W piątkowej prasie nadal dominuje temat reprezentacji Polski. W końcu po raz drugi z rzędu kończymy rok bez selekcjonera i nie wiemy, kto nim zostanie…
PRZEGLĄD SPORTOWY
Jan Urban o wyborze selekcjonera
Porozmawiajmy o naszej piłkarskiej rzeczywistości, którą także Andrzej Iwan dawniej chętnie i błyskotliwie komentował. W PZPN trwają poszukiwania kandydatów na nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Miał pan telefon z centrali w tej sprawie?
Ciekawe, że mniej więcej przed rokiem rozmawialiśmy dokładnie o tym samym po odejściu Paulo Sousy, a przed zatrudnieniem Czesława Michniewicza. Moje nazwisko w medialnych spekulacjach wówczas też się przewijało. Na początku żadnego sygnału z – jak pan to określił – „centrali” nie miałem, ale później prezes PZPN faktycznie do mnie zadzwonił, kiedy byłem z Górnikiem Zabrze na zgrupowaniu w Turcji. A teraz cisza, żadnego telefonu. Wcale się nie dziwię, bo moim zdaniem ostatecznie zwycięży opcja zagraniczna.
Trener Marek Papszun, mimo że ma ważny kontrakt z Rakowem Częstochowa, przyznał, że jest gotowy na ewentualną pracę z reprezentacją Polski. Pan też mógłby wygłosić podobną deklarację?
Całkiem możliwe, że nadszedł idealny moment w mojej trenerskiej karierze na takie wyzwanie. Poza tym ja już rok temu nie odmówiłem prezesowi PZPN, gdy mnie wstępnie zapytał, czy byłbym zainteresowany prowadzeniem reprezentacji Polski. Tym bardziej teraz nie widzę powodów, bym miał odpowiedzieć inaczej, gdyby takie pytanie się pojawiło.
Widzi pan dobrą receptę na znaczącą poprawę gry kadry narodowej czy może jednak trzeba się szykować na robotę po łokcie, niezależnie od tego, kto zostanie selekcjonerem?
To zależy, o jaką robotę po łokcie chodzi. W kadrze przyjeżdżasz praktycznie tylko na mecze, czystego trenowania jestniewiele. W marcu od razu zaczynają się spotkania o stawkę i to z najtrudniejszymi rywalami w grupie w kwalifikacjach do mistrzostw Europy. Na pewno możesz dużo zdziałać w sferze mentalnej, odpowiednio nastawić drużynę, wybrać najlepszy sposób gry. Pod tymi względami rzeczywiście możesz dużo zrobić, ale trzeba strasznie uważać z wszystkimi eksperymentami, bo nie ma na to czasu. A bardzo łatwo narobić bałaganu, po którym wszystko może się posypać. Selekcjoner to zupełnie inna broszka niż trener klubowy.
W takim razie może warto zatrudnić kogoś posiadającego już selekcjonerskie doświadczenie?
Aż tak bardzo bym tego nie przeceniał. Każdy selekcjoner zaczynał kiedyś pierwszy raz i wielu w tej pierwszej pracy miało sukcesy. Antoni Piechniczek, obejmując polską kadrę, nigdy wcześniej nie pełnił tej funkcji, ale półtora roku później świętował z zespołem medal mistrzostw świata. Dla Adama Nawałki też to było nieznane wyzwanie i zaprowadził drużynę do ćwierćfinału EURO, gdzie przegrała dopiero w rzutach karnych. W końcu nie tak często w życiu bywa się selekcjonerem, niewielu ludzi się w tym specjalizuje, jak kiedyś słynny Bora Milutinović czy teraz Herve Renard. Nie uważam, że to warunek niezbędny dla kandydata na trenera Biało-Czerwonych.
Piotr Rutkowski o transferach
Zimą zrobicie dużo transferów?
Odpowiem krótko: nie.
Wspomniał pan, że wielu zawodników potrzebuje pół roku na aklimatyzację w Lechu. W idealnym świecie zimowe transfery powinny być więc pod udział w europejskich pucharach w nowym sezonie, bo podejrzewam, że w nich się widzicie. Zrobicie takie ruchy, które mają dać wartość właśnie latem?
