Reklama

PRASA. Matthaus: Z Meksykiem nawet nie próbowaliście wygrać. Lewy nie strzeli bez podań

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

24 listopada 2022, 09:20 • 10 min czytania 6 komentarzy

Codzienne raporty z mundialu – w czwartkowej prasie mamy m.in. rozmowę z Lottharem Matthausem, który przejechał się po sposobie gry Polaków. Dla równowagi Wojciech Szczęsny tłumaczy, że gdy są wątpliwości, lepiej nie ryzykować.

PRASA. Matthaus: Z Meksykiem nawet nie próbowaliście wygrać. Lewy nie strzeli bez podań

Sport

Pomeczowa rozmowa z Kamilem Glikiem.

Wydarzeniem pierwszej fazy turnieju była wygrana Arabii Saudyjskiej z Argentyną. Oglądał pan ten mecz?

– Powiedzmy, że… rzucałem na niego okiem. Na pewno zwycięstwo Saudyjczyków zaskoczyło wszystkich, ale trzeba powiedzieć, że mieli furę szczęścia. Argentyńczycy zdobyli kilka bramek, które nie zostały uznane. Ich rywale grali bardzo wysoko i na pograniczu ryzyka, a trzy stracone, ale nieuznane gole w pierwszej połowie o czymś świadczą. Przy tym spotkaniu przypomniało mi się nasze z Niemcami, z 2014 roku. Na 10 takich meczów 9 przegrają. Oczywiście nie umniejszam ich sukcesu, chwała im za wygraną z tak silnym przeciwnikiem. Było widać, że mocno wybiegali to spotkanie, strasznie walczyli, wybijali, robili wślizgi, brawa dla nich.

Odważna gra Arabii Saudyjskiej może być zaskoczeniem?

Reklama

– To gra na bardzo dużym ryzyku. Kiedy Argentyńczycy zdobywali bramki, byli na minimalnych spalonych. To były spalone o paznokieć. Wyglądało to widowiskowo, ale było bardzo ryzykowne.

Nasza taktyka na sobotnie spotkanie będzie pewnie zupełnie inna niż w starciu z Meksykiem…

– O to trzeba już pytać trenera Michniewicza. Teraz najważniejsze jest, żeby trochę odpocząć i dojść do siebie. Mamy dwa dni na odpowiednie przygotowanie się do meczu z liderem naszej grupy.

Jan Urban o naszej grupie po 1. kolejce.

Polska i Meksyk po pierwszej kolejce są w tabeli grupy C wyżej niż Argentyna. Spodziewał się pan takiego początku?

Reklama

– Wspomniałem na początku, że w 1986 roku w Meksyku pierwsze miejsce w grupie, w której grały: Polska, Anglia i Portugalia zajęło Maroko. Wtedy zespół z Afryki był traktowany pewnie tak samo jak Arabia Saudyjska przed mistrzostwami świata w Katarze. Kibice Argentyny, którzy przed pierwszym gwizdkiem liczyli liczbę meczów bez porażki i planowali pobicie rekordu świata, na pewno są w szoku. To jest sensacja. Tym większa, że w pierwszej połowie faworyci szybko strzelili gola z karnego, a minimalne spalone spowodowały, że schodzili na przerwę prowadząc „tylko” 1:0. Taki przebieg spotkania spowodował, że gdy rywale wyrównali tuż po przerwie, a po chwili dorzucili drugiego gola, to trudno było Argentyńczykom przestawić swoje nastawienie. Gdyby wynik 1:2 był po 45 minutach, to myślę, że w drugiej połowie faworyt odrobiłby stratę z nawiązką, ale już w trakcie drugiej połowy, gdy zawodnicy Arabii Saudyjskiej weszli w piłkarski trans, Messi i jego koledzy nie byli w stanie nic zrobić.

Czy to znaczy, że Arabia Saudyjska wyrosła na faworyta naszej grupy?

– Nie. To znaczy tylko, że każdy następny mecz w tej grupie będzie niezwykle ważny dla układu tabeli. Argentyna nadal jest znakomitą drużyną, która w dodatku będzie na każdy następny mecz wychodziła zdeterminowana. Meksyk potwierdził, że nie ma w swoim składzie takich snajperów, z jakich przed laty słynął. W dodatku nie zaprezentował się tez jakoś wyjątkowo dobrze w polu, bo nie zdominował nas tak jak na przykład zrobił to zespół Chile w Warszawie tuż przed wyjazdem do Kataru. Polska zaliczyła punktowy początek i teraz z Arabią Saudyjską musi zagrać inaczej. I nie chodzi mi o ustawienie, tylko o nastawienie. To czy będziemy grać czwórką obrońców, czy z wahadłowymi zostaje na papierze, a na boisku są ludzie, którzy mają być odpowiedzialni w każdym fragmencie boiska i dążyć do zwycięstwa, pamiętając, że rywal jest mocny, dobrze przygotowany fizycznie. Nie ma indywidualności, ale już na pewno nie jest traktowany jako skazywany na pożarcie w naszej grupie.

