma cos z glowa, strasznie sie wczuwa jak spiewa hymn, zachowuje sie wrecz dziwnie.
„choć lider obrony rozegrał z reprezentacją jeszcze dwa turnieje, na żadnym nie był już niekwestionowanym atutem tego zespołu. Częściej, podobnie jak Krychowiak w pomocy, balasem”
Co xD
„Częściej, podobnie jak Krychowiak w pomocy, balasem, który sprawiał, że inny sposób gry nie był możliwy”. Serio? Balasem?
pewnie miało być balastem – ot, weszłowskie dziennikarstwo, nic nowego 😉
dla Glików i Krychowiaków reprezentacja to dojna krowa, na której wyciągają nadal niezły hajs – udział w ME i MŚ raczej nie jest darmowy 😉
No jak? Ostatnie dwa wejścia Grosicki miał dobre
Boruc. On rowniez odszedl. Inna kwestia co dzialo sie za kulisami. Mimo to, w publike poszlo, ze zrezygnowal sam.
Pismaki sami ich wpierdalali do kadry, a teraz wielkie halo.
Tu nie chodzi o to, że oni chcą grać. Po prostu nie potrafią się oderwać od koryta, wyjazdów, dobrej zabawy, libacji, które sponsoruje PZPN i spółka.
taka prawda. dobra analiza.