Reklama

PRASA. Kucharski: Czuję się w 90 procentach silnych i zdrowy

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

24 grudnia 2022, 09:29 • 8 min czytania 3 komentarze

Wigilijna prasa to kilka podsumowujących tekstów, rozmów i historii. W większym wywiadzie Cezary Kucharski opowiada o swoim powrocie do zdrowia.

PRASA. Kucharski: Czuję się w 90 procentach silnych i zdrowy

Sport

Polski selekcjoner – dlaczego nie.

Powoli dochodzimy do sytuacji, że w kontekście objęcia sterów reprezentacji Polski pojawi się więcej niż 10 nazwisk. Na razie jednak w tej wyliczance nie mamy ani jednego polskiego. Jeżeli jednak Cezary Kulesza zdecyduje się na krajowego kandydata, wówczas – najprawdopodobniej – wybierze pomiędzy dwójką trenerów: Adam Nawałka i Marek Papszun. Za pierwszym z wymienionych przemawiają wyniki. W 2016 roku doprowadził nasz zespół narodowy do ćwierćfinału mistrzostw Europy i był tak naprawdę o jeden nietrafiony karny od medalu. Miał znakomity kontakt z drużyną i wiemy,  że zespołowa „starszyzna” była za tym, by zajął miejsce po Sousie. W jednym z niedawnych wywiadów Nawałka podkreślił, że nigdy reprezentacji nie odmówi. Papszun z kolei wykonuje znakomitą robotę w Rakowie Częstochowa. – Nie chcę wchodzić do tej rzeki i uczestniczyć w kolejnych medialnych grach. Nawet gdyby doszło do jakichś rozmów, to nie powinny one trafić do mediów. Jestem trenerem Rakowa Częstochowa, mam ważny kontrakt i powinniśmy na tym poprzestać. Te dyskusje czy spekulacje, w jakimś sensie są miłe. Pokazują, że jestem doceniany. Jeśli jednak nie ma konkretów, to nie ma o czym mówić – podkreślił trener lidera ekstraklasy.

Polscy sędziowie na mundialach.

Reklama

Co do polskich arbitrów na mistrzostwach świata – myślimy tutaj o pełniących role głównych – to nie było ich wielu. Pierwszym był pochodzący z Warmii Alojzy Jarguz. Na mundialu w Argentynie w 1978 roku był sędzią w meczu Peru z Irakiem (4:1). Cztery lata później prowadził spotkanie o awans do półfinału Francja – Irlandia Północna (4:1). Do tego na jednym i drugim mundialu doszło kilka meczów na linii. W 1982 roku miał nawet szansę na coś więcej, ale na przeszkodzie stanęła… nasza reprezentacja, a konkretnie jej bardzo dobre wyniki. Wówczas na łamach „Sportu” znany arbiter Aleksander Suchanek, sam w przeszłości międzynarodowy sędzia, pisał: „Gdyby polska reprezentacja nie awansowała do półfinałów, chyba zostałby wyznaczony do sędziowania jednego z pozostałych spotkań. Zademonstrował bowiem w Madrycie w meczu Irlandii Północnej z Francją dobrą formę”. W 1998 roku na mundialu we Francji mecz Holandia – Korea Południowa (5:0) prowadził z kolei opolski arbiter Ryszard Wójcik. Nie można też nie wspomnieć o Michale Listkiewiczu i jego ośmiu meczach na MŚ 1990 we Włoszech i finale Niemcy – Argentyna, ale w roli liniowego.

Piotr Rzepka, były trener francuskich klubów, opowiada o tamtejszej kadrze.

Gdyby w turnieju grał Karim Benzema, wynik decydującego meczu byłby inny?

– Trudno wyczuć. Do momentu strzelenia kontaktowego gola Francja nie istniała, nie była sobą na boisku i było to jednostronne widowisko. Argentyna robiła, co chciała, nie poznawałem „trójkolorowych”. Drużynie Didiera Deschampsa brakowało pomysłu, dynamiki i pewności siebie, Francuzi zachowywali się nerwowo, notowali niewymuszone straty piłki. Nie potrafili sobie poradzić z pressingiem rywali. Dlatego trener Deschamps jeszcze w I połowie zdjął z boiska dwie swoje gwiazdy, w 41 minucie boisko opuścili Olivier Giroud i Ousmane Dembele. Tyle że to nic nie dało. Początek drugiej połowy w ogóle nie różnił się od całej pierwszej. 

