Reklama

„Pszczoły” skarciły mistrzów Anglii. Manchester City pokonany przez Brentford

redakcja

Autor:redakcja

12 listopada 2022, 16:11 • 4 min czytania 11 komentarzy

Można się było spodziewać, że ostatni ligowy weekend przed mundialem będzie obfitował w niespodzianki. No i jedną wielką sensację mamy już odhaczoną – Manchester City przegrał u siebie 1:2 z Brentford. „Obywatele” rozegrali chyba najsłabsze spotkanie w tym sezonie Premier League i zostali za swoją niemrawą postawę bardzo surowo skarceni.

„Pszczoły” skarciły mistrzów Anglii. Manchester City pokonany przez Brentford

Zdekoncentrowany Manchester City

Od pierwszego gwizdka arbitra było widać, że z Manchesterem City jest dzisiaj coś nie tak. Niby gospodarze zgodnie z planem przeważali, niby mieli miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, niby oddawali więcej strzałów, ale i tak dało się odczuć, że ekipa „Obywateli” nie jest w stu procentach skoncentrowana. Że nie dominuje do takiego stopnia, jak potrafi. Tak naprawdę już po kilku minutach goście mogli prowadzić na Etihad Stadium dwiema bramkami. Nie wykorzystali jednak prezentów dostarczonych im przez graczy City, między innymi Edersona, któremu przytrafiła się jedna bardzo nieodpowiedzialna interwencja.

No ale co się odwlekło, to nie uciekło. W szesnastej minucie gry Brentford otworzyło wynik. Akcja – najprostsza z możliwych. Długa piłka od bramkarza, zgranie głową i wykończenie – również z główki – z bliskiej odległości. Klasyka brytyjskiego futbolu w najlepszym wydaniu. Utrata gola w taki sposób wiele jednak mówi właśnie o poziomie skupienia u zawodników Manchesteru. Pep Guardiola mógł na ten widok tylko załamać ręce.

Naprawdę „Obywatelom” nie wypada tak słabo bronić w tak statycznej sytuacji.

Niestety przyjezdni po wyjściu na prowadzenie natychmiast przełączyli się na tryb walki o przetrwanie. Jak gdyby nie wyczuli, że mistrzów Anglii można dzisiaj skaleczyć nawet mocniej. W efekcie Manchester City zaczął łapać wiatr w żagle i jeszcze przed przerwą doprowadził do wyrównania. W doliczonym czasie pierwszej połowy Phil Foden dopadł do piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego i pięknym, soczystym uderzeniem wpakował ją do siatki. Mocno zapracował reprezentant Anglii na tego gola – był aktywny, często oddawał strzały, napędzał swój zespół dryblingami w środkowej strefie boiska. Akurat on dzisiaj grał na maksa.

Reklama

Cios w ostatnich sekundach

Oczywiście z perspektywy Brentford remis na wyjeździe z Manchesterem City to byłby znakomity rezultat. Nie może więc dziwić, że drugą odsłonę spotkania goście również rozpoczęli z dość defensywnym nastawieniem. Zresztą początkowo na boisku generalnie nie działo się zbyt wiele – poważnego urazu głowy nabawił się Aymeric Laporte i opatrywanie obficie krwawiącego defensora przedłużyło mecz o dobrych dziesięć minut.

Zespół Pepa Guardioli nie miał jednak za bardzo pomysłu na przełamanie twardej obrony Brentford. Rozczarowywał przede wszystkim Erling Haaland, niemal zupełnie odcięty od sytuacji strzeleckich. Okej, udało się Norwegowi nieźle rozprowadzić jedną czy drugą akcję kombinacyjną, starał się uczestniczyć w rozegraniu, ale przecież nie za to go tak cenimy. Swoich najważniejszych atutów dzisiaj nie zademonstrował, za co należą się brawa obrońcom gości. Kiepskie zawody rozegrał również Bernardo Silva. Nawet Kevin De Bruyne, tak rzadko przecież zawodzący, pokazał najwyżej 10% swoich możliwości.

Frustracja graczy City przejawiała się choćby w próbach wymuszania rzutu karnego i chaotycznych uderzeniach z dystansu. Jak gdyby tego było mało, w doliczonym czasie gry gospodarze dali się zaskoczyć. Stały fragment dla Manchesteru zaowocował… bramkową kontrą Brentford. Ponownie – akcja prosta jak budowa cepa. Rajd, dwa podania, strzał niemalże do pustej bramki. „Obywatele” byli tak zdesperowani w poszukiwaniu gola numer dwa, że zapomnieli o asekuracji. Dość powiedzieć, że napastników Brentford usiłował rozpaczliwie powstrzymać duet „obrońców” złożony z Erlinga Haalanda oraz Ilkaya Gundogana. Totalny bałagan.

Na kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu Ivan Toney – autor obu trafień dla Brentford – mógł i powinien był skompletować hat-tricka, ale popisowo spartolił kolejną stuprocentową okazję bramkową. Dla końcowego rezultatu nie miało to już jednak znaczenia.

***

Trzeba oddać „Pszczołom”, że naprawdę zapracowały na dzisiejsze zwycięstwo. Konkrety w ofensywie plus solidność w tyłach – tak należy grać z wyżej notowanym przeciwnikiem. Natomiast Pep Guardiola może być zniesmaczony postawą swoich podopiecznych. Część z nich ewidentnie myślami jest już na zgrupowaniu kadry.

Reklama

MANCHESTER CITY 1:2 BRENTFORD

(P. Foden 45+1′ – I. Toney 16′ 90+8′)

CZYTAJ WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE:

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Komentarze

11 komentarzy

Loading...