W środowej prasie sporo o ostatniej szansie Barcelony w Lidze Mistrzów oraz o zwolnieniu Wojciecha Łobodzińskiego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Barcelona rozegra w środę mecz o „być albo nie być” w Lidze Mistrzów
Robert Lewandowski pewnie nie spodziewał się, że tak szybko będzie w Barcelonie grać mecz o wszystko. Gdy patrzył na kalendarz rozgrywek, za najważniejsze spotkania jesieni pewnie uważał starcia z Bayernem i El Clasico. Być albo nie być.
To spotkanie z Realem miało być dla Dumy Katalonii głównym wydarzeniem drugiej dekady października. Tymczasem po porażkach w Monachium i Mediolanie jeszcze ważniejsze jest dzisiejsze drugie starcie z włoską ekipą. El Clasico to wielki prestiż, setki milionów widzów przed telewizorami, ale będzie 29 kolejek na odrobienie ewentualnych strat. Natomiast przegrana z Interem eliminuje Barcelonę już dziś, o ile Bayern nie przegra z Viktorią Pilzno. Remis w praktyce też oznacza koniec marzeń o fazie pucharowej, ale wyrok zostanie odłożony w czasie. Jeśli mistrz Niemiec wygra z Viktorią, to Interowi w takiej sytuacji wystarczy jedno zwycięstwo w dwóch ostatnich meczach, a będzie się w nich mierzył z najsłabszym w grupie mistrzem Czech i pewnymi już awansu Bawarczykami.
W latach 2005-2021 Barcelona nieprzerwanie grała w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. W ubiegłym sezonie nie wyszła z grupy wyprzedzona przez Bayern i Benficę, teraz grozi jej ten sam scenariusz. Aby go uniknąć, musi dziś wygrać. Najlepiej różnicą dwóch goli, by mieć lepszy bilans bezpośrednich starć z mediolańczykami, bo to on decyduje o miejscu w grupie przy równej liczbie punktów. Jednobramkowe zwycięstwo też nie będzie jednak złe, bo na razie Barca miałaby lepszą różnicę bramek. W takim przypadku w dwóch ostatnich kolejkach ekipie z Katalonii wystarczyłoby zdobycie tej samej liczby punktów co Inter.
Radosław Kałużny broni Szymona Marciniaka i zapowiada przemianę pokoleniową w kadrze
Ludzie, cieszmy się, kiedy Polak w jakimkolwiek fachu zostaje dostrzeżony i doceniony na świecie. Jak Szymon Marciniak. Szanuję go za umiejętności. Babole rzadko mu się przytrafiają, jest pewnym sędzią, a po reakcjach światowych piłkarzy widać, że czują wobec niego respekt. Od czasów Michała Listkiewicza nie mieliśmy lepszego. U nas każdy jest piłkarskim ekspertem, a na sędziowaniu wszyscy zęby zjedli. Naprawdę wstyd czytać, że Marciniak ma obowiązek pomóc rodakowi, a przynajmniej nie przeszkadzać Barcy. Dom wariatów.
(***)
Myślę, że turniej w Katarze będzie pożegnalnym dla kilku reprezentantów. Choćby dla Kamila Glika czy Grzegorza Krychowiaka. Nad tym drugim nie mam sumienia znęcać się po raz kolejny, lecz on sam chyba zdaje sobie sprawę, że swoje na dobrym poziomie już pograł. Teraz zarabia na godną emeryturę i OK, ale reprezentacja już nie dla niego. Kilka razy rozmawialiśmy, jak kadra będzie wyglądać bez Roberta Lewandowskiego. Może z cienia kapitana na dobre wyjdą tacy gracze jak Karol Świderski. W jakimś sensie dziś Robert przytłacza swoją wielkością, wręcz onieśmiela. I nie zmieni tego ileś tam meczów z silnymi rywalami bez gola. Kiepsko mu poszło w Lidze Mistrzów z Bayernem i Interem. W Lidze Narodów nie istniał w starciu z Holendrami. Bywa. Jestem pewien, że za chwilę odzyska równowagę i wróci Robert dobrze znany światu. Co do grupy – okazalibyśmy się piłkarskimi głąbami, gdybyśmy z niej nie wyszli. Czesi czy Albańczycy mogą nam napsuć krwi, lecz nie na tyle, by odebrali nam awans. Z pozostałymi jest obowiązek wygrać nawet ze spętanymi nogami.
Maciej Murawski opowiada o Lechii Zielona Góra i pucharowym starciu z Jagiellonią Białystok
W środę o godzinie 14.30 Lechia Zielona Góra, której jest pan prezesem, zagra u siebie
w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok. Czego się pan spodziewa przed tym meczem?
