Reklama

PRASA. Taras Romanczuk: Duch Puszczy jest najlepszy w Polsce

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

29 października 2022, 08:50 • 8 min czytania 4 komentarze

Sobotnia prasa? Sporo rozmówek na różne tematy, choć brakuje wyraźnej czołówki. Coraz więcej miejsca poświęca się reprezentacji Polski.

PRASA. Taras Romanczuk: Duch Puszczy jest najlepszy w Polsce

Sport

Reprezentacja Polski jest powtarzalna. W meczu otwarcia mundialu ma problemy.

XXI wiek, to już znana historia i stały szablon, mecz otwarcia, drugi mecz o wszystko i trzeci o honor zwycięski w naszym wykonaniu. Na azjatyckim mundialu w 2002 roku na inaugurację przyszło nam zagrać z gospodarzami Koreą. Oczekiwania i nadzieje były ogromne, selekcjoner Jerzy Engel, jak Jacek Gmoch przed MŚ w Argentynie zapowiadał walkę o złoto. Szybko wszystko zostało zweryfikowane na boisku. 4 czerwca 2002 roku przegraliśmy 0:2 z prowadzoną przez Guusa Hiddinka reprezentacją Korei Południowej, potem przyszła wysoka porażka z Portugalią i było po sprawie. Wygrana 3:1 z USA niczego nie zmieniła. Na kolejnym mundialu sytuacja się powtórzyła. W naszym meczu otwarcia mieliśmy się uporać z Ekwadorem, a przytrafiła się porażka 0:2. W tamtym meczu w Gelsenkirchen nie zawiedli tylko polscy fani, którzy tłumnie i głośno – niestety nadaremnie – wspierali słabo grającą na niemieckim turnieju drużynę Pawła Janasa. Na ostatnim mundialu w Rosji przed 4 laty sytuacja się powtórzyła. W grudniu 2017 roku wszyscy cieszyli się, że zespół Adama Nawałki, losowany przecież z 1. koszyka, znalazł się w słabej grupie z Senegalem, Kolumbią i Japonią. Rywale byli jednak górą, a na inaugurację we wtorek 19 czerwca przegraliśmy z Senegalczykami 1:2. Był to wyjątkowo słaby mecz biało-czerwonych, którym nic na stadionie Spartaka w Moskwie nie wychodziło, a grali jak ze spętanymi nogami. Oby teraz w Doha było inaczej. Jedno jest pewne, z Meksykiem na inaugurację XXII mundialu nie można sobie pozwolić na przegraną!

Ariel Mosór może zostać nowym rekordem transferowym Piasta Gliwice.

Reklama

Środkowy obrońca zbliża się do progu 40 meczów w ekstraklasie. Gdy przechodził do Piasta z Legii w 2021 roku miał ich na koncie zaledwie dwa. A dwa lata wcześniej „Super Express” nazwał Mosóra jednym z „wielkich skarbów Legii”. To jednak przy Okrzei ów skarb zaczyna błyszczeć, a już po tym sezonie może zostać wykupiony przez silniejszy klub z silniejszej ligi. Już bowiem od dłuższego czasu skauci zagranicznych klubów mocno interesują się i oglądają zawodnika. Interesanci pochodzą m.in. z Włoch, a Piast może pobić swój rekord transferowy (2 mln euro – przyp. red.). Ariel Mosór ma ważny kontrakt do 2024 roku z opcją przedłużenia o kolejne dwanaście miesięcy. Wydaje się jednak, że utrzymanie go na kolejne rozgrywki będzie bardzo trudne, zwłaszcza, że na sto procent na biurko prezesa Grzegorza Bednarskiego trafią oferty. Wystarczy, że jedna z nich będzie bardzo atrakcyjna i… brak sprzedaży byłby niezrozumiały.

Puszcza Niepołomice nie zamierza odpuszczać walki o Ekstraklasę.

– Będziemy próbować – zapewnił na łamach „Gazety Krakowskiej” Marek Bartoszek, prezes spółki Niepołomicki Sport, zarządzającej drużyną Puszczy Niepołomice. – Nie wyobrażam sobie, byśmy sportowo dali radę, a nie zagrali w ekstraklasie ze względów licencyjnych. Gdzie się zatrzymamy w tym sezonie? Oby jak najwyżej. Na razie mecze świetnie nam się układają, jednak przyjdzie też pewnie słabszy moment. Moim zdaniem, kluczowy będzie start drugiej rundy, kiedy zagramy kilka meczów z tymi zespołami, które teraz są bezpośrednio za nami. Zajmujemy pierwsze miejsce w tabeli, mamy świetny zespół. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli powiedzieć: „panowie, odpuszczamy”. Po pierwsze – zaprzeczałoby to jakimkolwiek wartościom sportowym, a po drugie – jak mielibyśmy później rozmawiać z zawodnikami o czymkolwiek, gdyby odgórnie zapadła decyzja, że nie chcemy awansować? Nie, tak nie będzie. Wszyscy mają swoje marzenia, my też. Będziemy próbować, ale moim zdaniem droga do awansu wciąż jest bardzo daleka.

