Co słychać w prasie po krótkiej przerwie? Dostajemy m.in. materiał o debiucie Tymoteusza Puchacza w Bundeslidze, analizę problemów Juventusu i rozmówki o lidze i kadrze.
Sport
Jakub Czerwiński o zmianie trenera w Piaście.
– Poprzedni czwartek był dla nas wszystkich bardzo trudnym i emocjonującym dniem. Jestem zawodnikiem, nie unikam odpowiedzialności za wyniki, jednak nie jest moją rolą ocena, czy to był właściwy moment na zmianę. Te pięć lat to wspaniały okres dla klubu, który trenerzy wykorzystali, można powiedzieć, spektakularnie. Mieliśmy też kryzysy czy różne załamania, ale wychodziliśmy z tego razem. Tym razem podjęto inną decyzję, aczkolwiek wiem, że została ona podjęta w sposób przemyślany. Dużo nauczyliśmy się przy tym sztabie, wiele lekcji pobraliśmy, a dzięki nim wszyscy staliśmy się lepszymi piłkarzami i rozwinęliśmy się jako ludzie. Za to jestem wdzięczny. Rozmawiając później z trenerem Fornalikiem, byłem spokojny, że sobie poradzi – podsumowuje Czerwiński.
Zagłębie Sosnowiec po raz ostatni na Ludowym?
Kibice sosnowieckiego klubu przygotowali na ten mecz specjalną oprawę, żegnając się ze Stadionem Ludowym, ale na razie nie wiadomo, czy wiosną Zagłębie będzie grało już tylko na nowym obiekcie. W Zagłębiowskim Parku Sportowym odbiory techniczne dopiero się rozpoczną. Rundę wiosenną zespół Artura Skowronka rozpocznie od trzech domowych spotkań z Arką Gdynia, Odrą Opole oraz GKS-em Katowice. Tak naprawdę życie pokaże, gdzie sosnowiczanie będą podejmować wymienionych wyżej rywali. Niewykluczone, że rundę rewanżową ekipa z Sosnowca rozpocznie jeszcze na leciwym obiekcie, a dopiero w trakcie rundy wiosennej przeniesie się do nowego domu. Fakt jest faktem, że oprawa piątkowego meczu z Wisłą była znakomita, a kibice sosnowieckiego klubu zasłużyli na wielkie brawa! Na pewno na większe niż piłkarze, którzy tylko przez pierwsze dwadzieścia kilka minut raczyli swoich fanów grą przyjemną dla oka…
Artur Pląskowski zdradza sekrety wygranej Ruchu z GKS-em Katowicem.
To prawda, że w tygodniu mieliście dwie analizy GieKSy?
– Pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja, że trener zrobił nam jeszcze jedną, dodatkową analizę, pokazując, na co mamy zwrócić w tym meczu uwagę. To przyniosło skutek. Trochę czasu zostało poświęcone, ale wyszło nam to na dobre. Motywacja była nieco większa niż na inne mecze, ale też nie przesadzajmy. Nie można dać się zwariować. Staraliśmy się podejść do derbów spokojnie, ze swoim planem.
Walczycie o awans – coraz trudniej gryźć się w język?
– Skoro jesteśmy w czołówce po 16 kolejkach, to nie możemy myśleć inaczej. Nie jest to cel, który był przed sezonem postawiony i musimy go zrealizować, ale bardzo byśmy chcieli. Idzie nam dobrze, każdy chce o to powalczyć.
To zaskoczenie?
– Przychodząc latem do Ruchu nie spodziewałem się, że będziemy grali o najwyższe miejsca. Szybko jednak przekonaliśmy się, że nie ma między nami a częścią pierwszej ligi takiej różnicy, byśmy nie mogli sobie dobrze radzić. Po pierwszych kolejkach znaleźliśmy się w „czubie” i widzieliśmy, że jest szansa powalczyć o coś więcej.
Super Express
Ojciec Grzegorza Krychowiaka zapewnia, że syn radzi sobie z krytyką.
– Grzegorz radzi sobie z krytyką?
– Musi sobie radzić, a wielu piłkarzy, szczególnie młodych, sobie z tym nie radzi. Dlatego uciekają walkohol, narkotyki itd. Piłkarz będzie miał siłę imoc, gdy poradzi sobie z krytyką, bo jest osobą publiczną, szczególnie gdy zostaje reprezentantem kraju. Wyznaję zasadę, i Grzegorz chyba też: niech piszą – dobrze albo źle, oby tylko nie przekręcali nazwiska.
Jacek Zieliński broni obecności Jędrzejczyka w reprezentacji kraju.