Zdajemy sobie sprawę, jaka jest różnica między Ekstraklasą, w której występuje Jagiellonia, a III ligą, w której my gramy. Ekipa z Białegostoku to zdecydowany faworyt. Nie ciąży na nas presja, za to czujemy podekscytowanie. To goście muszą wygrać.
Występujecie w III lidze w grupie III, czyli na czwartym poziomie rozgrywkowym. Jaką drużynę w środę będzie mogła poznać cała Polska?
Mamy młody zespół, w którym tylko jeden zawodnik skończył 30 lat. Trener Andrzej Sawicki lubi grę ofensywną i chce, by Lechia przejmowała inicjatywę, budowała akcje i korzystała z wysokiego pressingu. Czasem wychodzi to lepiej, czasem gorzej, ale przed pucharowym starciem na pewno mamy drobną przewagę nad Jagiellonią. W końcu większość z nas regularnie ogląda mecze Ekstraklasy, w tym te z udziałem drużyny Macieja Stolarczyka, więc wiemy, czego możemy się spodziewać. Gracze Jagi raczej nie śledzą rozgrywek III ligi, dlatego trudniej im będzie nas rozszyfrować.
W przyszłości futbol w Zielonej Górze może rywalizować o miano najpopularniejszej dyscypliny z żużlem i koszykówką?
To będzie trudne. W Zielonej Górze nie brakuje fanów futbolu, bo to przecież najpopularniejszy sport w Polsce. Problem w tym, że dla tych ludzi Lechia nie jest pierwszym wyborem. Oni żyją meczami najlepszych zespołów w Europie lub innych klubów, które grają w Ekstraklasie. Czasem wolą nawet wskoczyć do auta i pojechać do Berlina na spotkanie Herthy w Bundeslidze niż przyjść na nasze mecze. Chcemy to zmienić. Nie jest to łatwe, zwłaszcza że mamy malutki i stary stadion, ale robimy wszystko, co w naszej mocy, by karta się odwróciła.
SPORT
Kevin Broll najsłabszym ogniwem Górnika Zabrze
Nie namawiamy nikogo do drastycznych kroków, ale warto, żeby szkoleniowcy z Zabrza rzucili okiem na zestawienia celnych strzałów oddawanych na bramkę ich drużyny i liczbę traconych goli Jeśli chodzi o tracone bramki, to „górnicy” – podobnie zresztą jak w poprzednim sezonie – należą do najgorszych w lidze. Po 12 rozegranych kolejkach, choć zabrzanie mają jeszcze zaległe spotkanie z Lechią, na koncie strat jest aż 20 bramek. Tylko zamykające tabelę Miedź i właśnie gdańszczanie mają o gola straconego więcej.
Szczególnie zatrważający jest ten bilans w ostatnich grach. W sobotnim meczu ze Śląskiem z 6 jego strzałów aż cztery znalazły drogę do bramki strzeżonej przez Kevina Brolla. W poprzednich grach nie było pod tym względem lepiej, a już szczytem był derbowy mecz z Piastem u siebie. Zakończył się on remisem 3:3, a gliwiczanie oddali na bramkę Górnika… dwa strzały. Jedno z trafień zostało zapisane na konto Richarda Jensena.
Prawda jest taka, że sprowadzony latem ze spadkowicza z 2.Bundesligi Dynama Drezno Kevin Broll nie za bardzo pomaga drużynie swoimi interwencjami. Oczywiście to nie jego wina, że Górnik w ostatnim czasie tak dołuje, ale też niemiecki bramkarz nie błyszczy, a jego procent skutecznych interwencji nie jest na wysokim poziomie.
Miedź rozstała się z Wojciechem Łobodzińskim
W przypadku drużyny trenera Wojciecha Łobodzińskiego „wrażenie artystyczne” jest na przyzwoitym poziomie,
lecz marna to pociecha, skoro nie ma przełożenia na zdobycz punktową. Jak chociażby w ostatnim meczu zielono -niebiesko-czerwonych z Rakowem Częstochowa, przegranym tylko 0:1. Gdyby w 78 minucie napastnik legniczan Angelo Henriquez wykorzystał „jedenastkę”, goście mogliby wracać spod Jasnej Góry bogatsi o punkt.
Porażka z wicemistrzem Polski miała przykre konsekwencje dla Wojciecha Łobodzińskiego, który od swoich zwierzchników otrzymał propozycję nie do odrzucenia w postaci rozwiązania kontraktu za porozumieniem stron. A do niedawna wydawało się, że „Łobo” w Legnicy jest nie do ruszenia. W następnym meczu drużynę poprowadzi 35 letni Radosław Bella, który do tej pory pełnił w sztabie Miedzi funkcję asystenta pierwszego trenera, ale niebawem poznamy nazwisko nowego trenera. Mówi się o Dariuszu Banasiku…
Łobodziński był związany z Miedzią przez ponad 10 lat. Najpierw bronił barw legnickiego zespołu jako zawodnik, a następnie został trenerem. W tej pierwszej roli wywalczył w 2018 roku pierwszy historyczny awans Miedzi do ekstraklasy, a w poprzednim sezonie już jako szkoleniowiec powtórzył ten wynik.