Seweryn Siemianowski przed meczem z Ruchem Chorzów.

Reklama

Skąd wola czwartkowego spotkania z radnymi na sesji?

– Chcieliśmy przedstawić bieżącą sytuację klubu, podsumować trzy lata „Czasu odbudowy”, pokazać, jakie są przed nami kolejne kroki i wyzwania. No i też zaznaczyć rolę Ruchu w mieście – by z tyłu głowy wszyscy mieli to, że Ruch też ma być w puli budżetowej. Myślę, że na to zasłużył.

Można mówić o konkretnych kwotach, jakich oczekujecie z miasta na 2023 rok?

– Lepiej mniej mówić, a więcej robić – bo tak staramy się działać zawsze. Chcemy znaleźć konsensus budżetowy, by pieniędzy nie było ani za dużo, ani za mało. Zależy nam na sukcesach w jak najniższym budżecie, nie naciągając nikogo na nie wiadomo jakie kwoty. Wszystko ma być racjonalne, policzalne.

Na ten rok Ruch uzyskał 1,8 mln zł, teraz jest wyższa liga, większe potrzeby.

– Pamiętajmy też o dokonanej przez miasto konwersji pożyczki na akcje. Patrząc na budżety innych klubów, ktoś może spojrzeć ze zdziwieniem, jak my z takimi pieniędzmi możemy walczyć o kolejne sukcesy. Jeśli jednak wydatkujesz je racjonalnie to – jak widać – jest to możliwe. Chcemy spokojnie odbudowywać klub.

Fakt

Grzegorz Lato wspomina mecz na wodzie.

– Nasi działacze powinni stanowczo optować za przeniesieniem spotkania na następny dzień, a zamiast tego rzucili biały ręcznik. To był jaskrawy przejaw, przepraszam za określenie, braku jaj – nawet dziś Lato nie kryje irytacji. – Piłka stawała w wodzie. Co z tego, że Janek Tomaszewski kapitalnie obronił karnego wykonywanego przez Ulego Hoenessa, a Kazek Kmiecik trafił w słupek. Zabrakło nam szczęścia i… Andrzeja Szarmacha, który nie zdążył wyleczyć kontuzji, jakiej nabawił się w starciu z Jugosławią. W 76. minucie załatwił nas Gerd Müller. Niedosyt pozostał, bo kto wie, jak potoczyłby się ten mecz, gdyby był rozgrywany w normalnych warunkach – zastanawia się.

Sylwetka Łukasza Skorupskiego.

– Od pierwszego treningu było widać, że Łukasz ma bardzo duże możliwości. Świetnie spisywał się na linii. Miał kapitalny refleks. Po to, żeby mógł regularnie grać, wypożyczyliśmy go do Ruchu Radzionk ó w . K i e d y u z n a l i ś m y, że jest gotowy, wrócił do Zabrza. Tyle że już nie na ławkę, a do b r a m k i – opowiada Nawałka. […] Młokos z Zabrza w ekstraklasie spisywał się tak dobrze, że zagięli na niego parol szefowie wielkiej Romy. – Wiedziałem o tym już kilka miesięcy wcześniej. Latem 2013 roku byliśmy na obozie przygotowawczym w Słowenii, kiedy Łukasz dostał informację, że ma lecieć do Rzymu na testy medyczne i sportowe. Jeżeli będą pozytywne, to podpisze kontrakt z Romą. Miał wtedy strach w oczach. Nie bardzo wiedział, co go czeka. Uspokajałem go, że nie ma się czego obawiać, że na pewno zostanie dobrze przyjęty, a sportowo się obroni. I tak się stało – mówi z uśmiechem Nawałka.

Taras Romanczuk myśli o trenerce i propsuje Ducha Puszczy.

Co będzie pan robił po zakończeniu kariery?

Niedawno skończyłem kursy UEFA B. Może pójdę w trenerkę. Konkretnych planów nie mam, chcę jeszcze trochę pograć w piłkę. Dopóki jest zdrowie i sprawia mi to przyjemność, na emeryturę się nie wybieram.

Na koniec zapytam o temat, na który po tylu latach na Podlasiu opinię pewnie pan sobie wyrobił. Duch Puszczy…

(śmiech) Chyba każdy, kto mieszka w Białymstoku, musiał spróbować. Jest najlepszy w Polsce, warto się o tym przekonać.