Nie ma co się łudzić, że zimowe transfery pomogą nam w lutym z Bodö/Glimt. Przeszłość nas tego nauczyła. Widzimy, że większość zawodników musi się u nas zaadaptować. Tak było przecież nawet z tak doświadczonymi piłkarzami jak Bartek Salamon czy Antonio Milić. W pierwszej kolejności ważne jest dla nas utrzymanie zawodników z obecnej kadry, przedłużenie z nimi umów i zachowanie kręgosłupa drużyny. Później, jak będziemy widzieć, gdzie są wakaty lub brakuje jakości, to ją podniesiemy. Możliwe, że w styczniu, natomiast musimy mieć pewność, że to zawodnik, którego chcemy na lata.
Piłkarze, którzy przyszli do was latem, nie odegrali istotnej roli w spotkaniach z Qarabagiem. Nie pomogli w newralgicznym momencie, czyli w meczu o Ligę Mistrzów.
Na pewno oczekiwaliśmy tego od Artura Rudki. Wiedzieliśmy, że na tej pozycji chcemy ściągnąć kogoś, kto pomoże od razu, co nam ostatecznie się nie udało. Natomiast pozostała jedenastka była już w zasadzie wiadoma. Praktycznie w maju znaliśmy podstawowy skład na pierwszy mecz eliminacji Ligi Mistrzów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że niezależnie od transferów do jedenastki oprócz bramkarza nikt nie wejdzie. Wiedzieliśmy, jak chcemy zagrać, wiedzieliśmy, że nie chcemy za dużo mieszać, a postawić na ciągłość. Utrzymać kadrę minus Kuba Kamiński, bo z mistrzowskiej jedenastki straciliśmy „tylko” bądź „aż” jego. Ale na skrzydłach liczyliśmy również na ściągniętego zimą Kristofera Velde i zdrowego Adriela Ba Louę.
Czym was przekonał Rudko?
Artura znaliśmy jeszcze z Dynama Kijów, zresztą tam też pytaliśmy o niego. Chcieliśmy doświadczonego zawodnika, a on grał w Lidze Mistrzów z Dynamem, był w stanie odnaleźć się w nowym kraju, czyli na Cyprze w Pafos, gdzie w jednym sezonie wybrano go najlepszym bramkarzem ligi. Skontaktowaliśmy się z ludźmi w Pafos i na Cyprze, zrobiliśmy swój wywiad. Na koniec trzeba uczciwie powiedzieć, że nie wyszło. Najbardziej rozczarowany tym faktem jest sam Artur. To fajny zawodnik, który dużo rozumie i jest świadomy tego, co wokół niego się dzieje. Natomiast na boisku nie ma takiej pozycji, jak „fajny chłopak”.
Gianluca Di Marzio o reprezentantach Polski
W czerwcu 2023 roku natomiast młody Polak może odejść z jego obecnego klubu. I o niego będzie walka.
Jakub Kiwior będzie jednym z zawodników, którzy podczas letniego okna transferowego znajdą się w centrum negocjacji. Myślą o nim zarówno Milan, jak i Juventus, ale obrońca podoba się też Napoli oraz Borussii Dortmund. Nadszedł jego moment. Także Luca Gotti, trener Spezii, który niedawno wpadł do nas do redakcji Sky, potwierdził, że Polak jest gotowy na ambitne wyzwania i posiada wszystkie umiejętności, aby rywalizować na wyższym poziomie. Spezia wykonała mądry ruch, odkrywając go, kiedy grał na Słowacji. Pozyskała go na czas.
Porozmawialiśmy wcześniej o Škriniarze oraz Leao, których kontrakty wygasną w czerwcu 2024 roku. W związku z tym jaką przyszłość przewiduje pan dla Wojciecha Szczęsnego? Jego umowa jest ważna przez półtora roku.
W tym przypadku wszystko będzie zależeć od osoby, która będzie odpowiedzialna za takie sportowe kwestie. Z jednej strony wydaje się to przedwczesne zająć się tą sprawą, bo Juventus ma rozwiązać różne i pilniejsze niż to rzeczy. Aczkolwiek myślę, że kiedy wszystko będzie poukładane, klub zamierza spotkać się z piłkarzem i porozmawiać o wspólnej przyszłości.