Radim Sablik narzeka na słaby styl gry reprezentacji Czech
Jakie są reakcje w Czechach po losowaniu eliminacji Euro 2024?
Takie, że głównymi faworytami w naszej grupie są Czechy i Polska, i właśnie te dwie reprezentacje powinny awansować do turnieju finałowego. Reszty, czyli Albanii, Wysp Owczych i Mołdawii, nikt oczywiście nie lekceważy, ale nie powinny być problemem ani dla nas, ani dla was. Nie mają po prostu futbolowej jakości. Jest więc radość z wylosowania takiej właśnie grupy, bo jest duża szansa spokojnego awansu do finałów mistrzostw Europy. Podkreślano też w naszych mediach, że mamy z wami lepszy bilans bezpośrednich gier, aczkolwiek zwraca się uwagę, że wy macie lepszych, grających w silniejszych i bardziej znanych klubach graczy niż Czesi.
Co dziś można powiedzieć o czeskiej reprezentacji prowadzonej przez trenera Jaroslava Szilhavego?
Mnie się nie podoba, jak ta nasza reprezentacja się prezentuje. Nie udało się utrzymać w Lidze Narodów – w jej najwyższej dywizji – i tak naprawdę żal było patrzeć, jak graliśmy – przykładowo – z Portugalczykami, z którymi u siebie przegraliśmy 0:4.
Z czego to wynika? Przecież w zeszłym roku czeska reprezentacja awansowała do ćwierćfinału turnieju Euro?
Przede wszystkim nie podoba mi się nasza pomoc, w której nie mamy kreatywnych zawodników, którzy byliby w stanie stworzyć jakąś sytuację. Soucek stara się, ale to bardziej typ defensywnego zawodnika niż ciągnącego grę do przodu.
A jaka jest pozycja selekcjonera Szilhavego?
Jak naprawdę jest, tego nikt nie wie. Powtarzam jednak, że nie podoba mi się, jak ta nasza reprezentacja gra. Jak był Karel Bruckner, to było coś zupełnie innego. Potem był Michal Bilek, który teraz jest w Viktorii Pilzno, z którą awansował do Ligi Mistrzów. Jasne, w grupie z Bayernem, Barceloną i Interem ciężko im o punkty, ale to za jego czasów ta nasza reprezentacja coś grała, choć oczywiście krytyki też nie brakowało. Potem byli Vrba, Jarolim… No i teraz jest Szilhavy. Wielu rozmówców podziela moje zdanie; nie podoba się im styl gry naszej reprezentacji, to bronienie, czekanie na błąd rywala, a z przodu tylko Schick. Nie patrzy się na to dobrze.
SUPER EXPRESS
Fernando, legenda Napoli zachwyca się Piotrem Zielińskim
Czy Piotr Zieliński stał się jednym z liderów Napoli?
Zdecydowanie tak, ale on do tego musiał dojrzeć, dorosnąć. W przeszłości miewał wahania formy, potrafił znakomite spotkania przeplatać słabszymi. Miewał minuty, w których „znikał”, był mało widoczny. Widać, że teraz okrzepł, złapał pewność siebie, jest mocny mentalnie, bierze na siebie odpowiedzialność za grę ofensywną. W końcu wykorzystuje pełnię swojego potencjału, asystuje i strzela gole. W trakcie spotkań zmienia pozycje, występuje jako środkowy pomocnik, rozgrywa piłkę, a nawet grywa w ataku.
Osiągnął w tym sezonie życiową formę?
Myślę, że tak. Jak już wspomniałem, Polak bierze na siebie odpowiedzialność za kreowanie gry w Neapolu. Strzela gole, asystuje, wiele od niego zależy. Widać, że Spaletti chce oprzeć drużynę na nim i jego umiejętnościach, które są bardzo wysokie. Pomocnik z Polski znajduje się w optymalnym wieku. Dobrze czuje się w Neapolu. Utożsamia się z tym klubem.
Za nieco ponad miesiąc rozpoczynają się mistrzostwa świata. Czy Zieliński może być jednym z bohaterów mundialu?
Bez wątpienia. To może być jego turniej. Mając duet napastników Lewandowski –Milik iZielińskiego w optymalnej formie, możecie być bardzo groźnym zespołem dla każdego. Osobiście mocno będę ściskał kciuki za Piotra i polski zespół. Wtakiej formie może dużo dać waszej reprezentacji.