W finale zagrały dwie najlepsze drużyny na tych mistrzostwach?

Reklama

– Na pewno tak, ale do tego grona dołączyłbym jeszcze Brazylię. „Canarinhos” mogli przegrać tylko sami ze sobą i dokonali tej „sztuki”, tracąc gola z Chorwacją po kontrataku. Zamiast szanować piłkę, koniecznie chcieli strzelić drugą bramkę. Tak dobrej drużyny jak w Katarze Brazylia nie miała od 20 lat! „Canarinhos” zgubiła zbytnia pewność siebie, prowadząc z Chorwacją myśleli, że są silni i bezkarni. Szybko zostali sprowadzeni na ziemię.

Powiedzmy sobie szczerze, że gdyby nie Wojciech Szczęsny w bramce, moglibyśmy zapomnieć o wyjściu z grupy.

– To jasne jak słońce. Gdyby bramkarz Juventusu Turyn był na turnieju w gorszej dyspozycji niż był nie mielibyśmy żadnych szans, by przebić się do 1/8 finału i zagrać z Francją. I nie chodzi tylko o obronione przez Wojtka rzuty karne w meczach z Arabią Saudyjską i Argentyną. Gdyby w tym pierwszym spotkaniu wyciągał piłkę z siatki, nie wiadomo, czy rozstrzygnęlibyśmy go na swoją korzyść. A gdyby Messi wykorzystał karnego, przegralibyśmy z Argentyną 0:3 i… do widzenia. Bo byliśmy w tym meczu bezradni jak dzieci we mgle i nie wierzę, że bylibyśmy w stanie strzelić gola. Wracając zaś do Wojtka Szczęsnego – popisał się wieloma efektownymi, a co najważniejsze skutecznymi interwencjami, które uchroniły nas od straty gola. Zachowując wszelkie proporcje – był dla naszej reprezentacji tak ważny, biorąc pod uwagę procenty, jak Messi dla Argentyny.

Na Śląsku odbyły mistrzostwa w siatkonodze.

Najlepiej z tą sztuką poradzili sobie tym razem w goczałkowickiej hali Daniel Stanclik i Jakub Wojtyła. 22-letni napastnik GKS-u Jastrzębie i obrońca Spójni Landek okazali się bezkonkurencyjni. Przez fazę kwalifikacyjną przeszli, notując 8 zwycięstw oraz remis i z pierwszego miejsca awansowali do fazy finałowej, w której wygrali wszystkie 8 spotkań. Próbowali im dotrzymać kroku zawodnicy liderującej w IV lidze Polonii Łaziska Górne Daniel Fabisiak i Dawid Kaszok, ale w bezpośrednim starciu ulegli 6:9 maszerującym po tytuł rywalom. Musieli się więc zadowolić drugą pozycją, a na najniższym stopniu podium stanął doświadczony duet 43-letni Krzysztof Markowski i 41-letni Marcin Lachowski, którzy dwa lata temu byli mistrzami Śląska. Tym razem jednak trudy niemal 7-godzinnego turnieju lepiej znieśli młodsi rywale. 

Rodzinna historia Bartosza Mrozka.