Super Express

Wojciech Szczęsny i teoria o tym, że nie wolno ryzykować.

– Rywal był taki, jakiego się spodziewaliście,  czy słabszy?

– I rywal, i – wydaje mi się – że przeb i e g spotkania b y ł y dokładnie takie, jak się spodziewaliśmy. Trochę kontrolowaliśmy to, co się dzieje na boisku. Nie jeśli chodzi o posiadanie piłki, ale to, jak ten mecz wyglądał.

– A może zabrakło odważniejszego zaatakowania Meksykanów?

– Trzeba umieć wejść w taki pierwszy mecz na mundialu. Przy odrobinie wątpliwości gra się piłkę bezpieczną. W pierwszej połowie nie stworzyliśmy sobie żadnych dogodnych sytuacji, ale przeciwnik też nie bardzo.

Fakt

Robert Lewandowski dyplomatycznie.

Jak pan się czuje w tak defensywnym ustawieniu?

Napastnikowi ciężko biega się na własnej połowie, ale to są założenia, które dostajemy od trenera. Mogę sobie życzyć, abym dostawał piłki w polu karnym, jednak wiem, że jest to trudne do zrealizowania. Trzeba zaakceptować to, w jakim stylu gramy.

Co trener powiedział po waszym meczu?

Nie chcę mówić, że było czuć zadowolenie, ale stąpamy p oziemi, mamy remis, kolejne spotkanie przed nami. Na tym musimy się skupić. To dla nas priorytet.

Przegląd Sportowy

Dlaczego nie umiemy w karne na mundialach?

Dlaczego ta światowa impreza pozostaje dla naszego napastnika tak dużym i trudnym wyzwaniem? Andrzej Juskowiak, były napastnik drużyny narodowej, jest przekonany, że nie jest to kwestia ogromnych oczekiwań, jakimi jest obarczony kapitan Biało-Czerwonych. – Wielokrotnie pokazywał, że presja go nie przerasta. Przypomnę, że to po jego rzucie karnym zdobyliśmy bramkę na 1:0 w meczu ze Szwecją w meczu barażowym – przypomina były piłkarz. Uważa, że w marcu na Lewandowskim spoczywała nawet większa presja niż w pierwszym meczu mundialu. – Tamto spotkanie było decydujące o awansie, teraz mamy dwa kolejne. Być może problemem było to, że wcześniej Robert miał bardzo mało kontaktów z piłką, przez co nie było zbyt wiele czasu, żeby się z nią oswoić. Widzieliśmy niewiele akcji, po których mógł łapać pewność siebie, czucie piłki. Każdy tego potrzebuje, niezależnie od tego, ile rozegrał meczów w reprezentacji – uważa Juskowiak.

– Widziałem po nim, jak bardzo się denerwował przy karnym, widać było duże napięcie i niepewność. To się zemściło. Zobaczyliśmy Roberta, który zaczynał swoją przygodę w reprezentacji, a nie zawodnika, który ma na koncie ponad sto występów – ocenia Cezary Kucharski, były menedżer Lewandowskiego, który obecnie jest z napastnikiem Barcelony na stopie wojennej, ale wcześniej, przez wiele lat zdążył poznać jego zachowania, zalety i wady. – Wydaje mi się, że zjadły go nerwy. Myśl, że może zdobyć swoją pierwszą bramkę w mistrzostwach świata, nie pomogła. Oczywiście, wielu wielkich piłkarzy nie wykorzystywało jedenastek, szkoda, że Lewandowski do nich dołączył – stwierdza Kucharski.

Lothar Matthaus rozsmarowuje Czesława Michniewicza.

Czyli podziela pan zdanie, że Biało-Czerwoni słabo się zaprezentowali?

Nie tyle słabo, co bojaźliwie, asekuracyjnie. Dziwię się, że na dobrą sprawę nawet nie próbowaliście zaatakować odważniej, przecież Meksyk nie jest światową potęgą. Rozmawiałem z wieloma polskimi działaczami na trybunie i byli po prostu rozczarowani grą reprezentacji Polski.