Zwolennikiem Jędrzejczyka w kadrze jest Jacek Zieliński, dyrektor sportowy Legii, który na co dzień widzi pracę „Jędzy”. – Zupełnie obiektywnie, choć pewnie nie zostanie to tak odebrane: z takim doświadczeniem ifizycznością, jakie obecnie ma Artur, z taką multipozycyjnością na boisku może się przydać. Trener Michniewicz będzie pewnie grać trójką środkowych obrońców, ale Artur może w takim ustawieniu, przy bardziej defensywnej taktyce, pełnić też obowiązki wahadłowego. Może dać jakość przy stałych fragmentach gry w ataku i obronie. Nie zdziwię się, jeśli selekcjoner się na niego zdecyduje –mówiZieliński. Nie wszyscy podzielają zdanie byłego kadrowicza. Jędrzejczyk w tym sezonie nie zawsze gra na najwyższym poziomie, ponadto na koncie ma już siedem żółtych kartek.
Fakt
Mariusz Muszalik opowiada o grze z Kamilem Glikiem.
– Na początku nie grał, ale było widać, że nie zadowoli go siedzenie na ławce. Szybko wywalczył sobie miejsce w składzie i do końca był czołową postacią drużyny. Już wtedy byłem pewien, że będą z niego ludzie. Właśnie ze względu na charakter. Umiejętności czysto piłkarskie nie były jego największym atutem. Na ambicji i pracowitości doszedł jednak bardzo daleko. Nigdy nie odpuszczał, dzięki temu jest dziś tam, gdzie jest – dodaje Muszalik, który rozegrał z Glikiem 50 meczów. […] – Spotkaliśmy się po jego transferze do Palermo. Wpadł na kawę, porozmawialiśmy o jego sytuacji. Nie grał w klubie i wahał się, co zrobić. Ostatecznie został we Włoszech i bardzo dobrze zrobił – podkreśla Muszalik, który do dziś gra w piłkę w CKS Czeladź.
Radosław Majewski o brutalnym faulu na Michale Maku i Franciszku Smudzie.
Faul Midzierskiego z perspektywy boiska wyglądał równie koszmarnie -jak na filmikach?
To był brutalny atak, ale obrońca nie zrobił tego celowo. Po prostu wszedł zbyt agresywnie. Michał i Midzierski to bardzo dobrzy kumple. Znają się ze wspólnej gry w Górniku Łęczna.
Sławomir Peszko też jest po operacji, w trakcie rehabilitacji. W III lidze trwa polowanie na kości piłkarzy Wieczystej?
Nie jest tak, że piłkarzom mającym za sobą grę w wyższych ligach czy reprezentacji ktoś chce specjalnie zrobić krzywdę. Jeśli już, to hejtują nas kibice rywali, gdy gramy w mniejszych miejscowościach. Tu chyba jest z góry założona niechęć, że gramy w klubie, który ma potężnego sponsora, że przejechali gwiazdorzy. A my jesteśmy przecież normalne chłopaki. Często spotykamy się też z sympatią.
Podobno trener Franciszek Smuda musiał odejść z Wieczystej, bo miał konflikt z zespołem?
Ja na przykład miałem go dosyć, ale wrogości pomiędzy trenerem a drużyną nie było.
Przegląd Sportowy
Juventus przez lata był potentatem. Dziś może wylecieć nawet z Ligi Europy.
PSG walczy z Benfi cą o zajęcie pierwszego miejsca, które pozwoli na wiosnę wylosować teoretycznie łatwiejszego rywala w pierwszej pucharowej serii. Jeśli goście ze stolicy Francji podejdą do meczu śmiertelnie poważnie, dla Starej Damy jest jeszcze jedna furtka: że Benfi ca wygra planowo z Maccabi Hajfa. Wtedy wynik meczu z PSG nie będzie miał znaczenia i Juve utrzyma trzecie miejsce w grupie H. – Boli mnie, że za kilka miesięcy nie będziemy rywalizować z najlepszymi w Europie, ale musimy teraz zagrać jak najlepiej. Nie chcę nawet myśleć o tym, że odpadniemy – twierdzi Allegri. […] W normalnych okolicznościach za taki stan rzeczy trener zapłaciłby posadą, ale w Juve normalnych okoliczności nie ma. Allegri zarabia około dziewięć mln euro rocznie i ma trzy lata do końca umowy. Gdyby zarząd go zwolnił, musiałby wypłacić ogromne odszkodowanie. A klubu na to nie stać, czego nawet szefowie Juve nie ukrywają. Jeden z nich, Maurizio Arrivabene, natknął się niedawno na kibica, który krzyknął „Allegri out!”, na co dyrektor odpowiedział pytaniem, czy ów kibic będzie w stanie opłacać nowego szkoleniowca. Juventus liczy każdy grosz, bo fi nansowo stoi prawdopodobnie jeszcze gorzej niż w tabeli ligi włoskiej. Z ostatniego sprawozdania fi nansowego wynika, że klub zanotował stratę w wysokości 254,3 mln euro. Żaden klub w historii włoskiego futbolu nie stracił za dany okres rozrachunkowy tak dużo. To też jest argument za tym, dlaczego klub prowadzony przez Allegriego musi w środę powalczyć o awans do Europa League. Chociaż w niej pieniądze do podniesienia są nieporównywalnie mniejsze niż w Lidze Mistrzów, w Turynie każde euro się przyda.
Jeden mecz Puchacza w Bundeslidze wystarczył, żeby fetować jego powrót?