Piotr Mrozek patrząc na swojego syna czuje dumę. – On ma co prawda dopiero 22 lata, ale dla mnie to aż 22 lata – wyjaśnia ojciec bramkarza Stali Mielec. – Bardzo szybko bowiem wydoroślał. Miał cele, do których dążył i podejmował samodzielną decyzję. Tak było wtedy, kiedy sformowałem dziecięcą drużynę do gry w tyskich Minimistrzostwach Deichmanna. Tak się akurat złożyło, że na jeden z turniejów nie mogłem pojechać i zastąpił mnie mój ojciec. To on właśnie zastosował fortel, dzięki któremu Bartek został bramkarzem. Wszyscy chcieli grać w polu, więc dziadek Rufin zapytał: kto chce grać we wszystkich meczach? A gdy się zgłosili chętni, to po chwili dodał: ten będzie bramkarzem. Tylko Bartek trzymał rękę w górze i nie było już drogi odwrotu. To była jego decyzja, dzięki której nie tylko rozegrał cały turniej stojąc między słupkami, ale także został już na tej pozycji i dzisiaj jest tam, gdzie jest. […] Wielką radość Piotrowi Mrozkowi oraz jego rodzicom, dziadkowi Rufinowi i babci Krystynie sprawiają oczywiście sukcesy obecnego bramkarza Stali Mielec. – Byłem na niemal wszystkich znaczących meczach Bartka – dodaje Piotr Mrozek. – Ten pierwszy moment, w którym mogłem być naprawdę dumny z jego piłkarskich osiągnięć przyszedł, gdy w 2016 roku sięgnął z Lechem po mistrzostwo Polski juniorów młodszych. Dwa lata później był z poznańskim zespołem mistrzem Polski juniorów starszych, a pierwszy mecz finałowy rozgrywany był w Krakowie. Na stadionie Cracovii, w której wcześniej pracowałem, spotkałem wielu znajomych. Po meczu gratulowali mi występu syna, a ja miałem trochę rozdarte serce, bo w finale walczyły przecież dwie bliskie mojemu sercu drużyny. Cieszyłem się jednak bardzo, że zespół Bartka wygrywając 2:0 wywalczył sobie dobrą zaliczkę, a pięć dni później w rewanżu we Wronkach przypieczętował tytuł. 

Fakt

Tradycyjnie na święta – rzecz o tym, jak spędzają je zagraniczni zawodnicy.

— Każdy region ma charakterystyczne potrawy. Urodziłem się blisko granicy z Polską i moim ulubionym daniem jest karp, lubię też zupę śliwkową i słodką kapustę z ziemniakami – dodaje Pavol Stano. […] – To dorsz pieczony pod przykryciem z ziemniakami i cebulą, posypany rozmarynem i polany białym winem. U nas w Wigilię też nie je się mięsa, na stole królują ryby i ciasta. Ubieramy choinkę, a o północy idziemy do kościoła. Mamy zwyczaj, którego nie widziałem u was. W Wigilię przynosi się trzy pieńki symbolizujące Trójcę Świętą, a wieczorem wrzuca się je do kominka na szczęście – opowiada Vrdoljak. […] – Wieczorna kolacja jest postna. U moich rodziców na stole królują ryby, sałatki, krokiety z grzybami i zupa rybna. Nie ma opłatka. Ale w tym roku przełamię się nim, bo na święta zostajemy w Polsce i spędzimy je z rodziną żony – zdradza Astiz.

Super Express

Cezary Kucharski o walce z chorobą.

– Jaka była pierwsza myśl, kiedy po 30 dniach wybudził się pan ze śpiączki ?

– Pierwszą myślą było to, żeby ostrzec moich najbliższych przed… rybą, która pożerała ludzi. Zanim się wybudziłem, to w snach prześladowała mnie ryba, która czyhała na mnie albo na moją rodzinę, chcąc zrobić krzywdę. Była wielkich rozmiarów, widziałem ją przez okno kajuty na statku, którym płynąłem podczas snu, albo w jakimś pomieszczeniu z wodą i jej wyraźny kształt miałem przed oczami. Gdy się obudziłem, to powiedziałem najbliższym, żeby uważali na rybę, ale ja ją zabiję.

– W lipcu powiedział pan, że leczenie zapalenia naczyń krwionośnych jest długotrwałe i trudne do 100-proc. usunięcia. Na ile jest poprawa od tamtego czasu?

– Czuję się zdecydowanie lepiej. Pozostaję pod opieką i kontrolą lekarzy, a wyniki każdych kolejnych badań są lepsze. Dostaję zastrzyki na wzmocnienie odporności, a w grudniu przyjąłem silny lek biologiczny, na który mój organizm dobrze zareagował. Jeśli miałbym coś określić w liczbach, to czuję się w 90 proc. silny i zdrowy, w porównaniu ze stanem w jakim byłem przed chorobą.

– Wracając jeszcze do aktywności fizycznej. Na boisko piłkarskie pan wybiegnie, bo przed chorobą grywał pan regularnie z byłymi kolegami piłkarzami?

– Jeśli będzie okazja, to z Legią z czasów naszych występów w Lidze Mistrzów zagram. Natomiast mój pierwszy i rodzinny klub Orlęta Łuków w przyszłym roku obchodzi 100-lecie istnienia i zamierzam zagrać w meczu z tej okazji. Już się przygotowuję do tego.

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...