Co pana najbardziej raziło w grze zespołu Czesława Michniewicza?

Dziwię się, że mając w składzie jednego z najlepszych piłkarzy świata, tak mało go wykorzystujecie. Do przerwy Robert Lewandowski miał chyba tylko osiem kontaktów z piłką i to na środku boiska. Jak on ma strzelać gole, skoro nie dostaje podań w polu karnym, nie ma żadnego wsparcia od pomocników, nie docierają do niego dośrodkowania?! Lewandowski nie jest typem piłkarza, który przejmie piłkę na środku boiska, okiwa pięciu rywali i strzeli gola. Trzeba umiejętnie wykorzystywać jego niesamowity instynkt i skuteczność w polu karnym. Dlaczego wcześniej w Bayernie Monachium, a teraz w Barcelonie strzela tyle goli? Bo jest odpowiednio obsługiwany w polu karnym. Dostaje pod bramką dobre podanie.

Co oprócz lepszej skuteczności z rzutów karnych muszą zmienić Polacy, żeby w sobotę zdobyć trzy punkty w starciu z Arabią Saudyjską?

Przede wszystkim musicie chcieć wygrać. Bo w starciu z Meksykiem tego nie widziałem. Arabia Saudyjska pokazała, że jest bardzo mocna. Oczywiście nie będzie w każdym meczu pokonywać Argentyny, ale udowodniła, że w tym turnieju trzeba się z nią liczyć. Mówiłem już o tym panu przed rozpoczęciem mundialu, że tego zespołu nie wolno lekceważyć. Proszę zobaczyć, jak Saudyjczycy zagrali z Argentyną, jak wysoko bronili, jak odważnie próbowali atakować. Nie mówię o ostatnich kilkunastu minutach, gdy bronili się już w jedenastu. Wy z Meksykiem cały mecz graliście jak Arabia Saudyjska z Argentyną w ostatnich minutach. To jak chcecie coś zdziałać? Saudyjczycy w meczu z Argentyną zrobili wszystko, czego Polacy nie wykonali w spotkaniu z Meksykiem.

100. mecz Kamila Glika uczczony wspominkami. Np. z debiutu.

Egzotyczne miejsce, egzotyczny rywal, w składzie – oprócz Glika – m.in. Robert Lewandowski (grał wtedy po raz 18. w kadrze), Sławomir Peszko i Maciej Rybus. Po dośrodkowaniu tego ostatniego z rzutu wolnego – piłka leciała na wysokości kolan zamiast głowy – w polu bramkowym doszło do zamieszania i Glik z bliska wepchnął ją do siatki. Został pierwszym w historii piłkarzem Piasta, który wystąpił w reprezentacji Polski i jeszcze zdobył bramkę. Do Gliwic trafi ł w sierpniu 2008 roku po prawie dwuletnim pobycie w Hiszpanii, gdzie najpierw grał w maleńkim klubie UD Horadada (w 2006 roku zarabiał tam 300 euro miesięcznie), a potem w Realu Madryt C (1000 euro miesięcznie). Sezon 2009/10 miał słodko- -gorzki smak – Glik zadebiutował w kadrze Smudy, który budował drużynę na EURO 2012, jego Piast nie utrzymał się w Ekstraklasie, ale zaraz po spadku piłkarz zamienił Gliwice na Palermo. Latem 2010 roku przeniósł się do Włoch.

“PS” i korespondencja z gościnnego Kataru.

W Souq Waqif w towarzystwie Esry i Alai spędziliśmy cztery godziny. Aby pokazać swoją gościnność, zaprosiły nas na lokalne chapati (naleśniki) i pyszną herbatę, a potem na najlepsze w mieście „shishkebaby” (do lokalu, do którego często zabierał je ich ojciec). Nie chciały słyszeć o jakimkolwiek płaceniu – były szczęśliwe, że mogły nas ugościć i podzielić się arabską kulturą. W pewnym momencie podszedł do nas obcy mężczyzna (jak się okazało z Arabii Saudyjskiej) i zapytał je, skąd jesteśmy. Kiedy usłyszał, że z Polski, kazał im się zapewnić, że ugoszczą nas jak najlepiej. W międzyczasie przechadzaliśmy się uroczymi i wąskimi uliczkami Souf Waqif. Wokółbyły stragany, gdzie można byłonabyć rozmaite pachnidła, korale modlitewne, proce lub inne lokalne produkty. Sprzedający je Arabowie nie byli nachalni, przeciwnie – zachowywali się bardzo serdecznie. Nie mieliśmy problemu ze spróbowaniem czegokolwiek. W pewnym momencie w komórce padła mi bateria, więc trochę się tym zmartwiłem, bo chciałem nagrać jak najwięcej fi lmików pokazujących urok tego miejsca. Widząc moje strapienie, Esra wzięła mój telefon, wyciągnęła z torebki ładowarkę i zaniosła do najbliższego sklepu. Tam sprzedawca podłączył sprzęt do kontaktu, a Esra powiedziała: – Chodź, pospacerujemy trochę i wrócimy tu za pół godziny. Nie martw się, nic się z twoim telefonem nie stanie – tu jest Katar. 