Myśli pan tak samo o sprawie dotyczącej tego, co czeka Arkadiusza Milika?
Z tego co wiem, zanim wybuchła dyskusja na jego temat, wszystko wskazywało na to, że Juventus już miał na myśli pozyskanie go na stałe z Olympique Marsylia (wykorzystując opcję wykupu za 8 mln euro – przyp. red.). Klub miał taki pomysł, pracował nad tym, a potem wydarzyło się to, co wiemy. Zobaczymy, jak sytuacja się rozwija, może jest tylko zatrzymana.
SPORT
Nic ciekawego.
SUPER EXPRESS
Ivi Lopez o pobycie w Polsce
To był najlepszy rok w pana wykonaniu?
Zdecydowanie tak. Zdobyłem trzy nagrody indywidualne, w tym zostałem królem strzelców, co bardzo mnie uradowało. To był najlepszy rok w karierze, ale i życiu prywatnym. Moja dziewczyna Sheyla mocno mnie w tym wszystkim wspiera. Zawsze jest przy mnie i dlatego zawsze jej dedykuję serduszka po strzelonym golu. Dlatego na wiosnę znów chcę pokazywać tych serduszek jak najwięcej.
Jak z perspektywy czasu ocenia pan przyjazd do Polski?
Była to najlepsza decyzja, jaką podjąłem. Nie wiadomo, w którym miejscu byłbym teraz, gdym został w Hiszpanii, jak potoczyłyby się w ogóle moje losy. Co do przyjazdu do Polski, to uważam, że nie pomyliłem się w żadnej kwestii. W Rakowie i w Polsce spotkało mnie to, co najlepsze.
Raków na półmetku jest liderem ekstraklasy. Sięgniecie w końcu po tytuł?
Dziewięć punktów przewagi to niezły kapitał na rundę rewanżową. Musimy być skoncentrowani, aby tego dorobku nie roztrwonić. Trzeba utrzymywać ten dystans. Chcę zaznaczyć, że w tym sezonie najważniejsze jest mistrzostwo Polski. Lubimy zdobywać także Puchar Polski, co pokazaliśmy w poprzednich dwóch latach. Chciałbym zatem zdobyć dublet.
FAKT
Wojciech Cygan o Marku Papszunie
Ze wspólnej pracy w Rakowie doskonale zna pan Marka Papszuna. Uważa pan, że poradziłby sobie w roli selekcjonera reprezentacji Polski?
Od czterech i pół roku z bliska obserwuję Marka i jestem pod wrażeniem pracy, którą wykonuje w Rakowie. Należy do absolutnej czołówki trenerów w Polsce. Natomiast nie jestem w stanie przewidzieć, jaka będzie jego przyszłość – ta bliższa czy dalsza. Z perspektywy Rakowa pewnie jak każdy kibic chciałbym, żeby jak najdłużej pracował w tym klubie i święcił z nim triumfy.
Załóżmy, że Marek Papszun zostaje nowym trenerem kadry. Czy to na tyle silna i charyzmatyczna postać, by przekonać do siebie i swojego pomysłu na grę reprezentacji gwiazdy pokroju Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika czy Piotra Zielińskiego?
Na wstępie muszę podkreślić, że w ogóle nie wchodzę w dywagacje, kto zostanie wybrany, a także czy w ogóle i ewentualnie kiedy Marek Papszun będzie selekcjonerem reprezentacji. A odpowiadając na samo pytanie – tak, moim zdaniem Marek ma na tyle silną osobowość, że bez tremy czy strachu wszedłby do szatni i próbował tak ułożyć relacje, by wszystko dobrze funkcjonowało. To jest oczywiście obarczone pewnym ryzykiem, ale ryzyko występuje zawsze. Gdybym teraz pana zapytał, czy mamy stuprocentową pewność, że trener z zagranicy, z mocnym nazwiskiem, który prowadził bardzo dobre kluby, będzie w stanie poprawnie ułożyć stosunki z drużyną, tak aby wszystko działało jak należy, że nie zginie w polskiej szatni? Nie ma takiej pewności. Marek ma masę własnych doświadczeń, cały czas się rozwija, idzie do przodu. Osiągnął w Polsce poziom topowy.
Fot. Newspix