– Był bardzo skoncentrowany na grze w defensywie, a to ważne, bo od początku jego pobytu w Berlinie było wiadomo, że musi poprawić grę w obronie. W niedzielę od razu rzuciło mi się w oczy, że bardzo na to uważa, dlatego też ofensywa z tej lewej strony nieco cierpiała. To nie jest zarzut, Puchacz miał bowiem przede wszystkim zabezpieczać tyły – komentuje Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski, członek sztabu kadry prowadzonej przez Jerzego Brzęczka, obecnie ekspert Viaplay. Przyznaje, że jego rodak zaliczył trochę prostych strat, ale nie posądza go o udział przy straconym w 33. minucie golu. – Tymek wybił piłkę na rzut rożny, po którym rywale trafi li na 1:0, ale obarczanie go za to winą byłoby zbyt prostym rozumowaniem – stwierdza i dodaje, że mógłby miarodajnie ocenić obecną formę Puchacza, gdyby zobaczył więcej spotkań z jego udziałem. – Pierwsze 45 minut było bardzo słabe w wykonaniu całego Unionu. Może i Tymek otrzymał jedną ze słabszych not w zespole, ale na pewno nie był najgorszy na boisku – zapewnia Gilewicz. Tomasz Urban, który komentował ten mecz w stacji Viaplay, ocenia, że Puchacz dobrze zaczął, w pierwszych minutach był bardzo aktywny. – Szukał piłki, pokazywał się kolegom, ale generalnie ta pierwsza połowa to w jego wykonaniu zmienny występ: trochę blasku, trochę cienia. Miał sporo niedokładnych zagrań, mnóstwo przestrzelonych dośrodkowań, ale też trochę wygranych pojedynków. Typowy, chaotyczny Tymek Puchacz – opowiada Urban. Polak grał do 59. minuty (wtedy drużyna wciąż przegrywała 0:1). Jego zmiana nie była zaskakująca. – Po przerwie miał już zdecydowanie gorszy czas, dominowały u niego słabsze zagrania. Kiedy zszedł, na jego pozycję został przesunięty Julian Ryerson. To bezpośredni konkurent w walce o miejsce w składzie. Wtedy gra Unionu nabrała rumieńców. Od potrójnej zmiany, która nastąpiła w 59. minucie, zaczęło się dziać wszystko, co w tym meczu było dla Unionu najlepsze – stwierdza komentator stacji Viaplay.
Radosław Kałużny twierdzi, że większość zaczepionych przez Bońka nie ma odwagi mu odpowiedzieć.
Papszun pokazał, że ma jaja. Osobiście cieszę się, że ktoś miał odwagę powiedzieć kilka słów, wyprowadzić kontratak. Większość zaczepionych przez Bońka robiłaby uniki, bredziła, że „nie chcę tego komentować”, no coś w tym stylu. A trener Rakowa wyszedł i przed kamerami grzecznie odpowiedział na zarzuty. A że był kiedyś na nieszczęsnym spotkaniu z Łotwą, zakończonym blamażem zespołu selekcjonera Bońka – to miał argument pod ręką. Umówmy się, nie była to wymarzona reklama polskiej myśli szkoleniowej zarówno z reprezentacją, jak i z włoskimi klubami, ha, ha, ha!
Antoni Bugajski o konflikcie w GKS-ie Katowice.
Mam wrażenie, że konsekwentna postawa prezesa Marka Szczerbowskiego była dla nich zaskoczeniem, przy czym nie mam na myśli stowarzyszenia jako organizacji, bo chodzi też o groźniejszych ludzi identyfi kujących się z GieKSą. Oni wszyscy, znając zakulisowe realia polskiego sportu, mieli podstawy twierdzić, że prezes zwyczajnie się złamie i dla własnego spokoju dogada się z kibicami na ich warunkach albo pod jakimkolwiek pretekstem zostanie odwołany przez właściciela. Nie wydarzył się żaden z tych dwóch scenariuszy, bo Szczerbowski w zabiegach o zapewnienie bezpieczeństwa i przeciwdziałanie łamaniu prawa na imprezach sportowych wykazał się determinacją i odwagą, co może ktoś uznałby tylko za przejaw szlachetnego szaleństwa, gdyby prezes nie dostał też wsparcia władz miasta. […] Dlatego jeżeli teraz przegra prezes Szczerbowski, w stu procentach ustępując żądaniom kibiców, będzie to wymowny sygnał dla radykalnych kibicowskich środowisk w całym kraju, że to oni ciągle decydują o kluczowych sprawach. I również o to w Katowicach toczy się teraz gra. A że jest potrzebna w niej wielka odwaga – wystarczy sprawdzić, jaki hejt spada na prezesa katowickiego klubu i jak poważne groźby karalne kierowane są pod jego adresem. To powód do pilnego działania dla organów ścigania. Ciągle wierzę, że żyjemy w silnym państwie, w którym ludzie sięgający pod tak haniebnie metody są skutecznie stawiani przed sądem.
fot. FotoPyK