Davor Jozić, były reprezentant Jugosławii, w rozmowie z “PS”.

Faruk Hadžibegić, Bośniak, popełnił kluczowy błąd. Gigiemu Rivie, włoskiemu dziennikarzowi, powiedział, że ten błąd przyczynił się do rozpadu Jugosławii. Riva po tym stwierdzeniu napisał książkę o waszej reprezentacji („L’ultimo rigore di Faruk” – czyli „Ostatni rzut karny Faruka”). Zgadza się pan z tym, co twierdzi Hadžibegić? 

Nie. Oczywiście dostrzegałem, że sytuacja była trudna. Widziałem też, iż na trybunach było mało kibiców, którzy dają wsparcie. U nas – w porównaniu doWłoch – piłka nożna nie majednak takiej mocy, żeby miała kluczowy wpływ na politykę i na to, co się dzieje w tej dziedzinie. Wojna na Bałkanach miała wiekowe korzenie, a rzut karny wykonany przez Hadžibegicia nie był w stanie zmienić historii.

Jak patrzyliście na siebie, biorąc pod uwagę, że wasze grupy etniczne i religie były różne?

W drużynie ostatecznie byli katolicy, muzułmanie i prawosławni. Dla mnie wszyscy byli podobni do siebie, ale gazety podkreślały różnice pomiędzy nami. Wojna pokazała prostotę narodów. Bo tak trzeba powiedzieć, gdy sięga się po broń. Słowa to jedyne narzędzie do rozwiązywania konfl iktów. Taka refl eksja jest dziś nadal ważna.

W 1992 roku reprezentacja Jugosławii nie uczestniczyła w mistrzostwach Europy, do których zakwalifi kowała się w wielkim stylu. UEFA po decyzji ONZ rozwiązała kadrę. Drużyna pana zdaniem była w stanie wywalczyć tytuł?

Zdecydowanie tak. Do zespołu dołączyli w międzyczasie piłkarze tacy jak Robert Jarni i Boban. My byliśmy coraz mocniejsi, Davor Šuker cały czas rozwijał się jako zawodnik. Niestety, w ten sposób zakończyła sięnasza piłkarska historia,ale ja jestem bardzo dumny z tego, że wziąłem udział w MŚ, i z tego, co dałem drużynie.

Chorwacja i Serbia mogą odegrać pierwszoplanową rolę na mundialu?

Obie drużyny są pełne utalentowanych piłkarzy, mogądobrze się spisać (rozmawialiśmy przed meczem Chorwacji z Marokiem – przyp. red.). A w dodatku Chorwaci mają Lukę Modricia, który jest najlepszym zawodnikiem reprezentacji i Realu Madryt. Nigdy nie traci piłki.

Czy mamy czego zazdrościć Arabii Saudyjskiej?

We wtorek wieczorem usiadłem jednak do zasobów wideo FIFA, by przesłuchać, co na ostatnim ofi cjalnym spotkaniu z dziennikarzami przed meczem z Argentyną powiedział trener Saudyjczyków, Herve Renard. Zapytany o to, że faworytami grupy są trzy inne reprezentacje, a jego ekipy nikt za poważnie nie traktuje, odpowiedział szaleniec jeden tak: „Nie podoba mi się, że jesteśmy uważani za jeden z najsłabszych zespołów na mundialu. Wiem, że ludzie sądzą, że nie wyjdziemy z grupy, ale może dojdziemy do fi nału? Tylko w jeden sposób możemy zmienić opinię o naszym zespole. Na boisku”. No i trochę zmienili. […] Pozazdrościłem. My budujemy narrację bezcennego remisu z Meksykiem. Po środowym otwartym treningu Michniewicz przystanął przy dziennikarzach, by dać im trochę życiowych rad. […] Czytam na Twitterze, że w delikatną polemikę próbował wejść Radek Przybysz z Meczyków, ale usłyszał, że chyba najadł się musztardy, skoro jest taki skwaszony. Laga w pismaka. Lagi tej reprezentacji wychodzą.

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...