Łukasz Masłowski zapewnia, że Jagiellonia nie sprzeda Jesusa Imaza
Imaz, ale również wypożyczony z Dnipro Dniepropietrowsk Marc Gual (sześć goli i trzy asysty) tworzą duet, którego zazdrości Jagiellonii cała liga. W Białymstoku mają smykałkę do wynajdywania piłkarzy z Hiszpanii. – Cenię sobie piłkarzy z południa Europy. Portugalczycy i Hiszpanie to świetni piłkarze, szybko aklimatyzują się w Polsce. Zawsze pierwszeństwo mają Polacy, ale różnie jest z ich dostępnością na rynku i ich ceną. Śledzimy bardzo mocno tamte rynki i pojawiają się piłkarze, którzy dają nam określoną jakość: np. Imaz, Gual, ale również Nene. To nie jest jednak tak, że Jagiellonia patrzy tylko na Hiszpanów – tłumaczy Masłowski.
„Tanio kupić, drogo sprzedać” – Jagiellonia od lat jest znana z robienia dobrych interesów na rynku transferowym. Z Imazem jednak nikt w Białymstoku nie zamierza się rozstawać. – Moim zdaniem nie jest na sprzedaż. Jest bardzo potrzebny Jagiellonii, choć może nie jest najważniejszy. Mówię też realnie o rynku, trudno, by ktoś za 32-letniego piłkarza miał położyć miliony, a jeśli to mają być kwoty mniejsze, to myślę, że ciężko będzie Jesusa zastąpić. Piłkarza o takiej jakości itak emocjonalnie związanego z Jagiellonią. To taka osobowość trochę nie do zastąpienia. Jeśli ktoś da za niego fortunę, to pewnie właściciele byliby skłonni go sprzedać, tylko czy ktoś taką kwotę byłby w stanie dać… – zastanawia się Masłowski.
FAKT
Jordi Sanchez mówi o roli Roberta Lewandowskiego w Barcelonie
Napastnik Widzewa pochodzi ze stolicy Katalonii i razem z ojcem od dziecka chodził na mecze Blaugrany.- Zaczynałem, gdy w klubie grali Figo, Rivaldo, Guardiola – wspomina napastnik, który strzelił w tym sezonie ekstraklasy cztery gole. Dziś Sanchez też mocno ściska kciuki za zespół z Camp Nou. – Ci, którzy kibicują Barcelonie od kilku lat, mogą nie pamiętać, ale historia klubu to nieustanny rollercoaster. Era Leo Messiego to wyjątek – mówi Sanchez . – Teraz jest dołek, ale Robert Lewandowski dał kibicom Barcy nadzieję. To klasowy piłkarz, który trafił do drużyny w słabszym momencie. A skoro taki gracz chce występować w klubie, to znaczy, że magia wciąż działa – dodaje napastnik Widzewa.
Teraz przed Lewandowskim największy test. Polak został ściągnięty na Camp Nou między innymi po to, by w trudnych momentach dać zespołowi Xaviego coś ekstra. Spotkanie z Interem jest pierwszym poważnym wyzwaniem dla kapitana reprezentacji Polski. Stawka meczu jest ogromna, a ewentualna porażka będzie kosztować miliony euro. Jeśli nie udałoby się awansować do kolejnej rundy, projekt nowej Barcy mógłby upaść z hukiem
Łukasz Cieślewicz ujawnia, jak na Wyspach Owczych zareagowanona losowanie grup eliminacyjnych Euro 2024
– Po komentarzach widzę, że dla nich ta grupa jest… nudna. Oni chcieliby trafić na Anglików, bo wtedy przyjeżdżają największe gwiazdy. Anglia to jest ich priorytet, tu się ogląda głównie Premier League i przy każdym losowaniu napalają się, żeby trafić właśnie na nich – opowiada zawodnik B68 Toftir. Cieślewicz doskonale zna wyspiarski futbol i uważa, że nasza grupa jest dobra dla Farerów. – Mają szansę na zdobycie punktów praktycznie z każdym. Są w stanie sprawić niespodziankę – mówi polski piłkarz.
Podkreśla, że na mecze reprezentacji na Wyspach Owczych przychodzi sporo kibiców, którzy coraz lepiej dopingują. – Jak gra Anglia, to przychodzi cały stadion, jakieś pięć tysięcy. To dziesięć procent populacji. Jeszcze z pięć lat temu to była taka trochę stypa, ale teraz mają specjalny sektor za bramką, tam jest fanklub, śpiewają, skaczą. Trchę to poszło do przodu – opisuje Cieślewicz.
Fot. Newspix