Miroslav Gono ma za zadanie odbudować się w Płocku.

– Miro jest zaawansowany technicznie, dobrze czuje się w grze na jeden kontakt na małej przestrzeni. Jak na środkowego pomocnika jest szybki i przede wszystkim potrafi mocno i celnie strzelić z dystansu – mówi trener Wisły. […] Do końca sezonu Gono jest wypożyczony do Wisły z MSK Żilina. Klub z Mazowsza zapewnił sobie jednak prawo pierwokupu piłkarza za 100–150 tysięcy euro. Gono to czwarty Słowak w płockiej ekipie. Na razie najlepsze wrażenie sprawia prawy pomocnik lub wahadłowy, aktualny reprezentant Słowacji Kristian Vallo (24 l.), który w tym sezonie strzelił w ekstraklasie dwa gole i miał trzy asysty. Trener Staňo duże nadzieje wiąże również z prawym obrońcą Martinem Sulkiem (24 l.). – Mimo młodego wieku ma na koncie już ponad 150 występów w lidze w swoim kraju. To pracuś. Wie, że u nas jest duża konkurencja i musi walczyć o miejsce w zespole. I to robi – ocenia trener.

Jan Urban opowiada o mundialu w Meksyku.

– Zakwaterowali nas w ośrodku daleko poza miastem. To mnie akurat nie zdziwiło, bo podczas wielkich imprez pilnuje się piłkarzy, więc zakwaterowani są zazwyczaj na uboczu. Problem w tym, że w samym Monterrey też niewiele się działo. Nie czuć było w ogóle atmosfery mundialu. Na naszych meczach trybuny świeciły pustkami, boisko też było fatalne. Takie typowo południowo-amerykańskie, z ostrą, tępą i wysoką trawą. Jak gąbka. W dodatku z meczu na mecz robiło się coraz gorsze, bo nikt nic przy nim nie robił. Nie tak to sobie wyobrażałem – wspomina. Dodaje, że dopiero po wyjściu z grupy, w drodze do Guadalajary na mecz z Brazylią, można było poczuć się w końcu jak na mistrzostwach świata. Tłumy fanów, flagi, zabawa na ulicach. – Na stadionie komplet, murawa w końcu lepszej jakości. To nie przypadek, że akurat tam rozegraliśmy najlepszy, choć wysoko przegrany mecz na tamtych mistrzostwach – mówi. 

Super Express

Pasquale Marino chwali Szymona Żurkowskiego.

– Jak wspomina pan Szymona Żurkowskiego?

Pasquale Marino: – Można powiedzieć, że trafiliśmy do Empoli w tym samym czasie. On został wypożyczony zFiorentiny, a ja rozpoczynałem w tym czasie pracę w tym zespole. Na początku Szymon miał pewne problemy z przygotowaniem fizycznym. Musiał się wzmocnić. Był bardzo sumienny, ciężko pracował ito przyniosło efekty, w kolejnych miesiącach był bardzo ważną postacią wEmpoli, zktórym najpierw awansował, apóźniej utrzymał się w Serie A. To klasyczny środkowy pomocnik. Ma zdrowie do biegania, jest silny, ale także dysponuje niezłymi umiejętnościami technicznymi. Myślę, że ma papiery na wielkie granie.

– Czy może jeszcze się rozwinąć?

– Oczywiście, że tak. Szymon jednak musi grać regularnie. Tylko w taki sposób będzie rozwijał swoje umiejętności, a w Empoli pokazał, że może sporo zaoferować.

Waldemar Fornalik opowiada o Śląsku.

– A był pan kiedyś chacharem?

– Wychowałem się na podwórku, wlatach 60., wotoczeniu bloków, familoków, ale i baraków. Huty i kopalnie tętniły życiem. Ojciec pracował na kopalni „Polska”, codziennie rano włączał się w prawdziwy potok ludzi płynących ulicami do pracy na 6… Wśród moich kolegów z tamtych czasów wielu było prawdziwych Ślązaków zkrwi ikości. Chacharów właśnie –nie wtym sensie, że rozrabiali, ale po prostu charakternych chłopaków.

– Od lat kibice – a czasem dziennikarze – powtarzają: „Waldemar Fornalik nigdy się nie uśmiecha”. Co pan na to?

– Musiałby pan zrobić sondę wśród zawodników czy trenerów, z którymi współpracowałem… Powiedzieliby pewnie, że to, co widzą kibice w telewizji, nie pokrywa się z rzeczywistością. W czasie meczu jestem skoncentrowany, ale to nie znaczy, że nie lubię się pośmiać, pożartować, nawet pociągnąć łacha z siebie.

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
7
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

4 komentarze

Loading...